TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 17:37
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Kobieta na czasie

Kobieta na czasie

Współczesna kobieta. Wstaje wcześnie, budzi się kawą, by móc obudzić domowników, załatwić wszelkie poranne obowiązki, umieścić dzieci w szkole, przedszkolu, żłobku lub u rodziców. A potem niekiedy wprost teleportować się do pracy samochodem, autobusem, pieszo…

Kilka godzin spędza w biurze, sklepie, szkole czy w innym miejscu, zależnie od wykształcenia albo (nie)szczęśliwego trafu. Między półkami w supermarkecie pokonuje wiele kilometrów, zaopatrując lodówkę, półki i szafy. W domu „śmiga” między ekspresem do kawy, zmywarką, pralką i kuchenką, manewrując między zabawkami, lustrując dziecięce zeszyty i domowe rachunki. Kiedy w niedzielę siada w kościelnej ławce, jest najczęściej sama, czasem z dziećmi, bardzo rzadko z mężem. Nawet jeśli nie jest samotną matką, to mąż znajduje wspaniałe alternatywy dla niedzielnej Eucharystii. I w takim momencie kobieta często słyszy z ambony, że ma każdego dnia naśladować Maryję. Kto to mówi? Mężczyzna oczywiście. A przecież Maryja nie pracowała zawodowo, nie miała kredytu do spłacenia i psującego się samochodu. Ona miała przy sobie św. Józefa, który był opiekunem. Miała też Jezusa – dziecko bez problemów w szkole, złego towarzystwa, nałogów i buntów na każdym etapie życia. Poza tym była bez grzechu, pokorna i doskonale kochająca. Gdy zestawimy Jej życie z życiem współczesnej kobiety, nie dziwi pytanie, czy ta pierwsza może być jeszcze wzorem dla tej drugiej.

Niedawno nasza diecezja pożegnała Maryję w kopii Jej Jasnogórskiego Wizerunku. Matka Boga zgromadziła wokół siebie mnóstwo kobiet różniących się wiekiem, sytuacją rodzinną, wykształceniem, ale obdarzonych życiem, w którym jest miejsce na radość, ale nie brakuje wielu bardzo trudnych spraw. A Maryja przygarnęła do siebie każde kobiece i dziewczęce serce. Wiem, że przygarnęła, bo widziałam to w oczach i łzach kobiet, które stawały obok mnie. Z drugiej strony sama doświadczyłam tej ogromnej miłości Matki Bożej. A przecież nie jestem zbytnio maryjna i nałogowo unikam wszelkich masowych imprez kościelnych (jeśli na nich bywam, to wyłącznie „służbowo”). Jednak Jej miłość jest ponad wszelkimi sympatiami i antypatiami religijnymi. Jej miłość po prostu jest i ma moc rozlewać się w naszych sercach, jak moc Ducha Świętego. Ta miłość jest wciąż aktualna. Ale między odczuwaniem miłości a naśladowaniem zjawia się przepaść. Pisząc ten tekst sama zastanawiam się, czy wzór życia Maryi jest przystawalny do naszego. Z pomocą przychodzi mi Pismo Święte i własne doświadczenie. Okazuje się, że czasem warto rozważać tajemnice naszej wiary w terenie. 

Gdy kiedyś byłam w górach, w czasie drogi modliliśmy się Różańcem, rozważając tajemnice radosne. I patrząc na nasze piękne Tatry, pomyślałam o górach, które musiała pokonać Maryja. Trudno to sobie wyobrazić, gdy siedzi się w kościelnej ławce. Ale gdy patrzy się na wysokie, skaliste szczyty słowa „poszła z pośpiechem w góry” nabierają nowego znaczenia. Maryja nie oglądała się na nic. Czym się kierowała? Przecież Archanioł jedynie ją poinformował, że Elżbieta spodziewa się dziecka. Nie powiedział: idź teraz do swojej krewnej. Nie musiał. Dla Maryi to było oczywiste. Jako kobiety często wiemy, co jest słuszne (tak po prostu), ale niestety oglądając się na to, co powiedzą inni (także rodzina), rozważając – wypada, nie wypada, powinnam, nie powinnam, możemy zagłuszyć ten pierwszy głos, który mówił, co trzeba zrobić. Przykład skrajny, ale pozytywny – znam trzy osoby, o których wiem, że żyją tylko dzięki temu, że ich mamy nie zgodziły się na aborcję, chociaż w swoich decyzjach te kobiety często były osamotnione. To jest bardzo prosta sprawa – robić to, co słuszne. Tak jak Maryja. Nawet, jeśli kosztuje to sporo wysiłku. Przecież Maryja przeszła góry w pierwszych dniach ciąży. Jeśli czyta to kobieta, która jest mamą i chodziła po górach, może łatwo zestawić sobie te dwie sytuacje. Ja nie jestem mamą, ale po górach chodziłam i widzę, że Maryja od początku się ze sobą nie cackała.

Drugi fragment, który przykuł moją uwagę, a który jest także powszechnie znany, to sytuacja zaginięcia dwunastoletniego Jezusa. Maryja z Józefem przez trzy dni szukają chłopaka, który nagle gdzieś przepadł. Gdy Go znajdują, Jezus dostaje od Mamy burę. Przecież tyle czasu go szukali, więc zupełnie normalne, że Maryja była zdenerwowana: „z bólem serca szukaliśmy Ciebie”. Wiemy, co Jezus odpowiada: „Czemuście Mnie szukali?” Często odpowiedź ta jest traktowana jak reprymenda wobec nierozumnych, ludzkich istot. Spróbujmy jednak spojrzeć na tę odpowiedź nieco inaczej. Otóż Jezus tłumaczy się ze swego nagłego zniknięcia: „powinienem być w tym, co należy do mego Ojca”. Ponadto zaraz pojawia się zdanie, że wrócił do domu i był im posłuszny. Zatem Jezus nie był małym zarozumialcem, który jako Bóg (tylko trochę mniejszy), rozporządza swoimi niedoskonałymi, ludzkimi rodzicami. Bo skoro był im posłuszny, to znaczy, że to rodzice decydowali o jego losie. Oczywiście do czasu… Ale ten moment był im potrzebny, by mogli zobaczyć, że to Dziecko nie jest ich własnością. Takie momenty zdarzają się w życiu każdej kobiety, która jest mamą dorastającego dziecka. Maryja „chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu”, składała je jak puzzle, aby nie histeryzować w drodze na Golgotę, ale mieć siłę i wytrwać przy Nim do końca. Nie ingerować, ale po prostu być. To nie jest łatwe. Mama, która poświęca swoje życie dla dziecka, ma nagle znaleźć się w cieniu jego życia. A przecież to nie znaczy, że dorośli, syn czy córka, przestaną ją dostrzegać. Maryja daje przykład mądrej obecności. Tak jak na weselu w Kanie, kiedy mówi Jezusowi, że weselnicy „nie mają już wina”. Wraca tutaj znów sprawa postępowania według tego, co jest słuszne. Maryja nie zastanawiała się, co Jezus powie. Zareagowała po prostu na ludzką potrzebę. I to pociąga za sobą reakcję Jezusa. A przecież nie zamęczała Go, żeby coś zrobił. Słowa były proste, „uczyńcie cokolwiek wam powie”.

Maryja była po prostu mądrą kobietą, ale tej mądrości uczyła się cały czas. To jest to, w czym możemy Maryję naśladować. A kiedy czasem się nie uda, możemy po prostu się do Niej przytulić.

Katarzyna Strzyż

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!