TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 19:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CIII

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część CIII

- No to gdzie idziesz Mateusz? – zapytał zziajanym głosem Maciej.

- Jak to, gdzie idę? O co w ogóle ci chodzi, ledwo cię słyszę, jakieś wrzaski, czy co? Gdzie ty w ogóle jesteś? – odpowiedział Mateusz wychodząc z jadalni, w której nieco osłabiony Proboszcz kończył powoli kolację.

- Jak to gdzie? – zdziwił się Maciej.
– Pod katedrą! Właśnie się skończyła Msza Święta i za chwilę neoprezbiterzy wyjdą od Księdza Biskupa. No właśnie, to chyba pierwszy raz od dobrych paru lat, że nie przyjechałeś na święcenia, coś się stało, czy zapomniałeś?

- Nie, nie. Rzeczywiście trochę mi było przykro, bo wiesz, jak bardzo lubię święcenia kapłańskie, fajne chwile się przypominają, no i chłopaki mają taki entuzjazm... Ale nie mogłem przyjechać, Ksiądz Kanonik jest strasznie kiepski i prosił, żebym go nie zostawiał samego, więc zostałem w domu. A jak tam się udała ceremonia? – zapytał.

- Ceremonia jak co roku, może trochę dłuższa – tłumaczył Maciej – ale w końcu prawie trzydzieści chłopa krzyżem leżało, więc nie dziwi nic. Ale koleżko, ja tu do ciebie dzwonię, bo na twoje miejsce idzie neoprezbiter, jeszcze nie wiem który, ale któryś na pewno idzie, wiem od kanclerza. Tak więc twój czas się kończy, Mati, czas na probostwo! Już się nie wymigasz! – śmiał się Maciej.

Jakkolwiek Mateusz nie chciał się jakoś szczególnie nastawiać, bo przecież pewna możliwość, że przy odejściu Księdza Kanonika nowy proboszcz poprosi, aby wikariusz został i choć trochę go wprowadził w życie parafii, to jednak było niemal pewne, że będzie miał zmianę. Skoro przychodzi neoprezbiter...

- Chyba masz rację, Maciej, ale wierz mi, ja jeszcze nic nie wiem. Nie miałem żadnego telefonu z kurii, nikt mi nic nie proponował. Więc po prostu czekam. Jak się czegoś dowiem, będziesz poinformowany jako pierwszy... To pewne z tym neonem? Bo jeśli tak, to powiem Księdzu Kanonikowi – powiedział Mateusz.

- Jak w banku! – odpowiedział Maciej, by za chwilę się poprawić. – Chociaż dzisiaj z tymi bankami to nic nie wiadomo... Powiem inaczej: pewne jak w watykańskim tajnym archiwum!

- No to też przywaliłeś kulą w płot – zaśmiał się Mateusz -  zależy od kamerdynera. Trzymaj się Maciej i dziękuję za informację. Z Panem Bogiem!

Mateusz wrócił do jadalni i usiadł naprzeciw Księdza Proboszcza.

- Księże Kanoniku! – zagaił – przychodzi do nas neoprezbiter, a właściwie do Księdza Kanonika, bo to pewnie na moje miejsce...

- Ano tak, rzeczywiście, zapomniałem księdzu powiedzieć, to przez tę chorobę, Boże drogi, dobrze, że ja już przechodzę w stan spoczynku. Dzwonił do mnie Ksiądz Biskup i poinformował mnie, że mogę zostać w parafii aż do mojego jubileuszu 50-lecia kapłaństwa. A jubileusz będzie w październiku i dopiero na początku listopada przyjdzie nowy proboszcz. Ksiądz Biskup pytał też, jakbym tu widział neoprezbitera i ja powiedziałem, że nie mam żadnych preferencji. Czyli będzie ten neoprezbiter... A ciekawe co z księdzem? – uśmiechnął się słabo Kanonik.

- Ksiądz Biskup nic na ten temat nie powiedział? – zapytał Mateusz.

- Powiedział tylko, że księdza zabiera – odparł Proboszcz.

- No, to teraz czekamy na telefon – powiedział Mateusz i aż podskoczył z wrażenia, bo dokładnie w tym momencie zadzwonił stojący na komodzie parafialny aparat stacjonarny,

- Wszelki duch Pana Boga chwali! – wyszeptał Proboszcz. – Niech no ksiądz odbierze, księże Mateuszu...

- Ksiądz Mateusz, słucham – powiedział czując jak serce mu wali i podchodzi do gardła, ale głos w słuchawce nie należał do Księdza Biskupa.

- Szczęść Boże! Mówi ksiądz neoprezbiter Jan Maria Mocek, czy można rozmawiać z Księdzem Proboszczem?

- Oczywiście, już podaję – odparł Mateusz – Ksiądz Jan Maria! – powiedział przekazując słuchawkę swojemu zwierzchnikowi i podśmiechując się pod nosem z tych „obojga” imion. On też miał dwa, ale drugiego nigdy nie używał, ale widać teraz taka moda. Ksiądz Proboszcz tylko słuchał, co jakiś czas przytakując. Widać młody miał wiele do powiedzenia. 

- Nawet teraz, zapraszam – powiedział wreszcie po jakichś pięciu minutach Proboszcz i odłożył słuchawkę.

- No, księże Mateuszu, ten Jan Maria to jest dopiero wygadany! Wszystko mi powiedział, łącznie z drzewem genealogicznym rodziny i tytułem pracy magisterskiej, coś o teologii feministycznej. Wie ksiądz, pewnie chodzi o to, że Bóg to jest Ona – zaśmiał się Ksiądz Kanonik. – Zaraz tu będzie, bo on nie pochodzi z naszej diecezji, więc skoro już jest blisko to powiedziałem, żeby przyszedł się przedstawić, to nie będzie musiał specjalnie przyjeżdżać.

Rzeczywiście nie minęło nawet pięć minut, jak rozległ się gong u drzwi wejściowych. Mateusz zszedł na dół i otworzył drzwi. Stał przed nim elegancki chłopak w sutannie.

- Ksiądz Jan Maria – przedstawił się.

- Ksiądz Mateusz – powiedział Mateusz wyciągając rękę – Proszę wejdź, Ksiądz Kanonik czeka na górze.

Kiedy weszli do jadalni Mateusz usiadł na sofie, a Jan Maria, po przywitaniu się z Proboszczem, usiadł na fotelu obok sędziwego kapłana. I w tym momencie Mateusz przeżył niesamowite wrażenie, jakby tę scenę już gdzieś widział, swoiste deja vu. To było dokładnie siedemnaście lat temu i on jako neoprezbiter siedział na fotelu naprzeciw swojego nowego proboszcza, a wikariusz, którego zastępował, patrzył na niego podejrzliwie z sofy. Nawet ustawienie mebli było podobne. Przypomniał sobie to uczucie bycia na przesłuchaniu, bo on też był z innej diecezji, jak ten Jaś Marysia, a ówczesny proboszcz i wikariusz przesłuchiwali go i patrzyli podejrzliwie. Czuł się wtedy fatalnie. Dlatego postanowił natychmiast zostawić nowego wikariusza sam na sam z Proboszczem, aby młody nie miał takich samych wrażeń. W tym momencie dotarły do niego strzępy rozmowy między Księdzem Kanonikiem a neoprezbiterem.

- Chciałbym też wprowadzić w parafii Mszę Świętą w obrzędzie trydenckim, oczywiście jeżeli Ksiądz Proboszcz się zgodzi, ale nie widzę powodu, aby się miał nie zgodzić, skoro sam Papież pozwolił... – snuł swoje propozycje Jan Maria, a Mateusz pomyślał, że chyba on takiego tupetu nie miał. A może miał?

- To ja może zostawię księży samych, żebyście sobie wszystko ustalili – powiedział Mateusz wstając.

- Jak dla mnie może ksiądz zostać – powiedział Jan Maria - bo księdza też chciałbym o coś zapytać. Bo ja też planuję wyjazd na studia zagraniczne i chciałbym się księdza poradzić, czy lepiej zacząć coś zaocznie w kraju, czy odczekać i prosić Księdza Biskupa bezpośrednio. Wiem, że wkrótce będzie nowy biskup, a mnie to czeka za dwa, trzy lata, ale kto pyta nie błądzi – perorował młodzieniec, a Mateusz stał zszokowany, natomiast Ksiądz Kanonik, na którego kątem oka spojrzał, był zadziwiająco spokojny.

- Ja księdzu na te wszystkie pytania odpowiem – powiedział lodowatym tonem Proboszcz, a Mateusz stwierdził, że Kanonik po prostu... odżył – A ksiądz, księże Mateuszu, może sobie spokojnie pójść do siebie – ciepło powiedział do Mateusza puszczając przy tym oko. 

- Na pewno Ksiądz Kanonik udzieli ci jasnych odpowiedzi – powiedział Mateusz do Jana Marii ściskając mu dłoń na pożegnanie.

Kiedy wszedł do swojego pokoju poczuł wibrowanie w kieszeni, ktoś dzwonił na jego komórkę. Na wyświetlaczu pulsowało imię ,,Ania”. Ileż to miesięcy jej nie słyszał? Zawsze w momentach newralgicznych jego życia ta kobieta pojawiała się, jakby miała jakąś specjalną intuicję, albo... przecieki z kurii.

- Aniu – zdążył zaledwie powiedzieć, gdy w tle usłyszał sygnał połączenia oczekującego. To był kapelan Księdza Biskupa. – Właśnie mam kogoś na drugiej linii, przepraszam.

- Pewnie z kurii - zaśmiała się Ania.
- Najwyższy czas. Oddzwoń proszę - dodała.

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!