TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 20 Kwietnia 2024, 09:53
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Fatimskie refleksje - pielgrzymka

Fatimskie refleksje

fatima

W dziesiątki, niczym „Zdrowaśki” w Różańcu, można liczyć artykuły na temat Fatimy, które pojawiły się na naszych łamach w tym roku na przestrzeni od 13 maja do 13 października z racji stulecia objawień. Zostało więc chyba opowiedziane wszystko odnośnie poszczególnych spotkań dzieci z Maryją, treści jej przesłania, znaczenia dla Europy i świata. To co natomiast nie zostało opowiedziane, a jest pewnie przechowywane w milionach ludzkich serc, to uniesienia, wzruszenia, łzy tych wszystkich, którzy mieli szczęście pielgrzymować w tym roku do Fatimy osobiście.

Miałem to szczęście również ja i chciałbym zakończyć nasz cykl poświęcony Fatimie garścią osobistych refleksji.
W naszą pielgrzymkę wyruszyliśmy autokarem. Około ośmiu tysięcy kilometrów, to nawet dla młodych, zdrowych ludzi podróż na pewno męcząca, a tymczasem w naszej grupie większość osób w jesieni życia. Szczególnie niepewnie się poczułem kiedy we Wrocławiu wsiadały ostatnie dwie osoby, w tym jedna pani z trudem poruszająca się przy pomocy laski. Nie ukrywam, że przemknęła mi przez głowę myśl: „Boże! Jak sobie ta kobieta poradzi, przecież z trudem chodzi, a tu przed nami taka długa i wyczerpująca trasa...” Nawet wyraziłem te moje wątpliwości wobec zainteresowanej, a ona tylko się uśmiechnęła, że przecież ona do Mateczki, bo jej obiecała i to jest jej marzenie: do Fatimy! I od razu przejdę do konkluzji, że wszystkie te starsze osoby, z laskami i o kulach, nie sprawiły żadnych trudności, wręcz przeciwnie. A spełniły swoje marzenie, zaniosły modlitwy, podziękowania, które tylko Maryja zna. Mówiąc innymi słowy, miały one i pewnie mają nadal znacznie więcej zaufania i miłości do Matki Bożej, niż ja. Może to chodzi o to kobiece myślenie sercem? Czasami naprawdę dobrze jest utrzeć nosa tej nieznośnej męskiej racjonalności.
Ta myśl powróciła jeszcze raz kiedy już na placu w Fatimie obserwowałem będące w znakomitej większości kobiety przemierzające na kolanach, nadludzkim nieraz wysiłkiem „ścieżkę pokuty”, którą jako pierwsza w ten sposób pokonała Lucia dos Santos błagając Maryję o zdrowie dla chorej matki. Jest ta ścieżka takim przypomnieniem, że do nieba idzie się z Maryją, i że idzie się na kolanach, a już na pewno nie fruwając w powietrzu. Twardo, po ziemi, nie tyle ufając własnym siłom, co jej pomocy. I jej Syna.
Druga moja refleksja dotyczy pewnej sytuacji, która zawsze się powtarza, kiedy na prośbę Maryi człowiek odtwarza jej wizerunek. Zresztą tak samo było w przypadku św. Faustyny, która rozpłakała się, gdy zobaczyła ukończony obraz Jezusa Miłosiernego, wcale nie tak piękny jak Jezus, którego widziała. Figurka, która po dziś dzień znajduje się w Kaplicy Objawień w Fatimie, została wyrzeźbiona z brazylijskiego drewna cedrowego według wskazówek 13-letniej wówczas Łucji, a ukoronowana 13 maja 1946 roku oczywiście nie podobała się Łucji. Pamiętamy, że tak samo było w przypadku figury Matki Bożej w Gietrzwałdzie, która zupełnie nie podobała się dziewczynkom wizjonerkom i przyprawiała je o płacz. Nie da się Matki Bożej odtworzyć tak pięknej, jaką ona jest - w końcu to najpiękniejsze Dzieło Stworzenia. Ale chcę też przyznać, że z drugiej strony, skoro tak właśnie jest, skoro nawet najpiękniejsza figurka nie jest w stanie piękna Maryi odtworzyć, to nie widzę powodu, aby się wyzłośliwiać nad różnymi plastikowymi butelkami, które przybierają postać Maryi, co ostatnio stało się szczególnie modne, owo wyzłośliwianie się mam na myśli. W ogóle myślę, że jednym z wielkich owoców stulecia objawień fatimskich będzie właśnie przywrócenie godności pobożności maryjnej związanej z Różańcem, modlitwą na kolanach, zwyczajnością, bo czasami to już można było mieć wrażenie, że jak nie dzieją się rzeczy nadzwyczajne, nikt nie dostępuje daru odpocznienia w Duchu Świętym (piszę to z wielkim szacunkiem dla ruchów charyzmatycznych) to już nie ma modlitwy. A w ogóle to marzy mi się moda na Różaniec, ale nie taki wiszący w samochodzie na lusterku, ale przebierany w palcach, a co?
Trzecia refleksja będzie o dzieciach pierwszokomunijnych, bo zarówno Fatima, jak i Gietrzwałd uprawniają taką tezę. W Fatimie podczas czwartego spotkania dzieci z Aniołem, który przygotowywał je na spotkanie z Maryją, tenże Anioł udzielił im Komunii Świętej, natomiast w Gietrzwałdzie jedenastoletnia Justynka Szafrańska miała pierwsze objawienie tuż po zdanym egzaminie właściwie w przeddzień swojej Pierwszej Komunii Świętej. Cały czas chodzi mi po głowie myśl, że to jest bardzo dla nas ważna wskazówka, podkreślenie jak niesłychanie istotny jest ten czas, kiedy dzieci są w okresie Pierwszej Komunii Świętej, jak niesłychanie piękna jest pobożność dziecka pierwszokomunijnego i że jest to jedna z najważniejszych wartości, jakie warto w dzieciach zachować, zabezpieczyć i że wielką rolę ma w tym oczywiście Matka Boża. I warto się tym dzieciom szczególnie przyglądać, bo kto wie, może do nich też przychodzi Matka Boża?
I na koniec nie może zabraknąć podkreślenia uniwersalności Kościoła, której się doświadcza w Fatimie i dla każdego kapłana jest to szczególnie piękne przeżycie. To niesamowite, kiedy na każdym kroku „zaczepiają” cię uśmiechnięci ludzie z różnych zakątków świata i proszą abyś pobłogosławił ich osobiście, albo różańce, które sobie kupili, albo proszą o spowiedź, albo po prostu cieszą się twoją obecnością. Tak, obcy ludzie z drugiego końca świata, cieszą się twoją obecnością i dziękują ci za to, że jesteś księdzem, że dałeś życie Kościołowi, Jezusowi i Maryi. Przesadziłem... Jacy obcy ludzie? Przecież wszyscy jesteśmy kimś jednym w Chrystusie, a w domu Maryi, jesteśmy u Mamy, jesteśmy rodziną...

Tekst i zdjęcia ks. Andrzej Antoni Klimek

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!