TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 19 Kwietnia 2024, 05:58
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 228

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 228?

Pierwsze koty, oczywiście za płoty, ale przy minimalnej dawce uporu i wytrwałości, codzienne korzystanie z roweru zaczęło przynosić całkiem pozytywne efekty. Nie wspominając o tym, że niestety, było też koniecznością.

- Mateusz, ja po dziś dzień nie mogę uwierzyć, że ty naprawdę pożyczyłeś swojego multivana Piotrkowi – wymawiał mu Maciej, który teraz czasami musiał udostępnić Mateuszowi swoje auto, a czasem gdzieś go podrzucić. - Ja bym pożyczył Piotrkowi samochód tylko w jednej sytuacji życiowej.

- A widzisz? Czyli jednak ty też byś się ugiął – Mateusz spojrzał na niego z nadzieją w oczach, że nie tylko on był, mimo wszystko, naiwny.

- Tak, ugiąłbym się, ale wiesz kiedy? Jakbym miał dość swojego auta i chciałbym je zmienić. Żebym nie musiał się tłumaczyć moim kochanym parafianom, dlaczego znowu zmieniam auto. Pożyczyłbym Piotrkowi, Piotrek by je rozwalił, tak jak zrobił z twoim, i ja miałbym świetne wytłumaczenie. Nikt by nie miał nic do powiedzenia. Jeszcze by mnie żałowali: biedny nasz proboszcz pożyczył auto koledze, a ten mu rozwalił. Ale ty, z tego co wiem, nie miałeś najmniejszego zamiaru zmieniać auta, czy się mylę?

 

- Absolutnie nie mam zamiaru zmieniać auta. Bezwypadkowe...

- Tralalala! - wtrącił się Maciej. - Bezwypadkowe to ono było do zeszłego tygodnia.

- No już nie przesadzajmy... Aż tak strasznie mi go nie rozwalił, przecież spokojnie dokończył swoją wycieczkę szlakiem klasztorów cysterskich – dokończył Mateusz.

- No to czemu tak długo je remontuje? - zdziwił się Maciej.

- Bo uparł się, że mi je odda w takim stanie, jak było wcześniej, a jego znajomy lakiernik zdaje się jest bardzo oblegany... W każdym razie nie mam zamiaru zmieniać samochodu. Multivan jest świetny i jeszcze z dziesięć lat będzie z niego w parafii pociecha.

- E tam! Pożyczysz go jeszcze raz Piotrkowi i będziesz się musiał rozglądać za autem – śmiał się Maciej. - Ty! A powiedz mi jedną rzecz. Gdyby Piotrek znowu chciał pożyczyć od ciebie samochód, dałbyś mu? Co prawda jestem pewien, że drugi raz się nie odważy, ale gdyby się odważył, co byś zrobił? - Maciej wpatrywał się z uwagą w Mateusza.

- Opowiem ci historię z przeszłości. Jak miałem chyba ze dwa lata kapłaństwa, miałem takiego starego passata, ale w bardzo dobrym stanie. I przyszedł do mnie lektor i mówi, proszę księdza czy mogę pożyczyć auto na parę godzin, już nie pamiętam z jakiego powodu, ale jak to młody ksiądz pełen ideałów, pożyczyłem mu to auto. Nie zdążył wyjechać z podwórka, bo przetarł mi o ogrodzenie cały bok. Sporo mnie kosztowało, żeby powiedzieć, nie ma problemu, to tylko zarysowanie, nie martw się – opowiadał Mateusz z nieobecnym, zanurzonym zapewne we wspomnieniach, wzrokiem.

- Ty, no to widzę, że te ideały wcale ci się nie zmieniły, skoro pożyczyłeś auto Piotrkowi, mając 99,9% szans, że może mieć jakąś stłuczkę... Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie, czy znowu byś mu pożyczył? - dopytywał się Maciej.

- Nie odpowiedziałem, bo nie zdążyłem, ciągle się wtrącasz. A co do tych ideałów młodzieńczych, to mam nadzieję, że nie tylko ten z pożyczaniem wszystkiego na prawo i lewo mi pozostał. Ale wracamy do tego lektora. Wyobraź sobie, że polakierowałem tego passata, oczywiście na mój koszt, i w dniu, w którym go odebrałem, po południu ten sam lektor przychodzi do mnie i znowu chce pożyczyć auto. Najpierw pomyślałem, że żartuje, potem pomyślałem, że absolutnie mu nie dam, a w końcu stwierdziłem, że przecież po tym, co mu się zdarzyło, na pewno będzie o wiele bardziej ostrożny... I pożyczyłem mu to auto.

- I co? - zapytał Maciej, ale jego mina jasno mówiła, że zna odpowiedź.

- Uhm. Zarysował tym razem z drugiej strony...

- Rozumiem. Jak ci pozostały ideały, to nie mam więcej pytań – zakończył Maciej kręcąc z politowaniem głową i kierując dalszą rozmowę na inny tor. W każdym razie Mateusz od ponad dwóch tygodni niemal codziennie wybierał się na przejażdżkę rowerem i po pierwotnych perypetiach, czyli wkręceniu sutanny w łańcuch i zderzeniu z kubłem na śmieci, czy późniejszym przeforsowaniu sił na przejażdżce z Maciejem i powrocie „na stopa” (ciągle sobie tłumaczył, że to Maciej nalegał, aby nie wracać na rowerach), z dnia na dzień forma rosła i odczuwał błogosławione skutki braku samochodu. A ostatnie pięć dni, ciągle ktoś się do niego przyłączał. A to ta nowa sąsiadka, o której Maciej mówił, że wpatrywała się w Mateusza, jakby go chciała „schrupać”, chociaż on nic takiego nie zauważył, a to jakaś rodzinka w niedzielne popołudnie, a wczoraj to wręcz cała grupa ministrantów. Dzisiaj kiedy znowu po Mszy Świętej wieczornej wyruszył na trasę, co kilkadziesiąt metrów ktoś się dołączał. Na koniec pod plebanią przy pożegnaniu doliczył się kilkunastu osób. I w związku z tym zakiełkowała mu w głowie pewna myśl, którą postanowił zaproponować podczas niedzielnych ogłoszeń parafialnych.

***

- Moi kochani, na koniec jeszcze jedno ogłoszenie, a właściwie propozycja. Jak pewnie wielu z was zauważyło, ostatnio sporo przemieszczam się rowerem i jak się okazuje, takich jak ja jest więcej. W związku z tym pomyślałem, że może to jest jakiś znak i zinterpretowałem go w ten sposób. Skoro mamy taką pasję to warto ją zaangażować w coś, co nas jeszcze bardziej zbliży do Boga. I dlatego, już bez żadnych wstępów ogłaszam, że w sierpniu zorganizujemy pielgrzymkę rowerową na Jasną Górę. Proszę się nie obawiać, to nie oznacza rezygnacji z pieszej pielgrzymki, która jak zawsze dojdzie na Jasną Górę na 15 sierpnia. Natomiast pielgrzymka rowerowa zajedzie do Matki na uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej, czyli 26 sierpnia. Jeśli ktoś się czuje na siłach i ma czas, może wziąć udział w obu pielgrzymkach. Ale to nie wszystko. Ponieważ nie chcemy wyruszyć w taką trasę bez przygotowania, dlatego już w tym tygodniu rozpoczniemy treningi. Dwa razy w tygodniu będziemy się spotykać po Mszy Świętej wieczornej i według specjalnie opracowanej tabeli będziemy się przygotowywać. Zaczniemy od krótkich dystansów, by je stopniowo zwiększać. W sierpniu będziemy gotowi. Serdecznie zapraszam. Pierwszy trening w najbliższy wtorek.

 

***

Ludziom szalenie się spodobała nowa inicjatywa. Mateusz dostał mnóstwo maili i esemesów z pozytywnymi opiniami, ktoś nawet założył grupę na Facebooku, choć Mateusz o to nie prosił. Szczerze mówiąc, nie chciał mieć z Fejsem nic wspólnego, ale nie chciał też zrażać młodych sympatyków swojego pomysłu. Na pierwszy trening przyjechało ponad pięćdziesiąt osób w najprzeróżniejszym wieku. Mateusz był bardzo zaskoczony, ale też i szczęśliwy. Do tej pory wszystkie jego inicjatywy miały zawsze trudne początki, a tu proszę! Pięćdziesiąt osób. Przy pomocy najstarszych lektorów podzielił całość na mniejsze grupy, uformowali kolumny i wyruszyli w trasę wybierając mniej uczęszczane drogi. Mateusz był już dość dobrze roztrenowany i kilkadziesiąt kilometrów w spacerowym tempie nie byłoby dla niego żadnym problemem, ale według tabeli dzisiaj mieli zrobić zaledwie kilka kilometrów. Kiedy osiągnęli połowę dystansu, zatrzymali się i jeden z lektorów poprowadził dość fachowe ćwiczenia z rozciągania mięśni. Wszyscy byli w dobrych humorach, zwłaszcza Mateusz. Po około piętnastu minutach Mateusz ogłosił, że wyruszają w drogę powrotną. I wtedy rozległy się pierwsze glosy niezadowolenia.

- Moi kochani! Wiem, że niektórzy zrobiliby jeszcze i sto kilometrów, ja też bym jeszcze trochę pociągnął – uśmiechnął się Mateusz. - Ale zgodnie z zapowiedzią, chcemy, aby wszyscy doszli do odpowiedniej dyspozycji i dlatego nie możemy forsować tempa. Oczywiście, jak ktoś chce jechać dalej to proszę bardzo. Jednak zachęcam zwłaszcza tych, którzy dawno nie jeździli, aby trzymali się naszego grafiku – zakończył Mateusz, ale jego ostatnie słowa nieco utonęły w hałasie i krzyku jaki wywiązał się gdzieś po prawej stroni grupy. Mateusz udał się w tamtym kierunku i zobaczył dwóch swoich parafian, dojrzałych mężczyzn bardzo żywo dyskutujących, a nawet lekko się popychających. Zdaje się, że jeden wyzywał drugiego od „mięczaków”, bo ten chciał wracać razem z grupą.

- Wyjechałeś ze mną, to jedziemy dalej! To ja cię namówiłem! - krzyczał Marian Stępniewski.

- Będę jechał z kim chcę. Mieliśmy być z całą grupą. Ja wracam – odpowiadał jego sąsiad Kozicki.

- Tylko spróbuj! - to już była realna groźba ze strony Stępniewskiego i Mateusz uznał, że powinien zainterweniować. Podszedł i z uśmiechem położył ręce na ramionach obu mężczyzn.

- Panowie, dajcie sposób, bo jeszcze ktoś pomyśli, że wy tak na poważnie – Mateusz z uśmiechem próbował obrócić wszystko w żart.

- A to co? - warknął Stępniewski strącając jego rękę ze swojego barku.
- Ktoś cię pytał o zdanie?

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!