Jasna i ta druga strona księży(ca) - odc. 378
- Proboszczu, Triduum Paschalne w naszej parafii to była zawsze mocna strona, choć bolało mnie to, że nie uczestniczy w nim odpowiednia ilość ludzi, ale w tym roku to już naprawdę przeszliście samych siebie – zachwycała się pani Cielecka.
- Cieszę się, ale chyba trochę pani przesadza. Może jest takie wrażenie, bo przecież w tamtym roku były obostrzenia, a dwa lata temu to po pięć osób do kościoła można było wpuścić, więc może trochę wszyscy się stęsknili za liturgiami, które moim zdaniem nie odbiegały jakoś szczególnie od lat poprzednich. Ale ma pani rację, staramy się o każdy detal, bo nie ma w całym roku ważniejszych celebracji od tych – zgodził się Mateusz.
- Ksiądz może mi nie wierzyć, ale jak ja widzę tych naszych ministrantów, pięknych chłopców, w tych swoich szatach liturgicznych, wyprostowanych i tak pewnych w tym, co robią, to ja aż się wzruszam. No bo ja naprawdę po różnych parafiach jeżdżę, nieraz to nawet i do katedry, ale rzadko gdzie widzę taką obstawę ministrantów, jak u nas. Niech im ksiądz to powie, jacy my jesteśmy z nich dumni, naprawdę! - ekscytowała się pani Cielecka.
- To już musi pani sama im powiedzieć, na pewno się ucieszą – podpowiedział Mateusz.
- Księże proboszczu, a to prawda, że w tym roku to ksiądz osobiście sam nad wszystkim czuwał? - pani Cielecka spojrzała na niego w dziwny sposób.
- Nie, proszę pani, jak co roku podzieliliśmy się obowiązkami i celebracjami, wszystko jak zawsze – odpowiedział Mateusz.
- A bo, wie ksiądz, tak ludzie trochę gadają, że w tym roku to ksiądz proboszcz chciał, żeby tak było na tip-top, bo to ostatni raz, czy coś...
- Ostatni raz? - zdziwił się, choć nie za bardzo, Mateusz.
- No już głośno o tym jest księże, tak że nie ma co ukrywać – Cielecka kiwała z powagą głową.
- Aha, no to nie ukrywajmy – Mateusz też pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Czyli jednak? - Cielecka nie bardzo wiedziała jak ma się zachować.
- Jednak! – powiedział z głupia frant Mateusz, któremu się jakiś filuterny tryb otworzył i chciał zobaczyć do czego ta konwersacja doprowadzi.
- A wcale nie musiało tak być – Cielecka popadła w zadumę.
- Ano nie musiało – zgodził się Mateusz.
- Ale takie jest życie – gdyby Cielecka mówiła po francusku zabrzmiałoby to jeszcze bardziej filozoficznie.
- I nie chce być inne – Mateusz nie miał nic do dodania.
- Jak to było w tej piosence: „dzisiaj tu, a jutro tam, każda radość krótko trwa”.
- Tak. Ciekawe kto przyjdzie na jego miejsce – zamyślił się Mateusz.
- Na czyje miejsce? - żachnęła się Cielecka.
- No któregoś wikariusza chyba. Bo skoro ja się nigdzie nie wybieram, a pani mówi, że już wszyscy wiedzą to niechybnie zabierają nam któregoś wikariusza – wyjaśnił Mateusz, a Cielecką jakby piorun poraził.
- Aaaaa... to którego zabierają? - wyjąknęła wreszcie.
- No ja nic nie wiem, myślałem że pani wie – Mateusz cały czas zachowywał poważną minę.
- W sumie to każdego by było szkoda. No nic, proboszczu, zagadałam się, a przecież muszę lecieć gotować obiad, bo mąż przyjdzie z roboty, a ja jeszcze nawet ziemniaków nie obrałam. Z Panem Bogiem! - krzyknęła już zza drzwi. Mateusz oparł się wygodnie i wyjrzał przez okno. Pani Cielecka już z kimś gorączkowo rozmawiała przez telefon i wcale się nie spieszyła do tego gotowania. A nawet się zatrzymała i przerwała rozmowę, kiedy jakiś mężczyzna się z nią mijał, żeby czasem nic nie usłyszał. Widać dbała kobieta o dyskrecję. Tymczasem mężczyzna najwyraźniej zmierzał do kancelarii.
- Pochwalony! - po żołniersku – jeśli można tak to określić – pochwalił Pana Boga, tak przynajmniej Mateusz zakładał.
- Na wieki wieków. Amen – odpowiedział, po czym wstał podał mężczyźnie dłoń, a następnie gestem wskazał mu krzesło i sam usiadł. - W czym mogę panu pomóc.
- Proszę pana, co ja gadam! Proszę księdza, potrzebuję taką kartkę o chrzcie.
- Musi mi pan nieco lepiej wyjaśnić o co chodzi, do czego to panu potrzebne, bo czym innym jest akt chrztu do ślubu, czym innym wyciąg z akt do innych celów – wyjaśnił Mateusz.
- Aha... No to ja na pewno nie do ślubu, bo już się żeniłem dwa razy i na razie wystarczy – mężczyzna zażartował, ale Mateuszowi do śmiechu nie było, bo już zaczynał podejrzewać, o co może chodzić.
- To wykluczyliśmy jedną możliwość – kiwnął głową Mateusz. - Może panu chodzi o zaświadczenie dla ojca chrzestnego?
- O to, to, to! Ładnie to ksiądz ujął, bo moja kuzynka to mi nie potrafiła wytłumaczyć o co chodzi, tylko że mam pójść do parafii, gdzie byłem ochrzczony, potem do tej gdzie byłem bierzmowany i tak dalej. Ale na pewno poprosiła mnie, żebym był chrzestnym. A wie ksiądz, dziecku się nie odmawia – mężczyzna był dość wygadany i Mateusz nie wiedział, czy od razu ma zapytać o stan cywilny, czy spokojnie zacząć od personaliów.
- W sumie proszę pana, to takie zaświadczenie powinna panu wystawić parafia, w której aktualnie pan mieszka, bo chodzi nie tylko o sam fakt bycia ochrzczonym i bierzmowanym, ale też o życie jakie pan prowadzi, czy jest zgodne z naszą wiarą, a to może potwierdzić tylko pana aktualny proboszcz – wyjaśnił Mateusz.
- No to ja akurat jestem szczęściarzem, bo tu miałem chrzest, tu miałem bierzmowanie i tu mieszkam od urodzenia – pan naprawdę był szczęśliwy, że wszystko ma w jednej parafii.
- Rozumiem. To poproszę o pana imię i nazwisko – powiedział Mateusz i skierował się ku szufladzie, gdzie miał parafialne kartoteki.
- Będzie mnie ksiądz sprawdzał? - zdziwił się mężczyzna.
- Niestety nie mieliśmy wcześniej przyjemności się poznać, no a ja przecież coś w to zaświadczenie muszę wpisać – roześmiał się Mateusz.
- A bo ja to powiem księdzu szczerze, za często do kościoła nie chodzę – wyznał mężczyzna.
- Rozumiem, ale i tak potrzebuję pana personalia i adres – poprosił Mateusz.
- Paweł Skryty, Staszica 8 – odpowiedział zwięźle mężczyzna, a Mateusz po kilkunastu sekundach odnalazł kartotekę i wrócił z nią do biurka.
- Czyli widzę, że jest pan żonaty z panią Anitą i macie dwójkę dzieci – Mateusz spojrzał pytająco na Skrytego.
- Tak, nie, tak – powiedział Skryty.
- Czyli...
- Jestem żonaty, ale nie z Anitą, to znaczy już nie, mam dwoje dzieci. Z Anitą. I jedno z moją obecną żoną Joanną – wyjaśnił Skryty.
- Aha, to muszę tutaj uzupełnić w kartotece. Czyli pani Anity tutaj już nie ma, a dzieci?
- Dzieci wzięła ze sobą. A teraz mieszkam z Joanną i naszą córeczką Blanką – odpowiedział mężczyzna spoglądając nieco nerwowo na Mateusza.
- To teraz jest wszystko w porządku – powiedział Mateusz po naniesieniu poprawek w karcie.
- To się cieszę, że wszystko w porządku – Skryty wyraźnie odetchnął z ulgą. - To ile za to zaświadczenie? Jak zawsze ofiara?
- Źle się zrozumieliśmy panie Pawle, wszystko w porządku z pana kartoteką, natomiast z przykrością muszę panu powiedzieć, że skoro jest pan w drugim związku i jak rozumiem nie ma pan ślubu kościelnego, to niestety nie może pan przystępować do sakramentów i to wszystko razem sprawia, że nie może pan być ojcem chrzestnym – bardzo spokojnie wyjaśnił Mateusz podsuwając Skrytemu przed oczy specjalną kartkę laminowaną, gdzie jeden z poprzednich wikariuszy wypisał wielkim drukiem, jakie są warunki bycia chrzestnym.
- A to mnie ksiądz zaskoczył... Ale jestem przekonany, że to się da jakoś załatwić. I powiem szczerze, że wolałbym to załatwić, jak Pan Bóg przykazał, bo kuzynka mówiła, że jakbym miał problem z tą kartką, to będzie musiała robić chrzest gdzie indziej, gdzieś nad jeziorem. A ja bym naprawdę wolał u niej w parafii, bo to jest bliziutko.
- Nie bardzo rozumiem – zdziwił się Mateusz. - To kuzynka jeszcze nie wie, gdzie będzie chrzest?
- Wie ksiądz, dzisiaj trzeba mieć plan A i plan B. Plan A jest taki, i ja ciągle mam nadzieję, że ksiądz mi da to zaświadczenie i wszystko odbędzie się w parafii kuzynki. A plan B, czyli że nie mam tego zaświadczenia, to idziemy do tej innej parafii nad jeziorem, bo tam jest spoko proboszcz i on ludziom nie utrudnia i się w żadne karteczki nie bawi. No i ja wolę plan A. Wszystko zależy od księdza. I ja nie jestem złym człowiekiem, może ksiądz sąsiadów popytać – Skryty rozłożył ręce w geście potwierdzającym, że nie ma nic do ukrycia.
- Proszę pana, ja wcale nie twierdzę, że pan jest złym człowiekiem. Ale żeby być chrzestnym trzeba jeszcze być wierzącym i praktykującym. Pan żyje w związku niesakramentalnym i powiedzmy sobie szczerze, ja pana pierwszy raz widzę na oczy – spokojnie tłumaczył Mateusz.
- Nie muszę chodzić do kościoła, żeby coś księdzu udowodnić.
- No właśnie, nic mi pan nie musi udowadniać, ale ja nie mam żadnych podstaw, żeby panu wystawić zaświadczenie, że może pan być chrzestnym.
- Aha... A niech mi ksiądz w takim razie powie, kiedy są zmiany proboszczów na parafiach? - zapytał Skryty.
- Zwykle na początku lipca, a czemu pan pyta? - Mateusz zaczynał podejrzewać siebie albo świat wokół o paranoję.
- Bo w sumie byłby jeszcze plan C. Kuzynka mówi, że ksiądz stąd i tak odchodzi, tylko nie wiedziała kiedy, ale chrzciny można też przeciągnąć na lipiec. Mogę poczekać. Może księdza następca nie będzie taki służbista i mi ten kwit wystawi. W końcu nie jesteście wszyscy tacy sami. Są też tacy co starają się zrozumieć, jak ten nad jeziorem – Skryty mówił to z taką pewnością siebie, jakby nie widział zupełnie nic zdrożnego w swoich słowach. Zanim jednak Mateusz zdążył coś powiedzieć, rozdzwoniła się jego komórka, a na ekranie pojawiło się nazwisko księdza biskupa.
Jeremiasz Uwiedziony
Książka: JASNA I TA DRUGA STRONA KSIĘŻY(CA)
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!