TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 01:13
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 226

Jasna i ta druga strona księży(ca) - 226?

Michał, dzięki, że wpadłeś. Mam takiego doła, że sam bym się wytrzaskał po gębie – powiedział Mateusz zamykając drzwi za kolegą i prowadząc go do kuchni.

- Mateusz, wiesz, że ja uwielbiam przesiadywać w kuchni, ale im człowiek starszy, tym bardziej ciągnie go, żeby usiąść na miękkim. Może byś w końcu kupił sobie jakieś wygodne fotele do salonu, żeby sobie spokojnie usiąść przy kominku, czy przed telewizorem...

- To jeszcze bym musiał dokupić telewizor – przerwał mu kwaśno Mateusz. - Czyli jak widzisz, wydatek robi się całkiem spory.

- Dobra, rozumiem, kupimy ci te fotele w prezencie, jak ci stuknie srebrny jubileusz kapłaństwa – zapewnił szybko Michał. - Ile ci jeszcze brakuje? Rok, dwa?

- Cztery. W tym roku mam ustrzelone „oczko” - uśmiechnął się kwaśno Mateusz.

- Jeszcze cztery lata mamy przesiadywać na tych krzesłach ortopedycznych? - jęknął Michał.

- Nie ortopedyczne, tylko podarowane, a darowanemu koniowi i tak dalej, i tak dalej – zakończył dyskusję Mateusz.

- Ty! A czemu ty się tak krzywisz? Od tej depresji? - Michał dopiero teraz zauważył z jakim trudem Mateusz opadł na krzesło.

- Nie, to nie od depresji, to od rowera – wyjaśnił Mateusz.

- A, to wszystko rozumiem! Pewnie Piotr ci rozwalił auto i musisz jeździć rowerem. W całym dekanacie nie mówi się o niczym innym, tylko o szczycie odwagi. Wiesz jaki jest szczyt odwagi? Pożyczyć auto Piotrkowi – śmiał się Michał. - Ale cię teraz rozumiem. Ja też, jak ten głupek, przez rok nie jeżdżę rowerem, potem mnie najdzie, biorę rower i robię ze trzydzieści kilometrów na pierwszy raz i potem przez tydzień nie mogę usiąść – trajkotał Michał po kolei wąchając wszystkie herbaty, które Mateusz miał poukładane na kredensie w kuchni.

- To sobie musisz kupić takie specjalne spodenki „z pampersem” - poradził Mateusz.

- A ty miałeś takie spodenki?

- Nie. Ja po prostu wyrżnąłem rowerem w kubeł na śmieci, bo mi sutannę wciągnęło między łańcuch a zębatkę.

- Naprawdę jeździłeś na rowerze w sutannie? - Michał miał niezłą bekę.

- Jeździłem to duże słowo. Ujechałem parę metrów i przywaliłem w kubeł. Minęły już co prawda trzy dni, ale plery tak mnie bolą, że nie mogę usiedzieć. Mówię ci, jestem w szoku, jak taki w sumie dość niewinny wypadek, przecież jechałem bardzo wolno, mógł spowodować aż takie konsekwencje. Przednie koło w rowerze do wymiany i kręgosłup do... No wymienić się nie da – żalił się Mateusz.

- To proste, kolego. Zbliżasz się do pięćdziesiątki, zero sportu, zero ruchu, kiepska dieta, ze dwadzieścia kilo nadwagi i co byś chciał? Ciesz się, że niczego nie złamałeś – skwitował Michał.

- Dwadzieścia kilo nadwagi to może ty masz – żachnął się Mateusz.

- No dobra. Piętnaście? Zresztą, mniejsza o to. I przez ten wypadeczek masz taką chandrę, czy faktycznie Piotrek ci rozwalił auto? - zapytał całkiem poważnie Michał.

- Ból fizyczny to jest pikuś. Dzisiaj naprawdę chciałem sam sobie nawalić po pysku, chociaż jak popatrzę na to na chłodno, to przecież nie muszę wszystkiego wiedzieć, nie?

- Nie za bardzo nadążam za twoim tokiem myślowym – Michał miał prawo nie rozumieć Mateuszowych skrótów myślowych.

- No dobra. Usiądź wreszcie. To którą herbatę ci zalać? - zapytał Mateusz.

- Zieloną z ryżem – zdecydował się wreszcie Michał.

- Tak sobie kiedyś postanowiłem, że środa to będzie mój dzień formacji – zaczął opowiadać Mateusz. - Wiesz, jak trzeba to do spowiedzi podjechać, ale też generalnie jakąś książkę przeczytać. Złapałem się na tym, że przez ten cholerny internet prawie wcale nie czytam książek. Mam całe stosy czekające w kolejce. Ale też chciałem mieć taki czas, żeby porządnie przygotować kazanie. Teraz w niedzielę mam Pierwszą Komunię Świętą. Ty wiesz, jak ja kocham Pierwszą Komunię! I dzisiaj od rana próbuję coś poczytać, postudiować, przygotować to kazanie... Nie dość, że mnie bolą te plery, to jeszcze jak na złość co pięć minut ktoś dzwoni do drzwi. Biuro parafialne mam czynne cztery dni w tygodniu, tylko w środę i w sobotę nie ma godzin wyznaczonych, ale po Mszy i tak pomagam interesantom, a dzisiaj, jakby się wszyscy umówili. I tak od rana. Czyli praktycznie rano nic nie zrobiłem. Myślę sobie, po obiedzie do Mszy wieczornej będzie spokojniej. A skąd! Jeszcze gorzej. I wierz mi, ile razy dzwonek do drzwi się rozległ, to ja akt strzelisty: „Panie Boże, proszę Cię, daj mi cierpliwość, żebym nie wrzeszczał, żebym był miły”. No i wychodzę do tych ludzi, uśmiecham się i załatwiam, o co proszą.

- A nie możesz udać, że cię nie ma? - z głupia frant zapytał Michał.

- Nie mówię, że nigdy tak nie zrobiłem, ale jak jestem po spowiedzi i pełen dobrych postanowień, to nie mam serca, żeby nie otworzyć. I dzisiaj naprawdę się starałem. Aż o szesnastej dzwoni do mnie organista, czy on mi mówił, że dzisiaj ma przyjść taki gość, żeby nastroić jeden głos, co fałszuje, no i on organista nie może przyjść i że ja mam tam czuwać z tym stroicielem. No to sobie wyobraź, jak mi się ciśnienie podniosło, bo mi nic nie mówił. Pytam się, resztkami sił powstrzymując złość, o której ma przyjść ten stroiciel. No i ten mi mówi, że za piętnaście minut. No dobra! Czyli do Mszy mam pozamiatane. Pomyślałem, że pójdę się chociaż załatwić do toalety, bo wierz mi, nie miałem nawet na to czasu. Sorry, że cię w takie „intymne” szczegóły wprowadzam, ale ledwie usiadłem na toalecie, rozlega się dzwonek. Po pięciu sekundach kolejny, i kolejny i kolejny i kolejny. Wiesz co? Myślałem, że kogoś zabiję. Umyłem ręce i nawet ich nie zdążyłem wytrzeć, bo dzwonek u drzwi mało się nie wścieknie. Biegnę do drzwi, otwieram i... Nie, chyba nie krzyczałem, ale na pewno podniesionym głosem mówię, widząc, że to mężczyzna: „Czy naprawdę nie może pan RAZ zadzwonić i POCZEKAĆ kilkadziesiąt sekund???” I dopiero, kiedy „wystrzeliłem” to moje pytanie, dostrzegam, że facet płacze. Od razu wyczułem, że to chyba jest jedyna dzisiaj osoba, która w przeciwieństwie do wszystkich innych, którzy przychodzili w sprawach, które wcale nie były pilne i mogły poczekać nawet kilka tygodni, miała sprawę naprawdę niecierpiącą zwłoki. Chciałem się zapaść pod ziemię. No a mężczyzna, oczywiście zaczął mnie przepraszać, że on wie, że nie powinien, ale jest w tak ciężkim szoku, że nie mógł się opanować. Ja w tym momencie, już nie chcę się zapaść pod ziemię, ale chcę się wytrzaskać po pysku, sam siebie. A jeszcze nie wiem, o co chodzi. Więc tym razem z kolei ja zaczynam go przepraszać i tłumaczyć się, wreszcie proszę go, żeby powiedział, co się wydarzyło. No i on mi mówi, że jego żona miała strasznie skomplikowany poród, że już wie, że dziecko nie przeżyło, a o życie żony walczą. I on przyszedł prosić o modlitwę... - zakończył Mateusz i łzy mu popłynęły po policzku. Michał przez dłuższą chwilę nie wiedział co powiedzieć.

- Mateusz, przecież nie wiedziałeś i miałeś wszelkie powody, aby być poirytowany – powiedział wreszcie.

- Wiem. Wiem. Ale popatrz co za perfidia losu... Wszystkich innych, przez cały dzień przyjmowałem ze spokojem, z uśmiechem, chociaż nie mieli żadnych ważnych spraw, a tego jedynego człowieka z prawdziwym dramatem, który przyszedł do mnie po pomoc, przyszedł do człowieka, którzy reprezentuje Pana Boga, a ja go tak potraktowałem... Jakby mój wzrok mógł zabijać, to pewnie gość by nie przeżył. Nie pamiętam, kiedy czułem się tak fatalnie...

- A nie wiesz co się dalej stało z tą jego żoną? - zapytał Michał.

- No tak, żona... Odprawiłem Mszę Świętą natychmiast, ten człowiek i jego dwoje dzieci uczestniczyli, jedno się nawet wyspowiadało przed Mszą i potem pojechali z powrotem do szpitala. Dzwonił jakąś godzinę temu i mi dziękował, że żona jest już w stanie stabilnym, ale ja ciągle nie mogę sobie darować...

- Widzisz, Mati, ludzie nawet sobie nie zdają sprawy, ile rzeczy kładą na nasze barki... Jak szedłem do seminarium nie miałem o tym zielonego pojęcia. Ile cierpienia, dramatów zostanie na mnie przelanych. Ale jeśli Jezus mówi, że cokolwiek dobrego byśmy nie zrobili, to mamy jedynie powiedzieć „sługami nieużytecznymi jesteśmy” to On wie dlaczego. Tak więc, może pierwszy kontakt, nie dlatego, że tak chciałeś, nie z twojej winy, nie był najlepszy, ale ostatecznie zrobiłeś to, co do ciebie należało. I teraz Pan Jezus moją grabą daje ci pakę w twoje zbolałe plecy.  

Jeremiasz Uwiedziony
Ilustracja Marta Promna

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!