TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 29 Marca 2024, 15:48
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 329

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 329

Po skończonej Mszy Świętej Mateusz wyszedł przed kościół i nie skręcił jak zawsze w kierunku plebanii, ale postanowił zrobić kilka kółek wokół kościoła korzystając z pięknej pogody. Z pewnym zdziwieniem, ale też i z satysfakcją odnotował, że dobrych kilkadziesiąt osób po wyjściu z Mszy Świętej zatrzymało się i gawędziło w kilku grupach przed kościołem. Zawsze mu zależało, aby ludzie ze sobą rozmawiali, a nie uciekali od razu każdy w swoją stronę. Wprowadził nawet ten podpatrzony gdzieś w Ameryce zwyczaj, że po Mszy sam jeszcze w szatach liturgicznych szedł od ołtarza prosto przed kościół, aby tam pożegnać ludzi, ale pandemia zmusiła go do powstrzymania się przynajmniej czasowo od takich zażyłości. Postanowił więc i teraz, że ominie ludzi szerokim łukiem i nie będzie im przeszkadzał. Kiedy jednak dziesięć minut później znowu dochodził do placu przed główną fasadą zauważył, że ludzie dalej tam stoją i rozmawiają o czymś w dość ożywiony sposób. Postanowił sprawdzić, o czym była mowa. Jednak kiedy zbliżył się do swoich parafian rozmowy ucichły, a właściwie zakończyły się. Nie był to dobry znak.
- O czym tak zawzięcie rozprawiacie, że pozwolicie, aby wam w domu rosół wystygł? - zagaił z uśmiechem. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odezwał. - Naprawdę nie ma potrzeby, aby się tym podzielić ze mną?
- No bo to tak nie do końca w porządku, proboszczu – odezwał się wreszcie pan Wojtek, którego nazwiska nigdy nie pamiętał.
- A co takiego nie jest w porządku, panie Wojtku? - Mateusz starał się bardzo mocno, aby w jego głosie nie wybrzmiała choćby jedna nutka agresji czy zniecierpliwienia.
- No bo świat nie widział, żeby nie było ołtarzy na Boże Ciało – tym razem odpowiedź padła ze strony pani, której za dobrze nie znał, choć z widzenia nie była mu obca.
- W pełni się z wami zgadzam, sam nie wiem, jak przeżyjemy to Boże Ciało, ale sami wiecie, że w tych ostatnich miesiącach było wiele rzeczy, których świat nie widział, a teraz musiał zobaczyć. Ludzie nie mogli własnego ojca przed śmiercią zobaczyć, potem dostali urnę i musieli wybrać kogo z krewnych zabrać na pogrzeb, bo tylko pięć osób mogło być. Wiele takich rzeczy naprawdę bardzo trudnych miało miejsce. Nie myślcie, że ja nie chcę zrobić tych ołtarzy – tłumaczył spokojnie Mateusz.
- No ale słyszymy, że w kilku parafiach jednak robią ołtarze – upierał się pan Wojtek.
- Ja osobiście nie wiem o takich parafiach, ale ja wielu rzeczy dowiaduję się jako ostatni. To co mogę powiedzieć, to na pewno jest zakaz wychodzenia z procesją na ulicę. Więc jeśli jakiś kościół ma olbrzymi teren parafialny wokół kościoła to oczywiście mogę sobie wyobrazić, że da się tam zrobić piękną procesję do czterech ołtarzy. U nas jak wiecie, kiedy wychodzimy na procesję eucharystyczną wokół kościoła, nawet przy niewielkiej frekwencji, to praktycznie przód procesji połyka jej koniec. Gdybyśmy jeszcze chcieli postawić ołtarze i mieli frekwencję jak zawsze na Boże Ciało, to fizycznie nie dałoby się przemieszczać. Przecież wtedy na zewnątrz jest więcej ludzi niż w środku. Jak jeszcze wyjdą ci ze środka kościoła to ja sobie tego nie mogę wyobrazić. Dlatego zaproponowałem żeby jednak zrobić pięć Mszy w odstępach czasowych i po każdej z nich procesję eucharystyczną wokół kościoła, ale bez ołtarzy – wytłumaczył swoje racje Mateusz.
- Ale czemu akurat my mamy mieć zawsze pecha? - zapytał pan Wojtek.
- Panie Wojtku, to dotyczy wszystkich – przekonywał Mateusz
- No ale to my mieliśmy w tym roku budować ołtarz.
- Wy i trzy inne grupy. Ale przesuniemy was wszystkich na przyszły rok. Przecież nie wypadniecie z kolejki – uspokajał cierpliwie swoich parafian Mateusz.
- Ale my już prawie wszystko mamy gotowe – wypalił wreszcie pan Wojtek.
- Jak to gotowe? Przecież nie było żadnego spotkania, ustalania, zatwierdzania projektów – zdziwił się Mateusz.
- Tylko niech się proboszcz nie denerwuje, ale my skonsultowaliśmy wszystko z księdzem Szymonem. On zawsze odpowiada za ten ołtarz, więc myśleliśmy, że tym razem też. I niech się ksiądz na niego nie złości, bo on nam od razu mówił, że trzeba najpierw z proboszczem, a poza tym mówił, że na pewno nie będzie procesji. No ale tyle było tego wolnego, w domu się siedziało bezczynnie to pomyśleliśmy, że sobie robotę podgonimy i żeśmy mu powiedzieli, że jak nie będzie procesji to się nic nie stanie – tłumaczył pan Wojtek.
- Aha, no to w sumie wszystko w porządku, bo ołtarzy nie będzie, więc nic się nie stało – Mateusz próbował rozbroić bombę.
- Ale proboszczu, oni się tyle narobili – wtrącił się pan Sławek Jarosiewicz, który razem z panem Wojtkiem był w jednej ekipie od niesienia baldachimu.
- No ale, kochani, zrozumcie, że nie możemy zrobić procesji po ulicach – Mateusz błagalnie złożył ręce.
- To my wiemy, ale żeby chociaż te ołtarze przy kościele ustawić – upierał się pan Wojtek.
- Panie Wojtku, ale Boże Ciało jest za cztery dni, ogłoszenia już poszły, jak ja teraz powiem pozostałym ekipom, żeby przygotowały ołtarze? - jęknął Mateusz i od razu zrozumiał, że popełnił błąd.
- My ich powiadomimy i nawet se ksiądz nie wyobraża, jak oni się ucieszą – pan Sławek wytrącił mu ostatni argument z ręki.
- I będziemy robić pięć procesji do czterech ołtarzy? - Mateusz już nie zamierzał walczyć.
- No niech ludzie mają chociaż namiastkę tego Bożego Ciała, księże proboszczu! Palm nie było, święconki nie było, Paschy porządnej... Chyba się księża nie zmęczą zanadto... - powiedziała jedna z parafianek, której Mateusz nie kojarzył. Generalnie wszystkie zebrane pod kościołem osoby patrzyły na niego z nadzieją.
- No dobrze, panie Wojtku. Ale dzisiaj odpowiedzialni za pozostałe trzy ołtarze mają do mnie zadzwonić. I jeśli choć jeden z nich okaże niezadowolenie, że dopiero teraz się dowiaduje o budowie ołtarza, to dzwonię do pana i wszystko odwołuję. Rozumiemy się?
- Oczywiście! Niech ksiądz proboszcz będzie spokojny – zapewnił go uradowany pan Wojtek.
- Aha, jeszcze jedno! Te ołtarze mają być konstrukcyjnie skromne, tuż przy ogrodzeniu bez żadnych podestów, aby procesja miała którędy przejść, dobrze?
- Ma się rozumieć! - pan Wojtek mówił to już z pewnej odległości jakby się obawiał, że Mateusz jeszcze zmieni zdanie. Pozostali ludzie też momentalnie się rozeszli. Mateusz zaś poczłapał w kierunku plebanii, zastanawiając się jaka będzie reakcja wikariuszy na pięć procesji do czterech ołtarzy.
- Księże proboszczu, nie spóźniamy się na obiad niedzielny! – Szymon, który najczęściej spóźniał się na posiłki nie mógł sobie podarować chwili drobnego tryumfu.
- Przepraszam, ludzie mnie zatrzymali po Mszy – powiedział Mateusz kiedy po modlitwie zasiedli do stołu.
- I co? Zgodził się proboszcz? - zapytał go prosto z mostu Dawid.
- Na co miałem się zgodzić? - Mateusz był zupełnie zaskoczony.
- No na robienie ołtarzy – spokojnie wyjaśnił Dawid, a Szymon udawał, że dostrzegł coś niesłychanie godnego uwagi w swoim talerzu.
- Na złodzieju czapka gore, co Szymon? - Mateusz mówił to z uśmiechem.
- No księże proboszczu, chcieli sobie pomajsterkować, to co im miałem bronić? Myślałem, że naprawdę sobie to zostawią na przyszły rok, jak pandemia się przeciągnie, ale nie wziąłem pod uwagę, że tak się zawezmą, żeby się pochwalić już teraz. Ale fakt, że się narobili.
- No to zgodził się proboszcz? - nalegał Dawid.
- A co miałem zrobić... - zaczął Mateusz.
- Dawaj! - przerwał mu Dawid wyciągając dłoń w kierunku Szymona. Szymon zmarkotniał i wyciągnął z kieszeni banknot stuzłotowy i wręczył go zadowolonemu koledze.
- Zaraz, zaraz, zdążyliście się założyć o to czy się zgodzę, czy nie, a nie przyszło wam do łba, żeby mnie powiadomić, co się kroi? - Mateusz udawał wkurzonego.
- E tam, proboszcz zawsze kochał inicjatywy oddolne! A tu proszę taka piękna postawa! Ludzie pragną procesji z ołtarzami. Tylko się cieszyć – skomentował Szymon z kwaśną miną uboższy o 100 złotych.
- Pięć procesji z ołtarzami w Boże Ciało – doprecyzował Mateusz.
- Super! I potem jeszcze siedem w oktawie. Ja na każdej śpiewam Ewangelię przy swoim ołtarzu, żeby mi nikt nie marudził – ze spokojem akceptował sytuację Dawid.
- W oktawie też będziesz Ewangelię śpiewał przy ołtarzach? - dopytywał się Szymon.
- Zawsze gotowy – odparł Dawid.
- W sumie to bardzo dobrze się stało, bo ludzie naprawdę pomyślą, że to jakiś plan masoński cała ta pandemia – powiedział Szymon.
- Wiecie nad czym się wczoraj zastanawiałem? - zagaił Mateusz. - Że jako Kościół... Jak to było? Ecclesia sempre reformanda et purificanda,to my w ramach tego oczyszczania i reformowania ciągle się jakby rozmijamy ze zmysłem wiary ludzi. Na przykład znieśliśmy tę oktawę Bożego Ciała, a to jest jedyna oktawa, którą tak naprawdę ludzie obchodzili, bo nie oszukujmy się, że ludzie przeżywają oktawy Zmartwychwstania czy Bożego Narodzenia. Chyba tylko w kontekście dyspensy od postu w piątki. A z tymi piątkami i postem to też tak żeśmy zamieszali w przykazaniach kościelnych, że ja już sam nie wiem, jak brzmi ostatnia wersja. Szkoda, że nie ma tej beatyfikacji prymasa Wyszyńskiego... On potrafił ten zmysł wiary prostych ludzi doskonale wyczuć i wyprowadzić z niego wielkie rzeczy. Szkoda – zakończył Mateusz i w pokoju zapadła cisza.
- Dawid, daj proboszczowi chusteczkę, bo moim zdaniem zaraz się rozpłacze – Szymon zawsze potrafił ściągnąć ich na ziemię.

 

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości
jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!