TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Września 2025, 03:24
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Esuberante

Esuberante 

Jest sobotni poranek, a popołudniu będę uczestniczył w ślubie córki moich przyjaciół. Głównym celebransem, oczywiście oprócz pary małżeńskiej, bo to przecież oni sobie wzajemnie tego sakramentu udzielą, będzie inny kapłan, bo rodzice mają swoich przyjaciół księży, ale nowożeńcy też mają swoich. Więc mnie, dziadersowi, przypadnie w udziale parę słów przed końcowym błogosławieństwem. I ponieważ nie mam wątpliwości, że młodszy kolega w homilii powie, i to pięknie, wszystko co konieczne i ewangeliczne, więc ja sobie pozwolę zadedykować młodym słowa, które bardzo mnie poruszały przez wiele lat, a które tak cudownie wyśpiewał zmarły niedawno Stanisław Sojka, z takim refrenem:

„Na miły Bóg,
życie nie po to tylko jest, by brać 
życie nie po to, by bezczynnie trwać 
i aby żyć siebie samego trzeba dać…”

Tytuł tej piosenki to „Tolerancja”, jakkolwiek uważam, że jej treść sugeruje coś znacznie głębszego i większego niż to słowo oznacza. Podobnie jak uważam, że jej wykonawca był kimś znacznie większym niż tylko zwykłym pieśniarzem. Stanisław Sojka, przynajmniej dla mnie był kimś, kogo najlepiej określa włoskie słowo esuberante. Mam pewien problem z dobrym przekładem, ale chodzi o coś co jest entuzjastyczne, przesadne, zadziorne, przelewające się… dość powiedzieć, że u źródeł tego słowa jest właśnie pierś matczyna przepełniona mlekiem. Mam nadzieję, że jakoś udało się to przybliżyć. Taki był dla mnie Sojka, w nim wszystko było „przesadzone”, przelewające się, nawet głos i manierę wokalną miał taką przesadzoną.

Pamiętam pewien koncert w Poznaniu, artysta rozpoczął grać na fortepianie jeden ze swoich utworów i jednocześnie mocno tupać stopą do rytmu. Sala natychmiast podchwyciła i zaczęliśmy wszyscy klaskać, choć nie wszyscy precyzyjnie i Sojka się wkurzył! Przerwał utwór, zrąbał nas, że jak nie czujemy rytmu to lepiej nie klaskać, po czym zaczął od nowa. Nie powiem, byłem zszokowany, pomyślałem, że mu się, nie powiem gdzie, przewraca od sławy, ale on taki po prostu był. Zaczynał jako organista, ale potem życie miał burzliwe i czasami mocno nieświęte. A jednak niewątpliwie został przez Pana Boga obdarzony niesamowitym talentem. Talentem, który sprawił, że przez wiele lat dotykał dogłębnie wielu ludzkich serc, w tym mojego. I niewątpliwie będzie dalej dotykał, bo jego utwory zostają.

Śmiem twierdzić, że Stanisław Sojka poruszył znacznie więcej ludzkich serc, serc katolików i nie tylko, niż również niedawno zmarły ks. arcybiskup Józef Kowalczyk, były Prymas Polski i wieloletni nuncjusz apostolski, niewątpliwie zasłużony w odtworzeniu struktur watykańskiej dyplomacji po upadku komunizmu. Wiem, że to są inne sfery, że nie powinno się ich porównywać, że ktoś się na pewno zgorszy. Ale tak uważam. I myślę, że to powinno nam wszystkim, zwłaszcza duchownym, dać do myślenia. A modlę się za obu zmarłych z jednakową żarliwością, by Bóg przebaczył im ich ludzkie ułomności i dał im niebo. 


ks. Andrzej Antoni Klimek
Redaktor naczelny
aaklimek@opiekun.kalisz.pl

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!