Dni radości i niepokoju
Któż nie lubi ucztować i bawić się. Czas mija wtedy dobrze, ale też i szybko. Tak było i z 14 dniami wesela w domu Edny i Raguela. Do tej pory tyle wycierpieli. Teraz za sprawą Bożej Opatrzności wszystko się odmieniło.
Mrok zastąpiło światło, smutek ustąpił przed radością. Ona wypełniała też serce Tobiasza. Znalazł żonę, pozyskał nową rodzinę, ludzi tak bliskich jak jego rodzice. Nie mniej ogarnięty tak wielkim szczęściem nie zapomniał o swym ojcu i matce. Pamiętał o ich bólu w jakim pogrążyła ich choroba jego ojca. Zdawał sobie również sprawę z tego, że rozłąka związana z jego wyprawą napawa ich niepokojem. Poza tym przybył tu, by odzyskać zdeponowany majątek. Nie chciał przedłużać niepotrzebnie niepokoju swych rodziców. Dlatego poprosił Rafała o rozmowę. Zwracał się do niego imieniem Azariasz, którym ten wcześniej się przedstawił. To imię przypominało o dobroci i pomocy udzielanej przez Boga tym, którzy Mu ufają. To czego młody Tobiasz już doświadczył nauczyło go, że nie są to jedynie puste słowa. Wiedział, że tak rzeczywiście jest. A gdyby ktoś wątpił to niech spojrzy na promienny uśmiech jego żony Sary oraz na pełne spokoju twarze Raguela i Edny. Skoro sam doświadczył tego niezwykłego działania Boga, to niewątpliwie stanie się ono również udziałem jego rodzonego ojca i matki. Dlatego tym bardziej nie należało zwlekać z powrotem.
Specjalna misja
Poprosił swego towarzysza podróży, by ten udał się do Raga. On sam nie mógł opuścić weselnego domu. Swą misję przekazał człowiekowi, który wspierał go do tej pory we wszystkich trudnych sytuacjach i któremu ufał. Prosił Rafała – Azariasza, by ten udał się do Gabaela i odebrał od niego zdeponowany majątek. Niech zabierze ze sobą do pomocy służących i wielbłądy, by bez kłopotu zabrał i przywiózł pozostawiony skarb. Niech też zaprosi Gabaela na wesele i zabierze go ze sobą. Tobiasz pragnął, by i on miał udział w jego radości. Gdy tylko to się dokona to natychmiast ruszą w drogę powrotną. Choć było mu tu dobrze, to wiedział że przedłużając swój pobyt w Ekbatanie stanie się przyczyną smutku i obaw swych rodziców. Tego nie chciał uczynić za żadną cenę.
Rafał chętnie spełnił jego polecenie. Zresztą dokładnie wpisywało się ono w misję powierzoną mu przez Boga. Po pokonaniu drogi dzielącej Ekbatane od Raga wszedł do domu Raguela i przedstawił mu sprawę i należne dokumenty. Jednocześnie opowiedział o wszystkim, co przydarzyło się młodemu Tobiaszowi. Widział radość w oczach człowieka, do którego przybył. Rodziła się ona ze szczerej duszy zdolnej do cieszenia się powodzeniem innych ludzi. W tych oczach widział też uczciwość i sumienność. Potwierdziły to czyny. Bowiem od razu Gabael polecił, by przynieść zdeponowany przez ojca Tobiasza majątek. Wszystkie worki, które wnieśli słudzy, posiadały nienaruszone pieczęcie. Mimo to Gabael polecił je przeliczyć. Niczego nie brakowało. Wtedy rozpoczęto załadunek depozytu. Potem wszyscy udali się na spoczynek. Gdy zaś minęła noc Rafał zaraz o poranku udał się w drogę powrotną. Towarzyszył mu Gabael, który pragnął spotkać młodego Tobiasza i dzielić z nim jego wesele.
Weselna uczta
Tobiasza zastali podczas uczty. Powitaniu towarzyszyły łzy radości. Wzruszony przybysz błogosławił młodzieńca i jego żonę. Prosił, by Bóg im sprzyjał. Modlił się nie tylko w ich intencji, ale i za ich rodziców. Te słowa były największym darem. O wiele ważniejszym niż złoto i srebro jakie powierzono mu w depozyt. One bowiem zjednywały łaskę Najwyższego i przypominały, iż los każdego człowieka jest w Jego ręku, a nie zależy od posiadanej majętności. Jednocześnie Gabael wyraził radość z tego, że młody Tobiasz w swej szlachetności jest we wszystkim podobny do swego ojca. Tym samym był spokojny, iż bez obaw może mu powierzyć rodzinny majątek zdeponowany przez ojca. Nie zrobi on zeń złego użytku, a odzyskane bogactwo nie przysłoni mu Boga. Nie postawi też ziemskich skarbów nad bliskich mu ludzi, gdyż miłość Boga i człowieka stanowią zasadniczy fundament jego życia. To na nim idący za Bogiem człowiek buduje rzeczy niezwykłe i wielkie, odkrywając jednocześnie godność Stwórcy. O tym wszystkim młodemu Tobiaszowi przypominał Gabael znaczeniem swego imienia, które znaczy: Bóg jest pełen majestatu.
Natomiast zupełnie inaczej mijał czas rodzicom młodego Tobiasza. Ojciec Tobiasza, który odbył w swym życiu niejedną podróż, wpierw wyliczył ile dni powinna zająć jego synowi droga do Raga oraz droga powrotna. Dodał do tego wszystkiego dni potrzebne na załatwienie sprawy, jak i na odpoczynek. Następnie zaczął odliczać kolejne dni. Gdy ich liczba zaczynała dobiegać końca w jego serce coraz mocniej wkradał się niepokój. Nie nadchodziły żadne wieści od syna ani towarzysza jego podróży. Niemożliwe by nie próbowali przesłać jakiejkolwiek informacji. Może nie mieli ku temu sposobności? A może brakowało im zaufanego człowieka? Wierzył, że sprawy załatwili pomyślnie. Skoro wracali ze sporym majątkiem to należało być ostrożnym. Ponadto zostało jeszcze kilka dni do wyliczonego czasu powrotu. Tak uspakajał samego siebie, nie dając po sobie niczego poznać otoczeniu. Jednak gdy przewidywany termin minął, w jego serce wdarły się obawy. Czy zastali Gabaela żywym? Może zmarł i ktoś przywłaszczył sobie powierzone mu pieniądze? Może młody Tobiasz został zatrzymany, potraktowany jako oszust? Czy przypadkiem nie wydarzyło się coś złego podczas drogi? Niepokój wsączający się w jego serce starał się rozpędzić ufnością pokładaną w Bogu. Pocieszał się także tym, iż wysłał swego syna w towarzystwie zaufanego człowieka związanego z jego rodem. Natomiast zupełnie inaczej reagowała jego żona. Ona widziała wszystko w czarnych barwach. Płakała, twierdząc, że straciła bezpowrotnie swe dziecko. Czyniła wyrzuty mężowi oraz sobie, że posłali go w daleką i niebezpieczną podróż. Ten próbował ją uspokajać, ale nie słuchała jego słów. Za dnia wychodziła na drogę i wypatrywała syna. Pod wieczór wracała z oczyma spuchniętymi od łez. Zaś w nocy niepokój odbierał jej sen. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!