TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 06 Września 2025, 00:56
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CLXXXVI

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CLXXXVI

- Słuchaj ksiądz, ja oczywiście nie mam żadnego zamiaru się spowiadać, bo jak mówię od bierzmowania trochę czasu minęło i straciłem nawyki, ale o jedno bym prosił - powiedział Mateusz Woźniak, kiedy już ks. Mateusz zamknął drzwi plebanii.
- Słucham - odpowiedział młodzieńcowi, choć sposób, w jaki chłopak go tytułował, nie należał do powszechnie przyjętych, zwłaszcza, że widział go pierwszy raz w swoim życiu.
- Chodzi mi o to, żeby to, co tu powiem, pozostało między nami, tak jakby to była jednak spowiedź - powiedział chłopak.
- Nawet gdybyś o to nie poprosił, to i tak pozostałoby między nami - odrzekł ks. Mateusz.
- Srutututu, majtki z drutu - chłopak zrobił głupią minę. - Zapominasz ksiądz, że nasza wzorcowa rodzinka szczyci się przyjaźnią z licznymi księdza kolegami po fachu i jakoś jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby to, co powiedziałem zostało zachowane w tajemnicy. Zawsze albo mamuśka, albo ojciec o wszystkim wiedzieli. Mogę jedynie przyznać, że jak zastrzegałem sobie, że ma być jak na spowiedzi, to działało zawsze – stwierdził z ledwie wyczuwalną w głosie nutką uznania, a ks. Mateusz odetchnął głęboko, bo tylko tego by brakowało, żeby ludziom zabrakło zaufania i pewności, nawet co do tajemnicy spowiedzi.
- Jakby nie było, możesz być spokojny, wszystko zostanie między nami - uśmiechnął się ks. Mateusz.
- Fajnie! No to słucham księdza! - powiedział niespodziewanie chłopak.
- Ależ to przecież ty chciałeś ze mną pogadać - zdziwił się Mateusz.
- Nie, nie, nie! Nie odwracajmy kota ogonem. Mamuśka powiedziała, że to ksiądz chce ze mną porozmawiać. Więc jestem. No i najpierw chętnie posłucham, co tam mamuśka powiedziała i co jeszcze ksiądz chciałby wiedzieć
- chłopak wygodnie rozsiadł się na krześle przy stole w salonie.
- Aha, tak to widzisz? No to może zaczniemy od tego, że pewnie twoja mama też liczyła na dyskrecję, więc nic ci nie powiem - uśmiechnął się ks. Mateusz.
- Jeden zero dla księdza - chłopak odpowiedział uśmiechem. - Podoba mi się księdza przytomność umysłu. Ja też się taką charakteryzowałem, ale teraz, jak ksiądz na pewno wiesz, trochę mi się nadwyrężyła. Od środków.
- Dobra Mateusz, nie będziemy sobie tu erystyki uprawiać. Rozumiem, że masz problem z narkotykami. Chcesz o tym pogadać? Mogę jakoś pomóc? - zapytał poważnie ks. Mateusz.
- Pomóc? Jasne! Dysponujesz ksiądz jakimś dobrym towarem? - zapytał chłopak, aż Mateusz wstał od stołu. - Spokojnie, nie denerwuj się ksiądz, żartowałem! - mitygował się chłopak.
- Ja się nie denerwuję - powiedział ks. Mateusz i wyszedł do drugiego pokoju, by po chwili wrócić z brewiarzem. - Dla mnie to jest najlepsze. Plus Eucharystia, ale to raz dziennie, a brewiarz mam na każdą chwilę. I Różaniec. Nie wiem co ciebie kręci, ale w każdym razie nie robi ci to dobrze.
- Zgadza się - odpowiedział poważnie chłopak. - Ale sam ksiądz widzisz, że każdy ma jakiś swój towar, księdzu podstawili taki, a mnie inny.
- Ale dlaczego musiałeś sięgać po cokolwiek? - próbował podtrzymać poważną rozmowę ks. Mateusz. Chłopak milczał przez dłuższą chwilę.
- Podoba się księdzu moja mama? - zapytał nagle, a Mateusz poczuł, że się czerwieni.
- Nie wiem, o co ci chodzi, ale zakładam, że twoje pytanie nie ma drugiego dna, więc ci odpowiem, że twoja mama jest piękną kobietą – wykrztusił wreszcie.
- Nie tylko piękną, to jest też jedna z najmądrzejszych kobiet, jakie znam. Nawet sobie ksiądz nie wyobraża, jak ciężko mi było we wszystkich szkołach, do których chodziłem, gdzie nauczycielki były zawsze w większości, a przy mojej mamie wydawały się w najlepszym wypadku półinteligentkami. Mama była od nich ładniejsza, miała większą klasę i była o niebo mądrzejsza, czasami nawet w materii, która była ich szkolną domeną. Jak nie rozumiałem czegoś w szkole, to pytałem oczywiście nauczycieli, ale często dopiero mama w domu potrafiła mi na tyle jasno rzecz wytłumaczyć, że łapałem, o co chodzi. W drugiej klasie podstawówki narobiłem nawet siary rodzicom, bo zacząłem zbierać podpisy, żeby wymienić naszą panią na moją mamę. Więc widzisz ksiądz, ta kobieta, która tam teraz spaceruje na zewnątrz, to najlepsza istota jaką znam. Niestety, jest zupełnym przeciwieństwem swojego męża, który niestety jest też moim ojcem. Ojciec nie ma nic z jej klasy i mądrości, ma jedynie trochę sprytu do interesów. Ale wiesz ksiądz, ja zawsze mojego ojca kochałem i podziwiałem. Za jedną rzecz go podziwiałem. Że on potrafił zwrócić na siebie uwagę takiej kobiety, jak moja mama. Nie tylko! On potrafił ją w sobie autentycznie rozkochać. Ona cały czas go kocha. Nigdy, przenigdy, przynajmniej od momentu, kiedy ja zacząłem coś z tego rozumieć, nie dała ojcu odczuć przepaści, jaka ich dzieli pod wieloma względami. Nigdy. Ona sprawiła, że on się podciągnął w wielu sprawach. Wyrównał do góry. I to też mi się w nim podobało. Jeszcze półtora roku temu nie zamieniłbym ojca na nikogo innego. Aż go zobaczyłem z tą Grażyną... - chłopak zamilkł, a Mateusz bynajmniej nie chciał mu się wtrącać.
- Ta Grażynka – podjął znowu wątek chłopak – to można powiedzieć przyjaciółka mamuśki. Dość to puściutkie było przez całe życie, mąż wyjechał do Irlandii chyba z dziesięć lat temu i nie wiem, czy tam sobie jakiegoś podwójnego życia nie prowadzi, ale od kiedy on wyjechał, mama tak ją trochę pod skrzydła wzięła, bo oni nie mają dzieci, a mieszkali dosłownie przez płot od naszego starego domu. No i ten mąż Grażynce pieniążki przesyłał i Grażynka wzięła się za siebie, trochę diety, podejrzewam, że trochę chirurgii, trochę kosmetyki i nie mogę powiedzieć, ostateczny wygląd jest na pewno korzystniejszy niż przedtem. No i ubiera się tak, żeby dużo nie zasłonić. Ja nie wiem, co faceci widzą w takich farbowanych blondynach z dużym biustem i w kusych spódniczkach, ale najwyraźniej ojciec coś zobaczył. Raz wróciłem do domu wcześniej ze szkoły i zobaczyłem, jak ją ojciec obściskiwał. Niby to nic wielkiego, ale było to dla mnie obrzydliwe. I wtedy ojciec ze mną pogadał, że niby po męsku musimy być solidarni, a poza tym to między nim a Grażynką nic nie ma. No i najważniejsze, mamie by serce pękło, a przecież nic nie zaszło, więc lepiej jej nie mówić. Byłem tak skołowany, że nie wiedziałem, co zrobić. Wiedziałem na pewno, że nie chcę skrzywdzić mamy. Więc nic nie powiedziałem. Ale tak mnie to mentalnie zdołowało, że nie potrafiłem znaleźć spokoju. No i możesz sobie ksiądz wyobrazić, co w naszym elitarnym liceum można dostać, jak się człowiek trochę rozkojarzy. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki, pieniądze miałem, więc zacząłem od najdroższych rzeczy, od amfy, myśląc, że to mnie nie ściągnie na dno. Wydawało mi się, że ojciec rzeczywiście z tą Grażynką dał sobie spokój, bo ta nadal często spotykała się z mamuśką i tak przez parę miesięcy wszystko wydawało się ok. Ja oczywiście trochę brałem, ale bez przesady. No i kilka miesięcy temu podsłuchałem, jak mama w kuchni pytała ojca, co jest z tą Grażynką, bo ona dłużej nie może udawać, że nic nie widzi... Chciałem się powiesić! Od tego dnia byłem non stop na haju. Nie mogłem sobie wybaczyć, że nie powiedziałem mamie od razu wtedy, kiedy przypuszczalnie to wszystko się zaczynało. Nie mam pojęcia, jak tam wygląda teraz... Ale mama jest smutna. Teraz również przeze mnie. I przez siostrę... Tak w sumie, to wszyscy ją zawiedliśmy. Jak sobie pomyślę, że w nikim nie ma oparcia, to normalnie od razu poszedłbym i się nawalił, żeby zapomnieć. Jedyne, co sprawia, że naprawdę mam zamiar z tymi dragami skończyć, to właśnie to, że mama, mimo że ją wszyscy zawiedliśmy ani się nie załamała, ani nas nie zostawiła. Ja na jej miejscu dawno bym się spakował i zostawił całą naszą trójkę. A ona nie. Wiesz ksiądz, nawet nie wiem, czy jeden z tych twoich kolegów po fachu, który kiedyś często u nas bywał, jej tego nie doradzał. Żeby rzuciła to wszystko w cholerę. I uważam, że dobrze jej radził. No ale mama nie jest taka jak my i próbuje to wszystko poukładać - chłopak zakończył i zamilkł
- Sam nie wiem, co ci na to wszystko powiedzieć, poza tym, że nie ma żadnej twojej winy w problemach między rodzicami... A resztę to sam wiesz. Wiesz dlaczego zacząłeś brać, wiesz dlaczego chcesz przestać... - powiedział po chwili Mateusz. - Zastanawiam się, dlaczego do mnie przyszedłeś. Przecież znasz innych księży, niektórym się zwierzałeś, chyba masz z nimi wciąż kontakt? A mnie nie znasz, widzisz mnie pierwszy raz na oczy – dziwił się ks. Mateusz.
- Drugi raz, nie pierwszy – poprawił go chłopak.
- Jakoś sobie nie przypominam tego pierwszego razu – ks. Mateusz był absolutnie zdumiony.
- Kiedyś przyjechałem z mamą zobaczyć budowę naszego domu. To było z miesiąc temu. Miałem chwilowy okres abstynencji. I kiedy przechodziliśmy koło kościoła, była akurat Msza. To nie była niedziela i mama nie chciała wejść, bo akurat była wkurzona na naszych przyjaciół księży, a mnie coś ciągnęło. No i wszedłem. Mówił ksiądz akurat kazanie. Do dwóch osób - zaśmiał się chłopak. - Nie powiem, zaimponowało mi to, bo ja bym się do dwóch osób nie strzępił. I pomyślałem, że musi być ksiądz z tych, którym zależy na człowieku. I powiedziałem mamie, żeby odwiedziła naszego nowego proboszcza, czyli księdza, bo wydaje się inny, niż nasi dotychczasowi przyjaciele w koloratkach. Nie wierzyła, ale potem poszła. No i potem powiedziała mi, że też powinienem, bo po księżach - kumplach być może znaleźliśmy wreszcie księdza - ojca. No i przyszedłem sprawdzić.

Jeremiasz Uwiedziony?

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.?

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!