TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Lipca 2025, 05:57
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Dlaczego jestem?

Dlaczego jestem?

Organizatorzy, wolontariusze i uczestnicy - każdy z nich spojrzał inaczej na trzydniowe wydarzenie Jak wygrać życie? Niektórzy z nich podzielili się swoimi przeżyciami, a wśród nich rodzina z piątką dzieci i ósmoklasista.

Najważniejszym organizatorem, wolontariuszem i uczestnikiem trzydniowego kwietniowego, tryptyku w Arenie Ostrów (szczegóły o tym, co się tam działo na str. 31-33) z s. Anną Pudełko i ks. Teodorem Sawielewiczem był On – Jezus, obecny w Najświętszym Sakramencie. Wszedł do areny widowiskowo – sportowej na pewno po raz pierwszy, nie ma co do tego wątpliwości. Każdego dnia uroczyście ze świecami wprowadzano Go głównymi drzwiami do tymczasowej kaplicy i na zakończenie dnia odprowadzano do kościoła. Widziały to nie tylko osoby od tryptyku, jak wspominała współorganizatorka Emilia Nowacka, Jezus wzbudził zainteresowanie osób stojących przy pobliskim markecie i arenie. - To wyjście harcerzy czy nas ze świecami po kapłana z Najświętszym Sakramentem i wprowadzenie do kaplicy, miejsca oddzielonego od „chaosu” areny i wyprowadzanie wieczorem ze świecami dużo zmieniało w człowieku, było ogromnie poruszające. To działało nie tylko na nas, ale także na osoby stojące niedaleko areny. Niektórzy z nich nie potrafili uklęknąć, ale patrzyli co się dzieje – mówiła i dodała, że w ciągu tych trzech dni było ogromne zainteresowanie adoracją Najświętszego Sakramentu i wielu przystąpiło do spowiedzi. Wolontariusze (było ich około 100) i organizatorzy także zaczynali dzień w arenie od spotkania choćby kilkuminutowego z Jezusem w kaplicy, a w ciągu dnia przychodzili tam, gdy tylko czas im na to pozwalał i od Jezusa czerpali siły do pracy dla innych. Pozostaje jeszcze pytanie, dlaczego w ogóle trafili na ostrowski tryptyk, odsuwając na bok na trzy dni swoje sprawy i codzienne obowiązki? 

Przyjaźń i szkoła

- Zdecydowałam się zaangażować jako wolontariuszka, ponieważ z Emilką, pomysłodawczynią tego projektu, pracowałam przez wiele lat w Szkole Podstawowej nr 7 i robiłyśmy razem różne projekty. Teraz przeszłam na emeryturę, a Emilka pracuje w innej szkole, ale przyjaźnimy się nadal i wydawało mi się, że powinnam ją wspomóc – dzieliła się Aurelia Paczkowska z tryptykowej recepcji. Byli też tacy, którzy pracowali nad przygotowaniem „Jak wygrać życie?” zdalnie z domu, jak Asia i Łukasz Szymańscy z dziećmi: Marią, Helenką i najmłodszą, niedawno urodzoną Anielką. - Chcieliśmy uczestniczyć w przygotowaniach, ale ze względu na małą jesteśmy ograniczeni. Ostatecznie udało nam się tak „ustawić” adoracje różnych osób, że Pan Jezus nigdy nie był sam w kaplicy. Prosiliśmy Boga, by nami się posługiwał i udało się – dzieliła się pani Asia, podkreślając jak bardzo cieszą się, bo mogli uczestniczyć w warsztatach dla rodzin i w niedzielę podczas nabożeństwa ponieśli relikwie rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus.

Z kolei ósmoklasista Maciej Chlasta chciał pomóc, bo uczy się w katolickiej szkole sióstr salezjanek. Z kolegami wręczał uczestnikom karteczki z fragmentami z Pisma Świętego, przygotowane przez siostry naszej diecezji. - Jak wygrać życie? - zastanawiał się. - Możemy to interpretować na wiele sposobów. Dla mnie to znaczy rozmawiać z Bogiem. Może ten cytat ze słowa Bożego stanie się dla nas drogą do wygrania życia? – zauważył.

Ktoś nas kocha

Z kolei państwo Iwona i Dominik przyjechali na warsztaty dla rodzin z dziećmi: Szymonem, Weroniką, Samuelem, Mateuszem i Sarą. Podkreślali, że mało jest takich inicjatyw dla rodzin, więc z tej zdecydowali się skorzystać. - Ta inicjatywa związana jest Chrystusem, więc to jest propozycja dla nas. Kojarzę ks. Teodora, słuchałam go trochę w internecie. Jesteśmy otwarci na to, co będzie się tu działo  – podkreśliła pani Iwona. A potem, po warsztatach potwierdziła, że to o czym mówiła s. Anna Pudełko do małżonków o emocjach to nasza codzienność. - Emocje, które przytaczała są w naszym życiu praktycznie cały czas. Dobrze, że siostra o tym mówi i słuchamy, bo myślę, że tak naprawdę o emocjach trzeba codziennie słuchać, bo my, kobiety czasem same siebie nie rozumiemy, a co dopiero mają nas zrozumieć mężczyźni, więc musimy sobie przypominać, jak sobie radzić z emocjami. Ta konferencja to po prostu samo życie – dzieliła się mama piątki dzieci.

Do Ostrowa przyjechali też młodzi ludzie, a wśród nich najliczniejsza była grupa z parafii w Wierzbnie, ale była też młodzież m.in. z Czarnegolasu i Kalisza.
- Przyjechałem tu, bo chcę być blisko Boga i poznawać dalej Jego tajemnice. Chcę rozmawiać z Nim, modlić się do Niego, On mi zawsze pomoże i zawsze jest ze mną obecny. To, że mamy wiarę oznacza, że już wygraliśmy życie, bo wiemy, że zawsze możemy na Kimś polegać i Ktoś nas kocha – mówił Mikołaj z Czarnegolasu. Natomiast po warsztatach dla księży ks. Przemysław Talaga zauważył, że: „Jestem tutaj, bo dla mnie wygrać życie to żyć powołaniem, które otrzymałem od Jezusa. Dlatego te dwie godziny były dla mnie okazją pogłębienia wiary i odnowienia mojego kapłaństwa”.

Pokłady dobra

- Dzisiaj jest szczególny dzień miłosierdzia Bożego, Pan Bóg daje łaski szczególnie dla grzeszników. A dla mnie najważniejszy jest Pan Jezus, dlatego tu jestem – mówiła z kolei w Niedzielę Miłosierdzia pani Wioleta z córką Marysią. Również
s. Karolina z Caritas Diecezji Kaliskiej wspomniała o Niedzieli Miłosierdzia i o przypadającym wtedy Dniu Dobra, tak bardzo potrzebnego nie tylko od święta.
- Dobro to nie tylko dobroć materialna, ale także ważny jest dar duchowy – uśmiechu, radości, spojrzenia na drugiego człowieka z życzliwością. Chodzi o to, by na przykład być gotowym na wysłuchanie i zaakceptowanie osoby, która jest np. poza marginesem. Pracuję w Caritas i Dzień Dobra jest potrzebny, by przypomnieć o tym i dawać dobro. Uczestniczyłam też w konferencji i adoracji dla sióstr, pamiętałam w modlitwie nie tylko o naszym zgromadzeniu, ale także o naszej Ojczyźnie i naszej współpracy w Caritas, o naszych ośrodkach – mówiła.

Natomiast gość tryptyku siostra Anna odczuła mocno, że podczas konferencji małżonkowie byli bardzo zasłuchani. - Uczestnicząc w innych warsztatach - dla sióstr, kapłanów i młodzieży, również doświadczyłam żywego Kościoła i za to doświadczenie wiary, radości, służby, wspólnego szukania Boga i dzielenie się Jego miłością, jestem wdzięczna. Pragnę wam powiedzieć, że jako wspólnota Kościoła macie ogromne zasoby, pokłady dobra. Życzę wam i modlę się o to, abyście dalej z nich czerpali, aby ta przygoda wiary nie skończyła się tylko na tym jednym wydarzeniu – zauważyła s. Pudełko. 

Tekst i zdjęcia Renata Jurowicz

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!