Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 402
Czy można kogoś przygotować do Pierwszej Komunii Świętej w trzy dni?
Kiedy Mateusz podczas Mszy Świętej rozpoczął modlitwę wiernych i wspomniał o kolegium kardynałów i stojącym przed nimi wyborze ktoś z wiernych przerwał mu wiadomością o białym dymie nad Kaplicą Sykstyńską. Naprawdę nie było łatwo modlić się dalej i pokonać ciekawość odnośnie personaliów nowego papieża. Kiedy po Mszy jechał do parafii w dekanacie, gdzie miał pomóc w spowiedzi dzieci przed Pierwszą Komunią, wsłuchiwał się w przekaz radiowy, ale nowy papież jeszcze się nie pojawił na słynnym balkonie Bazyliki św. Piotra.
Potem spowiadał dzieci i nie mógł się powstrzymać od sięgnięcia co jakiś czas po telefon, aż wreszcie zobaczył: Leon XIV. Tak na pierwszy przebłysk myśli niewiele mu to wszystko mówiło, poza tym, że pamiętał poprzedniego Leona z encyklik socjalnych. Kiedy po zakończeniu spowiedzi wyszedł z kościoła, zobaczył księdza dziekana, który przyjmował błogosławieństwo papieskie za pośrednictwem… smartfona. Mateusz dołączył do niego i potem jeszcze chwilę razem przyglądali się nowemu papieżowi na malutkim ekranie i zgodzili się co do tego, że bardzo dobre wrażenie zrobił na nich nowy… szef? Zarówno w stroju, jak i w gestach, w słowach, we wzruszeniu, Leon XIV był bardzo naturalny i budził dobre uczucia. Cały wieczór spędzili razem z innymi kapłanami i trzeba przyznać, że radość i entuzjazm z Placu Świętego Piotra, udzieliły się też kapłanom zgromadzonym na plebanii małej parafijki w Polsce. I pewnie w każdej katolickiej parafii na całym świecie było podobnie, bez względu na problemy z jakimi borykają się na co dzień.
***
A problemy, z którymi borykał się na co dzień Mateusz dotyczyły głównie ceremonii Pierwszej Komunii Świętej. Dosłownie na trzy dni przed uroczystością zgłosili się do niego rodzice z prośbą, aby ich dziecko mogło przyjąć Komunię w parafii Mateusza.
- Proszę państwa, nie chciałbym zachować się niegrzecznie, ale nie może być tak, że kiedy normalnie przygotowanie trwa przynajmniej rok, wy się pojawiacie po raz pierwszy na trzy dni przed Pierwszą Komunią. Przede wszystkim dlatego, że nie mam pojęcia, jak to dziecko przygotować w tak krótkim czasie, a po drugie, byłoby to bardzo niewychowawcze w stosunku do całej pozostałej grupy. Ludzie zaczęliby sobie myśleć, że wystarczy przyjść do parafii na kilka dni przed i w ten sposób „załapać się”, brzydko mówiąc, na Komunię. No i co na to wasz proboszcz? - pytał Mateusz.
- No akurat z tym to nie powinno być żadnych problemów, bo ksiądz jest naszym proboszczem - powiedziała mama dziewczynki.
- Ja? - szczerze zdziwił się Mateusz, który ani dziecka, ani jego rodziców nigdy nie widział na oczy.
- Tak. Przepraszamy, że nie zgłosiliśmy się wcześniej, ale mieszkamy na tym terenie nieco ponad rok. Ale ponieważ nasza Zosia bardzo chciała przyjąć Komunię z koleżankami ze szkoły, to postanowiliśmy na razie nie zmieniać jej placówki, więc i do kościoła i na spotkania woziliśmy ją do naszej starej parafii. Plan był taki, że po Pierwszej Komunii, jak Zosia pójdzie do czwartej klasy, a nasze drugie dziecko, synek, będzie zaczynał pierwszą klasę, to przeniesiemy się już do szkoły przy ul. Wieniawskiego, to jest zdaje się teren tej parafii, prawda? - upewniała się kobieta.
- Tak, w podstawówce na Wieniawskiego uczy nasza katechetka i stamtąd jest większość dzieci, które u nas przygotowują się do Pierwszej Komunii Świętej - przyznał Mateusz.
- No właśnie - przytaknęła kobieta.
- Ale tak wyszło, że ostatecznie zapadła decyzja, żeby Zosia tę Komunię jednak przyjęła już w naszej aktualnej parafii - powiedziała kobieta odwracając swój wzrok od Mateusza, jakby nie chciała spojrzeć mu w oczy.
- Przepraszam, ale z tego co zrozumiałem, to najpierw wasza córka chciała przyjąć Komunię z koleżankami i kolegami z klasy, tak? A teraz już nie chce? Przecież tutaj nie zna nikogo… - gorączkował się Mateusz, który już nawet nie chciał dociekać, czy rodzice mieli pozwolenie ze swojej parafii, czyli od niego, na przyjęcie przez dziecko sakramentu w innej parafii, czy po prostu ciągle zachowywali się w poprzedniej parafii, jakby się z niej nie wyprowadzili. Chciał jak najszybciej dojść do punktu, w którym będzie można udzielić jakiejś odpowiedzi i on najchętniej zostawiłby to dziecko w poprzednie szkole i grupie rówieśniczej na tak ważny moment, jak przyjęcie po raz pierwszy Pana Jezusa. Mógł sobie tylko wyobrazić, co mogła oznaczać dla dziecka taka zmiana na trzy dni przed wszystkim.
- No właśnie teraz już nie chce. Od niedzieli ciągle płacze i prosi nas, żeby nie musiała mieć tej Komunii w tamtym kościele - odpowiedział ojciec, a dziewczynka stanowczo potrząsnęła głową.
- Ale powiedz mi Zosiu - Mateusz przykucnął tak, aby jego twarz i twarz dziewczynki były na tym samym poziomie. - Nie chcesz tam przystąpić do Komunii w tamtym kościele, czy chodzi ci o tamtą grupę koleżanek i kolegów? - zapytał, bo jakaś lampka czerwona w głowie mu się zapaliła, kiedy ojciec wspomniał, że dziewczynka nie chce Komunii „w tamtym kościele”.
- I to, i to - odpowiedziała Zosia.
- A czy ja mogę z tobą chwileczkę porozmawiać? - zapytał dziewczynki, ale jednocześnie skierował pytające spojrzenie w kierunku rodziców, którzy zgodnie potakiwali zachęcająco głowami.
- Tak. I może mnie ksiądz z wszystkiego przepytać - powiedziała Zosia.
- No to my sobie tutaj usiądziemy w kancelarii, ja z tej strony biurka, a ty z drugiej, rodziców poprosimy, żeby wyszli na korytarz, ale zostawimy uchylone drzwi, tak aby nas ciągle widzieli, dobrze? - zapytał Mateusz.
- Może być. Oni i tak wiedzą, że ja wszystko umiem - powiedziała z uśmiechem dziewczynka.
- To super! - uśmiechnął się Mateusz i kiedy rodzice już wyszli usiadł po drugiej stronie biurka. - To czego się
w tamtej parafii już nauczyłaś podczas przygotowania do Komunii?
- Wszystkiego. Modlitwy, przykazania, regułka do spowiedzi, wszystko - jeszcze raz zapewniła go Zosia.
- No dobra, to powiedz mi może... jakbyś się wyspowiadała.
- Najpierw mówię „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, potem jak ksiądz odpowie to robię znak krzyża i mówię „W imię Ojca, i Syna i Ducha Świętego. Amen”. Potem przez chwilę czekam, czy może ksiądz mnie zachęci jakoś do spowiedzi, na przykład: „Niech Pan będzie w twoim sercu, abyś szczerze wyznała swoje grzechy”, a jeśli ksiądz nie mówi nic, to ja dalej się przedstawiam, mówię ile mam lat, który raz jestem u spowiedzi. No wiadomo, że teraz będzie po raz pierwszy, więc od razu przechodzę do grzechów, i mówię: „Obraziłam Pana Boga następującymi grzechami”. I wymieniam grzechy. Ale jak to będzie już kolejna spowiedź, to wtedy muszę jeszcze powiedzieć, czy wykonałam zadaną pokutę i czy nie zataiłam żadnego grzechu podczas ostatniej spowiedzi. Oczywiście chodzi o zatajenie, a nie na przykład o zapomnienie. Ale wracamy do pierwszej spowiedzi. Po wymienieniu wszystkich grzechów, mówię…
- Okay, okay - przerwał jej Mateusz lekko zszokowany z jaką dezynwolturą, zupełnie nie jak dziecko, Zosia opowiadała przebieg spowiedzi. - Widzę, że naprawdę wszystko umiesz.
- Może mnie ksiądz jeszcze popytać z przykazań, albo z grzechów głównych. Mogę powiedzieć wszystkie po kolei, albo na wyrywki. Na przykład ksiądz mówi: „siódme”, a ja „nie kradnij” - zachęcała go Zosia.
- Nie, nie! Nie ma absolutnie takiej potrzeby, bo doskonale widać, że jesteś świetnie przygotowana - powiedział Mateusz. - A kto ci pomagał?
- W szkole nam pani katechetka zadawała po kolei różne rzeczy, a ja potem w domu się uczyłam i ćwiczyłam z rodzicami. I nawet mój młodszy brat też się ze mną uczył i on proszę księdza chyba nawet lepiej umie niż ja - uśmiechnęła się Zosia.
- Ten brat co dopiero ma pójść we wrześniu do pierwszej klasy?
- Tak, proszę księdza, bo nie mam innego - znowu uśmiechnęła się Zosia. - Chociaż mama i tata ciągle mówią, że to nie było ich ostatnie słowo - Zosia znowu się uśmiechnęła, a Mateusz musiał się mocno wysilić, aby nie stracić świadomości, że rozmawia z dziesięciolatką, a nie znacznie starszą osobą, do której pasowałyby sformułowania użyte przez rezolutną dziewczynkę.
- To może ten twój brat też powinien już przystąpić do Pierwszej Komunii? - zapytał półżartem Mateusz.
- Byłoby wspaniale i na pewno by się bardzo ucieszył, no ale nie wiem - rozmarzonym tonem wyznała Zosia.
- No dobrze, ale powiedz mi Zosiu, dlaczego nie chcesz przystąpić do Komunii Świętej razem z kolegami i koleżankami z klasy, z którymi się przygotowałaś?
- A muszę to księdzu mówić? - zapytała dziewczynka marszcząc czoło.
- Nic nie musisz, broń Boże, ale wiesz, jeżeli ja mam się zgodzić i przyjąć cię do grupy na trzy dni przed uroczystością, to muszę wiedzieć, co tam się wydarzyło. Rozumiesz mnie Zosiu?
- Rozumiem, rozumiem, przecież nie jestem małym dzieckiem - westchnęła Zosia i wygodniej rozsiadła się na krześle, jakby się szykowała do jakiejś dłuższej opowieści.
Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!