Groby bez parkingu
Może kiedyś jakiś wehikuł czasu przeniesie nasze dobra do wieczności. Póki co nie istnieje.
Podczas misji parafialnych prowadzący je kapłan w jednej z nauk zauważył ironicznie, że kiedy przejeżdżał obok naszego cmentarza, na żadnym grobie nie widział anteny satelitarnej. Opowiadał też, że nigdy mu się nie zdarzyło, aby podczas procesji pogrzebowej na cmentarz za karawanem wiozącym trumnę jechał jakiś traktor albo limuzyna należąca do zmarłego w celu pozostawienia jej do jego dyspozycji również po śmierci. Kiedy słuchałem tych słów, przypomniała mi się zasłyszana kiedyś historia, nie wiem czy prawdziwa. Rzecz miała się dziać w Stanach Zjednoczonych i jakiś zamożny Amerykanin miał wymóc na swojej rodzinie, aby po śmierci wykopano dla niego wielki dół i w tym dole złożono jego… wielkiego cadillaca z nim siedzącym za kierownicą z ulubionym kubańskim cygarem w ustach. Historia kończyła się dialogiem dwóch uczestników - widzów tego spektakularnego pochówku, z których jeden patrząc z podziwem na trupa z cygarem siedzącego w cadillacu, kręcił głową z niedowierzaniem i szeptał: „Miał facet klasę do końca”.
Nie wiem czy potrzebujemy aż tak absurdalnego obrazka, aby zdać sobie sprawę, że nic materialnego z tego świata nie zabierzemy ze sobą na drugą stronę. A myśl, że po zmartwychwstaniu ciał ów Amerykanin z historyjki zaciągnie się mocno cygarem, wrzuci pierwszy bieg i pomknie swoim cadillakiem do nieba, jest równie niedorzeczna, jak przekonanie ateistów, że ich bliscy zmarli gdzieś tam, nie wiadomo dokładnie gdzie, słuchają sobie jazzu w wykonaniu Milesa Davisa albo soulu śpiewanego przez Arethę Franklin. Jezus mówi nam wyraźnie, aby gromadzić sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza ich nie zniszczą.
Kiedy w te listopadowe dni przechadzamy się alejkami naszych nekropolii i czujemy niemal namacalną obecność tych, którzy tam spoczywają, w tym często ludzi, których kochaliśmy za życia nad życie, warto nie koncentrować się na majestacie ich płyt nagrobnych, pięknie wiązanek, czy ilości płonących zniczy. Warto się zastanowić, co oni sobie odłożyli tam w niebie. Bo mogło się tak zdarzyć, że odłożyli niezbyt wiele. I warto im tam coś dorzucić: przez modlitwę, rozmowę z nimi (tak, tak) i przez szczere przebaczenie, jeśli nie zdążyliśmy tego zrobić za ich życia.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!