Jasna i ta druga strona księży(ca)
część 201
Bo wie Ksiądz Biskup, ksiądz Mateusz uważa, że do wizytacji nie trzeba się wcale przygotowywać, bo jeśli parafia funkcjonuje normalnie, to nie ma się czego obawiać. Dlatego też się dziwię, że on dzisiaj taki spięty - ksiądz Romek nie mógł sobie darować złośliwości, podczas gdy Ksiądz Biskup przyglądał się Mateuszowi podejrzliwie.
- No i ksiądz Mateusz ma oczywiście rację, przynajmniej w słowach, a zaraz się okaże, czy również w czynach - uśmiechnął się Ksiądz Biskup, a Mateusz wzrokiem po raz kolejny „zabijał” Romka i dziwił się, że ten jeszcze nie leżał bez tchu na ziemi.
- Księże Biskupie, zapraszam. Przejdziemy przez kościół, pomodlimy się chwilę przed ołtarzem, a następnie w zakrystii przygotujemy się do Mszy Świętej - powiedział tylko Mateusz i ruszył za Biskupem nie przestając rzucać Romkowi piorunujących spojrzeń. Kiedy weszli do kościoła schola zaczęła śpiewać a capella i to mu uświadomiło, że chyba jednak nie zgrali się z panem, który zastępował ich organistę. Przez chwilę poczuł straszny ciężar w sercu i lekką pretensję do Pana Boga, że akurat w takim momencie, w dniu jego pierwszej w proboszczowskim życiu wizytacji, organista zachorował i na dodatek wyłączyli prąd.
- Jak Ksiądz Biskup widzi, niestety nie wszystko można przewidzieć i z jakichś niewiadomych przyczyn wyłączyli prąd, miejmy nadzieję, że to tylko chwilowa przerwa - tłumaczył się Mateusz z półmroku panującego w kościele. Na szczęście, kiedy już byli w zakrystii i Ksiądz Biskup ubierał się w szaty liturgiczne światło rozbłysło na chwilę, jeszcze raz zgasło, po czym prąd powrócił już definitywnie. Mateusz odetchnął z ulgą i odczytał w tym znak od Pana Boga, który chciał go podnieść na duchu. Zanim więc jeszcze asysta wyruszyła z zakrystii na zewnątrz, aby w uroczystej procesji wejść do ich małego kościółka głównym wejściem, Mateusz wychylił się i nawiązał kontakt wzrokowy z dziewczynami ze scholi, z których niektóre były jeszcze wyraźnie zapłakane, uśmiechnął się szeroko i uniesionym do góry kciukiem zapewnił, że wszystko będzie dobrze i że mają się nie martwić. Ufał, że jeśli dziewczyny zobaczą, że on jest rozluźniony i zadowolony to i im to pomoże nie przejmować się brakiem organisty. Na początku wszystko szło gładko. Lektorzy czytali pięknie, psalmistka, jego „oczko w głowie”, pewna siebie z mocnym głosem, jak zwykle oczarowała zgromadzonych, a ponieważ nie było żadnego diakona, on sam, Mateusz, odczytał Ewangelię. Ksiądz Biskup rozpoczął homilię i wychodząc od słów Ewangelii mówił do młodych o chrześcijańskiej dojrzałości.
- Nie myślcie, że wraz z bierzmowaniem proces dojrzewania waszej wiary się zakończył. On będzie trwał przez całe życie. Dlatego wielkim błędem byłoby zrezygnowanie z praktykowania tego wszystkiego, co czyniliście w ramach przygotowania do sakramentu bierzmowania. Naprawdę nie chciałbym, aby i w naszych warunkach sprawdziła się stara włoska anegdota, w której ksiądz proboszcz nie mógł sobie poradzić z obecnością myszy w kościele i ktoś mu poradził: „Niech ksiądz wezwie biskupa, „wybierzmuje” te myszy i więcej ich ksiądz w kościele nie zobaczy. Bo tak się dzieje zawsze z naszą młodzieżą”. Mam nadzieję i o to się modlę, że dla was bierzmowanie nie będzie przejściem do rezerwy, ale że będziecie nadal prawdziwymi wyznawcami Chrystusa, i czemu nie, prawdziwymi żołnierzami. Nie rezerwistami! Ufam, że ksiądz Mateusz wraz z katechetami was do tego doskonale przygotował. Pewnie, już nie trzeba będzie żadnych podpisów zbierać do indeksów, bo najważniejsze będzie to, że Bóg waszą obecność odnotuje. Słucham? - Ksiądz Biskup najwyraźniej usłyszał coś z ławek, bo przerwał swój wywód i pytająco spoglądał w kierunku młodzieży. Mateusz chciał się zapaść pod ziemię. Sprawdziło się to, czego obawiał się najbardziej: któryś z „dowcipnisiów” musiał się popisać! Co prawda Ksiądz Biskup nie wyglądał na zdenerwowanego, wręcz przeciwnie, z uśmiechem oczekiwał, czy śmiałek odważy się powtórzyć to, co powiedział wcześniej. I wtedy w drugiej ławce po lewej podniósł się Damian Suski i mimo błagalnych spojrzeń kierowanych do niego przez Mateusza zaczął mówić.
- Przepraszam Księże Biskupie, że przerwałem, naprawdę nie chciałem przeszkodzić, ale powiedziałem tylko, że u nas nie było indeksów. Nie było żadnych podpisów. Ksiądz Proboszcz od początku postawił wszystko na zaufanie i dojrzałość. No i skoro już mam głos... to nie wiem jak inni, ale ja nie mam zamiaru po bierzmowaniu się zdezaktywować. Chociaż wiem, że teraz będę miał przerąbane - dokończył chłopak patrząc na Mateusza i wzbudzając powszechną wesołość, a nawet Ksiądz Biskup się uśmiechnął.
- Rzeczywiście, homilia to nie jest najlepszy czas na dyskusję - uśmiechał się dalej Ksiądz Biskup - ale cieszę się, że z własnej woli, bo chyba nie Ksiądz Proboszcz namówił cię do tego wystąpienia - Ksiądz Biskup rzucił okiem w kierunku Mateusza - że z własnej woli zdeklarowałeś się, że się nie zdezaktywujesz po bierzmowaniu. Podoba mi się ta deklaracja! Wierzę, że nikt z was się nie zdezaktywuje. Że nie tylko nie zawiedziecie zaufania, którym was wasz duszpasterz obdarzył, ale przede wszystkim zaufacie bezgranicznie Jezusowi, bo to jest najważniejsze. A jakie imię sobie wybrałeś? - niespodziewanie zapytał jeszcze Ksiądz Biskup.
- Tymoteusz, proszę Księdza Biskupa - odparł Damian.
- A dlaczego właśnie to imię? - dociekał Ksiądz Biskup.
- Wbrew pozorom nie chodzi o zespół, który śpiewa chrześcijańską muzykę, ale o to, że podoba mi się to, co św. Paweł napisał do Tymoteusza, że ma być żołnierzem Chrystusa - wyjaśnił Damian.
- No to wspaniale się składa - ucieszył się Ksiądz Biskup. - Tak jak powiedziałem, bądźcie żołnierzami, a nie rezerwistami, albo - broń Boże - dezerterami. Myślę, że jesteśmy gotowi i wystarczy już tej homilii dialogowanej... Tym bardziej, że homilie dialogowane prowadzimy z dziećmi, a wy jesteście GOTOWI - powiedział Hierarcha z naciskiem - do przyjęcia sakramentu dojrzałości chrześcijańskiej. Proszę wszystkich o powstanie - Ksiądz Biskup zakończył homilię i dalej nastąpiły obrzędy bierzmowania. Wszystko poszło bardzo sprawnie i jakoś tak bardzo poważnie. Śpiew scholi bez towarzyszenia organów zabrzmiał szczególnie, niczym śpiew z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Czasami młodzi narzekali na scholę, że mają niezbyt rytmiczne piosenki, ale bierzmowaniu taki repertuar dodał głębi i powagi. Chłopcy już nic innego nie wypalili i naprawdę widać było, że głęboko przeżyli sakrament. Piękne były momenty ciszy, które były zamierzone bez względu na obecność, bądź nieobecność organisty. No była jeszcze jedna ekstrawagancja, której się nie spodziewał, no ale po tym jak się „popisał” jeden z chłopaków, dziewczyny nie mogły pozostać w tyle i do podziękowań Księdzu Biskupowi pojawiły się z jakąś wątłą wiązką polnych kwiatów, podczas gdy jedna z katechetek piekliła się w zakrystii z ładnym bukietem kwiatów z kwiaciarni.
- Księże Biskupie - zaczęła Romka i zamyśliła się. - Tak sobie myślę, jak to było kiedy św. Piotr, albo św. Paweł szli do tych wszystkich wspólnot, gdzieś w Koryncie czy w Rzymie, i umacniali ich wiarę dwa tysiące lat temu. I wierzę, że w taki sam sposób Ksiądz Biskup przybył dzisiaj do nas, jak oni, aby umocnić naszą wiarę. I za to dziękujmy. Nie chcemy zawieść. Zbierałyśmy osobiście te kwiaty, może nie są najpiękniejsze, ale są naprawdę od nas. Niech Księdzu Biskupowi nigdy nie braknie mocy Ducha, a my obiecujemy naszą modlitwę. No i... jesteśmy pod bronią! - zakończyła z uśmiechem, a Mateusz poczuł się naprawdę dumny ze swojej młodzieży. Tuż po Mszy Świętej złapał jeszcze Damiana czekającego na kogoś pod drzewem.
- Co ci odbiło, Damian? - zapytał.
- Nie mogłem się powstrzymać, proszę księdza. Przecież my nie chodziliśmy dla podpisów i Ksiądz Biskup powinien to wiedzieć.
Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!