Kiedy była ostatnia aktualizacja systemu?
Ile troski, czasu i środków poświęcamy na utrzymanie w formie własnego ciała albo parku… maszyn?
Dwie sytuacje z życia wzięte. Niekoniecznie mojego. Pewien ksiądz opowiadał, jak mężczyzna, który za często do kościoła nie chodził (eufemizm) raz podczas kolędy zwierzył mu się, dlaczego do świątyni mu nie po drodze.
- Bo, proszę księdza proboszcza, powiem szczerze: teraz to już nie jest to samo.
- Ale co nie jest to samo? - zapytał proboszcz., który by chętnie zaradził.
- No… wszystko! To znaczy nic już nie jest takie, jak kiedyś w kościele - wyjaśnił.
- Ale jak by mi pan powiedział konkretnie, co nie jest takie samo, to może ja bym mógł coś zrobić i pan mógłby znowu polubić chodzenie do kościoła - poprosił ksiądz.
- No nie wiem - pan kręcił głową i nie wydawał się być przekonany.
- Ale możemy chociaż spróbować - nalegał ksiądz. - Co tak szczególnie sprawiało, że dobrze pan się czuł w kościele?
- Księże! Jak nasz infułat szedł zbierać tacę podczas Mszy i tak serdecznie położył człowiekowi dłoń na głowie, to… No tego się wręcz nie da opisać…
Odpowiedź nie powiem, że zwaliła księdza z nóg, ale musiał przyznać rację panu, że nie da się tego powtórzyć. To znaczy ksiądz mógł go nawet pogłaskać po głowie podczas zbierania tacy, ale efekt nie byłby ten sam. I wcale nie dlatego, że ten ksiądz nie miał godności infułata.
I idźmy od razu do drugiego faktu z życia wziętego. Tym razem szczerze mówiąc będzie to kompilacja różnych faktów i różnych księży, które w mniej czy bardziej podobnej formie się zdarzają, a wymieszamy je, żeby czasem nikt nie pomyślał, że chodzi o niego. Bo sprawa dotyczy spowiedzi, a w tej materii trzeba mocno uważać.
Ktoś podczas spowiedzi szybko wymawia zwyczajową formułkę, po czym następuje seria grzechów:
- Nie chodziłem do kościółka, nie mówiłem paciórka, biłem się w szkole i nie słuchałem się mamy… Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie serdecznie żałuję i obiecuje poprawę.
Słucha się tego, grzechy jak grzechy, ale głos coś nie pasuje…
- Przepraszam, a ile masz lat? - pytam penitenta na wszelki wypadek.
- Sześćdziesiąt dwa - pada odpowiedź.
- Aha, sześćdziesiąt dwa… To szkoła pewnie jakaś wieczorowa… A i mamusi to już też nie trzeba się aż tak szczegółowo słuchać - mówię starając się zachować spokój.
- A nie! Mamusia to od paru lat nie żyje…
Tak jak się pan, jako dziecko nauczył spowiadać w trzeciej klasie podstawówki przy okazji Pierwszej Komunii Świętej, tak mu już zostało. W sumie to trzeba nawet uznać za bliski cudu fakt, że ten pan jeszcze jako tako praktykował wiarę, w przeciwieństwie do tego pierwszego. Bo w obu przypadkach zabrakło… aktualizacji systemu. Zresetowania. Apdejtu albo apgrejtu, jak mówią dzisiaj młodzi. Gdyby tak wziąć jakiś komputer, który ma 30 lat i nikt nigdy na nim nie robił żadnej aktualizacji i go nie resetował, to jakimś cudem może się zdarzyć, że będzie on w bardzo ograniczonym zakresie działał, ale to będzie właśnie cud. A trybem normalnym jest to, że bez aktualizacji prędzej czy później system przestanie reagować.
Rozmawiając z młodymi warto szukać właśnie takich analogii, bo oni mają to na co dzień. Znacznie lepiej od nas wiedzą, że wszelkie aplikacje i systemy w telefonach, tabletach i komputerach wymagają uaktualnień. Nie można się zatrzymać na pierwszej, starej wersji, bo powoli przestanie ona być kompatybilna, czyli zgodna z większością innych aplikacji czy systemów. Aż wreszcie nie będzie z niczym kompatybilna. Zawiesi się. Padnie. Trzeba więc aktualizować, a wszyscy wiemy jak bardzo potrafi to być wkurzające, a czasami trwa bardzo długo (jak na nasze dzisiejsze standardy, w ramach których już kilkuminutowe oczekiwanie i niemożliwość skorzystania z technologii, czy zajrzenia na media społecznościowe doprowadza do szału).
Choć to może wydawać się dziwne, bo przechodzimy od maszyn do ducha, z wiarą jest bardzo podobnie. To jest pewien duchowy system w nas, który powinien być aktualizowany, żeby ciągle był kompatybilny z naszymi potrzebami, problemami, możliwościami zrozumienia i otaczającą nas rzeczywistością, a przede wszystkim żeby był skuteczny w prowadzeniu przez nas szczęśliwego spełnionego życia zmierzającego ku wieczności. Jeśli takiej ciągłej aktualizacji nie ma, to są dwie właściwie możliwości. Pierwsza, jak ten pan przy spowiedzi, zatrzymujemy się na poziomie dziecka i czasami jakimś cudem wytrwamy w Kościele, ale taka duchowość i wiara nie będą dla nas wielką pomocą w życiu. Tutaj ważne jest, aby nie pomylić dziecka totalnie ufającego ojcu, o którym mówi Pan Jezus: „jeśli się nie staniecie jako dzieci, nie wejdziecie do królestwa Bożego”, od dziecka, które jako sześćdziesięciolatek spowiada się z dziecinnych i nieswoich grzechów odtwarzając formułkę. Natomiast druga możliwość jest taka, i tutaj dochodzimy do sedna, że bardzo szybko wiarę się odrzuca, jak to się dzieje w przypadku wielu ludzi młodych. Wiara wydaje się przestarzała, za ciasna, niepotrzebna.
Kiedyś ładnie to tłumaczył ks. Krzysztof Grzywocz, który mówił o zbyt ciasnej koszulce. Dziecko ma swoją ulubioną koszulkę, na przykład Realu Madryt alb FC Barcelony. Jest wspaniała! Świetnie się w niej czuje, ale potem w miarę dojrzewania i wzrastania, koszulka zaczyna się wpijać, ciśnie, obciera, co jest? Jest kryzys, bo koszulka jest za mała. Czy to jest zła koszulka? Nie nadal jest świetna, ale dla mnie za mała. Taki kryzys przypomina, że trzeba aktualizacji. Potrzebuję trochę większej koszulki. Choć może jeszcze nie takiej dla dużego chłopa, bo się w niej utopię i będę głupio wyglądał. W tym znaczeniu kryzys wiary nie jest czymś złym, jest przypomnieniem, że trzeba się o tę wiarę zatroszczyć, trzeba ten duchowy system zaktualizować. Dlatego od samego początku naszych spotkań podkreślam, że trzeba rozmawiać z młodymi, którzy przechodzą kryzys wiary. Trzeba pomóc im zdiagnozować, gdzie się zawiesił ich system. I czy wystarczy wyłączyć i ponownie włączyć (ulubiony sposób postępowania informatyków), czy trzeba poważniejszego resetu i nowego oprogramowania, czytaj: odpowiednich przewodników duchowych, rekolekcji, kursów, wspólnoty. A może zbyt dużo wirusów dostało się do systemu?
O ewentualnych wirusach porozmawiamy sobie za dwa tygodnie.
Ks. Paweł
Zdjęcie: iStock
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!