TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 17:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odc. 312

Jasna i ta druga strona księży(ca) - odc. 312

- Tak naprawdę miałem o tym nikomu nie mówić, a zwłaszcza księżom, ale zgodnie z regułą św. Ignacego Loyoli lepiej takie rzeczy ujawniać, żeby nie były taką słodką tajemnicą, którą znam tylko ja i szatan – tłumaczył Mateusz, kiedy już usiedli z Maciejem na ławeczce pod altaną.

- Po takim wstępie zaczynam się poważnie obawiać o twoje kapłańskie życie, a zwłaszcza o celibat i czystość – zaśmiał się Maciej. - Na pewno nie chcesz, aby ta rozmowa miała charakter sakramentalnej spowiedzi?

- No proszę cię, nawet się nie wygłupiaj. Spowiadałem się niespełna tydzień temu, więc chyba jest jeszcze w porządku. No i znam cię na tyle, że nie obawiam się, że wszystko wypaplasz, a nawet jeśli, to w sumie nic się nie stanie – Mateusz doskonale znał dyskrecję swojego przyjaciela, choć musiał przyznać, że mimo wszystko Maciej był zawsze doskonale poinformowany, a na pewno znacznie lepiej niż on sam. Co akurat wcale nie było takie trudne, bo on zwykle o wszystkim dowiadywał się ostatni.

- To co tam ci się przydarzyło? - zapytał go zaciekawiony Maciej.

- Pamiętasz jak rozmawialiśmy o plotkach i mówiłeś, że największym ich siedliskiem i wylęgarnią są gabinety kosmetyczne i fryzjerskie?

- No pamiętam, ale ty twierdziłeś, że takie sprawy cię nie interesują – odparł Maciej.

- No właśnie, tak twierdziłem i dlatego nie za bardzo chciałem o tym mówić, bo mi wstyd. Ale, dobra! Wyobraź sobie, że łaziłem sobie wokoło kościoła i wpadła na mnie jakaś kobitka ze świeżutką ondulacją i dziwnie na mnie spojrzała. No więc ja poszedłem prosto w kierunku skąd ona przyszła i oczywiście natknąłem się na salon fryzjerski – opowiadał Mateusz.

- A, to od razu rozumiem, kto ci tak schrzanił włosy – uśmiechnął się Maciej.

- Jak schrzanił? - żachnął się Mateusz.

- No dobra, możemy dalej udawać, że masz 25 lat – odparł Maciej machając ręką.

- Chłopie, to jest normalna fryzura męska, a nie jakaś młodzieńcza, ale nie będziemy o tym gadać - zamknął temat Mateusz. - W każdym razie nie ukrywam, że wlazłem do tego fryzjera ze zwykłej, żeby nie powiedzieć durnej ciekawości, kto i co tam o mnie gada – wyznał.

- No tego się po tobie nie spodziewałem – Maciej miał wielki ubaw z kolegi, który zawsze był osobą wrażliwą, ale nigdy szczególnie plotkami się nie interesował. - Ale teraz już pewnie wiesz, dlaczego ludzie czasami na ciebie dziwnie patrzą, prawda?

- Z rzeczy, które mnie naprawdę dotknęły, to dowiedziałem się, że narzekam, że ludzie mało dają na tacę. Znasz mnie i wiesz, że o sprawach finansowych mówię raczej za rzadko niż za często, w tonie sprawozdawczym i nigdy nie narzekam, że na coś brakuje, więc nie powiem, ale mnie to ubodło. Bo rzadziej mówić o tych sprawach po prostu się nie da, a trzeba być jakoś transparentnym - w głosie Mateusza rzeczywiście pobrzmiewała nutka zawodu.

- I dlatego ja nic nie mówię, robię to co się da za pieniądze, które ludzie dają do dyspozycji parafii i gra gitara – skwitował Maciej.

- I nikt nie narzeka? - zdziwił się Mateusz.

- Narzekają niektórzy, że nic nie mówię. No ale mają rację. Więc się nie muszę denerwować, bo to fakt: nic nie mówię. A i tak z tego co wiem, to większość uważa, że najważniejsze, że coś się w parafii i w kościele robi – wytłumaczył Maciej.

- Może i masz rację, ale ten sposób postępowania raczej będzie zanikał, bo transparentność finansów Kościoła jest coraz częściej na sztandarach różnej maści dobrych i złych reformatorów, więc ja wolę iść w tym kierunku. Ale, jak mówię, zabolało mnie to – zamknął temat Mateusz.

- No ale ja jestem pewien, że usłyszałeś też wiele innych ciekawych wątków, nie chcesz się nimi podzielić ze starym kumplem? - Maciej zacierał ręce udając, jak się cieszy na świeże plotki.

- Ależ oczywiście - uśmiechnął się Mateusz.
- Więc pani Zosia, zelatorka Niebieskiej Armii nie pokazuje się na spotkaniach, bo sobie zrobiła operację plastyczną, za którą – uwaga, uwaga – zapłacił proboszcz, czyli ja!

- To stara sprawa, dawno słyszałem - Maciej machnął ręką lekceważąco.

- OK, niech ci będzie. A co powiesz na temat bicia przeze mnie wikarych?

- Żadna nowość, przecież według wszelkich znaków na niebie i na ziemi, ksiądz Daniel wyprosił sobie parafię u Księdza Biskupa, bo już miał dość tego, jak go traktujesz, a Ksiądz Biskup za karę nie da ci już trzeciego wikariusza. Eee, jak chciałeś te rzeczy usłyszeć, to trzeba było przyjść do mnie, a nie narażać resztkę twoich włosów na niepewne zabiegi – Maciej nadal śmiał się z kolegi.

- Odczep się od moich włosów. No dobra, to na koniec mam dla ciebie bombę, którą panie przekazywały sobie tak ściszonym głosem, że myślałem, że mi bębenki w uszach pękną, tak bardzo je natężałem, aby nie uronić słowa...

- Wciągnąłeś się ty podsłuchiwaczu jeden... Nie wstyd ci? - Maciej w żartach podrwiwał sobie z Mateusza.

- Wstyd mi, naprawdę... Ale posłuchaj tej ostatniej. W mieszkaniu po Danielu ma zamieszkać rodzina imigrantów z Syrii, bo ponieważ mam przegrzebane przez sytuację z wikariuszami, chcę się podlizać papieżowi Franciszkowi, żeby się jakoś, słuchaj uważnie „wkręcić na biskupa”!

- A to jest absolutna nowość! – Maciej wybuchnął śmiechem. - Chociaż, jak wiesz brachu, ja zawsze uważałem, że ty się na biskupa nadajesz jak najbardziej. No i co zareagowałeś jakoś, czy siedziałeś cicho, żeby cię nikt nie rozpoznał?

- Niestety, po tej ostatniej już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, więc panie zaprzestały swoich dywagacji na temat mojej przyszłości, ale chyba mnie nie rozpoznały, bo dalej gadały o mojej zelatorce.

- No to masz bracie obraz rozmów codziennych naszych parafian - westchnął Maciej. - Oczywiście nie wszystkich, ale wielu z nich lubi posłuchać i pogadać o księżach. Czasem ktoś nas obroni, czasem ktoś czuje satysfakcję, że ktoś nas obrabia i tak to się toczy. Myślę, że od zawsze. Ja ostatnio dowiedziałem się, że najwyższy dom, który stawia się u mnie w parafii, należy do mnie.

- No popatrz, a ja zawsze się zastanawiałem, co ty robisz z pieniędzmi, że tak skromnie żyjesz - uśmiechnął się Mateusz.

- Wyobraź sobie, że nie dalej jak w niedzielę, podszedł do mnie taki jeden przemądrzały, który był w Radzie parafialnej u poprzednika i mówi do mnie tak: „Księże Macieju, ja jestem człowiekiem asertywnym, nie boję się stawiać kontrowersyjnych pytań, więc powiem prosto z mostu: czy to ksiądz buduje ten duży obiekt przy ul. Wrzosowej?”. Ja się na niego popatrzyłem, zrobiłem bardzo poważną minę i mówię, że tak. Facetowi się aż oczy zaświeciły, wiesz, że ma taką informację i to z pierwszej ręki. Ale po chwili, jakby zwątpił i pyta dalej: „Ale po co to księdzu?” A ja mówię, że parter pójdzie cały pod wynajem na lokale usługowe, pierwsze piętro na mieszkania - też do wynajęcia, a drugie piętro w mansardzie, to będzie taki mój „penthouse” na emeryturę. Facet się we mnie gapił bez słowa. No to ja wtedy mówię: „Wiem, wiem, pan się dziwi, że jak to, na stare lata mieszkanie na drugim piętrze? Spokojnie. Jest też zaplanowana winda”. Widziałem, że go język świerzbi, żeby jeszcze o coś zapytać, ale chyba chęć natychmiastowego podzielenia się „bombą” była większa, bo podziękował mi za szczerość i szybko się oddalił - zakończył Maciej bardzo ubawiony swoim postępkiem.

- No to ty się chłopie sam prosisz o problemy - Mateusz kręcił głową z niedowierzaniem.

- Zawsze jak jakaś lepsza bryka stoi niedaleko plebanii i ktoś się mnie pyta, czyj to samochód, od razu mówię, że mój. No i wiele takich innych rzeczy zawsze potwierdzam, nie wyprowadzam z błędu nikogo - śmiał się Maciej.

- Nie znałem cię z tej strony - Mateusz nie ukrywał zaskoczenia.

- Nigdy ci tego nie mówiłem, ale na mojej pierwszej parafii, moi parafianie podczas urlopu „wysłali mnie na tamten świat”. Po prostu poszła taka plotka, że się powiesiłem. Ale było to zrobione z taką intensywnością, że jak wróciłem z urlopu, to się ludzie na mój widok żegnali. Powiem ci, że to nie było przyjemne. Ja to nawet odchorowałem dość poważnie, wiesz młody byłem. Ale potem mi przeszło i od tego czasu mam właśnie taki stosunek do plotek i powiem ci, że nigdy więcej mi się nie zdarzyło, żebym przez jakieś bzdury cierpiał. Dość jest w życiu trudności prawdziwych, żeby się pozwolić dobijać bzdurom. A co byś powiedział, jakbym ci podesłał kiedyś na Mszę rodzinkę Marokańczyków, którzy mają u mnie kebaba?

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!