TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 03 Września 2025, 15:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Franciszkańskie Betlejem

Franciszkańskie Betlejem

greccio

Jeśli chcesz, byśmy świętowali Boże Narodzenie w Greccio, idź przede mną i przygotuj, co ci mówię: chciałbym jakoś zaprezentować Dzieciątko urodzone w Betlejem, aby można było własnymi oczami zobaczyć niewygody i wyrzeczenia, jakie znosiło złożone z braku miejsca na sianie, pomiędzy wołem i osłem.

Kiedy pierwszy raz czytałem te słowa nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że już gdzieś coś podobnego słyszałem. I wreszcie sobie przypomniałem: „Gdy się zbliżali do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów, mówiąc im: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie uwiązaną oślicę i przy niej źrebię. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie” (Mt 21, 1-2). W taki sposób Jezus przygotowywał swój triumfalny wjazd do Jerozolimy, a swoją Ostatnią Wieczerzę w taki: „Idźcie do miasta do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas jest bliski, u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami” (Mt 26, 18). Święty Franciszek na pewno bardzo chciał się upodobnić do Jezusa, ale nie wiem, czy miał świadomość, że nawet w swoich przygotowaniach do pierwszej żywej reprezentacji Bożego Narodzenia, zachował się niemal identycznie, jak jego Mistrz. Słowa zacytowane na początku Święty Franciszek miał skierować do swojego serdecznego przyjaciela Giovanniego Velity na dwa tygodnie przed świętami Bożego Narodzenia, tak przynajmniej zapisał pierwszy biograf Świętego - Tommaso da Celano.

Efekt relikwii
Dlaczego takie pragnienie zrodziło się we Franciszku? Otóż mamy rok 1223 i Biedaczyna z Asyżu właśnie powrócił z podróży do Rzymu, gdzie miał okazję w bazylice Santa Maria Maggiore nawiedzić relikwie Żłóbka (które są tam do dziś przechowywane). To nawiedzenie, ten kontakt z relikwiami wywarł na nim wielkie wrażenie i zapragnął tak przeżyć Boże Narodzenie, jakby ono rzeczywiście odbywało się w jego obecności. Właśnie dlatego zwraca się z prośbą do swego przyjaciela Giovanniego o przygotowanie wszystkiego.
Chciałbym w tym momencie zatrzymać się na chwilę i wrócić do naszych czasów, ponieważ przeżywamy wielki powrót nabożeństwa do relikwii. Myślę, że temat ten zasługuje na osobne opracowanie, ale w wielu kościołach coraz częściej mamy intronizację relikwii współczesnych Świętych. Zastanawiam się, czy dla nas spotkanie z tymi relikwiami powoduje choć w minimalnym stopniu konsekwencje, jakie wywołało u św. Franciszka. Modlitwa przy relikwiach Żłóbka sprawiła, że bardzo głęboko przeżył kolejne Boże Narodzenie i wprowadził zwyczaj, dzięki któremu nawróciło się wielu ludzi (sam Franciszek mawiał o Greccio: „W żadnym dużym mieście nie dokonało się tyle nawróceń, co w małym Greccio”) i do dziś  nie wyobrażamy sobie Świąt bez żłóbka. Jakie konsekwencje powoduje w naszym codziennym życiu i duchowości wprowadzenie i obecność w naszych świątyniach relikwii św. Faustyny, bł. Jerzego Popiełuszki, czy bł. Jana Pawła II?

Na czym polegało novum?
Wracamy do Greccio i do roku 1223, aby próbować pojąć najgłębszy sens tego, co uczynił Franciszek. Bo trzeba też pamiętać, że już w 330 roku, z polecenia cesarzowej Heleny, w kościele Narodzenia w Betlejem, ustawiono kamienny żłób, a około 397 roku dzięki św. Hieronimowi wybudowano w Betlejem prawdziwą stajenkę i przedstawiano misteria religijne o Bożym Narodzeniu. Od X wieku, także na terenach, gdzie działał św. Franciszek organizowano takie barwne misteria, w których nawet role kobiece grali klerycy, księża i dostojni kanonicy.
Dla Franciszka Boże Narodzenie było największym świętem i uważał, że nawet konie powinny mieć więcej obroku, nie wspominając o biednych ludziach. Jednemu z braci, który chciał pościć ponieważ święto przypadało w piątek miał powiedzieć: „Chcę, żeby w tak wielkim dniu nawet ściany jadły mięso, a skoro nie potrafią, to przynajmniej z wierzchu trzeba je nim natrzeć”.
Ale nie chciał Franciszek zrobić przedstawienia, teatru, kolejnego misterium, czy jak byśmy dzisiaj powiedzieli jasełek. Owszem, udali się wszyscy – bracia i mieszkańcy wioski – do groty ze żłobem, który wypełniono sianem, wprowadzono woła i osła i teraz nastąpiło najważniejsze. Oddajmy głos Tommaso da Celano: „Na żłobie odprawia się uroczysta Msza św., w czasie której kapłan doznaje niezwykłej radości. Franciszek ubrany w dalmatykę, gdyż był diakonem, dźwięcznym głosem śpiewa świętą Ewangelię. Głosi następnie stojącemu wokół ludowi kazanie – o narodzeniu ubogiego Króla i o małym mieście Betlejem wyraża się ze słodyczą”. Aby zrozumieć, jak ważne było to wydarzenie dla małego Greccio musimy pamiętać, że w tamtych czasach nie wolno było sprawować Eucharystii z dala od siedzib ludzkich i Franciszek uzyskał zgodę na ten wyjątek od samego papieża. Właśnie Franciszkowi zawdzięczamy przypomnienie, że ten sam Jezus, który narodził się w Betlejem, rodzi się na ołtarzu w każdej Mszy Świętej, co było o tyle istotne, że w czasach Franciszka Kościół borykał się z sektą katarów, którzy odrzucali wiarę w rzeczywiste fizyczne ciało Jezusa. Greccio uświadamia nam, że liturgia, Msza Święta, to nie jest teatr, to nie jest przypomnienie. Podczas Mszy Świętej nie odgrywamy Bożego Narodzenia, ale jesteśmy w Betlejem, dokładnie w tym momencie, kiedy Jezus się rodzi. Podobnie jak jesteśmy dokładnie w momencie śmierci i zmartwychwstania. Wszystko to podczas Mszy Świętej.

Dziecięctwo i pokora
Tommaso da Celano pisze, że Franciszek bardzo lubił Greccio, bo tam stawał się dzieckiem z Dziecięciem. Wracamy tutaj do nieustannej chęci Świętego do identyfikowania się z Chrystusem. Kiedy rozebrał się do naga, chciał po prostu być nagim z nagimi, w Greccio chciał być dzieckiem z Dzieciną, a zaledwie rok później, poprzez otrzymane stygmaty, stanie się ukrzyżowanym z Ukrzyżowanym. Ks. bp Grzegorz Ryś pisze, że Franciszek chciał być lustrem Jezusa. Greccio i żłóbek uczą nas odzwierciedlania dziecięctwa Jezusa. A czym się charakteryzuje dziecko? Choćby tym, że dziecko bierze wszystko. Dziecko nie ma kategorii handlu, wymiany. Chce wszystko za darmo. Dorosły kombinuje, kupuje, wymienia, zapożycza się, spłaca, aby mieć. Dziecko wszystko chce za darmo (dopóki nie zostanie przez dorosłych – rodziców – skorumpowane i nauczone, że zawsze jest coś za coś). Stać się dzieckiem to znaczy zrozumieć, że od Boga wszystko mam za darmo. Na tym polega słowo łaska – wszystko za darmo. Dlatego Franciszek wyzbył się wszystkiego, bo wiedział, że ma wszystko od Boga, za darmo, potrafił być dzieckiem z Dziecięciem.
Trzecią ważną rzeczą, której uczymy się w Greccio, franciszkańskim Betlejem, obok zrozumienia liturgii i dziecięctwa jest, zdaniem biskupa Rysia, pokora. Chesterton napisał o Franciszku, że jego pokorę widać było nie wtedy, kiedy rozmawiał z papieżem, ale wtedy, gdy zadawał się z trędowatymi. Pokorę widać najlepiej, kiedy jesteś z tymi, którzy od ciebie zależą, a nie z tymi, od których ty zależysz. Wtedy łatwo jest być pokornym, albo udawać pokornego. Franciszek napisał to dosłownie w 23. napomnieniu: „Błogosławiony sługa, który okazuje się równie pokorny wśród swoich podwładnych, jak wśród panów”. Kluczem do pokory jest prawda o samym sobie, jesteś pokorny jeśli jesteś prawdziwy, jeśli znasz prawdę o sobie, a żeby ją poznać, musisz stanąć przed Bogiem. Musisz zrobić rachunek sumienia: znaleźć prawdę o sobie samym wobec Boga i wobec drugiego człowieka. Nie po to, aby się z drugim człowiekiem porównywać, żeby widzieć siebie w lepszym świetle. Tu również przychodzi nam na pomoc Franciszek, który w 17. napomnieniu pisze: „Błogosławiony jest ten sługa, który nie wynosi się z powodu dobra, jakie Pan mówi i czyni przez niego, bardziej niż z tego, jakie Pan mówi i czyni przez innego”. Wszystko, co mam, wszystko, co robię, jest darem, łaską, wszystko, co inni mają i czynią jest darem, jest łaską. Bo Bóg jest darem.


***

Podczas świąt Bożego Narodzenia stajemy przed Bogiem, który stał się człowiekiem. Przed Bogiem, który tak bardzo nas ukochał, że stał się bezbronnym dzieckiem przychodzącym na świat w najgorszych warunkach. Właśnie to chciał zobaczyć „własnymi oczami” Franciszek: cierpienie, które Bóg już jako dziecko znosi dla nas, kiedy się rodzi. A rodzi się w biednych i odrzuconych, ale też rodzi się w każdej Mszy Świętej: „Niech zatrwoży się cały człowiek, niech zadrży cały świat i niech rozraduje się niebo, gdy na ołtarzu w rękach kapłana jest Chrystus, Syn Boga Żywego” (List Franciszka do całego Zakonu 26)

Tekst i foto ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!