TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 02:18
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CXLI

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CXLI

- Wybór należy do księdza – powiedział Skalnicki i wyszedł. Maliński natychmiast podszedł do Mateusza z roziskrzonymi oczami.
- No to się nam księże udało! W samą porę, bo ja naprawdę nie wiem, skąd byśmy te piętnaście tysięcy wzięli – cieszył się kowal.
- Panie Maliński, nie chcę studzić pana radości, ale nie wiem, czy pan sobie zdaje sprawę z tego, co pan chce, abym zrobił – powiedział spokojnie Mateusz patrząc w oczy swemu najbliższemu współpracownikowi.
- Niech ksiądz nawet nie żartuje! - żachnął się z oburzenia Maliński. - Chyba ksiądz nie będzie teraz wybrzydzał! Ja wiem, że Skalnicki to stary esbek i nie można się po nim spodziewać niczego dobrego, ale jak chce dać pieniądze, to trzeba brać! Może rzeczywiście się przekonał, że nic nie wskóra swoim przeszkadzaniem nam na każdym kroku i wie ksiądz, może się pogodził z losem. Może... widzi, że księdza tak łatwo nie przestraszy i jak to się mówi, chce wskoczyć na wózek zwycięzców. Jak ksiądz popatrzy po sąsiednich parafiach, to prawie każdy ma jakąś pomoc od różnych firm, albo od gminy, czy województwa, a w tych gminach i województwach, że o firmach nawet nie wspomnę, to tylko takie Skalnickie siedzą. I co? Wszyscy biorą, a my będziemy wybrzydzać?
- Panie Maliński, ja wiem, że każdemu trzeba dać szansę i każdy się może nawrócić, ale ja temu człowiekowi nie mogę zaufać. Jak się chce nawrócić, wyspowiadać, zmienić swoje życie, to proszę bardzo. Ale pieniędzy od niego nie wezmę! Nie chcę, by myślał, że sobie może kupić przebaczenie i pojednanie. Przebaczenie i pojednanie może mieć za darmo. Wystarczy skrucha i pokuta. Ale pieniędzy od niego, na tym etapie, nie przyjmę. Już prędzej sprzedam wszystko, co mam, jak będzie trzeba...
- Co ksiądz sprzeda? Tę swoją pandę wiecznie popsutą? Czy plebanię? A plebania to nie księdza, tylko parafialna... Księże, przecież nawet ksiądz nic nie ma, żeby sprzedać... - Maliński patrzył na niego błagalnie. - Niech ksiądz tę swoją dumę schowa...
- Panie Maliński, to nie jest duma! Jeszcze raz mówię: jak on chce się pojednać, drzwi otwarte. Ale nie wezmę od niego pieniędzy!
- Księże Mateuszu, na miłość boską, niech ksiądz to jeszcze przemyśli... Chociaż do jutra! Ja polecę za Skalnickim i powiem mu, żeby przyszedł jutro po południu. A ksiądz niech się z tym prześpi. Nie znajdziemy tych pieniędzy na ulicy, a ten numer z totolotkiem to też niech ksiądz nie myśli, że zafunkcjonuje...  Ja 30 lat gram i nigdy nic nie wygrałem... Niech ksiądz to przemyśli! Słyszałem, że jak człowiek na pustyni umiera z pragnienia, to się z cuchnącego buta wody napije, a ksiądz wybrzydza... Lecę za Skalnickim i powiem mu, żeby przyszedł jutro, że ksiądz się zastanawia – zakończył Maliński i szybko zatrzasnął za sobą drzwi, żeby Mateusz nie zdążył czegoś powiedzieć.
Ale Mateusz nie miał takiego zamiaru. Był absolutnie pewien, że w takiej sytuacji pieniędzy od tego człowieka nie weźmie, ale też nie miał zielonego pojęcia, gdzie ich szukać. Pomyślał, że zadzwoni do Macieja z prośbą o radę.
- Cześć stary druhu – powiedział do słuchawki próbując nadać swojemu głosowi jak najnormalniejsze brzmienie.
- Co się stało? - zapytał natychmiast Maciej. Kogo jak kogo, ale Macieja nie mógł nabrać.
- Nic się nie stało, a przynajmniej nic wielkiego. Tyle, że muszę mieć w poniedziałek 15 tysięcy na budowę, żeby zamknąć fundamenty kościoła przed zimą, a nie mam ani grosza – powiedział spokojnie Mateusz.
- Kasą byś się tak nie przejmował, zwłaszcza, że jak się nie zamknie fundamentów przed zimą, to się zamknie na wiosnę, więc to żadne halo. Mów prawdę, co się dzieje? - Maciek nie ustępował.
- Nie no, naprawdę wolałbym to zamknąć przed zimą, zabezpieczyć, ale masz rację, nie pieniądze mnie martwią – powiedział.
- No dalej, nie świruj, mów, o co chodzi.
- Pamiętasz tego esbeka, co pracuje w lokalnej gazecie i non stop mi nasyła kontrole i pisze anonimy do kurii? - zapytał Mateusz.
- Aha, znowu ten gagatek, pewnie, że pamiętam, Skalski, czy jakoś tak. Co znowu wywinął?
- Skalnicki. Nazywa się Skalnicki. Chce mi dać te 15 tysięcy. Czy może pożyczyć, sam nie wiem, bo byłem tak zszokowany, że nie dopytałem – powiedział Mateusz.
- Chyba nie chcesz wziąć tych pieniędzy... - Maciej wyraźnie miał podobne podejście w tej sprawie.
- Jasne, że nie chcę! Ale jak on mi to proponował to był obecny Maliński, wiesz, ten stary kowal, szef komitetu budowy, dobry chłop. No i jemu się w głowie nie mieści, że ja nie przyjmę tych pieniędzy. Trochę go rozumiem, bo oni naprawdę wkładają w tę budowę serce i każdy grosz, jaki mogą... Nie chciałbym, żeby teraz wyszło, że ja jestem taki sztywny i że przeze mnie roboty się opóźnią... - tłumaczył Mateusz. - Ale ja oczywiście od Skalnickiego tych pieniędzy nie wezmę. Tylko co teraz zrobić? Jak z tego wyjść, żeby nie wylać dziecka z kąpielą, mam na myśli zapału moich ludzi, a zwłaszcza Malińskiego?
- Ciekawe, co ten Skalnicki wymyślił? Może rzeczywiście coś w nim drgnęło? - zapytał Maciej, ale jakoś bez przekonania.
- Ja myślę, że wszystko się okaże, kiedy mu powiem, że nie chcę jego pieniędzy w takiej sytuacji, jego reakcja mi wystarczy. Natomiast bardziej się obawiam o moich ludzi... - westchnął Mateusz. – Pewnie, najlepiej by było, żeby ktoś jutro rano przyniósł te 15 tysięcy w kopercie i wtedy po południu spokojnie bym podziękował Skalnickiemu za jego szczodrą propozycję. Tylko, jak znam Szefa, mam na myśli Tego na wysokościach, to On chce pewnie, żeby najpierw Mu całkowicie zaufać, Skalnickiego jako człowieka nie odtrącać, pieniędzy być może zarobionych na ludzkiej krzywdzie nie przyjąć, narazić się na gniew Malińskiego, który teraz pewnie montuje jakąś koalicję, żeby mnie przekonać i dopiero wtedy, jak będę w totalnym dole, przyjdzie rozwiązanie.
- No widzę, że znasz doskonale całą „procedurę”, nie rozumiem, po co do mnie dzwonisz – Maciej głośno się roześmiał do słuchawki. - To trzymaj się tego planu. A jakby co, to ja we wtorek z jaką liną się na skraju tego dołu pojawię. Na kasę w obecnym momencie nie ma szans, ale będziemy razem myśleć, jak Najwyższy będzie cię z tego wyciągał. Trzymaj się! Będzie dobrze! - Maciej zakończył rozmowę, a Mateusz szybko wrócił do kościoła. Miał jeszcze dwie Msze i dwie szanse, że jego apel na temat budowy spotka się z jakimś odzewem.

***


Tak jak się spodziewał, odzewu nie było, natomiast domyślał się, że coraz szersze kręgi zataczała informacja o propozycji złożonej mu przez Skalnickiego. Wieczorem zadzwonił Maliński, przekonując, że choć we wsi nikt nie lubi Skalnickiego, powszechna jest opinia, żeby brać pieniądze.
- Ludzie mówią Proboszczu, że te piętnaście tysięcy to jest nic wobec krzywd, jakie wielu ludziom wyrządził, ale na początek można przyjąć. Wie ksiądz, ludzie teraz pieniędzy nie mają, a wszyscy by chcieli, żeby na zimę fundamenty kościoła były skończone. Ja już nawet zadzwoniłem do inżyniera, niech się ksiądz nie gniewa, żeby tych dwóch ludzi co ma wolnych nigdzie indziej nie wysyłał, bo na 99% będziemy mieć pieniądze... No! Niech się ksiądz z tym prześpi i wie, że całą wioskę ma za sobą, dobranoc!

***


- Panie Skalnicki, dlaczego pan chce to zrobić? - zapytał Mateusz, kiedy Skalnicki usiadł i położył na stole oliwkową kopertę.
- Mówiłem księdzu. Pomyślałem, że jest to dobra okazja, żeby zakopać topór wojenny. Skoro już ten kościół ma powstać pod moim domem i nic się nie da zrobić, aby tego uniknąć, to nie będę kulą u nogi. A że ja i ochrzczony jestem i u Komunii byłem, to się też poczuwam do odpowiedzialności. Myślę, że Kościół powinien się cieszyć, że takie owce zagubione, a nawet, hmm, agresywne wracają do zagrody – zakończył Skalnicki świdrując Mateusza wzrokiem. Mimo najszczerszych chęci Mateusz nie wierzył w ani jedno jego słowo.
- Panie Skalnicki, oczywiście, że Kościół czeka na zbłąkane owieczki i ja nie zamykam przed panem drzwi wspólnoty. Ja nawet panu wybaczam wszystkie przykrości, złośliwości i oszczerstwa, których się pan wobec mnie dopuścił. Naprawdę! Wszystko wybaczam. Ale wybaczenie i pojednanie jest za darmo. Proszę przyjść do spowiedzi, albo jak pan woli innego księdza to proszę bardzo. Wkrótce zaczyna się Adwent, proszę rozpocząć nowe życie sakramentalne i kiedyś będzie pan również finansowo wspomagał swoją wspólnotę. Ale tych pieniędzy nie przyjmę – powiedział Mateusz i spojrzał na Skalnickiego z najcieplejszym uczuciem na jakie mógł się zdobyć. Odpowiedź Skalnickiego przebiła jego wszelkie oczekiwania.
- Ty pachołku Watykanu! Ty mi przebaczasz? Wiesz gdzie sobie możesz wsadzić to swoje przebaczenie?


Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!