Dwie uczty
Zgodnie z zaproszeniem Estery rozpoczęto ucztę. Składała się ona z wielu wyszukanych potraw. Nie zabrakło na niej i dobrych win.
Czas posiłku zdawał się nie mieć końca. Jednak król zdawał sobie sprawę z tego, iż wszystko to jest jedynie tłem dla przedstawienia mu jakiejś prośby przez jego małżonkę. Jednak w żaden sposób nie mógł się domyśleć, co mogła od niego chcieć? Co było dla niej tak ważne, iż ryzykowała dla tej sprawy swe życie?
Tajemnica królowej
Stąd, gdy kolejna porcja wina wprawiła go w pogodny nastrój, zapytał Esterę wprost o jej życzenie. Był gotów spełnić wszystko. I nie wiadomo, co bardziej motywowało go do zadania pytania: ciekawość czy wypite wino? Ta sytuacja sprzyjała Esterze. Jednak, choć wszystko zdawało się wskazywać, że nadszedł właściwy czas, nie wyjawiła celu zaproszenia skierowanego do króla i Hamana, ani powodów wydanej dla nich uczty. Natomiast widząc pierwsze efekty podjętego działania postanowiła wzmocnić królewską ciekawość oraz jeszcze bardziej skłonić serce władcy dla życzliwego wysłuchania jej sprawy. Dlatego w odpowiedzi przedstawiła kolejne zaproszenie. I tym razem było ono skierowane tak do Aswerusa, jak i do Hamana.
Znów miejscem ich spotkania miała być uczta wyprawiona przez królową. Tym razem jednak zapowiedziała, że podczas tej uczty wyjawi królowi sprawę, jaką zamierza mu przedstawić. Tak pośród radości uczty zaspokajającej wykwintne gusta i smaki wzrastała ciekawość zaproszonych gości. Spędzili czas dobrze się bawiąc. Wracali rozweseleni winem, a jednocześnie zaintrygowani tajemnicą królowej. Owa tajemnica stanowiła zagadkę wprowadzającą dreszcz emocji. Budziła pragnienie kolejnego spotkania i poznania sprawy, dla której królewska małżonka wyprawiała tak wspaniałe uczty.
Próżność Hamana
Z biesiadnej sali w radosnym nastroju wychodził nie tylko król, ale także i Haman. On nie przewidywał, iż znajdował się w miejscu, które stanowi dla niego pułapkę, a wszystko, co go spotkało stanowi jedynie przemyślną przynętę prowadzącą prosto ku niej. Pycha sprawiała, że był całkowicie ślepy na otaczającą go rzeczywistość. Pewny swego uważał, że spotykają go coraz większe zaszczyty. Oto królowa chce, by po raz kolejny towarzyszył władcy w wystawnym przyjęciu. Może z jej rąk przypadnie mu jakiś szczególny zaszczyt lub dar czy nowy tytuł? We własnych oczach czuł się coraz ważniejszy i potężniejszy. Nikt inny nie otrzymał tak szczególnego zaproszenie. Nikt nie zasiadał u boku króla i królowej. Próżny nie zdawał sobie sprawy, iż to co wydawało mu się drogą do sukcesu, było jak lot ćmy ku płonącej świecy. On był jednak jak odurzony, zbyt pewny swego zwycięstwa, by to zobaczyć. Owa pewność uderzyła mu bardziej do głowy niż wypite podczas uczty wino. Dobitnie potwierdziła to sytuacja, która rozegrała się zaraz po wyjściu z królewskiego pałacu.
Oto w chwili, w której przyszło Hamanowi przejść przez Bramę Królewską, spostrzegł siedzącego w jej cieniu Mardocheusza. Haman oczekiwał, że ten wstanie i odda mu pokłon. Tak jednak się nie stało. To wzbudziło w nim gniew. Ktoś ośmielił się potraktować go jak zwykłego człowieka. Ignorował jego pojawienie się. Nie okazał jednak na twarzy tego, co działo się w jego sercu. Przybrał wyraz obojętności. Udał, iż nic a nic nie obchodzi go zachowanie Mardocheusza.
Zniszczyć wroga
Natomiast gdy przybył do domu natychmiast posłał zaproszenie do swych przyjaciół i do Zeresz, swej żony. Jednak nie prosił ich o przybycie po to, by okazać im gościnność lub by wyprawić dla nich ucztę i wspólnie się radować. Mieli przybyć po to, by był przez nich podziwiany, by miał przed kim błyszczeć swą wielkością. Dlatego zaraz po zebraniu się gości rozpoczął przemowę. Jej temat był jeden: wielkość i sława Hamna. Nikt od niego nie miął lepszych i wspanialszych synów, nikt inny nie dorównywał mu w bogactwie. To jemu przypadły w udziale największe łaski króla. Tylko on został zaproszony na ucztę wyprawioną przez królową. Tę dzisiejszą i tę, która przypadnie w dniu jutrzejszym. Czy zatem jest ktoś bardziej godny podziwu niż on? Przechwalał się wszystkimi, by budzić podziw i zazdrość. Przecież i tak nikt z zaproszonych nie jest w stanie mu dorównać lub pozbawić go miejsca na jakim się znalazł. Miał też jeszcze jeden powód swej mowy. Chciał z pomocą swych przyjaciół zniszczyć tego, którego uznał za wroga. Dlatego do swej mowy dołączył jeszcze jedną rzecz. Oto miałby w swym ręku wszystko, gdyby nie jedna zadra, jaką w jego życiu był Mardocheusz. On swym widokiem odbiera mu radość ze wszystkiego co osiągnął
Słuchający go domyślili się wszystkiego. Ponadto z chełpliwego tonu wypowiedzi Hamana wnioskowali, że już tylko krok dzieli go od pełni władzy. A z takim zawsze warto trzymać. Szybko zatem znaleźli radę na jego troski. Zaproponowali, by przygotowano szubienicę wykonaną z wysokiego drzewa i na niej powieszono Mardocheusza. Wystarczy by Haman poprosił króla o zgodę. Tak pozbędzie się zmartwień i spokojnie uda się na ucztę wydaną przez Esterę. Nikt z mówiących to nie miał żadnych wątpliwości czy skrupułów. Nie pytali się o winę Mardocheusza ani o powód niechęci Hamana do niego. Widzieli tylko troskę możnego i wpływowego człowieka. Chcieli go od niej uwolnić. Cena życia jakiegoś Żyda nie miała tu żadnego znaczenia. Co więcej, nie chodziło im nawet o samego Hamana i jego dobre samopoczucie, ale o dług wdzięczności jaki u nich zaciągnie. Taka sytuacja roztaczała przed nimi miraż szybkiej kariery w nowym świecie, świecie, który – jak im się wydało – rodził się na ich oczach. Nie mniej w chwili, gdy przedstawiali swe rozwiązanie nikt z nich nie zdawał sobie sprawy, że szykują Hamanowi najkrótszą drogę do sromotnej klęski. Nie tylko oni byli pewni szybkiego sukcesu związanego z tym, co powiedzieli, gdyż i Hamanowi spodobała się ta propozycja. Słysząc ją poczuł się pewny. Miał poparcie w swych dążeniach. I dlatego natychmiast polecił ustawić wysokie drzewo, na którym miał zamiar unicestwić swego wroga. Teraz był pewny, że nikt i nic nie stanie na drodze do jego kariery. Jeszcze chwila a zajdzie bardzo wysoko. Nie przewidywał jednak tego, że miarą szczytu jaki osiągnie będzie wysokość drzewa, które przygotował dla człowieka, którego nienawidził niesiony pychą sukcesu i władzy.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!