Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 354
Z reguły nie chodził na żadne przyjęcia, ale zaproszenia od Jóźwiaków, którzy byli podporą duszpasterstwa w ich parafii, nie mógł zignorować, chociaż prawdę mówiąc próbował.
- Bardzo wam dziękuję za zaproszenie, ale przecież wiecie, że z reguły nie chodzę na przyjęcia. Chętnie przyjdę do was na kawę, kiedy nie będziecie mieć na głowie innych gości - tłumaczył się Piotrowi i Agacie, kiedy namawiali go do „zaszczycenia” swoją obecnością domowego przyjęcia z racji ich piętnastej rocznicy ślubu.
- Ale księże Mateuszu, naprawdę bardzo nam zależy na księdza obecności – tłumaczyła Agata. - Pośród naszych krewnych jest mało ludzi bliskich i przyjaznych Kościołowi i na pewno byłoby z pożytkiem dla nich, gdyby mogli w takiej towarzyskiej sytuacji porozmawiać z księdzem.
- No i nie będziemy ukrywać, że niektórzy z nich czasami się nawet z nami droczą, że my ciągle „latamy” po kościołach, ale ksiądz nigdy się nie „skalał”, żeby nas odwiedzić – dodał Piotr.
- Piotrze! - Agata spojrzała na męża z wyrzutem. – Ten argument naprawdę nie był potrzebny.
- Ale dlaczego, Kochanie? Naszemu proboszczowi mówimy niemal wszystko, nie widzę powodu, żeby nie powiedzieć i tego – tłumaczył małżonce Piotr.
- Absolutnie się zgadzam w tej sytuacji z panem Piotrem – wtrącił się Mateusz. - I naprawdę dziękuję wam za zaufanie.
- To co, przyjdzie ksiądz? - zapytała Agata.
- Chyba nie mam innego wyjścia – odparł Mateusz i tak się skończyła ich rozmowa kilka dni temu. A teraz Mateusz, nie bez pretensji do samego siebie, stał przed drzwiami spóźniony dobrych dwadzieścia minut. Ponieważ wbiegł po schodach i dostał zadyszki, więc musiał odczekać kilka chwil, aż oddech wróci do normy.
- Jakbym spokojnie wszedł po schodach i tak by wyszło na to samo – mamrotał do siebie ciągle dysząc jakby przebiegł maraton. Nie da się ukryć, że był w fatalnej formie. Jakby na potwierdzenie tej myśli ,próba dopięcia marynarki co prawda się udała, ale nie mógłby swobodnie oddychać, a poza tym wyglądał jak maskotka Michelina, więc rozpiął guzik i poprawił koszulę. Zapukał delikatnie w drzwi, jakby nie do końca przekonany co do potrzeby swojej obecności na tym przyjęciu, ale drzwi otworzyły się niemal natychmiast i powitał go szeroki uśmiech Piotra.
- A już myślałem, że się jednak ksiądz proboszcz rozmyślił – powiedział głośno. - Całe szczęście, że nie pozwoliłem zająć miejsca przygotowanego dla księdza.
- Ależ panie Piotrze ja naprawdę nie potrzebuję żadnego specjalnego miejsca – roześmiał się Mateusz.
- Mowy nie ma! - Agata ich dojrzała i natychmiast podeszła. - Ksiądz proboszcz siedzi koło mnie, bo w razie czego będę mogła zainterweniować – powiedziała i chwyciwszy go pod ramię zaprowadziła go do stołu, a Mateusz zastanawiał się w jakiej sprawie miałaby interweniować gospodyni, ale wkrótce o tym zapomniał witając się z gośćmi, którym przedstawiała go Agata. Albo wszyscy byli z innej parafii albo rzeczywiście w ogóle nie chodzili do kościoła, bo żadna twarz nie wydawała mu się znajoma. Gwar rozmów nieco przycichł, więc Mateusz jak tylko znalazł się na swoim miejscu szybko zajął się przystawką, czyli szynką parmeńską z melonem, którą akurat bardzo lubił. Po kilku chwilach rozmowy znowu zaczęły toczyć się dalej. Przy stole było razem z Mateuszem dwanaście osób i była to chyba optymalna liczba gości na średniej wielkości mieszkanie w bloku.
- Cieszę się, że wszyscy goście dopisali – relacjonował mu Piotr wychylający się zza swojej małżonki. - Jak ksiądz widzi, choćby się chciało, nie da się tutaj zaprosić więcej osób, a pandemia jeszcze nie pozwala na świętowanie w restauracji, dlatego zależało mi, aby przepraszam za wyrażanie, nie zmarnowały się miejsca, bo mieliśmy trudny wybór, jeśli chodzi o gości.
- Piotrze, czy ty naprawdę zawsze musisz wchodzić w takie tematy? Za chwilę jeszcze zaczniesz księdza zanudzać opowiadaniem jak sprzątaliśmy dom przed przyjęciem – roześmiała się Agata.
- Tym bardziej czuję się zaszczycony, a wręcz zakłopotany, że może komuś uniemożliwiłem udział w tym przyjęciu – powiedział z uśmiechem Mateusz.
- Akurat ksiądz był pierwszy na liście, a potem dobieraliśmy pozostałych – wyjaśnił Piotr. - I niech mi ksiądz wierzy, bez względu na to, co tu dzisiaj ksiądz usłyszy, najbardziej antyklerykalnych nie ma na tej liście – powiedział i zajął się swoją sałatką, a Mateusz ponownie zaczął się zastanawiać, po co gospodarze tak podkreślają akurat ten aspekt. Ale już po małej chwili rzeczy zaczęły się wyjaśniać.
- To który to już biskup poleciał, szósty zdaje się, czy siódmy? - siedzący niemal naprzeciw mężczyzna przedstawiony wcześniej jako kuzyn Piotra wskazywał Mateusza widelcem.
- A co pan ma na myśli? - Mateusz odłożył swoje sztućce na talerz i serwetką wytarł usta, po czym spojrzał na mężczyznę, jakby chciał dać do zrozumienia, że jest gotów do rozmowy.
- Chyba wszyscy przy tym stole wiedzą co mam na myśli, z wyjątkiem pana – odparł mężczyzna. - Ale to mnie akurat zupełnie nie dziwi, bo to wasz korporacyjny sposób reagowania, jak te trzy małpki w Japonii, co to nic nie widzą, nic nie słyszą i nic nie czują.
- Jeśli ma pan na myśli małpki z Toshogu koło Tokyo, to ta trzecia jest Iwazaru, czyli nie mówi – zauważył Mateusz w duchu dziękując Bogu, że akurat kilka dni wcześniej przypadkiem coś czytał o wspomnianych małpach i nawet zapamiętał ich nazwy. Przy stole zaległa kompletna cisza, jakby kuzyn Piotra był osobą, której absolutnie nie wolno się przeciwstawić.
- A co ja powiedziałem? - wykrztusił poczerwieniały za złości mężczyzna.
- Powiedziałeś Bronek, że trzecia małpka nie czuje – z wyraźną satysfakcją odpowiedział mu Piotr. - Ale trafiła kosa na kamień, może wreszcie przestaniesz się tak mądrować. Kochanie! - zwrócił się do żony. - Podaj mi, proszę, półmisek z wędliną. Częstujcie się, kochani, to wszystko ma zniknąć ze stołu, a moja żona ma mieć poczucie, ze jest świetną kucharką!
- Mniejsza o małpki, mogłem się przejęzyczyć, ale to nie zmienia faktu, że pan w koloratce zachowuje się tak, jak wszyscy jego koledzy i udaje, że nic nie wie, co się dzieje w ich instytucji. Ale, jak powiedziałem, to się kończy, bo już chyba siedmiu biskupów zostało odwołanych i jeszcze trochę i będzie więcej tych odwołanych i ukaranych niż pozostałych – nie dawał za wygraną pan Bronisław.
- Aha, teraz chyba rozumiem o co panu chodzi. To ja panu powiem, że jak dla mnie, to wszyscy biskupi mogą być odwołani i ukarani, jeżeli są winni tuszowania jakichś przestępstw, albo nie daj Boże, sami je popełniali – powiedział Mateusz.
- Naprawdę? - mężczyzna był zaskoczony.
- Naprawdę. Jak dla mnie wszyscy, którzy dopuścili się przestępstw wobec dzieci, czy je tuszowali, bez względu na to czy noszą mundur, sutannę, piuskę, czy prowadzą program w telewizji, albo są trenerami, czy artystami, albo nawet o zgrozo, wujkami tych dzieci, powinni ponieść konsekwencje. Natomiast wcale mi nie jest miło, że akurat Kościół jest piętnowany w taki sposób, jakby to był grzech i przestępstwo będące jego znakiem rozpoznawczym. To jest krzywdzące. Nie porównuję tych krzywd z krzywdami, których doznały ofiary, bo krzywd się nie da porównać. Ale to też jest krzywda. Jako młody chłopak miałem do czynienia z dziesiątkami księży, niektórzy z nich byli super, zdarzyło się paru głupków, ale nigdy nikt mi nie zrobił żadnej krzywdy, nigdy nikt nie próbował. Jestem księdzem niemal 30 lat i nigdy nie pracowałem z żadnym pedofilem, nigdy żadna osoba nie przyszła mi się poskarżyć, a teraz próbuje się mi powiedzieć, że „wszyscy wiedzieli”. Nie ma na to mojej zgody. Nie ma mojej zgody na krzywdzenie dzieci, nie ma mojej zgody na ukrywanie, nie ma mojej zgody na unikanie odpowiedzialności, ale też nie ma mojej zgody na fałszywe oskarżenia i generalizowanie. Gdyby w polu mojego działania trafił się jakiś krzywdziciel dzieci, to niech mi Bóg wybaczy, ale sam bym mu zafundował pierwszy wymiar kary, a dopiero potem zaprowadził na policję.
- A nie do biskupa? - zdziwił się Bronisław.
- A po co? Jak panu jakiś ksiądz wyjedzie z podporządkowanej samochodem i spowoduje wypadek, to idzie pan do biskupa czy wzywa policję? - zapytał Mateusz.
- No na policję – odparł Bronisław.
- No właśnie. I pedofila też należy zgłosić na policję, choć wiem, że ofiarom jest bardzo ciężko. Ale mówię, co ja bym zrobił, gdybym miał taką wiedzę. A zmieniając nieco temat, jeśli mogę zapytać, a pan zechce na takie pytanie odpowiedzieć: czy pan doznał jakiejkolwiek krzywdy od kogoś z Kościoła? - zapytał Mateusz.
- Ja? Nie, dlaczego?
- Wydawało mi się, że ma pan jakieś mocne osobiste powody do niechęci do Kościoła, ale skoro pan mówi, że nie, to myślę, że możemy ten temat zakończyć tutaj. A jeśli chce pan jeszcze porozmawiać, to możemy sobie usiąść przy oknie i nie przeszkadzać pozostałym gościom, którzy być może niekoniecznie chcą brać w tym udział – powiedział Mateusz.
- A to może później, bo wszystko stygnie – stwierdził pan Bronisław i nadzwyczaj energicznie zaczął sobie nakładać na talerz kawałki kurczaka i warzywa.
- Ale ja bym jeszcze chciała o coś zapytać – odezwała się szczupła brunetka, Rita, jeśli dobrze zapamiętał, siedząca po prawej stronie Piotra.
- Mnie? - zapytał Mateusz. - Proszę bardzo.
- Czy może mi ksiądz wskazać, gdzie znajdę jakiegoś normalnego księdza? Albo może ksiądz jest normalny? - zapytała, a przy stole zapanowała konsternacja. Część osób się śmiała, a cześć patrzyła z lekkim oburzeniem.
- To musi nam pani powiedzieć, jakie jest kryterium normalności – uśmiechnął się Mateusz.
- Mam być chrzestną u kuzynki, a ksiądz wie, że dziecku się nie odmawia. No i poszłam do mojej parafii po zaświadczenie, ale mój proboszcz nie chciał mi go wydać, bo mam z moim drugim mężem tylko ślub cywilny. Więc zadzwoniłam do proboszcza kuzynki z pytaniem, co mam zrobić, bo ja nie mam zamiaru rozczarować tego dziecka i chcę być jego chrzestną matką. No i on powiedział, żebym znalazła jakiegoś NORMALNEGO księdza, co się nie wygłupia i wypisze mi takie zaświadczenie. To jak jest z księdzem? – zapytała.
- Przykro mi, ale ja się niestety wygłupiam – powiedział Mateusz. - Ale chętnie pani wytłumaczę dlaczego.
Jeremiasz Uwiedziony
CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!