TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 12:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 232

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 232

odcinek 232

Jednostajny stukot kół pociągu właściwie w jednej chwili sprawił, że cała jego ekipa zasnęła.
- To się moje dzieciaki umęczyły, Panie Boże - powiedział cicho uśmiechając się, ale za chwilę spoważniał. Przecież to nie są jego dzieciaki, tylko Darka. No w sumie Darka też nie, ale z jego parafii. To też był jeden z powodów, dla których nie chciał pojechać do Krakowa z „nie swoją” młodzieżą. Wiedział, że się do nich przywiąże i się nie pomylił. Zaledwie cztery dni i noce i już będzie mu żal się z nimi rozstawać. Czasami się zastanawiał całkiem poważnie, czy to tylko on jest takim mazgajem, co się łatwo wzrusza i szybko przywiązuje do innych, czy wszyscy faceci tak mają, tylko się dobrze maskują... Zresztą podobnie jak on. Połowa jego parafii uważa go za „iron mana” co to nic go nie wzruszy. Dwadzieścia kilka osób, jeszcze nawet nie nauczył się ich wszystkich po imieniu i trzeba się rozstać. Przynajmniej w piątce z tych dzieciaków dostrzegł niesamowity potencjał. Uważał, jak tylko się dało, żeby wszystkich traktować równo, ale te trzy gimnazjalistki i dwaj chłopcy z liceum wyraźnie odstawali na korzyść. Już w pierwszy dzień, kiedy się okazało, że namioty, w których mieli nocować stoją w jakichś chaszczach i jest jeden prysznic na nie wiadomo ile osób i zaczął się pierwszy kryzys, czyli esemesowanie do rodziców: „Mamo, tu są jaszczurki”, pomogli mu opanować sytuację. Nawet ich nie prosił, tylko stał bezradnie, a oni zaczęli oczyszczać teren, wyrywać zielsko, a nawet żartobliwie „okładać” nim najbardziej niezadowolonych i po chwili wszyscy rwali zielsko i się nim tłukli, a po pół godzinie krzyków i pisków, teren był czysty, a wszyscy pokładali się ze śmiechu na porozkładanych karimatach.
- Nie śpi ksiądz? - z zamyślenia wyrwał go głos Zuzi, jednej z trzech gimnazjalistek, o których właśnie myślał.
- No ktoś musi czuwać - uśmiechnął się zaskoczony.
- Żartuje ksiądz, prawda? To niesamowite, ale byłam w Krakowie drugi raz w życiu. Pierwszy raz na wycieczce szkolnej, no i teraz. Czyli właściwie obce miasto. Ludzi było tam pewnie ze dwa miliony, tak przynajmniej podawali w telewizji, mama do mnie dzwoniła i mówiła, a ja w życiu nie czułam się tak bezpieczna, jak w domu. Jaka szkoda, że następne ŚDM będą tak daleko, na pewno nie będę sobie mogła pozwolić na wyjazd do Panamy, bo zżera mnie ciekawość, czy to dlatego tak bezpiecznie, że u nas w Polsce, czy dlatego, że tyle młodzieży spod znaku Jezusa... Niby wszystko obce, a tak swojsko, tak u siebie.
- Nawet ksiądz obcy - dodał z uśmiechem Mateusz.
- Dokładnie! - wybuchnęła cichym chichotem Zuzia. - Ale powiem księdzu, że nie żałuję. Bardzo lubimy księdza Darka, to jest nasz ksiądz i ciągle jesteśmy z nim, ale w przygotowaniach do bierzmowania on nam na samym początku postawił pewne cele. To w ogóle było ciekawe, bo nie miliśmy żadnych indeksów, nie było podpisywania obecności na Mszach, nabożeństwach itd. Ksiądz Darek powiedział, że wszystko opieramy na zaufaniu, że on się nam będzie przyglądał i na koniec przed bierzmowaniem, nie będzie żadnych egzaminów, tylko on się każdemu przyjrzy i zdecyduje: Znam cię - jesteś dopuszczony, albo: Nie znam cię, nie przystąpisz do bierzmowania. On to powiedział na początku też rodzicom i wszyscy się zgodzili. Ale w sumie nie o tym chciałam mówić - zaperzyła się Zuzia.
- No tak, miałaś mówić o celach - podpowiedział Mateusz, który słuchał z zadowoleniem opowieści o ks. Darku, bo akurat programu do bierzmowania to Darek nauczył się od niego, jak byli razem w Strzywążu. Ale już z tych kilku zdań zorientował się, że Darek program twórczo rozwinął.
- No właśnie, cele - podjęła Zuzia. - Jednym z celów miało być nauczenie nas zachowania wobec księży i zakonnic. Ksiądz Darek mówił nam, że czasami życie osób, które wybierają akurat taką służbę Bogu nie jest łatwe. No i że jedną z takich fajniejszych spraw dla księdza czy siostry jest, jak obce osoby, zwłaszcza młode pozdrawiają ich po chrześcijańsku i z uśmiechem. Że każdego księdza i zakonnicę trzeba traktować jak swoich. Podejść, porozmawiać itd. Na początku to się z tego śmialiśmy, ale potem, jak się trochę postaraliśmy, to niesamowite rzeczy się nam zdarzały, właśnie w odpowiedzi na te nasze nazwijmy je „zaczepki”. I jak ks. Darek sobie złamał nogę, to trochę byliśmy załamani, ale ksiądz powiedział, że to będzie właśnie najlepszy sprawdzian naszej formacji do bierzmowania w tym elemencie: wiary, że każdy ksiądz jest nasz. Oczywiście cały czas mówił też, że nie odda nas pierwszemu lepszemu... - Zuzia zamyśliła się na chwilę. Mateusza korciło niemożebnie, żeby zapytać: „No i co?”. Mimo, że był coraz starszy, jednak ciągle gdzieś w nim tkwiła ta malutka, ale jednak, potrzeba, żeby ktoś go dowartościował. To było śmieszne, groteskowe wręcz. Ale cóż, tak właśnie było. To nie była już ta nieustanna mania, jak za młodu, kiedy jak ktoś go nie pochwalił, to mu się wydawało, że się świat na łeb zawalił. Ale jeszcze się całkowicie z tego nie wyleczył. Jeszcze Pan Jezus miał tu nad nim trochę pracy. Trochę w tym aspekcie oczywiście, znacznie więcej w innych aspektach.
- I w sumie miał rację - Zuzia sama z siebie podjęła temat. - Ksiądz jest trochę inny, widać, że jednak starszy od księdza Darka, no i od większości księży, z którymi mamy kontakt w szkołach, na wspólnocie... Nie ma księdza na portalach... Nie wiem, czy ksiądz wie, ale ksiądz Darek wie dokładnie wszystko, co się tutaj wydarzyło, przez te cztery dni. Sorry, ale ksiądz Darek wie nawet o rzeczach, o których ksiądz nie wiedział...
- Że co? - Mateusz nie potrafił ukryć zdumienia. - Co takiego się wydarzyło, że ja nie wiedziałem...
- No na przykład Rysiek zgubił portfel i ks. Darek zaraz wiedział od Zośki na snapchacie, ale ponieważ po trzech godzinach portfel się znalazł w punkcie informacyjnym, więc już księdzu nic nie mówiliśmy. I parę takich tam... Ale proszę się nie przejmować, bo właśnie jak dla mnie to to jest księdza największy atut, że ksiądz całkowicie stawia na obecność face to face a nie przez ekran. Z każdym ksiądz gada, nie ma ksiądz ciągle głowy w komórce. Niech ksiądz popatrzy tam z drugiej strony wagonu - Zuzia wskazała na świecące niebieskie i żółte punkciki ekranów komórek na przeciwległym końcu wagonu. - To są księża, bardzo fajni zresztą, naprawdę zaangażowani i w ogóle super, ale jak ja z nimi rozmawiam, to czuję się lekceważona, bo oni co rusz sprawdzają te komórki i coś tam odpisują. Pewnie mają podzielną uwagę, może nawet jak św. Jan Paweł II, ale ja tak nie potrafię. Ten rudy chłopaczek, co był wczoraj u księdza do spowiedzi, to jest właśnie z ich grupy. Zauważył ksiądz, jak on do nas lgnął? Właśnie dlatego. I cały czas mi nawijał, że „z waszym księdzem się fajnie gada”. A ja mu na to: „On nie nasz” - zaśmiała się Zuzia - No ale takie są fakty. Myślę, że wszyscy są zadowoleni, mam nadzieję, że ksiądz też - dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
- Oczywiście, że jestem zadowolony, przez te parę dni z wami czułem się znowu znacznie młodszy. I bardzo jestem szczęśliwy, że ksiądz Darek mnie namówił, bym z wami pojechał. Zastanawiam się, jak długo mi to uczucie młodości pozostanie - uśmiechnął się Mateusz.
- Ze dwa miesiące - powiedziała Zuzia.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Mateusz.
- No przynajmniej ja tak mam. Po pielgrzymkach, rekolekcjach do dwóch miesięcy czuję się lepsza, no ale potem to niestety wszystko lekko się wypala i trzeba by znowu gdzieś się wybrać, a tak się nie da - westchnęła dziewczyna.
- No ale teraz, po spotkaniu z Franciszkiem, to chyba ci na dłużej zostanie?
- Mam taką nadzieję. Uwielbiam Franciszka. Nie żebym jakoś znała innych papieży, za młoda jestem, ale jak on mówi, to ja rozumiem. Jak rzucił ten tekst o dwudziestoletnich emerytach, to aż chciałam wstać. Wie ksiądz, że ja takich znam? Choćby mój brat. Ma 23 lata, skończył studia i siedzi w domu, bo nie ma pracy jego zawodzie! I nie odchodzi od komputera. Jak papież mówił o tych emerytach i kanapach, to ja miałam slajdy w oczach... Żeby ksiądz wiedział, że mam wielką nadzieję, że po tej dawce Bożej energii wystarczy mi na dłużej, niż na dwa miesiące...
- Musi ci wystarczyć do Panamy - powiedział Mateusz - Może tam się też wybierzemy razem.
- Marzenie ściętej głowy - Zuzia zrobiła usta w podkowę na smutno.
- Mam pewien plan - uśmiechnął się Mateusz. 

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!