Ich mowa ich zdradza
Tyś nasza twierdza,
tarcza, opieka i obrona, ?
Ojczysta, święta mowo,
bądź z serca pozdrowiona
L. Staff
Pamiętam stare dobre czasy magnetofonów szpulowych i kasetowych. Chociaż, gwoli prawdy, dla mnie osobiście nie były one takie dobre, ponieważ wyjątkowo długo musiałem czekać, aby posiąść odpowiedni sprzęt do nagrywania i nerwy mnie brały za każdym razem, kiedy rozmowy schodziły na nagrania. Zwykle miało to miejsce w poniedziałek w szkole, kiedy jedni drugich pytali o nagrania konkretnych piosenek usłyszanych podczas sobotniej listy przebojów „Trójki”. A ponieważ ja nie miałem magnetofonu, więc było mi przykro i rozmowy o nagraniach jeszcze bardziej mnie „dołowały”. Tym bardziej nie mam ochoty rozmawiać o „nagraniach” dzisiaj, wszyscy wiecie, o jakie nagrania chodzi. Ale wydaje się, że nie sposób choćby raz nie zabrać głosu w tej sprawie. Afera dotarła do mnie rykoszetem, nie śledzę jej na bieżąco i nie mam najmniejszej ochoty rozczytywać się w stenogramach, ani tym bardziej odsłuchiwać nagrań. Ale już to niewiele, które do mnie dotarło wystarczy, aby stwierdzić, że zostały naruszone istotne interesy Polski. Że panowie za nic mają prawo i konstytucję, że autonomia pewnych organów jest fikcją, a struktury państwa, że zacytuję rozmówców, są „teoretyczne”. Nie mam pojęcia, jak daleko można zajść w bezwstydzie, czyli trwaniu na stanowiskach w takiej sytuacji. Zastanawiam się też, jak to wpłynie na najbliższe wybory, ale czas pokaże.
W tym miejscu chciałbym jedynie zatrzymać się nad jednym, mniej istotnym z punktu widzenia interesów państwa, ale jednakowo porażającym aspekcie: słownictwo. Prawnuk wielkiego polskiego pisarza rozmawia z byłym premierem rządu RP używając języka... nie, ja bym go nie nazwał rynsztokowym, czy menelskim, jak to się przyjęło w komentarzach. Uważam, że nazywanie go językiem menelskim jest obrazą dla biednych ludzi, którzy znaleźli się na marginesie wspólnoty. Widziałem mnóstwo takich biednych, często pijanych ludzi, którzy pomimo że zdawali sobie sprawę ze swojej fatalnej kondycji i opinii starali się być jak najgrzeczniejsi w swoim słownictwie. A tutaj mamy do czynienia z ludźmi wykształconymi, często po zagranicznych stypendiach i wręcz wydaje się, że takie słownictwo jest jakby elementem wtajemniczenia, ich wewnętrznym slangiem, dzięki któremu się rozpoznają. Częstotliwość, z jaką używają choćby słowa, które z łaciny kojarzy się z krzywą, jest porażająca! Po chwili lektury właściwie nic więcej nie zostaje, tylko ta krzywa!
Potem przelewa się fala artykułów i przemówień, które próbują tę „krzywą” wyprostować i tłumaczyć, że nic się nie stało. A na deser przychodzi jeden z posłów, który broniąc tych ludzi „przyspawanych” do swoich publicznych i dobrze opłacanych stołków, stwierdza, że uczynił to, co uczyniłby Jezus. Nie mam słów.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!