TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 11 Września 2025, 23:06
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dzisiaj o Kościele

Dzisiaj o Kościele

O tym, czym jest Kościół w zamyśle Boga, o wartości znaków sakramentalnych i kryzysie niektórych ludzi Kościoła opowiada ks. profesor Tadeusz Guz. 

Czy Ksiądz profesor kocha Kościół i czym jest dla Księdza Kościół, również w tej sferze hierarchicznej?

Ks. Tadeusz Guz: Miłość do Kościoła wyssałem z mlekiem mamy, która - niestety - żyła tylko do piątego roku mojego życia, i ojca, który nadrobił za mamę, bo przekroczył dziewięćdziesiątkę. Z woli Kościoła przez 14 lat działałem w Europie Zachodniej, potem w Lublinie zajmowałem się nauką, ale aktywny byłem też w różnych środowiskach, nie tylko uniwersyteckich w różnych krajach, w kręgach katolickich i niekatolickich i z tego już ponad sześćdziesięcioletniego doświadczenia Kościoła wywodzę takie przeświadczenie, że jest to nasz nowy raj. I jakże nie miłować tego nowego raju? Obecnie jeszcze w czasoprzestrzeni Kosmosu, ale właśnie z realną obecnością Boga w świętych sakramentach. To jest dla mnie osobiście, jako człowieka, kapłana i uczonego, coś najwspanialszego, co było największą tęsknotą uczonych świata, począwszy od starożytności, aż po dzień dzisiejszy: uczony duch pragnie spotkać żywego Boga. I ja spotkałem Go w Kościele Chrystusowym, zbudowanym na świętym apostole Piotrze. W związku z tym kocham hierarchię, bo ona jest z ustanowienia Chrystusa, i kocham lud Boży i tych, którzy nie należą jeszcze do tego nowego raju, także.  

Wiemy już jak Ksiądz profesor rozumie Kościół, ale proszę nam wyjaśnić, czym jest on w zamyśle Boga? I proszę, żeby w miarę możliwości nie używać takich słów jak byt, ontologia czy metafizyka, bo sam ledwo pamiętam znaczenie tych słów z moich studiów. Poproszę o wyjaśnienie, jak krowie na rowie, czym jest Kościół w zamyśle Boga?

Kościół to taka rzeczywistość, dla której zostaliśmy w odwiecznym planie Boga stworzeni. Czyli żebyśmy byli z Panem Bogiem i Pan Bóg żywy, wieczny, prawdziwy, cudowny, święty, żeby był z nami. 

Czyli Kościół był w zamyśle Boga daleko wcześniej, niż kiedy Pan Jezus powołał swoich apostołów?

Tak, oczywiście. Dlatego, że Kościół to nic innego jak ten raj, który został utracony przez grzech. Bo co czyni grzech? Wypędza Boga z naszej przestrzeni i z czasu, w którym żyjemy, a to są dwa najważniejsze faktory naszego życia i to oznacza, że nie ma Boga. A wiadomym jest, że Pan Bóg nas, jako rozumnych i wolnych stworzył, żebyśmy byli z Nim, w Jego bliskości. I na tym będzie polegać całe życie wieczne zarówno aniołów tych dobrych, którzy pozostali wierni Bogu i już teraz są przed obliczem Bożym, i ludzi zbawionych, że oni będą w bliskości Boga. I to jest cud istnienia: nie ma nic piękniejszego ponad taki status. Pan Bóg z nami i my z Bogiem. 

Rozumiem, że Kościół to jest właściwie powrót do tej pierwszej rzeczywistości raju, gdzie człowiek był z Bogiem i był szczęśliwy.

Zgoda, z jednym uzupełnieniem: teraz jest jeszcze czasoprzestrzenna struktura tego Kosmosu, ale on nie jest ostateczną rzeczywistością. Bo do ostatecznej rzeczywistości ten raj pierwotny, historyczny i ten nowy, kościelny, one nas miały doprowadzić. W Kosmosie mieliśmy się tylko przygotować, a zamieszkanie nasze będzie w domu. Ten świat nie jest domem, ale przedsionkiem domu, którym jest wieczny dom Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego.

Jeśli Kościół jest nowym rajem, to dlaczego z tego raju tak ludzie uciekają? Czemu przechodzą nieraz do wspólnot protestanckich i twierdzą, że dopiero tam poczuli obecność Boga, której nie czuli w Kościele katolickim? A przecież to my mamy sakramenty, w których Bóg jest realnie obecny.

To zagadnienie to jest samo serce, bo gdzie spotykamy realnie Pana Boga? W znakach sakramentalnych. Znaki sakramentalne w interpretacji Kościoła katolickiego są uzewnętrznieniem realnie obecnego w nich Boga. Czyli na przykład, kiedy przyjmujemy chrzest święty, to przyjmujemy żywego Pana Boga. Przystępujemy do spowiedzi, to nie spotykamy się w pierwszym rzędzie z kapłanem, spowiednikiem, lecz z Bogiem. Podobnie w Eucharystii: my widzimy naszymi oczami kruchy chleb, ale w tym kruchym chlebie nie ma już substancji chleba, ale jest substancja Ciała Pańskiego, czyli całego Chrystusa. Bo tam, gdzie jest Ciało Pańskie, jest cały Chrystus, bo Chrystus nie jest podzielony, nie można oddzielić Jego boskości od jego człowieczeństwa. I dlatego mamy dzisiaj takie problemy z najświętszą rzeczywistością, ponieważ niestety to czego dotknął i co zaatakował Marcin Luter w XVI wieku, to jest rzeczywistość realna Boga pod tymi sakramentalnymi znakami. I on ją całkowicie zrelatywizował. Kościół katolicki naucza, że kiedy kapłan czy biskup staje przy ołtarzu i powtarza słowa Pana Jezusa „to jest Moje Ciało”, „to jest Moja Krew” to z samego faktu zaistnienia tych słów i osoby konsekrowanej, która je wypowiada w odpowiednim porządku liturgicznym, następuje zejście Pana Boga z nieba na ziemię. To jest realny fakt niezależny od mojego osobistego aktu wiary czy niewiary. Pan Jezus jest pośród nas. Luter to podważył i to jest największy dramat protestantyzmu, że zatracił łączność z prawdziwym Bogiem na gruncie Credo i na gruncie dogmatów, czyli zdefiniowanych prawd naszej wiary do czego Urząd Nauczycielski Kościoła na świętym apostole Piotrze zbudowany przez Chrystusa ma prawo. 

Trzymamy się więc naszej katolickiej wykładni i taka kwestia praktyczna: rodzice twierdzą, że nie będą chrzcić swojego dziecka, jak dorośnie samo zdecyduje. Co Ksiądz profesor by im powiedział?

Już prawo pogańskie w Cesarstwie Rzymskim mówiło, że do uzyskania pełnoletności opiekunem odpowiedzialnym za rys prawny, duchowy i edukacyjny jest rodzic. Matka i ojciec. W związku z tym, jeżeli rodzic jest odpowiedzialny i jest świadom, w jakiej rzeczywistości jego dziecko się narodziło, czyli że jako dziecko ludzkie jest ono w tym ogniwie łańcucha związku z grzechem pierworodnym Adama i Ewy, którzy podobnie jak rzeczywistość raju, są osobami historycznymi, a nie jak twierdzą niektórzy, iluzją. Bo jeśli iluzją byliby Adam i Ewa to iluzją byłby też grzech pierworodny. W związku z tym upadłaby też historyczność łaski. I gdyby tak było, to uważam, że zasadne byłyby wątpliwości rodziców w XXI wieku, czy uczestniczyć w takim, przepraszam za wyrażenie, cyrku, który duchowni katoliccy serwują. 

Obawiam się, że większość rodziców, którzy dzisiaj odkładają chrzest dziecka nie kierują się akurat taką argumentacją, jaką Ksiądz profesor przedstawił, mówią raczej o wolności wyboru, świadomości itd.

Rodzic ma odpowiedzialność za kształt wolności, dojrzewania do bycia dojrzale wolnym człowiekiem. I to jest kwestia naczelna: rodzice kochani, uwolnijcie wasze dziecko od dziedzictwa zła. Przecież chcecie, żeby to dziecko wyrosło na dobrego człowieka. Chcecie, żeby wasze dziecko było w prawdzie, żeby szukało prawdy? To mu trzeba wolności od kłamstwa, a grzech pierworodny jest niewolą w kłamstwie. Pomóżcie waszemu dziecku, aby mogło być dobrym, wolnym od zła dojrzałym człowiekiem, to jest wasza słodka i jakże szlachetna misja.

Idźmy dalej, mamy młodych ludzi, chłopaka i dziewczynę, którzy się kochają, chcą żyć razem i nie potrzebują sakramentu małżeństwa, bo muszą najpierw się wypróbować, często nawet rodzice zachęcają do takich wyborów. 

Trzeba zapytać jaka jest struktura naszego życia? Tylko w oparciu o fundament Boga. Tylko w oparciu o związek pozytywny z Bogiem, czyli przyjęcie Boga. Tylko z Bogiem jestem w stanie istnieć prawdziwie jako człowiek, bo to jest Jego plan powołania mnie do istnienia, to jest Jego plan w tym momencie podtrzymywać nas wszystkich w istnieniu. Skąd pochodzi człowiek jako jednostka? Z Boga. Skąd pochodzi człowiek jako pierwotna wspólnota małżeńska? Z Boga. Skąd pochodzi ludzkość, fauna, flora, planety, galaktyki? Z Boga. A zatem tylko wtedy wyjaśnimy rzeczywistość, także małżeńską, kiedy dosięgniemy Boga. Jeżeli tego nie uczynimy, to także tworzymy jakąś rzeczywistość, tylko z kimś, kto jest przeciwnikiem boskości i tego co boskie, czyli z szatanem. Nie ma pomiędzy tymi rzeczywistościami neutralności: albo Bóg i nasz związek z Nim osobowy, małżeński, rodzinny, indywidualny, społeczny, państwowy, kościelny, albo związek z szatanem i tam już „hulaj dusza piekła nie ma” i wielki dramat.

Czyli albo przeżywamy narzeczeństwo, a potem małżeństwo „po Bożemu” zapraszając doń Boga i przyjmując Jego zasady, czytaj przykazania, albo przeżywamy je w grzechu, czyli po szatańsku. Trzeciej drogi nie ma. Moje kolejne pytanie dotyczy kondycji Kościoła, który - jak wszyscy mówią - przeżywa wielki kryzys. Osobiście jestem zwolennikiem tezy, że Kościół jest w permanentnym kryzysie od samego początku, ale na różnych etapach historii różne są jego przyczyny. Jakie one są obecnie?

Czy wolno mi być zuchwałym?

Ksiądz profesor ma wolną wolę i może powiedzieć wszystko to, co myśli.

Przede wszystkim starajmy się nie używać sformułowania kryzys Kościoła. Kościół to Ciało Mistyczne Chrystusa i jeżeli stawiam diagnozę w tych słowach, to oznacza, że Chrystus jest w kryzysie. Osobiście sugeruję, aby mówić o kryzysie ludzi Kościoła. Nawet apostołowie, którzy byli fundamentem wybranym przez Chrystusa, byli tylko ludźmi i zawsze toczyli ze sobą poważne dysputy, począwszy od tzw. Soboru Jerozolimskiego. Tak też jest i dzisiaj. I podzielam to zdanie, że rzeczywiście część ludzi Kościoła jest w kryzysie. Osobiście, jako człowiek nauki jestem przekonany, że rozum jest w nas tą instancją duchową, która wprowadza nas w całą rzeczywistość życia, dlatego uważam, że pierwszą kwestią, która ukazuje nam problem pośród ludzi Kościoła jest kwestia edukacji i nauki. Wiemy że św. Piotr apostoł spierał się na Soborze w Jerozolimie ze św. apostołem Pawłem, ponieważ obaj myśleli po swojemu. A dochodzili do zgody wtedy, kiedy odkrywali prawdę jedną, którą Chrystus im objawił. W Chrystusie mamy pełnię Objawienia. Wszystkie późniejsze objawienia nas tylko ugruntowują i inspirują, aby jakieś prawdy objawione przez Chrystusa przyjąć, wyakcentowują to, co my zatracamy w tej pielgrzymce ludzkiej w Kościele. 

Czyli pierwszą przyczyną kryzysu ludzi Kościoła jest stawianie na swoje interpretacje, ideologie i poglądy zamiast…

… na to, czego nas nauczył Pan Bóg w Starym Testamencie, w Nowym Testamencie, w Credo i w dogmatach. To są fundamenty nauki Bożej, a przy Credo i dogmatach my mamy pewność absolutną, że tak się rzeczy mają. 

Mamy więc błędną naukę jako pierwszą przyczynę. Co dalej?

Drugą przyczyną kryzysu jest błędne sumienie. W naszym sumieniu, w momencie poczęcia Pan Bóg wpisał prawo natury, do którego należy m.in. Dekalog, ale Dekalog nie wyczerpuje rzeczywistości prawa natury, mamy na przykład kwestię dochowaj umowy. Dlaczego Cesarstwo Rzymskie było cywilizacją, która najdłużej przetrwała w historii ludzkości? Ponieważ odkryli m.in. prawo naturalne, które mówi: dochowaj zawartej umowy, czyń dobro, a unikaj zła. Jeżeli to prawo odrzucamy to sumienie jest później kształtowane na bezprawiu. I jest błędne. Trzecią przyczyną kryzysu ludzi Kościoła jest wola i wolność. Wolność tylko wtedy realizuje się zgodnie z zamysłem Boga, kreatora naszej wolności człowieczej, kiedy stawiamy na miłość, na dobro. Każde odstąpienie od tych celów nas deprawuje. A zatem deprawacja woli jest kluczowym problemem współczesnego człowieka, który sprawia, że tak trudno mu sobie z rozumem i z prawem poradzić. Trzeba powrócić do wierności Chrystusowi. Bo jaki jest najgłębszy sens wejścia Boga w historię, w czas, w Kosmos? Żeby nam dać miarę! Żeby dać nam wzór. Żaden człowiek nie powinien czynić siebie miarą wolności. My, katolicy mówimy: kieruj się Chrystusem! Mamy świat prowadzić do Chrystusa! Nie wskazujemy na siebie, wskazujemy na Chrystusa. Żywego Chrystusa. 

Rozmawia ks. Andrzej Antoni Klimek
Całość rozmowy na domjozefa.tv

Ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz – katolicki prezbiter, filozof, teolog, profesor nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. 

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!