Fundamenty odbudowy
Wraz z myślą o powrocie do ziemi Ojców budziło się w sercach Hebrajczyków pragnienie odbudowania Jerozolimy i Świątyni. Byli wdzięczni Bogu za niespodziewane odzyskanie wolności, którą chcieli wyrazić przez wierność Jego prawom i nakazom, także tym związanym z kultem.
Ukonkretnianiem wdzięczności miała stać się odbudowa Świątyni Boga. Jako potwierdzenie słuszności tych zamiarów odczytali to, co zdarzyło się w ziemi babilońskiej na krótko przed jej opuszczeniem. Oto król Perski Cyrus pozwolił na zwrot zagrabionych sprzętów ze Świątyni Jerozolimskiej. Rzeczy zrabowane przez Nabuchodonozora i złożone w świątyni Marduka, teraz przekazano księciu judzkiemu Szaszbassarowi. Oddano mu srebrne i złote puchary, czasze oraz drobne sprzęty.
Na szlaku do Jerozolimy
Szaszbassar wraz z pierwszą grupą repatriantów zaniósł odzyskane sprzęty do Jerozolimy. Za nimi pod wodzą księcia Zorobabela i kapłana Jozuego ruszyli ku ojczyźnie następni. Kolejne grupy przemierzały szlak prowadzący z Babilonu do Jerozolimy. Przypominał on im drogę Abrahama wezwanego do ziemi danej mu przez Boga na wieki. Obecny powrót utwierdzał ich w niezmienności tej obietnicy. Bóg nie cofa raz danego słowa. Nigdy nie zawodzi. Wprawdzie ludzkie błędy mogą stawać w poprzek Jego zamiarom, ale nigdy nie są w stanie ich unicestwić. Nie może też ich złamać żadna ludzka potęga.
Inni wędrując gromadami ku Ziemi Obiecanej wspominali przodków uwolnionych z Egiptu. Czyż i teraz Bóg nie uczynił równie wielkiego dzieła? A może dokonał znacznie większego, uwalniając swój lud z ziemi wygnania. I pewnie odtąd będzie się je wspominać jako chwilę, w której pękły okowy niewoli babilońskiej. Jako niezwykłe dzieło Bożej dobroci. Jako nową noc wyjścia. Jednocześnie w sercach powracających ludzi wielkie nadzieje budziła postać księcia Zorobabela. Przecież on pochodził z rodu Dawida, a teraz niczym nowy Mojżesz prowadził wygnańców do utraconej ojczyzny. Pamiętano obietnicę daną Dawidowi. Obietnicę potomka, który na wieki zasiądzie na królewskim tronie. Odbuduje królestwo dawidowe. Wielu w jego osobie widziało spełnienie tej zapowiedzi. Postrzegano go jako Pomazańca Pańskiego. Spodziewano się, iż wraz z powrotem rozpoczyna się czas spełnienia mesjańskich obietnic i era panowania Boga i jego ludu nad światem.
Powrót do dziedzictwa
Jednak rzecz nie okazała się tak łatwa, jak by mogło się wydawać ludziom o umysłach rozpalonych radością powrotu. Wracali umocnieni ludzką życzliwością i nadzieją nowego życia. One pomagały pokonywać trud wędrówki. Gdy przekraczali Jordan wspominali chwilę, w której ich ojcowie prowadzeni w dawnych czasach przez następcę Mojżesza, Jozuego stawiali pierwsze kroki na Ziemi Obiecanej. Jaką oni odczuwali radość i entuzjazm. Tym bardziej, że prowadził ich kapłan noszący takie samo imię jak ów znamienity wódz. Teraz wraz z nim przekraczali wody rzeki i czuli się tak, jak gdyby ona sama otwierała przed nimi drogę do utraconych domostw. Zdawało im się, że wszelkie przeszkody rozpadają się, jak niegdyś upadły mury Jerycha, którego dawne ruiny teraz oglądali. Byli pewni, że Bóg jest z nimi. I wszystko wydawało im się możliwe, byle tylko byli wierni Bogu i Jego Prawu.
Długo potem rozpoczęli wstępowanie ku Jerozolimie. Na tej drodze powracający zaczęli się rozdzielać. Każdy wracał do miejscowości, z której pochodził. Do domów i pól jakie zajmował jego ród przed wygnaniem. Każdy odnajdywał i rozpoznawał swoje dziedzictwo. Towarzyszyło temu wielkie wzruszenie.
Opuszczone miejsca zdawały się z nadzieją witać swych gospodarzy. Choć niosły na sobie jak rany i blizny ślady zniszczeń to jednocześnie budziły tak wiele dobrych wspomnień i owych szczęśliwych dni, które przeżywały tu poprzednie pokolenia. Teraz w oczach powracających jawiły się jako miejsce obfitujące mlekiem i miodem. Nadzieję owej obfitości wzmacniało błogosławieństwo Boga. Bo przecież gdyby go nie otrzymali, nigdy by tu nie powrócili. Skoro dzięki niemu pokonali wszelkie trudności przebytej drogi, to teraz jego nocą odbudują to, co zniszczyli wrogowie. Odnowią i zasiedlą swe domy. Zasadzą gaje i winnice. Będą uprawiali pola. Zbiorą owoce swej pracy.
Na dawnym fundamencie
Niedługo potem wygnańcy zgromadzili się w Jerozolimie. Przyszli na miejsce, gdzie wznosiła się Świątynia. Jej ruiny napełniały smutkiem. Ale tego dnia nie zgromadzili się po to, by je opłakiwać. Przybyli tu, by uczestniczyć w rzeczy niezwykłej. Oto pod wodzą Jozuego i Zorobabela rozpoczęto budowę ołtarza, by złożyć na nim Bogu ofiarę całopalną. Tak chciano wypełnić przepis zawarty w Prawie Mojżesza. Uczyniono to według ducha jego nakazów.
Choć Izraelici znaleźli się w nowej rzeczywistości, to jednak nie tworzyli nowej religii czy praw. Trwali przy tym, co przekazali im ojcowie, a jednocześnie odczytywali jak mają według nich układać swe obecne życie i oddawać cześć Bogu. Znakiem tego była wspomniana budowa ołtarza. Choć wznoszono go na nowo, to cała budowla została postawiona na dawnym fundamencie. Dokładnie w tym miejscu, gdzie znajdował się wcześniejszy ołtarz zniszczony przez Babilończyków.
Owo działo miało stanowić pieczęć wierności Bogu. Wzniesiono je mimo przeszkód towarzyszących tej pracy. Okazało się bowiem, iż Samarytanie, Ammonici i Moabici próbowali sprzeciwiać się odbudowie ołtarza w Jerozolimie, bojąc się o utratę własnych wpływów i znaczenia swoich świątyń. Jednak ich działania nie powstrzymały Hebrajczyków. Pracę ukończono i na wzniesionym ołtarzu złożono ofiary poranne i wieczorne. Niedługo potem obchodzono tu Święto Szałasów, wspominając pobyt ludu Izraela na pustyni. Potem regularnie składano ofiary co szabat, w dni nowiu i w kolejne uroczystości. Wszystko prowadziło ku odbudowie samej Świątyni.
Pierwszym krokiem do osiągnięcia tego celu było położenie fundamentów pod jej mury. Z woli Zorobabela i Jozuego nie szczędzono na to środków. Podjętej pracy towarzyszyła uroczysta liturgia. Sprawowali ją kapłani ubrani w uroczyste szaty. Towarzyszył im dźwięk trąb i cymbałów, przy których śpiewano psalmy. W owej chwili niebo zdawało się splatać z ziemią. Cały zaś lud ogarnęło wielkie wzruszenie. Dano mu wyraz przez radosne okrzyki i głośny płacz. Tak Izraelici w owym dniu jak jeden mąż wznosili swą modlitwę ku Bogu.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!