Dobra śmierć w plasterkach
Po aborcji i in vitro do publicznej dyskusji wprowadzane
są takie tematy jak związki partnerskie czy eutanazja:
przykryje się ważne sprawy bieżące i uświadomi ciemnogród
Kawał kiełbasy nosi nazwę bodajże pętko, prawda? A kawał salami? Nie wiem, ale mniejsza o to. Faktem jest, że doczekaliśmy się kolejnego dorodnego kawałka salami na naszym medialnym stole. I teraz z tego kawałka będzie się powolutku odcinać plasterki. Przepraszam za trywialny wstęp, bo temat jest makabryczny, choć noszący wprowadzającą w błąd nazwę: dobra śmierć. I nie chodzi o dobrą śmierć w znaczeniu chrześcijańskim, czyli w stanie przyjaźni z Bogiem, ani nawet w znaczeniu powszechnie przyjmowanym: umrzeć we śnie w wieku 100 lat. Chodzi o eutanazję.
Eutanazja jest legalna w kilku krajach europejskich. Słyszymy o niej. Na przykład ostatnio głośno o dwóch braciach bliźniakach z Belgii. Marc i Eddy Verbessem byli głuchoniemi od urodzenia i przez to bardzo z sobą zżyci. Kiedy dowiedzieli się, że wkrótce stracą wzrok, a więc w ich przekonaniu możliwość kontaktu między sobą, postanowili poddać się eutanazji. Jak postanowili, tak zrobili. Czy ktoś im pomógł zrozumieć, że są inne formy komunikacji? Kto wie?
Ale takich pytań wielu sobie już nie stawia. W Belgii idą dalej. W grudniu frankońska Partia Socjalistyczna złożyła projekt przewidujący rozszerzenie prawa do eutanazji również na osoby... niepełnoletnie „jeśli są zdolne do świadomego decydowania, cierpią na nieuleczalną chorobę, a ich cierpień nie da się zgładzić”. Belgowie bynajmniej nie są prekursorami, bo w Holandii już dwunastolatkowie mogą się poddać eutanazji (jeśli zgodzą się rodzice). A skoro już jesteśmy w kraju tulipanów, to przyznam się, że nie wiem, czy udało im się już prawnie umocować prawo do eutanazji dla wszystkich, również zdrowych, od 70 roku życia, bo od 2010 roku prowadzono takie starania. Tak, tam nie zasypują gruszek w popiele...
I ktoś może powiedzieć, że chociaż w tej naszej Ojczyźnie biedni emeryci żyją skromnie, ale przynajmniej nie muszą drżeć ze strachu jak ich „obciążeni” pokaźnymi spadkami rówieśnicy w Belgii czy Holandii, którzy muszą bardzo uważać, aby przy wnuczkach nie wymsknęło im się westchnienie: „Och, mam tego dosyć...”
Ale, jak powiedziałem, salami już na stole. Pierwszy plasterek, na razie cieniusieńki, został już odcięty, bo pan od Wielkiej Orkiestry i z wielkim autorytetem powiedział: zacznijmy dyskusję.
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!