TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Września 2025, 20:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc.380

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc.380

Imieniny Sławka stały się okazją do spotkania grupki księży, których łączyły więzi przyjaźni. A ponieważ właśnie rozpoczął się gorący okres roszad proboszczowskich i wikariuszowskich, więc trudno się dziwić, że to właśnie ten temat zdominował rozmowy, zwłaszcza, że obecny był również Jacek, który - jak powszechnie wiadomo - przejął pałeczkę najlepiej poinformowanego w ich gronie. A czy wieści, którymi hojnie się dzielił, były informacjami, czy zwykłymi plotkami to już zupełnie inna sprawa. Ponieważ wszyscy pozostali koledzy nie mieli zmian, cała uwaga skupiła się na Mateuszu.

- Pamiętacie, jak wam mówiłem, że Mateusz będzie miał zmianę? - tryumfował Jacek.

- Pamiętamy, pamiętamy - uśmiechnął się Maciej. - Ale mówiłeś też, że zmianę będą mieli Michał, Zbyszek, ten proboszcz z Markocina - zapomniałem jak ma na imię, no i chyba nasz Artur, jeśli dobrze pamiętam. Więc na pięciu jednego trafiłeś, a tak to i ja bym potrafił, gdybym się zajmował pierdołami. 

- Poza tym nie mówiłeś tylko, że będzie miał zmianę, ale że „pójdzie wyżej”. A nie wydaje mi się, żeby przeprowadzka z parafii z dwoma, a do niedawna jeszcze z trzema wikariuszami na solówkę była awansem. Więc twoje informacje są do bani. Musisz zmienić swoich informatorów - wytykał koledze Artur.

- No właśnie, Mateusz, a co ty tam zmalowałaś w tej swojej parafii, że musisz się pakować, przecież wcale nie byłeś tam za długo? I tylko mi nie mów, że zawsze chciałeś parafię bez wikariuszy, bo takie same bzdury opowiadał Grześ, że mu zdecydowanie bardziej odpowiada wiejskie powietrze, a przecież wszyscy dobrze wiemy, dlaczego pożegnał się z miastem - nawiązał do tematu Adam, a Mateusz, który do tej pory milczał, nagle poczuł się jak na przesłuchaniu.

- Ja tam akurat nie wiem, czemu Grzechu poszedł na wieś - powiedział spokojnie. - Natomiast myślę, że moje zamiłowanie do pracy solowej nikomu z was nie jest obce, bo zawsze tak twierdziłem. Sęk w tym, że jak do tej pory prawie zawsze pracowałem w zespole, więc tak naprawdę to się dopiero okaże, jak to będzie znowu wziąć całą odpowiedzialność za wszystko. A czy ja coś „zmalowałem” na parafii? Chyba zdarzały się jakieś tam anonimy na mnie, ale ksiądz biskup powiedział mi tylko o jednym, ponoć podpisanym liście od mojego parafianina, który jakoby zasugerował, że marnuję się w tej parafii i miał to przekonująco uzasadnić - uśmiechnął się Mateusz, a większość jego kolegów, poza Maciejem, który całą sprawę znał wcześniej, wybuchnęła gromkim śmiechem.

- A to cwaniak! - skomentował Jacek. - Żeby o mnie tak ktoś napisał, ale to chyba sam bym musiał kogoś namówić. Jak do tej pory piszą tylko źle, no i się nie podpisują, ale z mojej parafii nie mają mnie gdzie przenieść, bo gorszej chyba nie ma.

- Już byś lepiej nie przesadzał - skarcił kolegę Maciej. - Ja tam byłem osiem lat i nigdzie mi się nie spieszyło. A jakbyś tak nie latał i siedział więcej w parafii, to by się nikt nie skarżył.

- No Maciuś, przecież wiem, wszyscy tęsknią za tobą. Ale ja nic nie poradzę, że nie potrafię siedzieć na tyłku i nic nie robić. Ale ja już tam jestem pięć lat, więc może jeszcze te trzy jakoś dociągnę - powiedział Jacek, a Maciej miał minę, jakby chciał coś dodać, ale ostatecznie machnął tylko ręką.

- Powiem wam szczerze chłopaki - podjął wątek Mateusz, - że od dłuższego czasu słyszałem te różne plotki o tym, że mam mieć zmianę. Wyobraźcie sobie, że dochodziło nawet do tego, że obcy ludzie, przychodzili do mojej parafii, żeby prosić o jakieś zaświadczenie i kiedy z obiektywnych powodów nie mogłem im go wystawić, to stwierdzali, że jak będzie nowy proboszcz, to i tak to sobie załatwią. Naprawdę zaczęło mnie to już nawet trochę denerwować. W pierwszej rozmowie z biskupem, kilka tygodni temu, kiedy została sformułowana dość lakoniczna propozycja zmiany, wyraziłem wolę pozostania na obecnej parafii, ale od tego czasu zacząłem wręcz źle sypiać, nie czułem się dobrze z tą moją decyzją, a do tego jeszcze te ciągłe szepty mniej lub bardziej zawoalowane, że będę miał zmianę. Więc kiedy ksiądz biskup wezwał mnie po raz drugi, nawet nie pytając o nazwę nowej placówki, wyraziłem zgodę. Przyznam szczerze, że szef był bardzo zdziwiony.

- Naprawdę nie wiedziałeś gdzie pójdziesz? - Jacek z niedowierzaniem kręcił głową.

- Naprawdę. Pamiętacie dzisiejszą Ewangelię? Sorry, że tak was tutaj katechizuję, ale właśnie w tej Ewangelii uczniowie mówią do Pana Jezusa, że teraz już wszystko wiedzą i nie muszą Go o nic pytać. A wtedy Pan Jezus mówi do nich z takim chyba wyrzutem: teraz wierzycie? I tak naprawdę wykazuje im, że nic nie wiedzą. Że nie mają pojęcia, co z nimi dalej będzie. I tak mi się wydaje, że Pan Jezus to chyba woli, jak się Go pytają o różne rzeczy, niż kiedy im się wydaje, że wszystko doskonale wiedzą, co mają robić i dokąd iść. I poważnie tak mi się to skojarzyło, że chyba my też czasami mamy w sobie za dużo wyrachowania i że nasze wybory są bardzo racjonalne i obliczone i wcale nie ma w nich nic ze zdania się na wolę Bożą. Kiedy byłem u biskupa, do którego przecież mam zaufanie, pomyślałem sobie, że może warto chociaż raz, tak zupełnie zaufać, że Bóg przez niego wskaże mi drogę. Wszyscy mamy jakieś tam preferencje i przekonania, że gdzieś tam lepiej się sprawdzimy, ja też w sumie mam. Ale to był taki odruch chwili, mam nadzieję, że to był Duch Święty…

- … a nie głupota i naiwność - wtrącił się Jacek.

- No właśnie, a nie głupota - zgodził się Mateusz. - Więc zanim cokolwiek powiedział biskup, ja powiedziałem, że się zgadzam i już. 

- I obyś nie żałował - skwitował Adam i zapadło milczenie.

- Panowie, nie dajmy się ponieść emocjom, ale podejdźmy do sprawy rozsądnie - Jacek jako pierwszy przewał milczenie. - Mati idzie, owszem, na parafię bez wikariusza, ale w pięknej dzielnicy drugiego największego miasta w diecezji. Słuchajcie, ma całą parafię w jednym kawałku, właściwie z każdego krańca parafii na upartego można dojść do kościoła pieszo. Do tej pory niby też był w mieście, ale połowa parafii jeszcze kurniki miała przy domu, no i teren był rozległy. Uwaga, na moje oko parafia ma ponad cztery tysiące mieszkańców.

- Co ty gadasz, Jacek, w roczniku jest chyba 2500 osób - zaoponował Adam.

- A byłeś tam ostatnio? - zapytał Jacek.

- Nie, a ty? - odparł Adam.

- Ja, kolego, regularnie odwiedzam różne miejsca diecezji, bo trzeba być przygotowanym na wszystko. Więc to jest teren największej ekspansji deweloperskiej, nie wiem czy wiesz, co mam na myśli. Chociaż znakomita większość parafii to niska zabudowa jednorodzinna, ale za kilka lat będzie tyle samo bloków i to w większości apartamentowce, choć są też i TBSy. Więc pod tym względem parafia jest rozwojowa.

- No ale żadnych dzierżaw nie ma, jedynie kościół i plebania - zauważył Adam.

- O, widzę, że zaczynasz myśleć - pochwalił kolegę Jacek. - Rzeczywiście całe utrzymanie parafii jest oparte na ofiarach wiernych, ale jak dobrze pracujesz, to ludzie chętni pomogą, tak czy nie?

- Widzę, że wiecie wszystko o mojej nowej parafii - uśmiechnął się Mateusz. - Ja póki co to się cieszę, że patronem jest Święty Paweł. Jego imię wybrałem na bierzmowaniu, więc w jakimś sensie ta parafii to również mój wybór. Chociaż w ciemno.

- Ale dlaczego ksiądz Piotr ma zmianę? - zapytał Maciej. - Przyznam się, że nie znam zbyt dobrze człowieka, bo raczej nie bywa na różnych kapłańskich spotkaniach. Czy ktoś z was może wie, o co chodzi? Mateusz?

- No właśnie, że nic nie wiem - zasępił się Mateusz. - Podczas pierwszego spotkania biskup wspomniał, że są problemy z pewnym księdzem, że musi być kilka zmian, ale właśnie wtedy wkurzyłem się, że nie mówi jasno o co chodzi i się uniosłem honorem, że takie niedopowiedzenia mi się nie podobają i że nigdzie się nie wybieram. A z kolei podczas drugiego spotkania zgodziłem się w ciemno na wszystko, a biskup tak się ucieszył, że natychmiast zakończył rozmowę i w sumie nie zapytałem, czy to ksiądz, którego ja zmieniam ma jakieś problemy, czy chodzi o kogoś innego z układanki.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby chodziło o Piotra właśnie. Jest tak, jak mówi Maciej, Piotrek nigdzie się nie pojawiał, już na poprzedniej placówce, bo byliśmy w jednym dekanacie. Niby próbowaliśmy go trochę rozruszać, nawet czasami wpraszaliśmy się do niego, ale poza tym, że raz nas ugościł, to niewiele to zmieniło. Zawsze chodził swoimi drogami, ale ponieważ niczego nie zawalał u siebie, a zobowiązania wobec dekanatu też wypełniał bez zarzutu, więc przyjęło się, że po prostu jest trochę samotnikiem, ale wszystko z nim ok - wyjaśnił Sławek.

- Sławek, jak ktoś nie przyjeżdża na kapłańskie spotkania, to zwykle nie jest ok, przecież wiesz - zaoponował Jacek. - Wiecie jaki ja jestem, może nie najlepszy duszpasterz w diecezji, ale żadnego spotkania nie opuszczam, bo wiem, że to jest kotwica. O! Nawet teraz was upoważniam, jakbym się zaczął wymigiwać, to macie do mnie przyjechać i za wszarz mnie chwycić i wyciągnąć. 

- Masz jakieś konkretne wiadomości co do Piotrka? - zapytał Jacka Mateusz.

- Coś słyszałem, ale nie chciałbym rozpowszechniać plotek - nieco asekurancko odparł Jacek, co u wszystkich wywołało salwę śmiechu.

- Niemożliwe! Jacek się nawrócił! - ze śmiechem skomentował Maciej.

Jeremiasz Uwiedziony

Książka: JASNA I TA DRUGA STRONA KSIĘŻY(CA) 

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!