TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 14:03
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 353

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 353

Mateusz siedział w kancelarii parafialnej i nadrabiał zaległości w biurokracji oczekując na ewentualnych interesantów. Udało mu się wyprowadzić dokumentację do spraw bieżących, a do wieczornej Mszy pozostała jeszcze niemal godzina. Pomodlił się nieszporami i wyjrzał przez okno. Była piękna wiosenna pogoda. - Chyba muszę wyjść na powietrze i poszukać interesantów – powiedział półgłosem do siebie wychodząc przed plebanię. Oczywiście nikogo tam nie było, więc ruszył spacerem w kierunku kościoła. Już miał sięgnąć do kieszeni po koronkę różańca, kiedy zauważył Julkę siedzącą na ławce i postanowił do niej podejść. Julka chyba miała akurat maturę, a może była już po. Zaraz się wszystkiego dowie.
- Szczęść Boże, Julka, nad czym tak rozmyślasz w samotności? - zapytał przysiadając się obok i dopiero wtedy zobaczył, że dziewczyna chyba sobie popłakiwała i ukradkiem ocierała łzy.
- Szczęść Boże, księże proboszczu... Długo by gadać, co mi w głowie siedzi – dziewczyna uśmiechnęła się próbując nie dać znać po sobie, że płakała, więc i Mateusz postanowił o to nie pytać.
- Już po maturze, czy jeszcze coś masz do zaliczenia? - zapytał.
- Już po wszystkim – odparła Julka.
- Wczoraj miałam angielski, teraz pozostaje tylko czekać na wyniki.
- I jak poszło? To znaczy wiem, że trzeba czekać na wyniki, ale jakie masz wrażenia? - zapytał Mateusz.
- Nie wiem. Po prostu nie wiem. Wydaje mi się, że napisałam w miarę dobrze, ale przez to nauczanie zdalne nie mam zielonego pojęcia, jaka jest moja wiedza. Zawsze wolałam wypowiedzi ustne, bo nawet z mimiki twarzy nauczyciela można było wywnioskować, czy się zmierza we właściwym kierunku, czy się mówi bzdury. Można się było skorygować w razie czego... A na pisemnym to jak rozmowa z murem. Nie lubię pisemnych, dlatego ta matura strasznie mnie stresowała nawet zanim się zaczęła. Jak tylko było wiadomo, że wszystkie egzaminy są pisemne zaczęłam panikować – opowiedziała.
- Ale wiesz, Julka, teraz jest już po wszystkim, jak to powiedział Piłat w Ewangelii, com napisał napisałem, i koniec. Już nic się nie da zmienić, więc nie ma się co przejmować – próbował pocieszyć ją Mateusz.
- Oj, chciałabym, żeby tak można było jakimś wyłącznikiem zgasić tę część mózgu, która jest za to odpowiedzialna, ale się nie da – uśmiechnęła się Julka, a Mateusz spojrzał na nią w taki sposób, jakby ją widział po raz pierwszy. Nie myślał, że dziewczyna może być taka dojrzała, jakby wskazywały jej wypowiedzi, które właśnie usłyszał.
- A co ci biega po innych częściach mózgu? - chciał kontynuować rozmowę Mateusz, licząc, że może dziewczyna zwierzy się z tego, co ja martwiło chyba jednak bardziej niż matura.
- Dużo rzeczy, proszę księdza, i tych też nie da się wyłączyć – powiedziała Julka i zamilkła, ale Mateusz nie chciał przerywać milczenia w nadziei, że dziewczyna powie coś więcej i nie pomylił się. - A ksiądz od kiedy wiedział, że chce być księdzem?
- Jeśli masz jakieś dwie godziny, to ci opowiem – zażartował Mateusz. - Pierwszy raz rzuciłem taką myśl jeszcze w podstawówce, trochę na swoje przekleństwo, bo potem większość rodziny widziała we mnie księdza, a ja wcale nie byłem taki pewny. Do ogólniaka poszedłem, żeby zyskać na czasie i rozeznać, czy naprawdę Pan Bóg mnie chce.
- I udało się rozeznać? - Julka patrzyła na niego niemal z wypiekami na twarzy.
- Nie za bardzo. Po pielgrzymkach pieszych wiedziałem, że dobrze się czuję w takich sytuacjach kręcących się wokół Pana Boga, wiary i wspólnoty, ale to było zbyt mało, aby uzyskać jakiś stopień pewności – opowiadał Mateusz.
- Ale poszedł ksiądz od razu do seminarium? - zapytała dziewczyna.
- Tak, ale bardziej na próbę, niż z jakiejś wewnętrznej pewności. Pewnie trochę też, żeby nie rozczarować rodziców... - Mateusz chciał dalej kontynuować swoją opowieść, ale Julka mu nie pozwoliła.
- No właśnie, widzi ksiądz, ja mam dokładnie ten sam problem! Chyba w szóstej klasie, powiedziałam, że nie będę sobie zawracać głowy chłopakami, najpierw szkoła i studia, a potem amory. I niech sobie ksiądz wyobrazi, że teraz mama ciągle mi to wypomina i strasznie się na mnie denerwuje, kiedy się z kimś spotykam. A przecież mam już osiemnaście lat, prawie dziewiętnaście! I nie jestem głupia, nie pakuję się w problemy, ale mamie to nie wystarczy. Bo przecież sama powiedziałam... Ale byłam wtedy dzieckiem! - jedna łezka spłynęła po policzku dziewczyny.
- Mama na pewno chce dla ciebie dobrze – rozpoczął ostrożnie Mateusz.
- Wiem. Ale to, że ona się rozwiodła z tatem wcale nie znaczy, że ja teraz mam poczekać aż będę miała 30 lat, żeby się z kimś świadomie związać – Julka zupełnie zaskoczyła Mateusza, który nie miał pojęcia o skomplikowanej sytuacji rodzinnej dziewczyny. Po raz kolejny okazało się, że jego kompletne ignorowanie wszelkich plotek czasami sprawia, że o pewnych rzeczach dowiaduje się grubo po fakcie.
- Nie wiedziałem o tej sytuacji twoich rodziców. Naprawdę bardzo mi przykro – powiedział Mateusz.
- Bo to jest dość świeża sprawa. Ale nawet przed ich rozstaniem mama zawsze mi przypominała moje szczenięce słowa: „najpierw studia, potem amory”. Poza tym pewnie jakieś problemy mieli już wcześniej, ale ja ich nie dostrzegałam. Może właśnie dlatego, że zbyt mocno miałam nos w książkach. W każdym razie, teraz nie chcę rozmawiać o problemach moich rodziców, bo oni sami powinni z tym przyjść do księdza. W tej chwili samolubnie myślę o sobie. Czy naprawdę muszę cały czas pokutować za głupie stwierdzenie z szóstej klasy? - Julka patrzyła Mateuszowi prosto w oczy.
- To może najpierw, jeśli chcesz, powiedz mi o tym chłopaku, co sprawił, że już nie chcesz odstawiać „amorów” na „po studiach” - Mateusz chciał sobie „kupić” trochę czasu, zanim odpowie..
- Jest taki Mikołaj, ale ksiądz go raczej nie zna – twarz Julki wyraźnie nabrała rumieńców, a jej oczy rozbłysły. - Ale, proszę księdza, to nawet nie chodzi tylko o Mikołaja, bo ja już od kilku lat chciałam być jak inne dziewczyny, a nie tylko siedzieć w książkach, ale mama strasznie mi to utrudniała. Nie mówię, że mnie karała, ale okazywała mi taką oschłość, że masakra. Patrzyła na mnie jak na przestępcę.
- Julka, ale wcale nie chodzi o to, żeby być jak inne dziewczyny, nie musisz nikogo naśladować – wtrącił się Mateusz.
- Źle się wyraziłam, ma ksiądz rację. Naprawdę nigdy mnie nie interesowało, żeby być jak inne, ale ja podobnie jak inne, od jakiegoś czasu odczuwam potrzebę oderwania się od książek, potrzebę bycia ładną dziewczyną, która żyje życiem nastolatki, a nie laborantki albo bibliotekarki. Rozumie ksiądz, co mam na myśli?
- Oczywiście, rozumiem - odparł Mateusz.
- To niech mi ksiądz szczerze powie, czy ma sens takie postawienie sprawy, że najpierw studia, a potem amory? Ale proszę mówić szczerze – ostrzegła go dziewczyna.
- Nie ma sensu. Nie chciałbym jakoś podkopywać autorytetu twojej mamy, ale jeśli mam być szczery, zresztą nie powinienem inaczej, to uważam, że dzieckiem, a potem nastolatkiem jest się raz w życiu i trzeba nimi być, trzeba te okresy przeżyć z wszystkimi ich pragnieniami, prawami i ograniczeniami, co wcale nie znaczy, że ma się zaniedbać naukę, czy popełniać jakieś mające poważne konsekwencje błędy – Mateusz szukał określenia, jak powiedzieć dziewczynie, że nie powinna zbyt wcześnie rozbudzać swojej seksualności, ale jakoś nie przychodziło mu do głowy właściwe sformułowanie.
- Myśli ksiądz o seksie? - wypaliła bez ogródek Julka, a Mateusz na chwilę zbaraniał. - Proszę księdza, ja się urodziłam jakieś pięć miesięcy po ślubie rodziców i wiem, że często dzieci popełniają te same błędy co ich rodzice. Może nawet wtedy w szóstej klasie byłam sterroryzowana myślą o nieodpowiedzialnym rodzicielstwie, ale jeszcze zanim ksiądz przyszedł do naszej parafii angażowałam się w każdą możliwą działalność w Kościele, właśnie po to, żeby się nauczyć chrześcijańskiego podejścia do miłości, wstrzemięźliwości i wszystkiego, co z tym związane. I proszę mi wierzyć, mam tu mocno ugruntowane poglądy i postanowienia. Ale ja po prostu potrzebuję, żeby ktoś mnie potrzymał za rękę, wziął na spacer, pochwalił, że ładnie wyglądam. Żebyśmy się razem powydurniali, żeby mnie ktoś pocieszył jak mi coś nie pójdzie, wreszcie żeby ktoś mi powiedział, że jestem warta, żeby na mnie poczekać. Naprawdę to takie straszne?
- Nie to nie jest straszne, to jest piękne – uśmiechnął się do niej Mateusz. - I ten cały Mikołaj się do tego nadaje?
- Mikołaj jest najbardziej odpowiedzialnym chłopakiem jakiego znam. No i rzeczywiście świata poza mną nie widzi i naprawdę nie chciałabym go stracić. On czeka nawet aż ja wybiorę studia, żeby wybrać to co lubi, ale w tym samym mieście co ja. Jedyną jego wadą jest to, że przynajmniej na razie panicznie się boi mojej mamy – uśmiechnęła się Julka.
- A powiedz mi, czy to wszystko co mi powiedziałaś, powiedziałaś kiedyś swojej mamie? - zapytał Mateusz.
- Jej się nie da tego powiedzieć, bo kiedy zaczynam temat, ona od razu widzi mnie z nim w łóżku – ucięła krótko temat Julka.
- To mam jeszcze jedno pytanie. Czy rozmawiałaś z mamą na temat Mikołaja w innej sytuacji niż kiedy chciałaś się z nim spotkać?
- Nie rozumiem – Julka przyglądała mu się bacznie.
- Bo na pewno zawsze kiedy chcesz się spotkać z Mikołajem rozmawiasz z mamą i jesteś poirytowana myślą, że mama może ci robić jakieś przeszkody, w związku z czym sama nie jesteś spokojna w tym temacie, bo chcesz się z nim zobaczyć – tłumaczył Mateusz.
- No właśnie zawsze tak jest. Nie mam ochoty spierać się z nią o to, jeżeli nie ma potrzeby – odparła Julka.
- Błąd, moja droga. Spróbuj porozmawiać z mamą wtedy, kiedy jest między wami spokojna, dobra relacja i nie planujesz w najbliższym czasie spotkać się z Mikołajem. Jestem pewien, że pójdzie wam znacznie lepiej – oświadczył Mateusz.
- A jak nie pójdzie? - Julka przygryzła dolną wargę.
- Mama cię na pewno kocha, ale jej miłość jest pełna lęków. Jestem absolutnie pewien, że masz wszelkie asy w rękawie, żeby jej lęki uspokoić. Na pewno pójdzie dobrze – uśmiechnął się Mateusz.

Jeremiasz Uwiedziony


CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!