TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 04 Sierpnia 2025, 02:27
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 403

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 403

- No dobrze, ale powiedz mi Zosiu, dlaczego nie chcesz przystąpić do Komunii Świętej razem z kolegami i koleżankami z klasy, z którymi się przygotowałaś? 
- A czy muszę to księdzu mówić? - zapytała go dziewczynka.
- Nic nie musisz, ale wiesz, jeżeli ja mam się zgodzić i przyjąć cię do grupy na trzy dni przed uroczystością, to muszę wiedzieć, co tam się wydarzyło. Rozumiesz mnie Zosiu? 
- Rozumiem, rozumiem, przecież nie jestem małym dzieckiem - westchnęła Zosia i wygodniej rozsiadła się na krześle. - Ale ma ksiądz dużo różnych segregatorów na tych półkach.
- Całkiem sporo, ale nie o to cię pytałem - Mateusz aż pokręcił głową obserwując zachowanie dziewczynki, która próbowała wszelkich możliwych wybiegów, aby mu nie opowiedzieć, dlaczego na trzy dni przed uroczystością postanowiła przyjąć Pierwszą Komunię w zupełnie sobie nie znanej parafii i pośród obcych dzieci.
- To może ja ci pomogę takim pytaniem. Nie podoba ci się kościół, w którym przygotowywałaś się dotychczas?
- No właśnie! Dobrze, że mi ksiądz przypomniał! - Zosia dosłownie „rzuciła się” na jego pytanie, jak wygłodzony pies na kość. - Niech sobie ksiądz wyobrazi, że tam mają wszystkie świece sztuczne, wie ksiądz, takie plastikowe tuby z butelkami na oliwę w środku. Nawet Paschał! - powiedziała z przerysowanym przerażeniem Zosia, a Mateusz miał już absolutną pewność, że tak inteligentną i rezolutną dziewczynkę chce mieć w grupie swoich dzieci, bo przechodziły ludzkie pojęcie jej wiedza i liturgiczne rozeznanie. 
- Rozumiem, że zauważyłaś u nas w kościele prawdziwe świece…
- Oczywiście, takie mi się właśnie najbardziej podobają, bo są prawdziwe, żółte, bez żadnych naklejek…
- Ale nie sądzę Zosiu, że te plastikowe świece zdecydowały o tym, że nie chcesz tam swojej Komunii. Przez tyle miesięcy ci nie przeszkadzały - sondował dalej dziewczynkę Mateusz. 
- No tak, nie chodzi tylko o świece…
- Miałaś jakieś problemy z księdzem albo katechetami? - zapytał wprost Mateusz i uważnie przyglądał się siedzącej naprzeciwko dziewczynce, czy może uda mu się coś wyczytać z jej twarzy.
- Nie, nie! - Zosia zaprzeczyła w odpowiednim tempie i bardzo naturalnie, a Mateuszowi w pewnym sensie kamień spadł z serca. - Poza tym, że niezbyt lubili moje pytania, to było wszystko okay.
- A jakie pytania im zadawałaś? - nie powstrzymał swojej ciekawości Mateusz i dalej obserwował dziecko.
- A takie tam, na przykład, od kiedy zaczęto udzielać Komunii Świętej do ust, bo gdzieś czytałam, że na początku to normalnie do rąk podawali - wyjaśniła dziewczyna, a Mateusz pomyślał, że całe szczęście, że nie pyta jego, bo też z pamięci datami by nie potrafił operować. 
- Czyli ty byś wolała Komunię na rękę otrzymać? - zapytał Mateusz.
- Nie, nie! Absolutnie, znacznie piękniej jest tak normalnie, do ust, chciałam tylko po prostu wiedzieć kiedy to się zmieniło. 
- I oni nie lubili twoich pytań?
- No po prostu mówili, że to nie czas na takie kwestie, ale ja to rozumiem.
- Zosiu, nadal tkwimy w miejscu i ja nie wiem, dlaczego nie chcesz tam przyjąć Komunii Świętej i w związku z tym nie wiem, czy mogę cię przyjąć do nas, a bardzo bym chciał, bo wydajesz mi się super przygotowaną i naprawdę mądrą dziewczyną - powiedział Mateusz.
- Naprawdę?
- Naprawdę! 
- W takim razie powiem księdzu, jak sprawy stoją - Zosia nagle spoważniała. - Chodzi o te wszystkie moje koleżanki, a zwłaszcza o dwie z nich. I chodzi jak najbardziej o Komunię. Od miesiąca nie ma mowy o niczym innym, jak tylko o pieniądzach, które dostaną na Komunię. Nic ksiądz nie powie mojej mamie? - Zosia konspiracyjnie ściszyła głos.
- Absolutnie nic, jak na spowiedzi, wszystko zostaje między nami - powiedział Mateusz patrząc na Zosię i dla wzmocnienia swojej wypowiedzi uczynił gest zamykania na zamek swoich ust.
- Wierzę księdzu. No bo mama jest na grupie z ich mamami i codziennie się wymieniają informacjami, a nie chciałabym wyjść na "sześćdziesionę".
- Na co? - zapytał Mateusz.  
- No na kapusia - Zosia spojrzała na niego jak dorosły na dziecko, więc Mateusz już dalej nie dopytywał. - One się założyły, która dostanie więcej pieniędzy, bo obie zapowiedziały gościom, że nie chcą żadnych prezentów tylko gotówkę. I co najgorsze, to zakład jest o jakieś zdjęcia do umieszczenia na Instagramie. Proszę księdza cała klasa się tym tylko zajmuje, normalnie mi się chce wymiotować na to wszystko i chociaż do tej pory dobrze się tam czułam, to nie chcę przyjmować Komunii w takich warunkach. 
- A próbowałaś o tym z kimś rozmawiać? - zapytał delikatnie Mateusz.
- Mówiłam pani katechetce, ale nic nie doniosłam! No i ona nawet coś powiedziała, że Pan Jezus ma być najważniejszy w tym wszystkim, ale to nic nie pomogło. A teraz pani ma na głowie próby, wierszyki, więc nic się nie zmieniło. Nie chcę tam być - mówiła Zosia.
- Rozumiem cię bardzo dobrze, naprawdę. Ale tutaj nikogo nie znasz…
- Mama mówiła, że od czwartej klasy i tak będziemy tutaj chodzić. No to poznam trochę wcześniej - uśmiechnęła się dziewczyna, a Mateusz z trudem się hamował, aby jej mocno nie przytulić. 
- No dobra! Zgadzam się, ale muszę cię o coś poprosić - powiedział.
- Prosić ksiądz zawsze może, ale nie wiem czy będę mogła to spełnić - powiedziała całkiem poważnie Zosia wywołując kolejny uśmiech Mateusza.
- Myślę, że powinnaś jednak powiedzieć mamie, że tam chodzi o jakiś zakład i jakieś zdjęcia, które mają wylądować w Internecie, bo podejrzewam, że to nie są jakieś ładne zdjęcia…
- Wcale - Zosia pokręciła głową zniesmaczona. - Pomyślę o tym, ale ksiądz! - i tu Zosia odtworzyła gest zamknięcia ust na zamek błyskawiczny, który wcześniej uczynił również Mateusz. 
- Oczywiście - zapewnił ją.
- A teraz zrobimy małą zamianę. Ty sobie pójdziesz na korytarz, a tutaj zaproszę twoich rodziców, dobrze?
- Dobrze, ale… - dziewczyna raz jeszcze powtórzyła gest „gęby na kłódkę”, Mateusz z uśmiechem potwierdził i Zosia wyszła i gestem pokazała rodzicom, że teraz kolej na nich. 
- Wygląda na to, że będą państwo musieli stać się naszymi parafiami wcześniej niż zamierzaliście - powiedział z uśmiechem. 
- Czyli zgodzi się ksiądz przyjąć Zofię do grupy dzieci pierwszokwomunijnych? - zapytał z napięciem w głosie ojciec.   
- Nie powiem, że sytuacja jest zwyczajna, bo po raz pierwszy przyjmuję dziecko na trzy dni przed ceremonią, ale muszę wam powiedzieć, że jestem absolutnie pod wrażeniem waszej córki, jej wiedzy i chcę wam naprawdę szczerze pogratulować - powiedział szczerze Mateusz. 
- Proszę księdza. Naprawdę się staramy. Zosia nie ma swojego telefonu, cały nasz wolny czas spędzamy z nią i z synkiem, trzymamy ją z dala od Internetu na ile tylko się da, no i staramy się modlić całą rodziną. Nam to jest trudno ocenić, ale wydaje się, że póki co, efekty są bardzo dobre. Szczerze mówiąc to żałujemy, że nie podjęliśmy decyzji o zmianie parafii, jak tylko się tutaj przeprowadziliśmy, ale ulegliśmy trochę presji innych rodziców, z którymi zwłaszcza żona się zaprzyjaźniła. Wydawało się, że Zosi też pasuje taki układ, ale ostatnie dwa tygodnie widzieliśmy ewidentnie, że coś nie gra, więc kiedy się uparła na zmianę, wiedzieliśmy, że musi mieć ku temu powód. Nam jeszcze nie powiedziała, ale księdzu pewnie tak, skoro się ksiądz zgodził. A wie ksiądz dlaczego nam nie powiedziała?
- Nie mam pojęcia - odparł Mateusz, który rzeczywiście się dziwił, że przy teoretycznie takim dobrym wychowaniu Zosia mogła mieć jakieś tajemnice przed rodzicami. 
- Bo gdyby ksiądz się nie zgodził, to ona by tę Komunię tam przyjęła i nie chciała, żebyśmy my się martwili przyczynami jej chęci zmiany. To może brzmi dziwnie, ale to naprawdę mądre i przewidujące dziecko - powiedziała mama. 
- Domyślam się. Ona mi nawet mówiła, że marzy jej się, aby młodszy braciszek przyjął Komunię razem z nią, bo się wszystkiego z nią uczył i to z powodzeniem - przypomniał sobie Mateusz.
- No właśnie. To był jej plan B. Że odpuści sobie teraz i poczeka na brata - uśmiechnął się ojciec Zosi, a Mateuszowi zaczął świtać w głowie pewien pomysł. 
- A może by spełnić jej marzenie? - powiedział z tajemniczą miną.
- Co ksiądz ma na myśli? - rodzice wbili w niego wzrok z pewnym niepokojem.
- Na kiedy była planowana Komunia w parafii św. Pankracego?
- Na następną niedzielę. W przypadku księdza zgody będziemy do zaproszonych gości dzwonić i prosić o przybycie tydzień wcześniej i pewnie nie wszyscy dadzą radę, no ale chodzi przede wszystkim o Zosię i jej godne przeżycie, a nie o komfort gości - powiedziała mama.   
- A jakbyśmy zrobili Komunię Zosi nie w najbliższą niedzielę z grupą, której nie zna, ale w tę kolejną razem z jej bratem? 
- Ksiądz żartuje…
- Nie, no Zosia mówiła, że wszystkiego uczyła się razem z bratem i że on nawet lepiej od niej wszystko umie - powiedział Mateusz.
- Tak właśnie jest, ale naprawdę zgodziłby się ksiądz zrobić Pierwszą Komunię wyłącznie dla naszych dzieci i to pomimo tego, że Ziemowit jest jeszcze w przedszkolu?
- Kurczę… Nie wiem co na to Zosia. Zosiu! - krzyknął. - Czy chciałabyś mieć Komunię w naszym kościele z prawdziwymi świecami, razem z twoim bratem Ziemowitem za dziesięć dni?
- Oddałabym za to nerkę! - krzyknęła Zosia, a Mateusz i rodzice wybuchnęli spontanicznym śmiechem. 

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!