TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 09:16
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) część XXXVI

Jasna i ta druga strona księży(ca) część XXXVI

- A co ksiądz robi w Sylwestra? – zapytał Ksiądz Proboszcz po niezwykle udanej wspólnej wieczerzy wigilijnej ze swoim wikariuszem i Mateusz zrozumiał wówczas wiele rzeczy. Przypomniał sobie jeszcze z czasów seminaryjnych pewne sympozjum dla kapłanów, które jako klerycy obsługiwali liturgicznie i logistycznie (taki serwis hotelowy bez napiwków ;-). Utkwił mu w pamięci wykład pewnego hierarchy, który mówił o egzystencjalnej pustce otaczającej wiejskich proboszczów, używając słownictwa absolutnie niezrozumiałego dla kleryka trzeciego roku. Ale chyba nie tylko on niewiele rozumiał z tej prelekcji, ponieważ siedział na sali obok dwóch najprawdopodobniej wiejskich proboszczów, nieco zaniedbanych, w przybrudzonych sutannach, którzy w pewnym momencie zaczęli chichotać wymieniając między sobą komentarze: „O czym on pitoli?“ Mateusz pamiętał jak dziś ten zabawny, choć niesalonowy komentarz, ponieważ z rozbawieniem spojrzał na jego autora, który, owszem, chichotał aż mu się brzuch trząsł, ale... po policzkach spływały mu łzy. Brzydka bestia, samotność, jak ją zwał tak zwał. Podczas wieczerzy wigilijnej ze swoim Proboszczem zrozumiał jeszcze bardziej, że nie jest to problem tylko wiejskich, samotnie pracujących kapłanów.
- A co ksiądz robi w Sylwestra? – to było więcej niż pytanie, to była prośba, której Mateusz niestety nie mógł wypełnić.
- Zapomniał Ksiądz Proboszcz? Jedziemy z młodzieżą w góry, więc niestety będzie się Ksiądz Proboszcz musiał zorganizować inaczej – odparł Mateusz i zaraz pożałował, bo natychmiast wrócił jego zwierzchnik sprzed wieczerzy wigilijnej.
- Na miłość Boską, chyba ksiądz nie myśli, że ja teraz chcę spędzać w księdza towarzystwie wszystkie święta. Przecież ja księdza nie prosiłem, żeby ksiądz wrócił na kolację wigilijną na parafię, sam ksiądz chciał... Oczywiście, że wiem, że ksiądz wyjeżdża z młodzieżą, nie pamiętałem jedynie miejsca. A więc Zakopane... – zimny, opanowany ton Proboszcza był już taki, jak zwykle i mówił więcej niż słowa. Mówił: „Jestem spokojny, mam wszystko pod kontrolą, niech sobie ksiądz nie myśli, że jestem starszym i słabym człowiekiem. Nic ksiądz nie wie o życiu, ale się ksiądz dowie, prędzej niż przypuszcza“.
- Ja w Sylwestra – ciągnął dalej Proboszcz – od lat się modlę. Najpierw sam, u siebie. Później o północy z ludźmi w kościele, i później znowu sam. Pan Bóg wtedy dużo mówi. Tego się ksiądz jeszcze będzie musiał nauczyć, że nie da się przez całe kapłańskie życie zapełnić każdej wolnej chwili wpatrzoną w księdza młodzieżą. Zwłaszcza, że prędzej czy później, wpatrzone będą już tylko babki różańcowe, z całym szacunkiem dla babek różańcowych, a to towarzystwo już nie jest takie stymulujące – zakończył.
Mateusz nie mógł się powstrzymać od uśmiechu do ostatniego komentarza, ale nie potrafił przyjąć wcześniejszego prztyczka.
- Nie sądzę, Księże Proboszczu, abym wypełniał każdą wolną chwilę młodzieżą. Przecież to Ksiądz Proboszcz zlecił mi opiekę nad młodzieżą i zapewniam księdza, że potrafiłbym sobie inaczej zorganizować Sylwestra, ale myślałem, że będzie czymś pozytywnym zaproponowanie czegoś młodym, którzy przez cały rok, lepiej czy gorzej, ale byli zaangażowani w życie parafialne – powiedział nieco urażonym tonem.
- A widzi ksiądz? Jednak to księdza dotknęło! Czyli coś jest na rzeczy, trzeba uważać, księże, więcej pokory i więcej modlitwy. Niech się ksiądz nie frustruje, nauczy się ksiądz. Idziemy na Pasterkę – ton głosu Proboszcza był elokwentny, dyskusja skończona, równowaga przywrócona. Znów wiadomo, kto jest silny, a kto słaby, jeśliby ktoś miał jakąkolwiek wątpliwość. Początkowa złość natychmiast Mateuszowi minęła. Zrozumiał, że jego Proboszcz tak właśnie był ukształtowany, może już od seminarium: trzeba zawsze demonstrować swoją pełną kontrolę sytuacji, pewność powołania i być silnym. Pewnie był przekonany, że w ten sposób rzeczywiście daje dobry przykład Mateuszowi i umacnia go w powołaniu: „Widzi ksiądz, oprzeć się na Panu Bogu i nie ma żadnych problemów. Żadnych problemów“.
***
Górskie szlaki zawsze zmieniają człowieka. Mateusz był o tym bardziej przekonany niż na przykład o trwałości swoich noworocznych postanowień. Czasami ciężko jest kogoś wyciągnąć w góry, ale już po kilku dniach, jeszcze trudniej jest wracać w doliny. Kiedy Mateusz ogłosił czterodniowy wyjazd do Bystrego koło Poronina (Zakopane okazało się zbyt drogie) w dwa dni miał pełen autobus i pełną problemów głowę, co zrobić z tymi, którzy byli na liście oczekujących. Jak zawsze w takich sytuacjach, ci którzy są najbardziej dokuczliwi i trudni podczas całorocznej pracy duszpasterskiej zapisują się jako pierwsi na wyjazdy. Inni, których Mateusz zabrałby nawet gdyby musiał za nich zapłacić, bo im się po prostu należy, najczęściej długo się zastanawiają, mają wątpliwości, i kiedy się wreszcie decydują, okazuje się, że autobus jest już pełny. I tak było również tym razem. Na dziesiątkę jego prywatnej top players zaangażowania w parafię, aż sześć osób nie załapało się na wycieczkę, bo zdecydowali się zbyt późno. Sam Proboszcz radził mu, aby bez skrupułów pogonił z listy tych „bęcwałów z kolczykami w brwiach i nosach“ jak ich raczył nazwać a zabrał „wartościową młodzież“ i szczerze mówiąc Mateusz podjął pewną próbę. Podczas ostatniego spotkania organizacyjnego, dzień przed wyjazdem, ogłosił swoisty regulamin wycieczki. Z jednej strony naprawdę chciał, żeby ten wyjazd był wyjazdem rekolekcyjnym, ale nie mógł zaprzeczyć, że liczył również na zniechęcenie niektórych, zwłaszcza chłopców, „klauzurowym“ wręcz programem. Zaproponował nie tylko codzienną Eucharystię, co było oczywiste, ale również jutrznię, nieszpory i półgodzinną adorację Najświętszego Sakramentu. Codziennie! Wszyscy czytali regulamin z rozdanych kartek (aby każdy miał swój zawsze przy sobie) w absolutnej ciszy. Po kilku minutach, najbardziej „zakolczykowany“ Grzegorz Łupnicki podniósł rękę.
„Wiedziałem“ – pomyślał Mateusz, który lubił Grzegorza, ale nieraz ten chłopak doprowadzał go jeśli nie do kompletnego szału, to niewiele brakowało.
- Księże Mateuszu, mam pytanko. A z czego będziemy, nie wiem, śpiewać czy czytać, te jutrznie i nieszpory? – zapytał Grzegorz.
- Nie rozumiem – Mateusz zbaraniał bo spodziewał się zupełnie innego pytania.
- No, przecież my nie mamy tych, no... brewiarzy! – przypomniał Grzegorz. – Bo jakby były jakieś problemy, to wie ksiądz, jest taka stronka www.brewiarz.pl i mogę stamtąd ściągnąć teksty i porobić kopie u staruszka w biurze.
Mateusz nie wierzył własnym uszom.
- Wiem, że jest taka stronka – mówił powoli – Grzesiu, czy ty się modlisz na brewiarzu? – zapytał z niedowierzaniem.
- Trzy lata temu powiedziałem starszym, że nie będę chodził na religię i ojciec zawiózł mnie do Tyńca do benedyktynów. Na trzy dni. Wynudziłem się jak mops, mówię księdzu, ale jak oni śpiewali nieszpory po łacinie, to był kompletny odlot. No i od wtedy zacząłem sobie te psalmy nieraz podczytywać i tak wpadłem na tę stronkę z brewiarzem – wyjaśnił spokojnie Grzegorz.
Mateusz zauważył, że cała grupa była zdziwiona przynajmniej tak jak on.
- Gratulacje! Słuchaj, a na religię chodzisz? – zapytał.
- No jasne, że chodzę! Kto by chciał znowu trzy dni siedzieć u benedyktynów? – odparł z udawanym przerażeniem i cała sala gruchnęła śmiechem. – Ale poważnie mowiąc, zawsze jak jestem w Krakowie, to wpadam na nieszpory do benedyktynów. Naprawdę, jest czad! Nirwana się chowa!
- Nie ma więcej pytań? – zapytał Mateusz.
- Jest! Proszę księdza, a jak nas już ksiądz zamęczy tymi wszystkimi modlitwami to będzie czas żeby pójść w góry? I siły? – jęknęła Malwina, córka pani Boguckiej szefowej parafialnego Żywego Różańca i uczennica od nazaretanek.
- Kto przeżyje, ten pójdzie w góry – odpowiedział Mateusz i patrzył się w oczy Jezusa na krzyżu na ścianie. „Jak to było? – pomyślał – Nie przyszedłeś do sparawiedliwych ale do grzeszników, tak? Czyli grzeczna młodzież idzie do nieba a niegrzeczna z Mateuszem w góry, tak?“

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!