TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 04:06
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część C

Jasna i ta druga strona księży(ca) - część C

Pan Zbigniew Śruba stawał się coraz bardziej czerwony z gniewu, a jego oczy napłynęły krwią w sposób tak gwałtowny, że co tu ukrywać, Mateusz niemal się przestraszył pokaźnego w końcu mężczyzny.

- Może ksiądz to powtórzyć jeszcze raz?

- Tak. Nie może pan być ojcem chrzestnym. I postaram się natychmiast wytłumaczyć dlaczego. Ponieważ powiedział pan, że jest żonaty po raz trzeci, domyślam się, choć obym się mylił, że pański ostatni związek nie jest małżeństwem sakramentalnym. W konsekwencji żyjąc z kobietą, która przed Bogiem nie jest pańską żoną, trwa pan w grzechu i nie może otrzymać rozgrzeszenia i przyjmować Komunii Świętej. Osoba w takim stanie nie może być przykładem życia w wierze, a taki powinien być świadek sakramentu chrztu – wytłumaczył bardzo spokojnie Mateusz.

- A kto księdzu powiedział, że ja w ogóle mam zamiar się spowiadać? - ripostował pan Śruba sprawiając, że Mateuszowi przeszła chęć tłumaczenia mu czegokolwiek.

- No, skoro pan nie ma zamiaru się spowiadać, to sam pan chyba rozumie, że nie bardzo pan się nadaje na ojca chrzestnego – próbował jak najbardziej spokojnie tłumaczyć Mateusz. – Panie Śruba, po co to panu? Powiedzmy sobie szczerze, żyje pan w związku niesakramentalnym i generalnie nie ma pan ochoty przyjmować sakramentów, a na dodatek, jak mówił Ksiądz Proboszcz, w kościele się pan nie pokazuje...

- A co to ma do rzeczy? Pan Bóg jest wszędzie! Ja sobie w niedzielę chodzę do lasu, czy w góry i zapewniam księdza, że Pan Bóg też tam jest, a za to nie ma głupiego gadania, polityki, pieniędzy na remonty kościoła i starych dewotek, co przyzna ksiądz, w kościele jest na porządku dziennym – pan Zbigniew nie miał zamiaru zrezygnować ze swojego zaświadczenia i funkcji chrzestnego. 

Jego słowa wywołały uśmiech na twarzy Mateusza, któremu przypomniało się to, co opowiedział mu jego przyjaciel Maciej w Wielki Czwartek. Otóż Maciej miał bardzo podobną sytuację w kancelarii parafialnej, tyle że wówczas chodziło o kobietę. Pani, która sama o sobie mówiła, że jest wielką miłośniczką Bożego Stworzenia i wojowniczką w obronie natury, oczywiście zrzeszoną w odpowiedniej organizacji, prosiła go o zaświadczenie, aby być matką chrzestną. Na pytanie Macieja o praktyki religijne odpowiedziała, podobnie jak pan Śruba, że ona woli sobie pójść w niedzielę do lasu, na polanę i tam obcować z Bogiem.

- Aha, to w takim razie po zaświadczenie do chrztu powinna pani pójść do leśniczego – odpowiedział jej wówczas Maciej i Mateusz miał wielką ochotę, aby w ten sam sposób potraktować pana Śrubę, który chyba zupełnie błędnie zinterpretował uśmiech na jego twarzy.

- Coś mi się wydaje, po księdza minie, że chyba księdza przekonałem – powiedział pan Zbigniew. – Wiedziałem, że jakoś się dogadamy, a jakby ksiądz miał jeszcze jakieś wątpliwości, to ja złożę taką ofiarę, żeby wątpliwości księdzu przeszły – pan Śruba uśmiechał się znacząco. Tego już Mateuszowi było stanowczo za wiele.

- Proszę pana! Zawsze jest mi przykro, kiedy muszę komuś odmówić tego zaświadczenia, ale jeśli pan insynuuje, że takie zaświadczenie można sobie kupić, to cóż, mnie nawet już nie jest przykro powiedzieć panu jeszcze raz i z całą stanowczością: nie może pan być ojcem chrzestnym!

- Nie ksiądz będzie o tym decydował! Ja się na chrzestnego nie pchałem, ale skoro rodzice dziecka uznali mnie za godnego i się nie mylą, bo ja obsypię tego dzieciaka takimi prezentami, na jakie ich na pewno nie stać, to ja się nie uchylam od tego obowiązku! I jeszcze tak nie jest w tym kraju, żebyście to wy o wszystkim decydowali! Przed kościołem czeka moja siostra, matka dziecka i jej się będzie ksiądz tłumaczył! Ja już tu nie mam zamiaru wracać, więc proszę jej przekazać ten świstek dla mnie! - Pan Śruba z hukiem zamknął drzwi nie dając Mateuszowi czasu na odpowiedź.

- Ależ mi się Panie Boże dzień Twojego Zmartwychwstania ożywił – powiedział półgłosem Mateusz odchylając głowę do tyłu i wciągając głęboko powietrze. Jeszcze czuł w nozdrzach zapach kadzidła na część Zmartwychwstałego, chociaż momentami, słuchając pana Śruby, to raczej siarka powinna mu zapachnieć.

- Jak ci ludzie wybierają chrzestnych dla swoich dzieci, to jest wielka tajemnica wiary. Albo raczej niewiary – westchnął jeszcze i usłyszał pukanie do drzwi.

- Proszę!

- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus – powiedziała kobieta około trzydziestki, podobna do pana Śruby, ale w przeciwieństwie do otyłego brata, raczej filigranowa i po prostu śliczna. 

- Na wieki wieków – odpowiedział Mateusz, który natychmiast zauważył zmieszanie, a wręcz przerażenie kobiety.

- Proszę księdza nazywam się Jadwiga Zawistowska, mam nadzieję, że mój brat księdza nie obraził – powiedziała kobieta z wyraźnym niepokojem w głosie.

- Nie, nie, pani Jadwigo. Dzisiaj jest Zmartwychwstanie Pana Jezusa i nic w taki dzień nie jest w stanie zmienić mojego dobrego humoru – uśmiechnął się Mateusz.

- Wiem, proszę księdza, nawet sobie ksiądz nie wyobraża jak mi wstyd, że w takie święto przeszkadzamy, ale nie miałam pojęcia, dlaczego brat zaprosił nas na Mszę do swojego kościoła, bo my proszę księdza jesteśmy od Świętych Kosmy i Damiana. Ja wiedziałam, że to się tak skończy – kobieta była bliska łez, ale Mateusz postanowił jej nie przerywać.

- Mój mąż się uparł, żeby to mój brat był chrzestnym naszego drugiego dziecka, chociaż ja doskonale wiedziałam, że on żyje w konkubinacie i nie może pełnić tej funkcji – mówiła kobieta.

- To dlaczego pani tego od razu nie powiedziała mężowi? - zdziwił się Mateusz.

- Ależ oczywiście, że powiedziałam. Ale szczerze mówiąc to mój brat tak trochę się nam narzucał... Bo wie ksiądz, my z mężem jesteśmy chrzestnymi jego dziecka, no i on od tego czasu, ciągle tak niby żartem, powtarzał: „Czas na rewanż. Czas na rewanż”. I kiedy po raz drugi byłam w ciąży, mąż od raz powiedział, że będzie głupio ich nie poprosić i podczas pewnej rodzinnej kolacji, jeszcze przed urodzeniem dziecka, kiedy brat zaczął znowu o tym rewanżu mówić, to mąż po prostu zaproponował im bycie chrzestnymi. Bratowa próbowała się wymówić, ale wtedy mój brat, powiedział do niej, że jak nie chce to nie, ale on się nie uchyli i chętnie podejmie ten obowiązek. Kiedy ja zauważyłam, że raczej będzie miał trudności z zaświadczeniem, powiedział mi, że mam się o nic nie martwić, bo przecież nie mogą zabronić bratu bycia chrzestnym dziecka własnej siostry. Ja się księdzu przyznam, że byłam pewna, że on nie może być tym chrzestnym, więc pomyślałam sobie wówczas, że nie będę się kłócić, a on i tak nie dostanie zaświadczenia i wybierzemy kogoś, kto rzeczywiście będzie przykładem wiary dla naszego dziecka i to lepszym niż ja z mężem, bo mój brat, choć to nie jest zły człowiek, proszę księdza, to jednak strasznie poplątał sobie życie, zwłaszcza z Panem Bogiem. Pewnie już ksiądz zdążył się zorientować – powiedziała pani Jadwiga patrząc z niepokojem na Mateusza.

- Troszeczkę – uśmiechnął się Mateusz. 

- Po urodzeniu dziecka, zanim poszłam umówić chrzest do naszej parafii, zapytałam brata, czy ma zaświadczenie, a on mi powiedział, że wszystko w porządku! Przeżyłam mały szok, ale wtedy już nie mogłam się wycofać. Nie wiedziałam, że kłamie, chociaż mogłam durna powiedzieć, żeby mi pokazał to zaświadczenie... Kiedy zaprosił nas na dzisiejszą Mszę, to nawet się ucieszyłam i pomyślałam, że może rzeczywiście przepisy się zmieniły, bo to przecież coraz więcej ludzi żyje bez związku sakramentalnego i w ogóle byłam szczęśliwa, że brat do kościoła zaczął chodzić... A tu taki wstyd! - kobieta zamilkła, a po jej policzkach spłynęły łzy.

- Widzi pani, nie we wszystkich sytuacjach trzeba odpłacać tym samym. Oni wybrali was na chrzestnych, bo jak przypuszczam, jesteście ludźmi praktykującymi na co dzień waszą wiarę, ale niestety w ich przypadku tak nie jest. Jak się ma przyjaciół dentystów i im się powierza uzębienie własnych dzieci, to nikt się potem nie spodziewa, że dentysta powierzy troskę nad zdrowym uśmiechem swoich dzieci nam, bo nie mamy do tego żadnego tytułu. Pani to pewnie rozumie, ale pani mąż mniej, a brat wcale. Ale wie pani co? Jak już pani bratu to wszystko wytłumaczy, to mu pani powie, że wybiera go na wujka numer jeden dla waszego synka i ja myślę, że on będzie dobrym wujkiem. Będzie chciał wam pokazać, że byłby znakomitym chrzestnym. Ale na chrzestnego to trzeba kogoś, kto, żeby już się trzymać analogii, zadba o piękny uśmiech duszy waszego dziecka. Jestem przekonany, że ma pani kogoś w zanadrzu.

Jeremiasz Uwiedziony

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!