Jaki jest Kościół?
Kilka tygodni temu na basenie byłem mimowolnym świadkiem rozmowy mężczyzny i kobiety, oboje być może nieco starsi niż ja. Czytałem książkę i zupełnie nie przywiązywałem wagi do tego, co mówili, ale siłą rzeczy strzępy rozmowy docierały do mnie.
Wyglądało na to, że poruszali różne tematy, osobiste i społeczne i spokojnie można było ich zaliczyć do klasy średniej, czy też do inteligencji. W pewnym momencie, zupełnie bez powodu, jak to się mówi - z czapy - pan wyskoczył z pytaniem do swojej rozmówczyni, czy ona wie, że Kościół katolicki to najbardziej zbrodnicza i przestępcza organizacja w historii świata. W tym momencie odruchowo odłożyłem książkę i natychmiast wzbudziła się moja czujność w oczekiwaniu na argumentację tak radykalnej i absurdalnej tezy. Ale pan wcale nie zamierzał argumentować, zwłaszcza że pani zgodziła się z nim stwierdzając: „Oczywiście, że wiem. Że też nikt im się nie dobierze do skóry”. Szczerze przyznam, że nie wiem czy zareagowałbym w jakikolwiek sposób, ale państwo nie dało mi okazji, bo najwyraźniej zadowoleni z konkluzji do jakiej zgodnie dotarli, udali się do sauny. A ja zostałem z rozdziawioną gębą, zastanawiając się, czy tych ludzi rzeczywiście ktoś tak bardzo skrzywdził w Kościele, czy po prostu w pewnych kręgach, może nawet dość szerokich, jest w dobrym tonie w takich terminach (i bez cienia choćby motywacji czy dowodów) wyrażać się o Kościele. I jeszcze się zastanawiam ilu ludzi takie niczym niepoparte ogólniki przyjmuje za swoją opinię o moim Kościele i traktuje to jako usprawiedliwienie swojej pełzającej apostazji.
Dlaczego właśnie teraz przyszły mi na myśl te refleksje? Pewnie mam już trochę dosyć, że staliśmy się głównym chłopcem do bicia, ale przede wszystkim właśnie znajduję się na Madagaskarze, myślę że z tej wyprawy pojawi się przynajmniej kilka większych tekstów na naszych łamach i mam okazję obserwować różne rzeczy. Na przykład na samym początku doświadczyłem spotkania z błogosławionym Skublionem, który walczył o zniesienie niewolnictwa i duszpastersko przygotowywał jeszcze niewolników do odpowiedzialnego podjęcia wolności. Ktoś powie, no ale to już przeszłość, czym tu się chwalić. OK, no to teraźniejszość. W każdym zakonie czy jakiejkolwiek innej placówce kościelnej, którą odwiedzamy, słyszymy liczby dzieci i dorosłych, którym te instytucje zapewniają wyżywienie czy godne życie, a te liczby to setki, czasami tysiące, a nawet kilkanaście tysięcy. Jeśli jakieś dziecko chce tutaj dostać porządne wykształcenie to „niestety” musi szukać szkoły katolickiej. A w wielu miejscach katolicy generalnie są w mniejszości. I to jest Kościół, którego my jesteśmy częścią. W którym zdarzają się też grzechy i rzeczy straszne, ale w którym jest też niesłychany, olbrzymi wymiar dobra. I nie możemy o nim nie mówić, bo jak raz usłyszałem „obrażą się ofiary, które doznały cierpienia od ludzi Kościoła”. Otóż nie. Nie można milczeć o dobru w Kościele, bo wzięcie części za całość jest zawsze herezją, jest zawsze błędem. Nie wolno tego robić, ani na dobre ani na złe.
Dlatego chciałbym sam siebie i naszych czytelników zachęcić, byśmy nie tracili okazji do mówienia dobrze o naszym Kościele. Nie „na wyrost”, ale tam gdzie to dobro jest. Malgasze lubią dużo mówić, bo jak twierdzą nie mają za wiele do dania, ale mają słowa i nimi chcą się dzielić. Nie proszę o męczeństwo za Kościół, proszę aby się dzielić dobrym słowem.
Ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!