TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 16:14
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 254

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 254

jasna

Kto by pomyślał, że po z górą dwudziestu latach kapłaństwa można jeszcze dokonać tak istotnego odkrycia, jak pokuta za swoich penitentów? Mateusz kontynuował rozpytywanie kolegów o tę sprawę, ale jeszcze nie natrafił na nikogo, kto by pamiętał o tym zapisie z Katechizmu Kościoła Katolickiego, że spowiednik powinien „modlić się i pokutować, powierzając miłosierdziu Bożemu” swoich penitentów. Spowiadając od razu zastanawiał się, jaką formę pokuty mógłby obrać za poszczególnych swoich parafian, czy też gości, którzy korzystali u niego z sakramentu pokuty i pojednania. Szybko jednak musiał porzucić takie indywidualne podejście i starał się każdego tygodnia zrobić coś „pokutnego” za wszystkich penitentów. Przy okazji odkrywając, jak bardzo zbanalizował się koncept pokuty, coraz częściej zredukowany zaledwie do odprawienia jakiejś modlitwy. Właśnie dzisiaj miał pewnego młodzieńca w konfesjonale, który po wzorcowej spowiedzi, w której precyzyjnie oskarżył się ze swoich grzechów, sam poprosił o „porządną” pokutę. Kiedy już zakończyli spowiedź w konfesjonale, chłopak jeszcze raz podszedł do Mateusza.
- Proszę księdza, mam nadzieję, że nie uraziłem księdza tą prośbą o „porządną” pokutę. Ja naprawdę nie chciałem w ten sposób krytykować pokut, które dotychczas dostałem od różnych księży, ale po prostu czułem, że tym razem muszę dostać w kość, żeby mi się odechciało grzeszyć - powiedział chłopak śmiało patrząc Mateuszowi w oczy.
- Ależ, skąd! Żadnej obrazy, przeciwnie, cieszę się, że ci zależy, aby się dobrze wyspowiadać od początku do końca, no i że chcesz zło dobrem zwyciężać. Ale ty chyba nie jesteś z naszej parafii? - zapytał na koniec Mateusz.
- Nie. Ale czasem tu do księdza przyjeżdżam, właśnie do spowiedzi. Może nawet poproszę księdza o kierownictwo duchowe, ale jeszcze nie teraz. Muszę to przemodlić, no i może poczekam jeszcze trochę. Teraz w lipcu pewnie będą zmiany i może u nas w parafii pojawi się jakiś nowy ksiądz... A i ksiądz pewnie jeszcze nie wie, czy tu zostanie, prawda?
- Hm... u nas księży nigdy nic nie wiadomo, dzisiaj tu, a jutro tam, ale ja się raczej nigdzie nie wybieram, mamy budowę kościoła, więc nie sądzę, aby nastąpiły jakieś zmiany - powiedział Mateusz i po chwili pożegnał się z chłopakiem zapominając nawet zapytać, jak ma na imię i z której jest parafii. Wracając do siebie na plebanię, przez chwilę jeszcze pielęgnował myśl na temat księżowskich zmian personalnych na początku wakacji, ale miał w sobie graniczące z pewnością przekonanie, że na pewno nie będą one dotyczyły jego. Bo niby dlaczego? Wrogów tutaj raczej nie miał, kościół był wybudowany, jeszcze kilka lat, może dwa, trzy i będzie ukończony - nie ma powodu, aby cokolwiek zmieniać. Z takim przeświadczeniem oddał się wieczornej modlitwie brewiarzowej, w ramach pokuty za swoich penitentów, odprawionej na klęczkach. Tak przy okazji, wreszcie zrozumiał dlaczego ten piękny klęcznik, który dostał kilka lat temu w prezencie, był tak strasznie niewygodny. Po dwóch minutach kolana bolały prawie, jakby klęczał na jakimś ostrym kancie. Właściwie go nie używał przez te lata, ale teraz do pokutowania okazał się perfekcyjny. Również i teraz ledwie wyklęczał pięć minut i kiedy zastanawiał się, czy już odpuścić, czy też bohatersko odmówić jeszcze dziesiątek Różańca, dźwięk telefonu komórkowego wybawił go z potrzeby podejmowania decyzji. Okazało się, że dzwonił kapelan Księdza Biskupa. Z zaproszeniem na rozmowę. Na jutro.

***
Wchodząc do gabinetu Biskupa, Mateusz był przekonany, że nie wie, jaki jest powód zaproszenia, ale miał pewność, że nie chodzi o zmianę parafii. Kiedy jednak w gabinecie oprócz Biskupa zobaczył też wikariusza biskupiego ds. personalnych jego pewność się zachwiała. Ale szybko pomyślał, że może chodzić o przydzielenie mu wikariusza, bo w Strzywążu prawie zawsze było dwóch księży. W pełni już uspokojony po przywitaniu się, usiadł na krześle.
- Księże Mateuszu - zagaił Biskup Ordynariusz - mamy pewną sytuację, którą chcemy rozwiązać w najlepszy możliwy sposób. Jak ksiądz wie, od kilku lat bardzo się staramy, aby - nie lubię tego słowa, ale z braku lepszego go używam - polityka personalna była prowadzona w optymalny sposób. Innymi słowy to nie jest tak, że przesuwamy figury po szachownicy, ale naprawdę staramy się, aby parafia otrzymywała kapłana, który sprosta postawionym mu wymaganiom. Żeby nie trzeba było robić później szybkich korekt, bo sytuacja kogoś przerasta. I wie ksiądz, jak to jest, niektórzy kapłani znakomicie sobie radzą w duszpasterstwie, a nie za bardzo w administracji. Inni jeszcze są znakomitymi budowniczymi, ale nie bardzo potrafią budować kościoły z dusz... Ksiądz, z tego co się orientuję, to nie bardzo chciał iść na tę budowę kościoła do Strzywąża, prawda?
- „Nie bardzo chciał iść” to eufemizm, proszę Księdza Biskupa - uśmiechnął się Mateusz. - Ja sobie tego po prostu nie wyobrażałem, że w ogóle mogę się czegoś takiego podjąć... Jednak poprzedni Biskup obstawał przy swojej propozycji i ostatecznie posłuszeństwo biskupowi przeważyło. No i z Bożą pomocą i dzięki zaangażowaniu ludzi, udało się przełamać wieloletni impas i ruszyć z budową. Teraz już wszystko jest pod kontrolą, kościół wybudowany, przykryty dachem, stan zamknięty... I teraz gospodarczym sposobem, bez angażowania wielkich firm i środków, na miarę naszych możliwości wykańczamy wnętrze. Jeśli wszystko pójdzie tym tempem, za dwa, może trzy lata poproszę Księdza Biskupa o konsekrację świątyni - odpowiedział Mateusz i w tym momencie nagle zdał sobie sprawę, że może on jest tu dlatego, bo być może ktoś inny poprosi Biskupa o poświęcenie ukończonego kościoła.
- Czyli sobie ksiądz poradził, prawda? Widzi ksiądz, że jednak czasem biskup dostrzega potencjał w księdzu, nawet jeśli on sam tego nie widzi... - powiedział Hierarcha lekko zamyślony. - I pewnie teraz, kiedy jest „z górki” chciałby ksiądz dzieła dokończyć, to zrozumiałe. Ale skoro już tu księdza pofatygowaliśmy, to jednak przedstawię księdzu nasze przemyślenia. Na pewno ksiądz zna
ks. Floriana Przystępnego, prawda?
- Oczywiście! Najlepszy budowniczy kościołów w naszej diecezji. Niejednokrotnie prosiłem go o radę - wyznał Mateusz.
- No właśnie! On jest znakomity w sprawach budowlanych... Tylko widzi ksiądz, te lata zmagania się z kwestiami budowlanymi jakoś nie wpłynęły najlepiej na jego wydajność duszpasterską. I mamy taką sytuację, że on trzy lata temu zakończył budowę kościoła i wszystkich pomieszczeń parafialnych, oczywiście zrobił to znakomicie, nie ma żadnej fuszerki, ale te ostatnie trzy lata to dla niego katorga, a podejrzewam, że i dla parafian też. Parafia się rozrasta, wkrótce będziemy musieli dołożyć trzeciego wikariusza, a on z dwoma, których ma teraz, jest w ciągłym konflikcie. Póki co, nie planujemy w diecezji nowych kościołów i gdybyśmy chcieli optymalnie wykorzystać jego potencjał, to...
- ...jedyny budujący się kościół, w którym zostało coś do zrobienia jest w Strzywążu - nieopatrznie wszedł w słowo Mateusz.
- Mateusz, nie zrozum źle tej propozycji - wtrącił się w rozmowę wikariusz biskupi, z którym Mateusz znał się od dawna. - To, co zrobiłeś do tej pory w Strzywążu, to prawie cud. I my przecież doskonale wiemy o tym twoim pomyśle z nawiązaniem kontaktów z Kołymką na Wschodzie, skąd pochodzą przodkowie twoich parafian, z pomocą w wyremontowaniu tamtejszego kościoła i przerobieniu planów nowego w Strzywążu, aby przypominał świątynię ich ojców. Ale ty masz też grupy w parafii, pracujesz z ludźmi, a tam u Florka jest pustynia pod tym względem z powodu ciągłych konfliktów...
- Ja nie będę księdza oczywiście w żaden sposób przymuszał - powiedział Biskup. - Czy ksiądz zostanie w Strzywążu, czy pójdzie do Pomyśla, w obu przypadkach zafunkcjonuje ksiądz dobrze. Wiem też, że ks. Florian w Strzywążu byłby w swoim żywiole, a w Pomyślu jego czas się już skończył i chcę mu dać placówkę, gdzie wykorzysta swoje talenty. Ale rozumiem, że ksiądz może chcieć dokończyć dzieła. Wierzę jednak, że ma ksiądz głęboko rozwiniętą zdolność sentire cum Ecclesia i pozostawię księdzu decyzję. Niestety nie mogę dać zbyt dużo czasu do namysłu, bo siatka zmian już prawie gotowa i czas rozsyłać dekrety. Poproszę o decyzję w poniedziałek - zakończył Biskup.   

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!