Dramat klęski
Oblegający Jerozolimę Babilończycy byli konsekwentni. Otoczyli miasto nie pozwalając, by ktokolwiek czy cokolwiek przedostało się do jego wnętrza. Podejmowali też kolejne próby sforsowania murów miasta. Ale te dawały im odpór. W ręku mieli jeszcze jeden atut, broń straszniejszą niż ta uczyniona ludzkimi rękami. Był nią głód.
To właśnie głód stawał się coraz bardziej dotkliwy dla obrońców miasta. Nikogo z nich nie przekonały słowa proroka Jeremiasza wzywające do poddania. Zagłuszono je murami więzienia. Teraz na oczach mieszkańców miasta zaczynały się spełniać zapowiedziane przez niego konsekwencje grzesznego uporu ludzi. Nawet najbardziej luksusowe domy nie gwarantowały już bezpiecznego schronienia. Zgromadzone majątki nie dawały możliwości zaspokojenia głodu. Wobec braku chleba były do niczego nie przydatne.
Ucieczka i egzekucja
Sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Do uszu ludzi dochodziły zatrważające wieści. Powiadano o tych, którzy targnęli się na życie innych, by potem jeść ich ciała. Gdy wyczerpały się wszelkie zapasy chleba postanowiono zatem uczynić wyłom w murze. Wyjmowano poszczególne kamienie, by tak znaleźć drogę ucieczki. W obliczu zwycięstwa i gniewu Babilończyków chciano za wszelką cenę ratować swe życie. Tak przygotowano drogę ucieczki przez podwójny mur otaczający królewskie ogrody. Tędy wydostali się wojownicy i król Sedecajsz wraz z rodziną. Mieli nadzieję, że pod osłoną mroku nocy uda im się opuścić upadającą twierdzę. Skierowali się tak jak niegdyś Dawid na drogę prowadzącą w kierunku Araby. Może uważali, że znajdą schronienie pośród skał pustyni, a może chcieli udać się do Egiptu szukając ratunku u faraona. Jednak szybko dostrzeżono ich manewr.
Część wojsk babilońskich ruszyła natychmiast w pogoń za uciekinierami. Dogoniono ich po niecałych 20 kilometrach drogi na stepie nieopodal Jerycha. Uciekający zdawali sobie sprawę z nierównych szans. Walka nie miała sensu. Nie mieli też co liczyć na litość wroga. W takiej sytuacji każdy myślał jedynie o ocaleniu życia. Jedynym ratunkiem była ucieczka. Tak całe wojsko judzkie rozproszyło się. Król i jego bliscy pozostali sami. Babilończykom nie zależało na schwytaniu pojedynczych żołnierzy. Gonitwa za nimi byłaby stratą czasu. Istotnym było pojmanie władcy. Ono stanowiło o klęsce buntowników. Pojmanego króla zaprowadzono do miejscowości Ribla nieopodal rzeki Orontes, gdzie znajdowała się kwatera Nabuchodonozora. Babiloński władca nie trudził się bowiem, by przybyć pod mury Jerozolimy.
Sedecjasz zdawał sobie sprawę, iż nie mógł liczyć na litość czy łaskę. Nie przypuszczał jednak, że spotka go aż tak okrutna kara. Gdy stanął przed obliczem babilońskiego władcy każde słowo wydanego wyroku i związane z nimi wydarzenia przenikały go bólem. Najpierw bowiem przyprowadzono jego synów. Musiał oglądać ich egzekucję. Te śmierci oznaczały koniec rodu Sedecjasza. Wolałby umrzeć sam niż być świadkiem takiej sceny. Ale to jeszcze nie kończyło sprawy. Jemu samemu odmówiono śmierci. Kat, który podszedł do niego, wyłupał mu oczy. Śmierć własnych dzieci pozostała ostatnim obrazem jaki widział. Ten miał mu towarzyszyć do końca jego dni. Następnie zakuto go w kajdany i zaprowadzono do Babilonu, gdzie miał spędzić resztę życia jako więzień, niosąc w swym sercu i pamięci niegojącą się ranę bólu.
Zbezczeszczenie i niewola
Niedługo po tych wydarzeniach wojska babilońskie przełamały obronę miasta. Rozpoczął się dramat Jerozolimy. Zwycięzcy rabowali wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość. Ich łupem padły wszystkie sprzęty znajdujące się w świątyni. Nie pozostawili niczego, co w ich oczach miało jakąkolwiek wartość. Wszystko to zabrano do Babilonu.
Po splądrowaniu miasta przystąpili do jego palenia. Rozpoczęli od tego, co stanowiło jego centrum – świątyni. Nie mieli żadnej litości. Jej zniszczenie stanowiło znak zwycięstwa. Było także upokorzeniem mieszkańców zdobytego miasta. Tak chcieli zaznaczyć wyższość swych bogów nad Bogiem Izraela. Niedługo potem przystąpili do palenia poszczególnych domów. To było zemstą i wywarciem gniewu na obrońcach Jerozolimy. Karą za sprzeciw i pragnienie niepodległości. Burzono i palono ich domy, by zetrzeć z powierzchni ziemi miejsce, które odważyło się sprzeciwić potędze Babilonu. Następnie przystąpiono do rozbiórki murów miasta. Wraz z ich zniszczeniem przestawało ono praktycznie istnieć. Traciło status miasta. Było bezbronne.
Temu wszystkiemu musieli przyglądać się ci mieszkańcy Jerozolimy, którzy przeżyli dramat oblężenia i nie zostali zamordowani w chwili klęski. Teraz byli świadkami zbezczeszczenia i zniszczenia wszystkiego, co było najdroższe ich sercu. Niedługo potem, na polecenie Nebuzdrana dowódcy babilońskiej straży królewskiej, dołączono do nich schwytanych zbiegów i jeńców. Potem ze zgromadzonych ludzi rozpoczęto formować kolumny i pod eskortą wojska skierowano je ku północy. Idący zrozumieli, iż choć ocalili swoje życie stali się niewolnikami imperium Babilońskiego. Zmuszono ich do opuszczenia własnej ojczyzny i skierowano ku obcej ziemi. Odebrano najcenniejszy dar jakim jest wolność. Po drodze doszły do nich wieści o schwytaniu arcykapłana Serajasza i jego zastępcy Sefaniasza, kapłanów, dworzan, pisarzy oraz prostych ludzi zgromadzonych przy niech. Zaprowadzona ich do Ribla i tam na polecenie Nabuchodonozora zgładzono. Czy był to tylko akt zemsty, czy też krwawa przestroga przed próbami dalszego buntu? Te dramatyczne wieści, jak i obrazy zniszczonego miasta, nieśli tak w pamięci, jak i w sercu wygnańcy. Utracili wszystko. Powoli docierała do nich bolesna prawda. Spełniły się słowa grożące odebraniem ziemi jeśli Izrael złamie przymierze zawarte z Bogiem. Nie mniej tliła się w nich iskierka nadziei związana z obietnicą daną Dawidowi. Mówiła ona o trwaniu rodu królewskiego. Trwaniu nawet wtedy, jeśli będzie on niewierny Bogu. Wtedy zostanie dotknięty karami, ale Bóg nie cofnie swego słowa o wybraniu. Zatem jeśli spełniło się słowo o dramacie kary, to można też liczyć na miłosierdzie Boga.
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!