TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 14:26
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca)- odcinek 292

Jasna i ta druga strona księży(ca)

- Jestem... - Bartek zawiesił głos jakby nagle sam zapomniał, co chciał powiedzieć, albo się tego przestraszył, a Mateuszowi przebiegła przez głowę myśl, że być może kolega z dawnych lat właśnie chce przed nim uczynić coming out i wyznać mu coś na temat swoich preferencji seksualnych i niemal jęknął wzdychając do Pana Boga, bo akurat nie miał nastroju, aby po raz kolejny tłumaczyć, jakie jest stanowisko Kościoła w tej sprawie i że jego własne całkowicie się z tym kościelnym pokrywa, choć nikogo nie potępia i nie stygmatyzuje. Postanowił jednak nic nie mówić i czekał aż kolega się zbierze i powie o co mu chodzi.
- Jestem... - spróbował ponownie Bartek. - Jestem zmarnowanym powołaniem – powiedział wreszcie. - Nie umiem tego inaczej nazwać, chociaż nie do końca mi to określenie pasuje, ale przecież na pewno pamiętasz nasze rozmowy no i moje plany.
- Pamiętam. Mówiłeś o nich znacznie więcej niż ja o swoich - uśmiechnął się Mateusz. - Przez pewien czas to ja nawet cię podziwiałem, że masz odwagę tak o tym otwarcie mówić. Ja się trochę obawiałem, że pani dyrektor uwali mnie na maturze, jak się będę za bardzo obnosił ze swoją decyzją, wystarczyło mi, że ciągle atakowała mnie za służenie do Mszy Świętej.
- Nie miałeś żadnego powodu do podziwiania mnie za to gadanie, bo to właśnie ono mnie zgubiło - powiedział Bartek patrząc w okno.
- Nie rozumiem. Myślałem, że po prostu zakochałeś się w tej... kurczę nie pamiętam, jak ona miała na imię - Mateusz patrzył pytająco na Bartka.
- Sylwia. Miała na imię Sylwia. I tak naprawdę to nie ja się zakochałem, a już na pewno nie jako pierwszy, tylko Sylwia się zakochała, ale nie w Bartku, ale w chłopaku, który chciał zostać księdzem. Bo sobie umyśliła, że to będzie najlepszy materiał na męża. Taki chłopak, który chce ze wszystkiego zrezygnować i służyć Panu Bogu, na pewno jest dobrym człowiekiem, więc warto na niego postawić, zanim dokona ostatecznego wyboru. Wiesz co? To może głupio zabrzmi, ale ja sobie myślę, że jakbym ja wtedy siedział cicho, a ty byś wszystkim mówił, że chcesz być księdzem, to być może by padło na ciebie. Ale ty pewnie byś się tak łatwo nie poddał - westchnął Bartek.
- No nie wiem, jak by się to mogło skończyć, ale chyba nie było u nas w klasie chłopaka, który by się nie podkochiwał w Sylwii z III c. Ja też się podkochiwałem - wyznał Mateusz. - Oczywiście nie wiem jak tam to wszystko wyglądało między wami, ale Sylwia wglądała na autentycznie zakochaną w tobie, Bartek. Pewnie, że to wszystko potoczyło się za szybko, ale nikt z nas by się nie spodziewał, że nie przetrwacie próby czasu.
- Mateusz, żebyś mnie źle nie zrozumiał, Sylwia nie była wyrachowana, ona naprawdę wierzyła, że z takim pobożnym chłopakiem jak ja ma większe szanse na udane życie, a ja też się od razu zakochałem. I to w sumie ja, jak już porzuciłem myśl o seminarium to dość łatwo się „rozgrzeszyłem” z niektórych przykazań i nie mam żalu do Sylwii. Ale mam ciągle żal do siebie, że zmarnowałem powołanie. I ciągle żyję w tym przekonaniu. Dlatego rozstaliśmy się z Sylwią. Nie chciałem mieć więcej dzieci i, co tu ukrywać, za każdą trudność w małżeństwie najeżdżałem na nią, że to jej wina, że moje życie miało wyglądać inaczej. W końcu nie wytrzymała, wzięła dziecko i odeszła. A ja ich nie zatrzymywałem - Bartek cały czas patrzył w kierunku okna.
- Masz z nimi jakiś kontakt? - zapytał Mateusz.
- Teraz tak, od jakichś pięciu lat nawet bardzo dobry, ale przez ponad dziesięć lat prawie wcale - wyznał Bartek.
- Rozumiem. Ale przyznam ci się, że dalej nie rozumiem, dlaczego w rozmowach wczoraj praktycznie nikt cię o nic nie zapytał, choćby czy teraz z kimś jesteś... Przecież mówisz mi o starych czasach... - Mateusz czuł, że jeszcze nie wszystko kolega mu powiedział i rzeczywiście miał rację.
- No bo jeszcze nie wiesz wszystkiego - gorzko uśmiechnął się Bartek. - Ze dwa lata temu był ślub córki Grześka, a ponieważ akurat z Grześkiem miałem zawsze świetny kontakt, to zostałem też zaproszony. No i zrobiłem zadymę.
- Na ślubie? - zdziwił się Mateusz.
- Prawie. A właściwie to na weselu. Opowiem ci w skrócie, bo za bardzo nie chce mi się do tego wracać. Ślub błogosławił taki młody ksiądz, przyjaciel rodziny pana młodego. Nie dość, że był w jakichś adidasach, kazanie czytał z kartki, to jeszcze się gdzieś najwyraźniej spieszył. W mojej ocenie schrzanił ceremonię. A potem z tego miejsca, do którego się spieszył, miał czelność wrócić na przyjęcie weselne, bo jak mówił nie chciał robić afrontu swoim przyjaciołom. Niestety miałem już wtedy trochę procentów we krwi i go zrąbałem na czym świat stoi. Że nie szanuje swojego kapłaństwa, że lekceważy sakramenty, że jak ja bym był księdzem, a bardzo chciałem, to bym takiej kaszany nigdy nie odstawił i takie tam. Na szczęście tylko parę osób to słyszało, ale Grzesiek się na mnie zdenerwował, no i potem trochę się wieść rozeszła. I wszyscy myślą, że dalej jestem zakręcony na punkcie powołania i jak się w grupie na jakieś wspominki wzbiera, a ponieważ widujemy się rzadko, to zawsze się zbiera, nikt nawet nie próbuje pytać, co u mnie. Zwłaszcza jak coś wypijemy. I teraz już wiesz wszystko – zakończył Bartek.
- Czyli dalej ci to siedzi w głowie? - chciał się jeszcze upewnić Mateusz.
- Nie, tak naprawdę to ja myślę, że nie byłoby ze mnie za dużo pożytku w kapłaństwie, ale wiesz jak jest, każdy z nas chce wierzyć w lepszego siebie, więc czasami taki wybuch mi się zdarzy. Niemniej mam pewność, że powołanie zmarnowałem. Ja sam. Nie winię nikogo. I chciałbym jedynie kiedyś komuś pomóc ochronić swoje powołanie, ale jak słyszysz, przez swoje zachowania raczej nie wzbudzę niczyjego zaufania.
- A powiedz mi, czy Sylwia związała się z kimś? - zapytał Mateusz.
- Nie. Nigdy. Powiem ci, że tak naprawdę to dwa lata temu nawet zaczęliśmy się znowu widywać – powiedział Bartek.
- Naprawdę? To by było fantastycznie, gdyby znowu między wami się ułożyło.
- No, tylko potem był ten ślub córki Grzegorza i Sylwia też była z naszą córką Zuzią i od tego czasu Zuzia trochę chyba studzi zapał matki. I powiem ci Mateusz szczerze, że bardzo mi zależało żebyś przenocował u mnie, bo mam do ciebie wielką prośbę - wyznał Bartek.
- Śmiało! Rzeczy trudne robię natychmiast, na niemożliwe potrzebuję kilku dni - uśmiechnął się Mateusz.
- Chciałbym żebyś porozmawiał z moją córką - poprosił Bartek.
- I co mam jej powiedzieć? - zdziwił się Mateusz.
- Nie chcę, żebyś jej coś mówił, tylko z nią porozmawiał. Może ją wyspowiadał. Nie wiem. Sam zobaczysz co w niej siedzi i jestem pewien, że będziesz wiedział, co masz jej powiedzieć.
- No nie wiem, ale oczywiście zgadzam się. Jeśli uda ci się jakoś zaaranżować spotkanie to chętnie z nią porozmawiam - zgodził się Mateusz.
- No to super! Jakoś to zorganizuję. Zobaczysz, jest taka śliczna jak mama - uśmiechnął się Bartek.
***
Bartek potrzebował dwóch tygodni żeby doprowadzić do spotkania Mateusza z córką Zuzią. I w sumie nawet nie pojawił się problem, czy ma to być rozmowa, czy spowiedź, bo dziewczyna przyjechała na spotkanie spóźniona o ponad godzinę i zastała Mateusza już w konfesjonale. Rzeczywiście Zuzanna była tak śliczna jak jej matka Sylwia, ale z łatwością można się było też doszukać podobieństwa do Bartka. No i przede wszystkim to była trzydziestoletnia kobieta. Mateusz po raz kolejny uświadomił sobie, jak czasami traci poczucie rzeczywistości. Kiedy Bartek mówił mu o swojej córce wyobrażał sobie jakieś dziecko czy nastolatkę.
- Bardzo księdza przepraszam za spóźnienie, ale zupełnie nie przewidziałam, że tak długo zatrzymają mnie w pracy - powiedziała kobieta.
- Nic nie szkodzi. Czy pani chce się wyspowiadać, czy może woli rozmowę? - zapytał ostrożnie Mateusz widząc, że kobieta nie kwapi się, aby uklęknąć.
- Spowiadałam się wczoraj i raczej jeszcze nie nagrzeszyłam - uśmiechnęła się kobieta.
- To w takim razie zapraszam do kancelarii - powiedział Mateusz odkładając stułę na wieszak.

Jeremiasz Uwiedziony

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!