Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CXXVII
- Jak przeżyję ten najbliższy miesiąc, to mogę powiedzieć, że wiem, co to znaczy być proboszczem – powiedział Mateusz do kolegów księży z dekanatu podczas obiadu odpustowego u kanonika Mścisławskiego w parafii św. Filipa.
- Kolego, nie masz się czym przejmować, maj to już wszystko z górki, ani się nie obejrzysz, a już będzie Boże Ciało, a potem wiadomo, „po Bożym Ciele nie ma księdza w kościele” - zaśmiał się Kanonik z wysokości 35 lat swojego kapłańskiego doświadczenia.
- Niby Ksiądz Kanonik ma rację, ale u mnie w Strzywążu to każde święto, uroczystość, czy jakakolwiek impreza to jest zawsze wyzwanie. A wiadomo, że wszystko robię tutaj po raz pierwszy i za każdym razem wygląda to następująco: dzwonię do Zenka, pytam się, jak było, a on mówi, że różnie, no i w sumie nie pamięta. Najlepiej, żebym się zapytał ludzi. Jak się pytam ludzi, to mówią, co ze mnie za ksiądz, że ja się ich pytam. I tylko głowami kręcą. Jak z kolei zdam się na katechetkę, albo choćby skonsultuję, to potem muszę prawie się prosić, żeby jednak ostateczna decyzja należała do mnie. No i w końcu zawsze wychodzi, że muszę zrobić daną uroczystość tak, jak ja to widzę – dokończył Mateusz.
- No i gra muzyka! Tak powinno być – włączył się w rozmowę ks. Stefan z Pokrzywic.
- Wiesz Stefan, tylko jak ja już mam taką wolną rękę, to wtedy rzeczywiście robię wszystko tak, jak uważam za słuszne. No i jest ból – westchnął Mateusz.
- Nie rozumiem, czym się przejmujesz - Stefan z niedowierzaniem kręcił głową. - Ty jesteś proboszczem i cała odpowiedzialność spoczywa na tobie, więc decydujesz. Tu nie ma demokracji.
- Nie, no oczywiście, ale na przykład katechetka Ewa znowu się do mnie nie odzywa. Po świętach już nawet mówiła do mnie „księże proboszczu”, a teraz się obraziła za Pierwszą Komunię.
- Przecież jeszcze nie miałeś Pierwszej Komunii – zdziwił się ksiądz kanonik Mścisławski.
- Nie. Mam za tydzień. Ale najpierw się wkurzyła, bo się nie zgodziłem na egzamin dla dzieci...
- Nie zrobiliście egzaminu? - tym razem zdziwił się ksiądz dziekan Stanisław.
- Nie... Zawsze byłem przeciwnikiem tych egzaminów i już od kilku lat jeszcze jako wikary wymyśliłem takie spotkanie w formie quizu z nagrodami i to świetnie zdawało egzamin, bo dzieciaki się nie stresowały, a my mieliśmy okazję sprawdzić poziom przygotowania, przynajmniej tego intelektualnego. Zawsze to robiliśmy miesiąc wcześniej, więc jak się okazało, że są jakieś braki, to był czas, żeby to nadrobić.
- Ty to se facet sam kłopoty na głowę ściągasz – powiedział Stefan kręcąc głową. U mnie egzamin robi katechetka, jak Pan Bóg przykazał, a ja im tylko robię próbę spowiedzi i tyle.
- A ja uważam, że to świetny pomysł – nieoczekiwanie Ksiądz Dziekan się zainteresował pomysłem Mateusza. - Jakbyś mi podrzucił taki przykładowy quiz, to może my też w przyszłym roku spróbujemy.
- Nie ma problemu, na następne spotkanie dekanalne mogę przygotować kopię dla wszystkich – zaoferował się Mateusz. - Ale z tym egzaminem, a właściwie jego brakiem, to pół biedy. Katechetka przestała się odzywać, jak powiedziałem, że w tym roku nie będzie podczas Mszy Pierwszokomunijnej stu tysięcy wierszyków, podziękowań, próśb i całej tej otoczki. I że dzieci nie będą czytały czytań, tylko rodzice.
- No to kolego pojechałeś po bandzie! – powiedział Stefan. - No, ale jak chcesz wprowadzać rewolucje, to pamiętaj, że one pożerają swoich ojców. Znaczy się rewolucje, nie dzieci pierwszokomunijne.
- Zaraz, zaraz, niech no mi kolega wyjaśni – wtrącił się kanonik Mścisławski. - Czyli jak ta Msza św. będzie wyglądać? Przyjmą Komunię i już?
- Jakby to powiedzieć? Oczywiście będzie pięknie przystrojony kościół, uroczysta asysta, każde dziecko będzie podchodzić i klękać na przystrojonym klęczniku, obok niego uklękną rodzice po prawej i lewej stronie, przyjmą Komunię i wrócą na swoje miejsca, potem następne dziecko i tak dalej. Bardzo uroczyście i pięknie. Po Mszy św. wychodzimy procesją do figurki Matki Bożej i tam robimy zdjęcie i jest moment agapy, małe przyjęcie: ciasteczka i kanapeczki, gratulacje, radość – wyjaśnił Mateusz.
- No, ale przed przyjęciem Komunii, jeszcze w kościele, wierszyki, podziękowania... Nic? - zapytał Ksiądz Dziekan.
- Nic oprócz tego, co powinno być, czyli procesja z darami, modlitwa wiernych z pięcioma wezwaniami, czytania czytane przez rodziców – powiedział Mateusz.
- No, ale wiesz Mateusz, dzieciaki lubią wystąpić, coś zarecytować, przed rodziną i tak dalej – powiedział kanonik Mścisławski.
- Ja wiem, niektóre lubią, niektóre nie. A niektóre mają takiego stresa, że przez całą Mszę nie myślą o niczym innym, a już na pewno nie o Panu Jezusie – powiedział Mateusz. - Dlatego zaproponowałem rodzicom, że jeśli zależy im na występach, to proszę bardzo, występy są w sobotę po południu: dzieciaki robią spektakl dla Jezusa i rodziców. Ponieważ katechetka nie chciała się w to zaangażować, poprosiłem dwie mamy i z nimi przygotowaliśmy scenariusz, bardzo prosty, niewiele słów, dużo muzyki i takich pląsów – zakończył.
- No, ale w sobotę nie wszyscy krewni mogą dotrzeć – powiedział Stefan.
- Cóż, każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Ja generalnie myślę, żeby zacząć dzieci spowiadać wcześniej, ale na razie spowiedź robimy w sobotę i po spowiedzi jest dziękczynienie, a potem właśnie to przedstawienie i mogą być obecni również zaproszeni goście. Ta sobota jest takim dniem radości z przebaczenia grzechów. Takim jakby dniem skupienia przed Pierwszą Komunią Świętą – tłumaczył Mateusz, ale w oczach kolegów widział sceptycyzm.
- No i co twoi parafianie na to? - zapytał kanonik Mścisławski.
- Moi parafianie to mało co mówią. Popatrzą, pokręcą głowami, a potem swoją obecnością, bądź nieobecnością dają mi rację albo nie. Mam nadzieję, że na Komunię jednak przyjdą, ale na razie jest cisza – posumował Mateusz.
- Ze strony twojej katechetki, powiedziałbym, głęboka cisza – zaśmiał się Stefan.
- No tak, ale powiem ci, nie jest to cisza, która mnie męczy – uśmiechnął się Mateusz.
- No, ale po tej Komunii, jak cię na taczkach nie wywiozą, to będziesz już miał spokój, pierwszy rok probostwa możesz uznać za zakończony – powiedział kanonik Mścisławski, który lubował się w takich podsumowaniach.
- Potem mam jeszcze tę pielgrzymkę na Wschód, do kościoła przodków. Mam naprawdę nadzieję, że wrócimy z tej pielgrzymki z gotowym projektem i planem działania co do budowy nowego kościoła – westchnął Mateusz.
- Ja to sam mam wątpliwości, czy to w ogóle warto rozpoczynać – powiedział Ksiądz Dziekan. - Myślałem, że jak Zenek to tak długo przeciągnął, to może się Ksiądz Biskup z tego wycofa, zwłaszcza że Biskup nowy. No, ale wygląda na to, że będziesz musiał temu podołać.
- W ludziach jest wielki zapał: przenieść kawałek historii i ojcowizny na tę ziemię. Jak to się uda ruszyć, to będzie dobrze – powiedział Mateusz, chyba bardziej do siebie, niż do kolegów. - Ja się do
św. Magdaleny, naszej patronki o to upominam codziennie. Nawet jej złożyłem taką obietnicę, że jak ten majowy wyjazd przyniesie pozytywne owoce, to w lipcu ruszamy ze specjalnym Triduum ku czci św. Magdaleny, przed odpustem, połączonym z warsztatami dla zakochanych.
- Ty to ale masz napakowane w tym łbie – pokręcił głową Stefan, - tylko triduum ci brakowało i to jeszcze w wakacje.
- Kolego, ja sobie patronki nie wybierałem. Tak wypada, trzeba się z tym pogodzić. A w ogóle to mam nadzieję, że chociaż część kolegów zaszczyci swoją obecnością nasz lipcowy odpust – powiedział patrząc na wszystkich Mateusz.
- Spokojnie, Mateusz, nie martw się, od lat tak się staramy organizować różne wakacyjne sprawy, żeby godna reprezentacja była u ciebie na odpuście. My się tu za często nie spotykamy, jak pewnie zauważyłeś, ale spowiedzi i odpusty to w dekanacie rzecz święta – zapewnił go Ksiądz Dziekan.
- Spokojnie panowie, nie ma się co martwić na zapas – powiedział ze śmiechem Stefan. - Jak go wywiozą na taczkach za tę rewolucyjną Pierwszą Komunię, to żadnego odpustu w lipcu nie będzie.
Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!