TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 26 Sierpnia 2025, 02:32
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 202

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odcinek 202

jasnaKsięże Mateuszu, to ja teraz muszę bardzo uważać – uśmiechnął się Ksiądz Biskup po wbiciu ostatniej pieczątki w jednej z ksiąg parafialnych, co oznaczało, że wszystko jest w porządku i wizytacja kanoniczna dobiegała końca.
- Na co Ksiądz Biskup musi uważać? - zdziwił się Mateusz, a lekkie zaniepokojenie znowu pojawiło się na jego twarzy.
- Muszę teraz jakoś to wszystko podsumować i z jednej strony chyba powinienem księdza pochwalić, a z drugiej zrobić to tak, aby zmotywować do jeszcze lepszej pracy. Biskupowi bynajmniej nie jest łatwo znaleźć ten złoty środek. Diecezja to nie jest korporacja, gdzie się po prostu rozlicza tych, którzy stoją na niższym szczeblu, a później awansuje albo degraduje. Trzeba o wiele więcej wyczucia, powiedziałbym, ojcowskiego. A przecież żaden ojciec nie degraduje swoich synów – zamyślił się na chwilę Ksiądz Biskup.
- Ale tak mi się wydaje, że w naszej diecezji to nie ma chyba Ksiądz Biskup wielkich problemów z księżmi – zauważył Mateusz i po chwili zaraz pożałował swojej uwagi, bo przestraszył się, że może to wyglądać, jakby chciał wziąć Księdza Biskupa na spytki.
- Oj, drogi księże Mateuszu, różnie to bywa, księża odzwierciedlają całą społeczność i różne oryginały się trafiają – roześmiał się Hierarcha. - Niech sobie ksiądz wyobrazi, że ostatnio mówili mi w kurii, że po obowiązkowym spotkaniu któregoś z gremiów kapłańskich, do dwóch księży, którzy się nie pojawiali wysłano z kurii pismo, w którym delikatnie upomniano tych księży, a sformułowanie w upomnieniu brzmiało: „Nie zauważyliśmy podpisu księdza na liście obecności”. I jeden z tych księży dowcipnie odpisał przysyłając swój olbrzymi podpis na kartce formatu A4... Ale rzeczywiście mamy dobrych księży, pracowitych i przede wszystkim, póki co ich nie brakuje, a nawet możemy się nimi dzielić. Ale wracając do nas -  Ksiądz Biskup spojrzał Mateuszowi w oczy. - Księże Mateusz, naprawdę jestem bardzo szczęśliwy, że udało się księdzu ruszyć z tą budową kościoła. Obawialiśmy się, że po tym, jak poprzednik przez tyle lat nie dawał rady, ludzie odwrócili się od idei budowy, że stracili dla niej serce. A okazało się, że w tak krótkim czasie zrobiliście bardzo wiele. Niech ksiądz o tym pamięta, aby zawsze mówić o tym w liczbie mnogiej, bo owszem ksiądz to pięknie poprowadził, ale bez tych ludzi nic by się nie udało. Więc ja naprawdę jestem bardzo wdzięczny i bardzo sobie cenię księdza pracę.
- Dziękuję Księże Biskupie, ale rzeczywiście, jak Ksiądz Biskup powiedział, to wyłączna zasługa tych ludzi... – zaczął Mateusz.
- Niech już ksiądz da spokój! Wcześniej ludzie byli ci sami, a tylko ksiądz inny i nic się nie działo. Więc to, co ksiądz zrobił też jest bardzo ważne. I mam dla księdza bardzo dobrą wiadomość – Ksiądz Biskup uśmiechnął się szeroko. - Ja też chciałbym mówić, że zbudowaliśmy ten kościół.
- Ksiądz Biskup stoi na czele naszej diecezji, więc wszystko co się tutaj dzieje może Ksiądz Biskup opisywać w pierwszej osobie liczby mnogiej – skonstatował Mateusz.
- Oczywiście! Kościół to jedno ciało... Ale chciałbym abyśmy jako diecezja mieli ku temu dodatkowy powód i dlatego pomożemy księdzu finansowo, żeby ten dach jak najszybciej się pojawił. Nie wiem jeszcze jaka to będzie suma, skonsultuję się z ekonomem i z radą, ale na pewno wydatnie to księdzu pomoże – zakończył Ksiądz Biskup.
- Księże Biskupie! - Mateusz ledwo się hamował, aby nie skakać z radości.
- Nie wiem jak mam dziękować...
- Ale jest jeden warunek! - przerwał mu Ksiądz Biskup, a Mateusz zastygł w bezruchu. - Niech ksiądz nie czeka do wakacji tylko weźmie sobie ze dwa dni wolnego i odpocznie. Bo ksiądz coś taki nerwowy i potem to się i ludziom udziela. Czyli tak: parę dni wolnego, potem zgłosić się do kurii i zobaczymy co się da zrobić. Aha! A może by ksiądz chciał wikariusza? To kiedyś była parafia z wikariuszem, prawda? Niech ksiądz to przemyśli. Porozmawiamy później w kurii. Proszę mnie odprowadzić i koniecznie proszę mi przynieść do samochodu te kwiatki od młodzieży, wie ksiądz, te nazbierane na polu. A wszystkie pozostałe bukiety od rady, nauczycieli to proszę ładnie u Matki Bożej postawić.

***

Postanowił pójść na skróty przez las, bo znużył go już ten asfalt, hałas samochodów i upał. Co prawda ścieżka była dość wąska, ale przecież nie mógł się zgubić. Wystarczyło co jakiś czas sprawdzić kompas w komórce i kierować się na południowy-wschód. To było niesamowite wrażenie być znowu na szlaku! Ile razy obiecywał sobie na początku roku, że przynajmniej raz wybierze się na jednodniową samotną pieszą pielgrzymkę? I nigdy mu się to nie udało. Trochę z braku czasu, a trochę z lenistwa. Po wypadku samochodowym nawet nie zauważył, jak mu się brzuch zaokrąglił, zresztą nie tylko brzuch. Przemiana materii po czterdziestce naprawdę się zmienia i choć nie objadał się, to jednak kilogramów stopniowo przybywało, bo też i mało się ruszał. A przecież od kilku miesięcy był znowu bez samochodu. I trzeba było Księdza Biskupa i jego „polecenia służbowego”, aby Mateusz wyruszył samotnie na szlak. I teraz cieszył się jak dziecko. Podjechał autobusem na 60 kilometrów od Częstochowy i teraz w dwa dni chciał pokonać resztę trasy pieszo. Nie wiedział jeszcze gdzie się zatrzyma na noc, ale tym bardziej ekscytująca była cała wyprawa. Różne myśli kotłowały mu się w głowie, ale najczęściej wracał do obietnicy Księdza Biskupa finansowego wsparcia dla budowy.
- Panie Boże, przepraszam Cię – mamrotał półgłosem przedzierając się przez chaszcze – jestem na pielgrzymce, a ciągle mi myśli uciekają do pieniędzy. Ale Ty wiesz, że nie chodzi o mnie, ale o budowę, o kościół...
No ale, nie chcę już o tym więcej myśleć.
Wąska ścieżka, którą szedł niespodziewanie rozszerzyła się w polanę, na której siedziało dwóch panów... spożywając chyba wino prosto z butelki. W pierwszej chwili Mateusz chciał się wycofać i ominąć polanę, bo nie szukał towarzystwa, zwłaszcza panów pijących wino prosto z butelki o dziesiątej rano w lesie. Ale jeden z mężczyzn już go zauważył.
- Ej, ty! Co się tam tak czaisz? Kto cię przysłał? Zenek? - zachrypniętym głosem zapytał mężczyzna wstając z trudem.
- Szczęść Boże! - powiedział odruchowo Mateusz, choć był „w cywilu”.
- Te, patrz jaki pobożny! - zauważył drugi z mężczyzn. - Zenek cię przysłał?
- Nie, nikt mnie nie przysłał. Wcale nie chciałem panom przeszkadzać, więc może po prostu pójdę sobie dalej – powiedział Mateusz.
- Dobra, dobra! Tędy nikt nie łazi, to jest nasz teren. No i jeszcze Zenek zna to miejsce... Coś za jeden? - zapytał mężczyzna, który się podniósł i zaczął zbliżać się do Mateusza. Był nieogolony, ale nie wyglądał na bezdomnego, choć na pewno częste spożywanie alkoholu zniszczyło go wyraźnie.
- Panowie, naprawdę nie chcę przeszkadzać. Jestem na pielgrzymce, takiej samotnej, na Jasną Górę i naprawdę nie szukam żadnych problemów.
- Na pewno nie przysłał cię Zenek? - zapytał podejrzliwie mężczyzna stojący dwa metry od niego.
- Nie znam żadnego Zenka. Ja nie jestem stąd – powiedział Mateusz.
- To co tu robisz? Tylko nie ściemniaj z tą pielgrzymką.
- Nie ściemniam. W ogóle to jestem księdzem, chociaż akurat nie mam koloratki – przyznał się wreszcie Mateusz.
- Księdzem? Akurat! Pokaż ręce – mężczyzna zbliżył się do Mateusza i szarpnął go za rękę. - No, robotą to żeś się nie skalał. A co pijesz?
- Mam butelkę wody... - zaczął Mateusz nie bardzo wiedząc o co chodzi.
- Nie! Chodzi mi o to, co pijesz dla przyjemności...  Piwko, gorzałkę, czy co?
- Generalnie za dużo nie piję, a jak już to wino – odpowiedział niepewnie Mateusz nie wiedząc, czy to propozycja czy jakiś egzamin.
- Ściemnia! - powiedział mężczyzna oglądając się na swojego kompana. - Przecież księża to sobie koniaczek pociągają.
- Koniaczek może i tak. Ale do Mszy, tylko wino! - odpowiedział rezolutnie drugi mężczyzna, a z głosu wydawał się znacznie bardziej pijany, niż jego kolega. - To chodź tu pleban i siadaj, bo ja mam parę spraw do obgadania!

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!