TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 01:22
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 308

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 308

Odgłosy syren wozów strażackich były coraz bliższe, a atmosfera pośród uczestników ogniska coraz bliższa paniki.
- Jak mógł ksiądz nie zgłosić ogniska na publicznym terenie? - nerwowo upominała Szymona Julia, która była chyba najbardziej ze wszystkich zdenerwowana, choć tak naprawdę chyba już nikt nie był całkowicie spokojny.
- No myślałem, że skoro jesteśmy oddaleni od siedzib ludzkich, no i pośród drzew, to przecież nikt nas nie zobaczy - tłumaczył się ks. Szymon.
- Jak się dowiedzą moi rodzice to mam przerąbane - powiedziała Julia.
- No, ale przecież nic się nie stało - Szymon przyglądał się dziewczynie i domyślił się, że tu chyba nie chodzi tylko o ognisko. - Czy jest coś co powinienem wiedzieć, Julio?
- No dobra, tylko niech się ksiądz nie denerwuje. Nie powiedziałam mamie, że idę na ognisko, tylko że nocuję dzisiaj u Amelki – wyznała dziewczyna.
- Ale co złego jest w ognisku? Przecież spokojnie mogłaś powiedzieć prawdę - zdziwił się Szymon.
- To skomplikowane, proszę księdza... A czy w ognisku jest coś złego, to się okaże już za chwilę - powiedziała Julia wskazując na wjeżdżające polną drogą dwa duże wozy strażackie.
Z pierwszego z nich wyskoczył mężczyzna w pełnym rynsztunku bojowym, gotowy do gaszenia pożaru i groźnym wzrokiem przyglądał się sporej grupie młodzieży zbitej w całkiem niewielką grupę próbującą ukryć się za plecami ks. Szymona, co jednak było dość trudne z racji na frekwencję bardzo wysoką. Ognisko paliło się równym płomieniem, drewniane pieńki gotowe do podsycenia ognia były ustawione pięć metrów dalej, a na srebrnych aluminiowych jednorazowych tackach piętrzyły się ponacinane, gotowe do usmażenia kiełbaski.
- Kto jest odpowiedzialny za to nielegalne zgromadzenie? - zapytał strażak zatrzymując wzrok na Julii.
- Ja nie! - żachnęła się dziewczyna próbując jeszcze bardziej schować się za plecami
księdza Szymona.
- Ja jestem odpowiedzialny za to ognisko - powiedział Szymon robiąc krok do przodu.
- To dlaczego kiełbaski jeszcze nie usmażone? - zapytał niespodziewanie strażak, a pośród młodzieży dał się słyszeć szmer zdziwienia.
- Ponieważ panie starszy ogniomistrzu najpierw ma być szkolenie strażackie, a potem kiełbaski – odpowiedział... proboszcz Mateusz, który wyskoczył z drugiego wozu strażackiego.
- No to zaczynamy z tym szkoleniem - uśmiechnął się strażak, z wozów wyskoczyli pozostali strażacy i zaczęli przygotowywać sprzęt gaśniczy, podczas gdy cała młodzież tłumnie ruszyła w kierunku Mateusza już z uśmiechami, ale jeszcze lekko zszokowani.
- Ale nas proboszcz wystraszył! Tak się nie robi! - Julia wydawała się najbardziej szczęśliwa z obrotu sytuacji, chociaż kątem oka obserwowała Szymona, czy nawiąże jakoś do ich poprzedniej rozmowy, ale Szymon wydawał się być w innym świecie. Był naprawdę uradowany, że tak kapitalnie udała im się przygotowana z proboszczem mała „prowokacja”, która miała dodać uroku ich wakacyjnemu ognisku. I teraz z chłopakami ochoczo rozwijali i zwijali węże gaśnicze, a i dziewczynom strażacy nie odpuszczali. Szczerze mówiąc to strażacy znacznie chętniej instruowali dziewczyny, no i nie obyło się bez oblania kilku z nich dość solidnie wodą, na co Szymon był oczywiście przygotowany z ręcznikami i zapasowymi koszulkami.
Zabawa rozwijała się w najlepsze. Po skończeniu szkolenia, strażacy zjedli smażone kiełbasy z chlebem i kiszonymi ogórkami, po czym pożegnali się z młodzieżą i odjechali samochodami, tym razem już bez syren, ponieważ było grubo po 22.00. Młodzież razem z księżmi pozostała przy ognisku śpiewając przy gitarze piosenki religijne i nie tylko, bo nastrój był dobry do starych rockowych ballad, które wszyscy umieli na pamięć.
W pewnym momencie ponownie dał się słyszeć krótki ostrzegawczy sygnał syreny. Wszyscy zwrócili się w tym kierunku i ujrzeli... radiowóz policyjny, który musiał po cichu podjechać pod samą polanę i na samym końcu dał znak swojej obecności krótkim sygnałem syreny. Oczywiście tym razem nikt nie miał zamiaru dać się nabrać i kiedy jeden z policjantów wysiadł z radiowozu i zbliżył się do ogniska, nawet nikt nie wstał.
- A pan policjant to pewnie kolega księdza proboszcza - krzyknął Mikołaj, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Słucham? - policjant miał bardzo poważną minę. - Młody człowieku możesz tu podejść?
Mikołaj nerwowo rozejrzał się dookoła szukając twarzy ks. Mateusza, a gdy ją odnalazł i zobaczył na niej zaniepokojenie i przestraszył się jeszcze bardziej.
- Przepraszam, panie władzo, ale mamy tutaj ognisko i wcześniej przyjechała straż pożarna, a teraz panowie i myślałem, że to wszystko jest ustawione, żeby nas nastraszyć - tłumaczył się Mikołaj, który się zorientował, że tym razem to nie była ustawka.
- Masz jakąś legitymację? - zapytał policjant i w tym momencie również pozostali uczestnicy ogniska zaczęli szukać po kieszeniach, ale znakomita większość nie miała przy sobie żadnego dokumentu tożsamości.
- Nie mam przy sobie legitymacji - odpowiedział Mikołaj.
- Czyli będziemy musieli sprawdzić tożsamość na posterunku - zawyrokował policjant. - Czy ktoś jeszcze nie ma legitymacji?
W odpowiedzi las rąk uniósł się do góry.
- Aż tylu do radiowozu się nie zmieści, więc chyba będziemy musieli eskortować was pieszo... - powiedział policjant marszcząc brwi, jakby sobie wyobrażał ten konwój. - Chyba że...
- Chyba że co? - z nadzieją uczepił się tej opcji Mikołaj.
- Chyba że ks. Szymon zna was osobiście i zaręczy za każdego - zaśmiał się policjant i tym razem młodzież ruszyła na ks. Szymona i zasypała go kuksańcami.
- Rany, ale jazda, brakuje tylko, żeby moja matula tu przyjechała - westchnęła Julia.
- Albo Marsjanie - krzyknął Kuba.
- Bądźcie gotowi na wszystko - uśmiechnął się Mateusz, który szczerze mówiąc o policjancie nic nie wiedział, bo to była inicjatywa Szymona. - Ja się zabiorę z panami policjantami, a wy postarajcie się nikomu nie dać się przestraszyć i pamiętajcie, żeby posprzątać teren zanim się rozejdziecie - dodał Mateusz, który chciał pozostawić Szymona, aby mógł w pełni „skonsumować” sukces najlepszego ogniska ever.
- Chyba już nie masz żadnych innych niespodzianek? - powiedział jeszcze do uśmiechniętego Szymona, ściskając mu dłoń na pożegnanie.
- Tego się nie mówi - odpowiedział Szymon.
- I bardzo dziękuję, ks. proboszczu. Co dwie głowy to nie jedna.
- Nie ma za co, no i teraz wszystko na twojej głowie - odpowiedział Mateusz i wsiadł do radiowozu. - Bardzo panom dziękuję za podwózkę – zwrócił się do policjantów.
- Nie ma sprawy. I tak musimy patrolować teren - odpowiedział kierowca.
- A skąd panowie znacie księdza Szymona? - zapytał Mateusz.
- A to już kupę lat - odparł policjant siedzący w fotelu pasażera. - Razem z żoną należymy do Domowego Kościoła i przez kilka lat ks. Szymon był naszym opiekunem. Poprosił, żeby mu trochę urozmaicić ognisko, więc chętnie przyjechaliśmy.
- Kolega jest u nas specjalistą od obstawiania wszystkich imprez kościelnych - zaśmiał się kierowca. - Ale takie „zadanie” mieliśmy po raz pierwszy.
- Dzisiaj się trzeba nieźle nagimnastykować, żeby zrobić coś atrakcyjnego dla młodzieży - skwitował Mateusz.
***
Kolejnego ranka postanowił wyjść do spożywczaka i kupić jakiś jogurt na śniadanie. Wziął z półki dwa o smaku waniliowym i ustawił się w kolejce do kasy. Chcąc nie chcąc musiał usłyszeć rozmowę dwóch pań stojących przed nim.
- No mogę się pani przysiąc – mówiła jedna z nich.
- Ale naszego proboszcza? - nie dowierzała ta druga.
- Kochana, przecież wiesz, że ja się plotkami nie zajmuję, ale na własne oczy widziałam, jak go wyprowadzali z radiowozu.
- W kajdankach? - zapytała z drżeniem w głosie ta druga.
- No, tu głowy sobie nie dam uciąć, ale możliwe - odpowiedziała pierwsza.
- Ano biorą się za nich, biorą. I dobrze! Ale zaraz, jak go wyprowadzali z radiowozu przed plebanią, to przecież go nie zabrali, tak? - odezwało się logiczne myślenie.
- No... tego to już nie wiem. Bo ja wolę nie wiedzieć. Więc co tam było dalej nie wiem. Może był tylko, żeby pieniądze na kaucję wziąć? Nie wiem, kochana, nie wiem...

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!