Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 356
A jednak okazało się, że Dawid miał zmianę. Natomiast nie zostało ogłoszone, kto przyjdzie na jego miejsce.
- Jak się okaże, że zostajemy tu we dwóch, to ja chyba też poproszę o zmianę. Albo roczny urlop zdrowotny na podleczenie starganych nerwów - stwierdził Szymon. - A proboszczowi jak obejmował naszą parafię to powiedzieli, że jest likwidatorem stanowisk?
- Kim? - Mateusz spojrzał na wikariusza
i nie był w nastroju do żartów.
- Likwidatorem. Przyszedł ksiądz na parafię z trzema wikariuszami, a może się okazać, że wkrótce zostanie jeden - wytłumaczył Szymon.
- Nie. Nikt mi nie mówił, że będę likwidatorem. Natomiast ja zawsze mówiłem, że marzę o placówce bez wikariuszy, więc może po prostu Kościół próbuje spełnić moje marzenia - odparł Mateusz.
- W sumie ciekawe podejście - skwitował Szymon. - Jak proboszcz chce, to ja też mogę pomóc w realizacji tego marzenia.
- Poprosisz o zmianę? - wtrącił się do rozmowy Dawid.
- Nie. Będę tak dyskretnie obecny w parafii, że proboszcz będzie się czuł, jakby był sam i będzie szczęśliwy - zażartował Szymon.
- Czyli w dalszym ciągu to samo, co przez ostatnie kilka lat - kąśliwie skomentował jego słowa Dawid.
- Ty nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie. Jeszcze parę dni temu panikowałeś, bo będziesz miał zmianę, a teraz jak się okazało, że idziesz do Mycielina, gdzie jest wszystko poukładane na tip-top i proboszcz rozpieszcza wikarych, to się taki pewny siebie zrobiłeś - Szymon też nie szczędził złośliwości koledze.
- Chłopaki, proszę was, jeszcze tych kilka tygodni możecie ze sobą wytrzymać? - Mateusz siedział zachmurzony i nie miał ochoty przysłuchiwać się przekomarzaniom wikariuszy. - A na czym polega rozpieszczanie wikariuszy przez proboszcza w Mycielinie?
- Wszystkich szczegółów nie znam, ale wiem, że tak starają się ustawić grafik, żeby wikariusze mogli mieć po dwa dni wolne w tygodniu - odparł Szymon.
- Ano tak, „nie masz przykazania większego, nad uszanowanie wikariusza dnia wolnego” - skomentował Mateusz. - Rozumiem, że proboszcz też tam ma dwa dni wolne, tak?
- Hmmm, na ten temat nie chciałbym się wypowiadać, ale z plotek wynika, że nawet więcej. To też atut, dla wikariuszy, bo wie proboszcz, kota nie ma, myszy harcują - Szymon uśmiechnął się chyba do swoich myśli na temat harcowania.
- Ach tak? To w takim razie kto tam pracuje, skoro właściwie wszyscy mają ciągle wolne? - zapytał Mateusz.
- Kwestia dobrej organizacji - Szymon był pełen podziwu dla organizacyjnych umiejętności proboszcza z Mycielina.
- Albo może to jednak w tamtej parafii potrzebny jest likwidator? - przytomnie zauważył Mateusz.
- Może być - zgodził się Szymon. - Ale skoro idzie tam Dawid, to niech chłopak ma dobrze - dodał.
- Ja wolałem zostać u nas, ale w sumie wiem, że w Mycielinie też jest dużo ministrantów i to ja zmieniam ich opiekuna, i to na pewno jest pozytywne, zwłaszcza że niektórych chłopaków znam z turniejów piłki nożnej - opowiadał Dawid.
- A poza tym tam jest też kolega z mojego roku, z którym trzymałem się od samego początku seminarium.
- Czyli jednak nie taki diabeł straszny ta zmiana - skomentował Mateusz, patrząc na zadowolonego Dawida.
- Dla Dawida nie, zobaczymy, jaka będzie dla nas - powiedział Szymon.
- Myślę, że jednak kogoś nam tu przyślą, bo w przeciwnym wypadku Szymon będziesz się musiał sklonować, żeby obstawić całą katechezę - powiedział Mateusz.
- Albo ksiądz proboszcz zakasze rękawy i wróci do nauczania - krzywo uśmiechnął się Szymon, a Mateusz przez dłuższą chwilę zastanawiał się, czy dałby sobie radę w szkole po tak długiej przerwie. To znaczy, na pewno dałby sobie radę, ale czy potrafiłby zainteresować dzieci i młodzież, czy miałby tyle cierpliwości, żeby zaangażować się w to sercem, czy stałby się wyrobnikiem. Chyba jednak wolał nie próbować i w sumie zasmuciła go ta konstatacja, bo przecież kiedyś nauczanie było jego pasją. Natomiast administracja była jego zmorą. Cóż za ironia losu: teraz zajmował się głównie nią.
- Dość tego gadania, jeszcze nie wszystkie zmiany zostały ogłoszone, więc nie będziemy sobie...
- ...bandażować głowy, zanim jej sobie nie rozbijemy - wszedł Mateuszowi w słowo Dawid, który najwyraźniej dobrze zapamiętał ich poprzednią rozmowę. - Dobrze, że proboszcz jednak nie interweniował w mojej sprawie, bo by wyszło, że szukam protekcji i boję się zmian.
- Ciekawe czy byś tak mówił, jakby cię posłali do Nieporczewa - skomentował Szymon wspominając parafię, w której proboszcz znany był z trudności w pracy z wikariuszami.
- Nie wiem, ale póki co tam nie idę, więc tematu nie ma - Dawid nabrał pewności siebie i nie chciał droczyć się z kolegą.
- Dobra chłopaki, zbieramy się do konfesjonałów - rzucił hasło Mateusz.
- Przecież dzisiaj nie jest pierwszy piątek miesiąca - zdziwił się Szymon.
- Ale mamy spowiedź dzieci rocznicowych, zapomniałeś? - wyjaśnił Dawid.
- Ano tak, przecież w tamtym roku Pierwsza Komunia była pod koniec czerwca - przypomniał sobie Szymon. - Zupełnie zapomniałem. Ale jak siądziemy w trzech to w pół godziny będzie po wszystkim.
Kiedy weszli do kościoła, okazało się że około 30 dzieci plus kilku dorosłych czekało w ławkach. Na widok księży ruszyli do konfesjonałów. Mateusz zauważył, że do jego konfesjonału, jak zawsze, kolejka była najkrótsza, a u Szymona najdłuższa.
- Nie martw się, proboszcz, i tak skończę pierwszy - skomentował Szymon.
- No właśnie to mnie martwi - odpowiedział Mateusz i skierował się do swojego konfesjonału.
Rzeczywiście po niespełna 40 minutach zostali w kościele sami rozglądając się ze swoich konfesjonałów. W pewnym momencie Mateusz skinął głową i wszyscy odwiesili stuły i wyszli na zewnątrz kościoła. Mateusz zauważył, że obaj wikarzy mieli dość smętne miny.
- Wy też zauważyliście? - zapytał.
- Masakra - pokręcił głową Dawid. - Niektórzy byli do spowiedzi dopiero drugi raz, a chyba ze dwie osoby powiedziały, że ostatnio spowiadały się miesiąc temu.
- Ten rocznik chyba najbardziej został pokrzywdzony przez tę przeklętą pandemię - stwierdził Mateusz.
- Ale przecież to nie pandemia ogłosiła dyspensę od Mszy niedzielnej - jak zwykle polemicznie skomentował Szymon. Mateusz w pierwszej chwili chciał wziąć biskupów w obronę, ale powstrzymał się. Przecież sam nie był przekonany co do słuszności tej decyzji. Na szczęście dyspensa już nie obowiązywała, choć nie dało się tego zauważyć po frekwencji w ostatnią niedzielę. Kto wie, ile czasu potrzeba, aby wszyscy wrócili, jeśli w ogóle wrócą.
- W każdym razie wydaje mi się, że dzieciaków było dzisiaj z 90 procent - powiedział. - No i teraz zależy też od nas, jak tych ludzi ponownie zaangażować.
- Jak znam życie, to na pewno dostaniemy jakieś wspaniałe wskazówki w tym temacie od naszych pasterzy - Szymon trwał przy swoim.
- A ja jak znam życie, to jestem przekonany, że ty wszystko co biskupi zalecą wprowadzisz w życie z wielkim zaangażowaniem i co do joty - powiedział Mateusz.
- Gdyby coś sensownego zaproponowali z pewnością bym to zrobił. A najlepiej żeby jeszcze sami pokazali, jak to się w życie wprowadza.
- Ponieważ wiem, że Pan Bóg ma poczucie humoru, więc nie wykluczam, że ty Szymon kiedyś zostaniesz biskupem. Bardzo chciałbym takiej chwili dożyć - uśmiechnął się Mateusz. - Wtedy ojciec Szustak nie musiałby zwoływać żadnej komisji osób świeckich wierzących i niewierzących, aby wspólnie ustalili, jaki ma być biskup, jak ma się zachowywać i co ma mówić, tylko byśmy wszyscy patrzyli na ciebie i wszystko byłoby jasne.
- Właśnie dlatego nie podjąłem studiów doktoranckich mimo, że moja praca magisterska była bardzo obiecująca - zażartował Szymon. - A wiadomo, że aby zostać biskupem trzeba mieć doktorat. Dałem więc jasny sygnał, że o to nie zabiegam.
- Wcale nie trzeba mieć doktoratu, tylko wybitną znajomość danej dziedziny teologicznej - wtrącił się Dawid. - No a ty masz wiedzę w dziedzinie bycia biskupem.
- Już się nie nabijajcie. Ja po prostu jestem asertywny i mówię, jak jest - stwierdził Szymon.
- No dobrze, tylko czemu zachowujesz się jak obrońcy LGBT, którzy bronią praw mniejszości tam, gdzie nie ma większych problemów i na przykład wieszają te kolorowe flagi w Warszawie czy w Watykanie, ale tam gdzie homoseksualizm jest karany śmiercią bynajmniej nic nie wieszają - zauważył Mateusz.
- Nie rozumiem - powiedział Szymon
i zrobił głupią minę.
- Innymi słowy, czy swoje obiekcje do pracy biskupów zgłaszasz asertywnie tylko przy swoich kumplach, którzy jednak biskupami nie są, czy też może mówisz o tym naszym hierarchom, twarzą w twarz? - sprecyzował Mateusz.
- Hmm... Czyżby proboszcz sugerował, że mógłbym zostać skazany na śmierć? - mina Szymona bynajmniej nie mądrzała.
- Fantastyczne wnioskowanie - roześmiał się Mateusz. - Ale ty dobrze wiesz, o co mi chodziło. Mam pomysł! W przyszłym tygodniu będzie bierzmowanie w naszym dekanacie u ks. Zbyszka. Będzie ksiądz biskup, więc podczas kolacji ja cię zaanonsuję, że masz pewne uwagi do przekazania i wtedy asertywnie powiesz biskupowi, jak jest. Co ty na to?
- Nie będę ks. Zbyszkowi psuł atmosfery na kolacji. W końcu on nic nie winny - wykręcił się Szymon.
- No popatrz, oprócz asertywności masz też w sobie wrażliwość i delikatność. Tak właśnie myślałem - uśmiechnął się Mateusz. - Nie pozostaje mi nic innego, jak uczynić siebie posłańcem i przekazać osobiście twoje opinie księdzu biskupowi. Przecież ktoś mu musi powiedzieć, nie może chłop całe życie tkwić w nieświadomości - dodał.
- Się proboszcz nie martwi o moje opinie, sam znajdę sposób, żeby je zakomunikować w odpowiednim czasie - Szymon niepewnie patrzył na Mateusza nie wiedząc, czy ten nadal żartuje, czy może jednak mówi poważnie.
Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne
i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe
i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!