TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 16 Kwietnia 2024, 21:20
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 325

Jasna i ta druga strona księży(ca) odc. 325

- Co proboszcz o tym sądzi? - zapytał Dawid, kiedy wyglądali z zakrystii na kościół i liczyli razem wiernych.
- Jest 46 osób na kościele, więc razem z celebransem i kościelnym mieścimy się w przepisach - westchnął Mateusz z bólem patrząc na prawie pusty kościół.
- Tyle to i ja wiem, ale pytam co proboszcz o tym wszystkim sądzi, bo przecież nawet nie było kiedy porozmawiać - odparł wikariusz.
- No niestety, odkąd pani gospodyni zobaczyła kaszlącego Szymona, stwierdziła że nie będzie się narażać i musi przejść w domu kwarantannę, to nawet przy stole się nie spotkamy, bo każdy je kiedy indziej. Swoją drogą to mnie to też nurtuje: jak była gospodyni to siadaliśmy w trzech do posiłku i wszystkim pasowało, a teraz nagle każdy ma inny rozkład. A nawet nie macie lekcji w szkole - irytował się Mateusz.
- No bo teraz to wszystko stało się takie... dziwne. Wie ksiądz proboszcz, trzeba ciągle być na bieżąco, koledzy co i rusz coś wrzucają na media, komunikaty rządowe... Sytuacja jest dynamiczna, więc się wpadnie do kuchni, coś zje na szybkiego i wraca się do swoich spraw - tłumaczył cierpliwie Dawid.
- Ja wiem, że jestem trochę odrealniony, bo nie mam facebooka i nie jestem uzależniony od ilości komentarzy i lajków, więc biorę na to poprawkę, ale i tak nie mogę zrozumieć, że teraz nie macie szkoły i macie mniej czasu - upierał się dalej Mateusz.
- A wie proboszcz na przykład, że w diecezji gliwickiej zawiesili już wszystkie Msze i nabożeństwa? - zapytał Dawid.
- Naprawdę? Całkiem zamknęli kościoły? - Mateusz był zupełnie zaskoczony.
- Nie zamknęli chyba, ale żadnych liturgii nie mają. No i widzi ksiądz, takie rzeczy też trzeba wiedzieć, bo wiadomo czego możemy się spodziewać - Dawid nie skrywał małego tryumfu nad proboszczem.
- Ja już sam nie wiem, czy ja chcę wiedzieć więcej, czy mniej - westchnął Mateusz. - Teraz ty odprawiasz, tak? To ja idę do konfesjonału, a potem na powietrze, bo jest świetna pogoda. W takich czasach bardzo ważne jest, żeby wzmacniać odporność, a nie ma nic lepszego niż dawka słońca i spacer. Szkoda, że o tym nie przypominają, bo siedzenie w zamkniętym domu osłabia odporność i jak potem wyleziemy na zewnątrz to nas te wirusy jeszcze łatwiej obezwładnią.
- Niech proboszcz tak nie mówi, bo jeszcze ktoś usłyszy i pomyślą, że ksiądz podważa zalecenia zdrowotne - ostrzegł go Dawid.
- Ale przecież ja się w pełni zgadzam, żeby unikać wielkich zgromadzeń i miejsc publicznych, gdzie się można zarazić, ale przecież pół naszej parafii to jak na wsi. Las, pola, dzisiaj jest cudowny dzień na spacer i jak mówię, to wzmacnia odporność, a ludzie tak przestraszeni, że tylko do sklepu i do domu - tłumaczył Mateusz.
- No może to i racja. To ja się ubieram i jakby co to punktualnie o 13.00 będę na obiedzie. I Szymonowi też powiem. A jest w ogóle coś do jedzenia? - zaniepokoił się Dawid.
- Spokojna głowa, proboszcz wam nie pozwoli z głodu umrzeć - uśmiechnął się Mateusz i ruszył do konfesjonału. Mimo, że u nich od zawsze kratki były zabezpieczone folią, to nikt nie podszedł, ale to chyba raczej ze względu na niedawną spowiedź rekolekcyjną. Zaczekał aż do homilii, a następnie wyszedł z kościoła głównym wyjściem. Pogoda była rzeczywiście piękna. A ulice puste. Ludzie potraktowali bardzo poważnie wprowadzone restrykcje, a Mateusz nie mógł się pozbyć myśli, że na tym ogniu, wiele pieczeni będzie upieczonych. To znaczy nie zakładał, że to wszystko zostało zaplanowane, wirus podrzucony i takich tam innych teorii spiskowych, ale że przy okazji nieszczęścia wiele interesów będzie obsłużonych to już raczej tak. Cóż za laboratorium społeczne, aby sprawdzić jak ludzie się zachowają, jak zareagują, jak daleko można ograniczyć ich wolność i prawa w imię walki z wirusem. Ile są w stanie oddać, czego się pozbawić, jaki będzie opór przy selekcji grup do uratowania i tych, którzy już nie rokują. A jakie pole do popisu do „fake newsów”. Jak sobie można podbudować ego udając, że się wie więcej niż inni... O polityce nawet szkoda gadać... Przypomniał sobie, że jego kolega Piotr właśnie dzisiaj miał rozpocząć rekolekcje w swojej parafii. Spojrzał na telefon, aby sprawdzić godzinę i z tego co pamiętał to Piotr akurat musiał mieć śniadanie, więc wybrał numer.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - powiedział kiedy kolega się odezwał. - Jak tam Piotruś rekolekcje?
- Nawet mnie nie denerwuj... Ludzi garstka, no ale przecież sami im nie kazaliśmy przychodzić. Tylko mi żal mojego rekolekcjonisty, bo to młody student z KUL-u przyzwyczajony do wielkich tłumów i jest załamany. A w ogóle to jestem zły na ciebie - powiedział Piotr.
- Na mnie? A dlaczego? - zdumiał się Mateusz.
- Jak to dlaczego? Ty nigdy nie miałeś rekolekcji wcześniej niż w III Niedzielę Wielkiego Postu, a w tym roku zacząłeś w Środę Popielcową... Musiałeś coś wiedzieć i nic nie powiedziałeś. Jak się okaże, że otworzyłeś jeszcze jakąś fabrykę maseczek to doniosę na ciebie odpowiednim służbom - śmiał się Piotr.
- No faktycznie Pan Bóg nam pobłogosławił pod tym względem - roześmiał się Mateusz. - Musisz się więcej modlić, a nie uważać się za najmądrzejszego. Wiesz co, muszę kończyć, bo widzę, że jakiś gość mi się kręci pod kościołem z jakimś notesikiem. Trzymaj się Piotr i mocy Ducha dla rekolekcjonisty życzę! - Mateusz zakończył połączenie i ruszył w kierunku mężczyzny, którego nie znał stojącego pod głównym wejściem do kościoła.
- Szczęść Boże, czy mogę panu w czymś pomóc? - zapytał proboszcz.
- Nie. Już wszystko załatwiłem. Czekam na przyjazd policji - odparł mężczyzna nawet nie podnosząc wzroku na Mateusza.
- A co się stało, jeśli można wiedzieć? Jestem tutaj proboszczem i w tej chwili znajduje się pan na terenie prywatnej posesji, więc chyba mam prawo wiedzieć - zaniepokoił się Mateusz.
- A liczyć was tam uczą w tym waszym seminarium? Chyba nie, co? Policzyłem. W kościele jest 56 osób i to nie licząc księdza. Złamaliście państwowe rozporządzenie, za to jest kara grzywny. Co wy myślicie, że jesteście ponad prawem? A po co w ogóle ksiądz tak łazi w kółko? Nie byłoby lepiej zamknąć kościół i pójść do szpitala pomagać chorym? I wy i te zakonnice? Tylko gadać w kółko potraficie, ale żadnych konkretów. Powinniście dać przykład innym. Zamknąć kościoły, kazać ludziom siedzieć w domu, bo to jest w waszym żywotnym interesie, ale do was to nie dociera. No dobra, zlituję się i powiem panu. Przecież wy macie samych starców w tym kościele, to jest grupa ryzyka! Powymierają wam i co? Kto wam będzie na tackę dawał? No? - mężczyzna stawał się coraz bardziej bezczelny. Mateusz nawet nie miał ochoty wchodzić w tego typu dywagacje, a ponieważ zakręciło mu się w nosie kichnął w ostatnim momencie odwracając się od mężczyzny, mimo że był od niego oddalony o dobre trzy metry. A potem zaczął kaszleć, zrobił to specjalnie, i to tak mocno, że aż zaczęło nim rzucać. Mężczyzna z krzykiem zaczął uciekać i już się więcej nie zatrzymał. Kiedy zniknął za rogiem Mateusz przestał kaszleć.
- Panie Boże wybacz mi, ja wiem, że to bardzo brzydko z mojej strony, ale ja już czasami nie mogę z tymi aktywistami. Naprawdę. Kiedyś myślałem, że z każdym człowiekiem warto rozmawiać, ale nie mam już tyle cierpliwości ani sił. Bo jak tu rozmawiać, jak ktoś ma na celu, aby cię obrazić i sprowokować? - Mateusz półgłosem tłumaczył się ze swojego zachowania wobec Pana Boga i nie zdawał sobie sprawy, że od kilkudziesięciu przynajmniej sekund był obserwowany przez zelatorkę panią Eugenię.
- Czy ksiądz się dobrze czuje? - pani Eugenia patrzyła na niego podejrzliwie.
- A szczęść Boże pani Eugenio, tak, tak, wszystko w porządku - odpowiedział Mateusz i ruszył w kierunku kobiety, której mars nie znikał z czoła i która odruchowo zrobiła krok w tył.
- Niech się ksiądz do mnie nie zbliża! - ostrzegła go.
- Ale pani Eugenio, proszę się nie obawiać...
- No nie wiem... Widziałam jak ksiądz się zanosił kaszlem... Czy ksiądz sobie mierzył temperaturę? Ksiądz nie wygląda dobrze...
- Pani Eugenio, nie ma się czego obawiać, naprawdę jestem zdrowy – uspokajał ją Mateusz, ale za każdym razem kiedy próbował zrobić krok w kierunku kobiety, ona robiła krok w tył. - No dobrze, nie podejdę do pani, proszę się nie obawiać.
- A ja się właśnie obawiam, bo tak się to może dla was skończyć. Jak tak można ludziom zakazywać chodzić do kościoła? Może właśnie księdza Pan Bóg skarał?
- Ale przecież my nikomu nie zakazujemy chodzić do kościoła, tylko dyspensa pozwala tym, którzy są chorzy, albo się boją pozostać w domu, żeby nie zaciągnęli grzechu - tłumaczył Mateusz.
- No, ale kto to widział? Jak świat światem, jak była jakaś epidemia to ludzie do kościoła walili drzwiami i oknami, a teraz epidemia i księża mówią: „Siedźcie w domu”? - nie mogła się z nim zgodzić kobieta. W tym momencie zza zakrętu wyjechał radiowóz policyjny, przez krótką chwilę zawył syreną i błysnął światłami, po czym zatrzymał się przed kościołem. - Matko Boska, jeszcze mnie zaaresztują! Za prawdę!
- Pani się nie obawia, oni przyjechali po mnie - gorzko uśmiechnął się Mateusz.

Jeremiasz Uwiedziony

CDN. Wszystkie imiona i fakty w powyższym opowiadaniu są fikcyjne i jakiekolwiek podobieństwo do rzeczywistości
jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!