TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Marca 2024, 10:29
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Depresja biskupa, depresja księcia

Depresja biskupa, depresja księcia

Gdy w czternastym stuleciu, w Rzymie, wybuchła epidemia dżumy, ulicami miasta ruszyły procesje wiernych ze znanym nam już krzyżem św. Marcelego i obrazem Matki Bożej… Kodeńskiej. Dzielnice, przez które ów krzyż i cudowny wizerunek Madonny przeniesiono stawały się, niemal automatycznie, wolne od tzw. Czarnej Śmierci.

Kilka tygodni temu opowiadałam o tym, jak cudowny obraz Matki Bożej Piekarskiej, na prośbę czeskiego króla, przywieziono z Polski do Pragi, by jego obecność w czeskiej stolicy zatrzymała ówczesną, tamtejszą zarazę. Czy w takim razie, w XIV wieku, z podobną prośbą, w identycznych okolicznościach, wystąpił do Polaków sam biskup Rzymu? Bo jak inaczej wytłumaczyć obecność wizerunku Matki Bożej Kodeńskiej, zwanej Królową Podlasia, w Wiecznym Mieście?


Św. Łukasz rzeźbi posąg Maryi
Jak mówi tradycja św. Łukasz, ewangelista, był nie tylko lekarzem, ale również artystą. Po wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny wykonać miał drewnianą figurę przedstawiającą Maryję (mierzyła ona 150 cm) i ustawić ją w miejscu, gdzie spotykali się na modlitwie Apostołowie. Matka Jezusa miała w ten sposób wciąż być z nimi obecna. Gdy nastały czasy rządów Konstantyna Wielkiego, figura została przewieziona do Konstantynopola. Tam była czczona i tam w jej obecności zaczęły mieć miejsce liczne cuda. (Mam na myśli nie tylko uzdrowienia, ale także np. ocalenie miasta w czasie trzęsienia ziemi.) W V wieku, jej historia po raz pierwszy zostaje zapisana na kartach kroniki Konstantynopola, a jakiś czas później razem z mnichem benedyktyńskim o imieniu Grzegorz (pełniącym funkcję przedstawiciela papieskiego na Wschodzie), zostaje wysłana do Rzymu. Grzegorz, bo przy nim na chwilę się zatrzymamy, w czasie służby w Konstantynopolu poznał Leandra, biskupa z Sewilli, również benedyktyna i razem z nim wyruszył w drogę powrotną do domu. Grzegorz dociera do Rzymu, zabierając ze sobą tzw. Statuę Łukaszową, a Leander zmierza do Sewillli. Wkrótce też Grzegorz zostaje papieżem, który przejdzie do historii jako Grzegorz Wielki. Przyjaciele mnisi korespondują ze sobą dzięki gołębiom pocztowym. Przychodzi jednak czas kiedy Leander milknie. Grzegorz dowiaduje się, że przyjaciel zapadł na chorobę, którą dziś nazwalibyśmy depresją, a pamiętając jak Łukaszowa Statua pomagała chorym w Konstantynopolu, postanawia posłać ją w prezencie Leandrowi. Przed wysłaniem jednak, jak głosi tradycja, zleca przyjacielowi o imieniu Augustyn (znanemu dziś jako św. Augustyn z Canterbury) uwiecznienie figury na obrazie. Był to jedyny obraz, jaki Święty ten, namalował w życiu.


1000 lat później
Portret Statuy Łukaszowej, nazwano w Rzymie wizerunkiem Matki Bożej Gregoriańskiej i cieszono się jego obecnością w Wiecznym Mieście przez kolejne 1000 lat. Matka Boża Gregoriańska niezwykle dbała o swoich rzymskich podwładnych i nie tylko wypraszała im indywidualne łaski, ale niejednokrotnie również interweniowała u Najwyższego w sprawach całego miasta. Jak choćby w czasie wyżej wymienionej epidemii dżumy. Nic nie wskazywało na to, by ten kochany przez Rzymian, łaskami słynący obraz, pędzla Augustyna z Canterbury, miał kiedykolwiek opuścić Rzym. Tymczasem w 1630 roku przybył do tronu piotrowego polski książę. Nazywał się Mikołaj Sapieha, był właścicielem położonego na Podlasiu Kodnia i nazywany był w swoich stronach Mikołajem Pobożnym. Wszystko przez to, że postanowił wybudować w Kodniu kościół. Niestety niespodziewanie któregoś dnia jego zapał religijny zniknął. Mało tego, zaczęły znikać także chęci do życia. W XVII wieku tych symptomów nie nazywano jeszcze depresją, ale według wszelkich zachowanych danych, Mikołaj właśnie na depresję zapadł.


Błogosławiona wina
Bliscy namówili go jednak na pielgrzymkę do „Świętego Piotra”, pielgrzymkę w intencji jego uzdrowienia. Leżącego i pozbawionego sił Mikołaja wieziono do Wiecznego Miasta wozem. W Rzymie Sapieha został skierowany na modlitwę do kaplicy, w której centrum widniał obraz Matki Bożej Gregoriańskiej. Tam wbrew wszystkim swoim wątpliwościom Mikołaj został uzdrowiony i zaraz potem zapragnął zabrać jej wizerunek do Polski. Pertraktował w tym celu z samym papieżem, był gotów zapłacić za niego niemal każdą sumę, ale nikt w Rzymie, tym bardziej nikt z hierarchów, nie wyobrażał sobie Wiecznego Miasta bez Matki Bożej Gregoriańskiej. Wtedy, Mikołaj niewiele myśląc, postanowił przekupić strażnika kaplicy z cudownym wizerunkiem i obraz wykraść. Udało mu się to. A przekupiony strażnik, ze strachu przed karą pojechał z Sapiehą do Polski. Gdy papież Urban VIII dowiedział się o kradzieży obrazu nakazał Mikołajowi natychmiast go zwrócić. Ale Mikołaj nie chciał o tym słyszeć, wolał ponieść konsekwencje świętokradztwa, którego dokonał niż rozstać się z Maryją, która przywróciła go do życia. A konsekwencje przyszły, głównie w postaci ekskomuniki. Mikołajowi nie wolno było nawet wejść do kościoła, który wzniesiono z jego inicjatywy. Tymczasem uprowadzona z Rzymu Matka Boża już w drodze do Kodnia zaczęła czynić cuda. W samym Kodniu, jej portret zasłynął łaskami błyskawicznie, a i nie długo potem wieść o cudownym obrazie rozniosła się nie tylko po Polsce, ale i dalej. Tak daleko, że dotarła aż do samego Urbana VIII, który po rozeznaniu całej tej zdumiewającej historii, uznał, że ekskomunikę z Mikołaja zdejmie, ponieważ jego zuchwały czyn przyniósł wiele dobra w jego kraju. Pisarka Zofia Kossak-Szczucka, która opisała to wszystko w jednej ze swoich powieści, czyn Mikołaja Sapiehy nazwała „błogosławioną winą”. Zresztą ową „Błogosławioną winę” uczyniła tytułem powieści.


Kodeń w czasach depresji
Dziś, niemal 400 lat, po butnej kradzieży uleczonego z depresji Mikołaja, historię kodeńskiego cudownego obrazu możemy odczytywać na nowo. Zwłaszcza teraz, latem, kiedy to przypada wspomnienie Matki Bożej Kodeńskiej (2 lipca) i kolejna rocznica koronacji obrazu (15 sierpnia 1723 roku) i kiedy w dobie światowej pandemii koronawirusa, wciąż trwa epidemia depresji.

Aleksandra Polewska-Wianecka

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!