TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 13:55
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część XCVII

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część XCVII

Rekolekcje dla radnych miejskich zakończyły się w niedzielę wieczorem i Mateusz był bardzo zadowolony z ich przebiegu. Nie miał jakichś szczególnych złudzeń, że owoce pojawią się natychmiast w codziennej pracy polityków czy samorządowców, ale tym co się udało osiągnąć, było na pewno poprowadzenie ich do refleksji. Do tego stopnia, że kiedy w niedzielę po wczesnej kolacji o godzinie 18.00 wszyscy mogli udać się do domu, znakomita większość pozostała z Mateuszem do późnych godzin wieczornych dyskutując z nim, a właściwie bardziej pytając go o stanowisko Kościoła na różne kontrowersyjne dzisiaj tematy. Ale największą satysfakcję sprawiła Mateuszowi rozmowa z radnym Adamem Gieroniem, który niczym Nikodem do Pana Jezusa przyszedł do Mateusza wieczorem i prosił o radę. Opowiedział mu o swoich dylematach początkującego polityka, który widzi, jak pociągająca może być władza, ale i dostrzega, na jakie trzeba iść kompromisy.  

- Co mam robić proszę księdza – pytał. - Starać się „ugrać” jak najwięcej dla mojego miasta, nie patrząc, czy jest to do końca uczciwe? Przymykając oczy na szwindle i idąc na ustępstwa? Czy rzucić to w jasną cholerę, bo jak nie pójdę na ugodę z tymi starymi wyjadaczami to i tak nic mi się nie uda zrobić?

- No i co ja panu doradzę? - uśmiechnął się Mateusz. - Powiem panu tak: ja nie wiem, czy nie uczyni to z pana polityka nieskutecznego, być może tak. Być może będzie pan meteorytem, który przeleci przez lokalną politykę i spadnie z hukiem. Albo i bez huku, bo po prostu niczym się pan nie zapisze w pamięci i wszyscy o panu zapomną. Ale warto być uczciwym! Nie wolno iść na kompromisy ze złem, żaden cel nie uświęca środków. A poza tym, panie Adamie, tylko uczciwość pozwoli panu być wolnym. Nikt nigdy nie będzie miał na pana żadnego haka. Każde przymknięcie oka, czy zrobienie z kimś umowy, która opiera się na oszustwie i machlojce, sprawia, że nie będzie pan już nigdy wolny. Zawsze będzie pana można zmusić do kolejnego ustępstwa, do kolejnego oszustwa, szantażując pana, pewnie w białych rękawiczkach, ale zawsze, tym pierwszym drobnym szachrajstwem, na które przymknął pan oko, aby załatwić coś niby dobrego dla pana wyborców. Nie warto. Natomiast warto być uczciwym. Trzeba wierzyć, że uczciwość może jednak popłaci i coś się zmieni w tym świecie na lepsze, a jeśli pana wyplują, to cóż, nie musi pan tam być za wszelką cenę – zakończył Mateusz patrząc sceptycznie na młodego polityka i spodziewając się reakcji, jaką w Ewangelii miał bogaty młodzieniec na słowa Pana Jezusa o rozdaniu majątku ubogim. Tymczasem, ku swojemu zdumieniu, Mateusz zauważył, że twarz pana Adama wręcz promieniała.

- Dziękuję księdzu! Naprawdę, bardzo księdzu dziękuję! To właśnie chciałem usłyszeć! Jasna cholera, mam już dość tej „ewangelii” skuteczności, którą wszyscy mi wmawiają od kiedy jestem radnym! Albo tych moralistów, co to u nich wszystko zależy od sytuacji. Proszę księdza, my naprawdę potrzebujemy tych latarni co to stoją niewzruszenie w jednym miejscu, bo tych na kółkach, które można sobie przeciągnąć w dowolne miejsce i wszystko sobie wytłumaczyć mamy pełno. I wie ksiądz co? My pewnie nie zawsze posłuchamy, ja sam pewnie jeszcze wiele razy coś schrzanię, ale przynajmniej nie będę oszukiwał samego siebie, że tak być powinno, że dobrze zrobiłem. Bardzo księdzu dziękuję, nie mam więcej dylematów, przynajmniej na dzisiejszy wieczór – zakończył pan Adam, a Mateusz w duchu podziękował Panu Bogu za fantastyczną lekcję, bo dzięki temu politykowi, po raz kolejny uświadomił sobie, że kiedy przekazuje ludziom prawdy ewangeliczne, a nie swoje, nie musi się obawiać o ich reakcje.

 

***

Po „politycznych” rekolekcjach do świąt pozostały zaledwie dwa tygodnie i Mateusz zaczął się zastanawiać, czy i tym razem przypadnie mu w udziale jakieś zastępstwo w dekanacie. Już się niemal przyzwyczaił, że jako jedyny wikariusz w parafii z jednym kościołem jest murowanym kandydatem na wszelkie sytuacje podbramkowe.

- Mateusz, spróbuj spojrzeć na to z drugiej strony – śmiał się z niego przyjaciel Maciej podczas ostatniego spotkania. - W ten sposób masz przegląd wszystkich parafii, na które możesz trafić jako proboszcz.

- To w takim razie powinienem mieć te zastępstwa raczej poza moim dekanatem, bo raczej nie sądzę, aby Ksiądz Biskup skierował mnie, do którejś z sąsiednich parafii – przytomnie zauważył Mateusz.

- Chłopie, teraz to już nie ma żadnych reguł, zostaje się proboszczami nawet w parafiach, gdzie się było wikariuszami, więc wszystko jest możliwe – ripostował Maciej.

Jednak bardziej niż ewentualne kolejne zastępstwo martwił Mateusza fakt, że znowu wpadł w ten Wielki Post z rozpędu i nawet nie zdążył jakoś osobiście go przeżyć. Ksiądz Proboszcz stawał się z dnia na dzień słabszy, praktycznie nie można było go zostawiać w parafii samego i nawet podczas funkcji liturgicznych było lepiej, żeby Mateusz był obecny. To sprawiało, że właściwie nie miał czasu na wyciszenie, wstyd powiedzieć, ale nie podjął nawet żadnego konkretnego wielkopostnego postanowienia. Nawet nie chodziło o jakieś szczególne wyrzeczenia, ale od kilku lat starał się przynajmniej koncentrować na jakiejś czynności i w Wielkim Poście wypełniać ją lepiej i sumienniej niż zwykle. Na przykład w ubiegłym roku postanowienie o przeznaczaniu z zegarkiem w ręku na każdą modlitwę brewiarzową minimum 20 minut okazało się strzałem w dziesiątkę, bo znowu odkrył jak piękną i kontemplacyjną modlitwą są psalmy. 

„W tym roku nawet tego nie ma” - myślał Mateusz czekając w zakrystii na Proboszcza i przewracając kartki brewiarza. Okazało się, że o 18.30 miał „odprawioną” zaledwie Jutrznię i cała reszta jeszcze przed nim. Ksiądz Proboszcz właśnie skończył Mszę Świętą i razem udali się na plebanię.

- Księże Mateuszu, mam do księdza prośbę – zagaił jeszcze w korytarzu Proboszcz.

- Mam nadzieję, że nie muszę nigdzie emigrować na święta – uśmiechnął się Mateusz.

- A tego to jeszcze nie wiemy, zwykle takie rzeczy spadają na nas jak grom z jasnego nieba w Wielkim Tygodniu – odpowiedział starszy kapłan. - Chodzi o sprawę bardziej osobistą. Po świętach mam wizytę u okulisty, ale przyznam się księdzu, że ja już właściwie nie daję rady czytać brewiarza. W mszale to chociaż te litery dużo większe więc nie ma problemu, ale co się umęczę z Liturgią Godzin, to tylko Pan Bóg raczy wiedzieć. Więcej mówię z pamięci niż doczytam, ale i z pamięcią, wie ksiądz, najlepiej nie jest. Ja wiem, że ksiądz to ma ze mną urwanie głowy, ale powiem wprost: czy nie zgodziłby się ksiądz ze mną razem odmawiać brewiarz przez te dwa tygodnie do Świąt? Ja wiem, że proszę o wiele, chodzi o Jutrznię i Nieszpory... I jak się zdarzy, że i tak jesteśmy razem to może i jeszcze jakąś modlitwę w ciągu dnia... Godzinę Czytań to sobie sam zrobię z Pisma Świętego... - Proboszcz patrzył na Mateusza takim wzrokiem, że nawet choćby chciał, to nie potrafiłby mu odmówić.

- Księże Proboszczu, nie ma problemu, trzeba tylko się umówić, co do godzin, przecież ja, tak czy inaczej też muszę się modlić, a gdzie dwóch albo trzech, jak mówi Pan Jezus...

- Wiem, wiem – przerwał mu Proboszcz, - zawsze można jakoś tak ładnie wszystko wytłumaczyć, my księża jesteśmy w tym mistrzami. Ale ja sobie zdaję sprawę, że to dla księdza dodatkowy kłopot i naprawdę bym o to nie prosił, gdybym nie był tak bezsilny. Wie ksiądz, jak tak się zbliżam do końca, to coraz jaśniej widzę różne moje niewierności Panu Bogu i coraz większa jest tęsknota, aby być prawdziwie wiernym i to do końca. I akurat teraz, z tym brewiarzem... taki problem. Ja doskonale czuję to, co mówił święty Piotr: kiedy jesteś stary poprowadzą cię dokąd zechcą. Ja już coraz mniej mogę zrobić z tego co zechcę...

- Ksiądz proboszcz się nie martwi, dla mnie to żaden problem – jeszcze raz zapewnił Mateusz.

- Nieprawda – powiedział Ksiądz Proboszcz patrząc Mateuszowi w oczy. - Ale proszę mnie potraktować jako... jako swoje wielkopostne wyrzeczenie – poprosił, a Mateusz... Cóż, Mateusz zaniemówił.

 Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!