TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 27 Sierpnia 2025, 01:07
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Gdzie na misje?

Gdzie na misje?

W moim rodzinnym mieście nie było żadnych zakonów męskich, choć mój kościół parafialny należał kiedyś do augustianów i tak naprawdę jako młody człowiek nigdy nie zapoznałem się z żadnym charyzmatem, więc nie miałem żadnej innej opcji realizowania powołania do kapłaństwa, jak tylko w duchowieństwie diecezjalnym. Ba! Byłem przekonany, że mogło się to dokonać tylko i wyłącznie w duchowieństwie archidiecezji wrocławskiej, aż do momentu kiedy jednak owo duchowieństwo w swojej decyzyjnej wówczas części nie uznało, że wręcz przeciwnie, wszędzie, ale na pewno nie tam. Trochę szkoda, że wtedy nie pomyślałem jednak o jakimś zgromadzeniu, ale gdyby tak się stało nie trafiłbym do najwspanialszej pod słońcem ukochanej diecezji kaliskiej, która ostatecznie umożliwiła mi spełnienie wielu moich marzeń, co do których byłem absolutnie przekonany, że z wyborem kapłaństwa porzuciłem je na zawsze (Przykłady? Proszę bardzo: dziennikarstwo, pisanie książek, podróże, życie w Ameryce). A oprócz marzeń doświadczyłem też na swój sposób życia misyjnego i ewangelizowania, a właściwie reewangelizowania w kilku krajach, najdłużej we Włoszech.

Mam nadzieję, że teraz jest już jasne, że cały ten przydługi wstęp służył wyrażeniu pewnego żalu i tęsknoty, że nie zostałem misjonarzem i to misjonarzem w zgromadzeniu zakonnym. Pamiętam bardzo dobrze, z jaką ciekawością przyglądałem się pewnym próbom już w naszej kaliskiej diecezji, kiedy to choćby śp. jezuita ojciec Zdzisław Pałubicki myślał o jakimś nowym zgromadzeniu z charyzmatem głoszenia orędzia Bożego Miłosierdzia, czy bardziej nam współczesne próby nowej wspólnoty zakonnej związanej ze Świętym Józefem. Z bliska też obserwowałem najmłodszą franciszkańską wspólnotę Braci Odnowy założoną przez wcześniej kapucyna o. Benedicta Groeschela w Nowym Jorku, z którym miałem osobisty kontakt. I ciągle jestem pod wrażeniem św. Franciszka. Ale chociaż wiem, że Pan Bóg potrafi nas zaskoczyć, to jednak wydaje mi się, że u mnie żadnej wolty nie będzie, bo dobrze się czuję w mojej czarnej sutannie i staje się coraz bardziej oczywiste, że wszyscy staniemy się misjonarzami. Jak to określił ks. Zbigniew Paweł Maciejewski mamy do czynienia w naszych parafiach z totalnym rozjazdem. Homogeniczne niegdyś wspólnoty parafialne totalnie się rozjeżdżają i mamy zwykle niewielką grupę parafian, którzy angażują się w sposób tak głęboki, na takim poziomie, jaki był raczej nieosiągalny dla naszych parafian kilkadziesiąt lat temu, ale mamy też znacznie większą i ciągle rosnącą grupę naszych parafian, którzy nie czują potrzeby przyjścia do kościoła nawet na Wielkanoc czy Boże Narodzenie, nie widzą sensu w chrzczeniu swoich dzieci, a tym bardziej w utrzymywaniu materialnym Kościoła. Dla tej drugiej grupy musimy stać się misjonarzami (a ta pierwsza będzie naszym wsparciem). 

Nie musimy nigdzie jechać, żeby być misjonarzami, ale to nie znaczy, że mamy zapomnieć o innych krajach czy kontynentach, które misjonarzy potrzebują. Właśnie po to jest Tydzień Misyjny, a my w „Opiekunie” korzystamy z okazji, aby przypomnieć naszych księży, którzy w przeciwieństwie do mnie nie zadowolili się marzeniami i pragnieniami, ale naprawdę w którymś momencie swojego kapłańskiego życia potrafili porzucić swoją strefę komfortu i radykalnie zmienić swoje życie. I zostali misjonarzami. Dzisiaj możecie się dowiedzieć, co u nich słychać, czy żałują swoich decyzji i czy chcą wrócić do Polski.

ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!