Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 404
Ks. Mateusz robi dobrą robotę z wczesną Pierwszą Komunią Świętą, ale kompromituje się w quizie wiedzy religinej. Co to będzie
z jego autorytetem?
- Wyobraź sobie ceremonię Pierwszej Komunii Świętej, która trwa niespełna 50 minut, mimo że celebrujesz bez pośpiechu, z godnością, z pełną oprawą muzyczną i asystą łącznie z okadzeniami - opowiadał Mateusz.
- Nie powiem, brzmi całkiem nieźle, ale nie sądzę, żeby to było możliwe przy 30 dzieciach, nawet przy 20 chyba ciężko by się było zmieścić - komentował Maciej.
- No nie wiem, ale dwudziestkę chyba by się jednak ogarnęło - polemizował Mateusz.
- Jakby tak obciąć wszystkie „wodotryski”, czyli wierszyki, podziękowania i inne zbędne wymysły to być może. Ale kto by się chciał kopać z mamuśkami i katechetkami? - zapytał retorycznie Maciej, swoją miną dając jasno do zrozumienia, że on byłby ostatnim, który by się na to porwał. - Ale, zaraz, zaraz. Czy to znaczy, że miałeś dwie ceremonie?
- No tak, to znaczy jedną regularną z jakąś trzydziestką dzieciaków, no i tę dodatkową, tydzień później dla tego rodzeństwa, co się niedawno wprowadzili na teren mojej parafii, dziewczynka z trzeciej klasy, ale jej braciszek z zerówki - wyjaśniał Mateusz.
- To w zerówce już można udzielać Pierwszej Komunii? - zdziwił się Maciej.
- Szczerze ci powiem, że nawet tego dokładnie nie sprawdziłem, bo wszystko potoczyło się lawinowo. Jedno wiem na pewno, że ten Ziemowit z przedszkola to był lepiej przygotowany niż 90 % dzieci, które przyjęły Komunię w klasie trzeciej. I chyba zostawiam sobie te 10 % jedynie ze wstydu jako listek figowy, bo przecież sam uczestniczę w ich przygotowaniu. A Ziemowit wszystkiego się nauczył przy starszej siostrze, nikt go nie namawiał ani nie sprawdzał. A musiałbyś go zobaczyć, jak on to wszystko przeżywał. Jak słyszę różne teksty o pobożności dziecka pierwszokomunijnego, to często nie potrafię sobie jakiegoś konkretnego świeżego przykładu przypomnieć, ale teraz to będę miał zawsze w pamięci twarz i zachowanie Ziemowita - opowiadał z przejęciem Mateusz.
- Nie pamiętam, który kumpel opowiadał, że w trzeciej klasie dzieciaki już są tak przewalcowane przez telefony i komputery, że naprawdę znacznie lepiej byłoby przygotować dzieci do Komunii Świętej wcześniej - przypomniał sobie Maciej.
- Akurat w przypadku tej rodziny, to oni mają taką politykę wychowawczą, że nawet ta Zosia w trzeciej klasie nie ma swojego telefonu, więc i ona jest bardzo otwarta na normalny rzeczywisty kontakt i niesłychanie inteligentna, ale znam też rodziny, gdzie dziecko jeszcze nie mówi i nie chodzi, ale już na smartfonie śmiga… W takim tempie, to wkrótce nawet w przedszkolu będzie za późno.
- Prosiłeś o jakieś pozwolenie na wczesną Komunię w kurii? - zapytał jeszcze Maciej, którego zainteresowanie kwestiami formalnymi zdawało się sugerować, że pomysł mu się spodobał.
- Nie wiem czy trzeba o to prosić, więc jak się domyślasz nie prosiłem. Uznałem sytuację za wyjątkową. Czasami mam takie przeczucie, że musimy się pytać o wiele spraw, które sami powinniśmy zadecydować, podczas gdy z wieloma poważniejszymi musimy sobie radzić sami… Ostatnio na jakimś forum kapłańskim jeden ksiądz się pytał, co ma zrobić, bo po Mszy dla ojców z synami poprosili go o jakieś dodatkowe błogosławieństwo, no i on nie wiedział, czy czasem nie podważy tego błogosławieństwa mszalnego. No dylemat mówię ci po zbóju! Ciekawe czy się w kurii pytał…
- Mateusz, ja zawsze mówię biskupowi, jak go widzę, że on powinien ciebie wziąć do kurii i ty byś to wszystko dobrze poustawiał - wtrącił się Maciej prowokując kolegę, który spojrzał na niego z politowaniem.
- Czemu Maciej ty swoje marzenia projektujesz na mnie? - zapytał w końcu. - A wracając do Komunii Zosi i Ziemowita, to jedynym ich udziałem poza przyjęciem Komunii było to, że Zosia zaśpiewała psalm i razem z Ziemowitem przynieśli dary do ołtarza, czyli ampułki i patenę z hostią. Stop. Nic więcej. Rodzice przeczytali czytania. I powiem ci, że ludzie w kościele byli zszokowani, bo to była normalna Msza niedzielna, a ja miałem normalne kazanie do wszystkich z drobnym akcentem pod adresem dzieci, bo to nie była Msza z udziałem dzieci, kiedy mamy kazanie dialogowane, przynajmniej w części.
- Czym byli zszokowani?
- No znakomita większość dojrzałym zachowaniem tych dzieci, duża grupa Pierwszą Komunią na „normalnej” Mszy, a dwie panie, przypadkiem usłyszałem, były załamane, jak to „schrzaniłem” tym dzieciom dzień, który miał być najpiękniejszym w ich życiu.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś krzywdzicielem dzieci, człowieku bez serca - podśmiewał się Maciej.
- No ale jednak, pomimo tego, że jestem takim krzywdzicielem, to rodzice, a właściwie nie, nie rodzice, Zosia! Zosia zaprosiła mnie na przyjęcie, znaczy się na obiad do nich do domu.
- Pomieścili się wszyscy goście?
- Było jakieś 20 osób, owszem, było trochę ciasno, ale spokojnie daliśmy sobie radę. A po obiedzie wszyscy graliśmy w biblijne gry planszowe i ubaw był straszny, bo parę rzeczy nawet ja pomyliłem - przyznał się Mateusz.
- Tak dla zabawy udawałeś, że nie wiesz? - zasugerował Maciej.
- Wcale nie dla zabawy. Naprawdę nie wiedziałem. Zosia zawsze mnie pobiła na punkty, cud że to nie był nokaut.
- Zwaliłeś to na mgłę covidową czy kiepskich profesorów w seminarium?
- Szczerze wyznałem, że nie pamiętam nawet dat urodzin najbliższej rodziny, więc nie musiałem się tłumaczyć - powiedział Mateusz.
- Ty! Następnym razem to się przygotuj, bo siarę robisz wszystkim księżom! - upomniał go Maciej.
- Ja nawet nie wiedziałem, że będziemy w coś grali - roześmiał się Mateusz.
- Wiesz co? Na wszelki wypadek daj mi nazwę tej gry, to ja sobie to obczaję, bo jak mnie ktoś zaprosi, to nie chcę dać takiej plamy jak ty - śmiał się Maciej.
- I ty myślisz, po tym wszystkim co ci powiedziałem, że ja pamiętam nazwę tej gry? Nie wspominając, że było ich więcej. Wiesz, ja nawet nie wiedziałem, że jest tyle tych katolickich gier i niektóre z nich naprawdę fajne.
- Następnym razem dobrze popatrz na te pudełka i zgadzaj się na udział w tych, gdzie jest napisane na przykład 4+. To może cię nic nie zaskoczy - kpił Maciej.
- Dobrze mistrzu, zapamiętam.
Przynajmniej to. Oprócz twarzy
Ziemowita po tym jak przyjął Pana Jezusa, oczywiście.
Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!