Deformacje w działalności rozumu (2)
Tradycyjne aspiracje wiary i rozumu zderzają się dziś tak jak w czasach Jana Pawła II ze zjawiskami kryzysowymi. Encyklika diagnozuje je, aby ,,świat ducha” mógł kiedyś wyjść na prostą.
Działalność ludzkiego rozumu zwłaszcza w jego odniesieniu do prawdy i wiary domaga się w świetle papieskiego nauczania zasadniczej rewizji. W epoce nowoczesnej pojawiły się bowiem liczne błędy, zniekształcenia, rażące maniery w sztuce myślenia, które w XXI wieku mnożą się tylko i utrwalają.
Kryzys filozofii
Dlatego sięgnąć trzeba najpierw do istotnych powodów, dla których Jan Paweł II przygotował Fides et ratio. Na plan pierwszy wysuwa się jeden główny powód. Jest nim stwierdzony przez papieża kryzys współczesnej filozofii. Przejawia się on w specjalizacji i fragmentaryzacji wiedzy filozoficznej, w rezygnacji z formułowania dalekosiężnych postulatów badawczych, w odejściu od ambicji wytwarzania szerokich i wszechstronnych syntez, w skupianiu się na tym, co ograniczone i doraźne i wyczerpywaniu się debaty naukowej w jałowych zagadnieniach metodologicznych. Ten pozbawiony rozmachu zasięg zainteresowań, skromność, czy wręcz minimalizm tematów i środków wynika z przyjętych współcześnie założeń. Najpowszechniejszym z nich jest niedostępność prawdy.
Prawda przestaje koncentrować uwagę, ponieważ wydaje się nieosiągalna. Pozostaje na tyle odległa, że nie rodzi i nie pociąga za sobą poznawczych i logicznych zobowiązań. Wielu sądzi, że obejmuje ona w sobie wszystkie możliwe poglądy i wyraża się nawet w doktrynach względem siebie sprzecznych. Prawda przestaje być ważna i dopuszczalne staje się domniemanie, że być może w ogóle nie istnieje. Powszechnej obecności relatywizmu i sceptycyzmu odpowiada brak zaufania ,,do wielkich zdolności poznawczych człowieka”. To dlatego filozofia, zamiast ,,sięgnąć po prawdę bytu”, skupiła się tylko na teorii poznania, zamiast docierać do rzeczywistości woli zajmować się np. kwestiami językowymi. Nie liczy się to, co naprawdę istnieje, liczy się jak to poznajemy i jakim językiem się posługujemy. Język zaś może okazać się czystą konwencją, a poznanie złudzeniem. Ogólnym zarzutem, jaki Jan Paweł II stawia współczesnej filozofii jest zaniknięcie wymiaru mądrościowego, wyrzeczenie się postulatu, aby uczyła ona mądrości życia. Tę właśnie cechę refleksji filozoficznej papież pragnie jej przywrócić. Chce, aby na nowo pomogła ona wszystkim ludziom myśleć.
Kryzys teologii
Kryzys w łonie filozofii spotyka się z kryzysem teologii, czyli rozumowej, naukowej refleksji w obrębie wiary i na podstawie Objawienia. Cechą charakterystyczną wielu współczesnych wypowiedzi teologicznych jest przewaga subiektywnego doświadczenia nad wysiłkiem poznawania i rozumienia prawd wiary zawartych w świętym depozycie Tradycji. Tylko doświadczenie przedstawia się wiarygodnie, znajomość rzeczy zaś jawi się jako jałowe, zbędne teoretyzowanie, obciążający żywą wiarę balast. Takie podejście utrudnia jednak naukową debatę. Pewien polski dogmatyk opowiadał, jak w trakcie profesjonalnej dysputy teologicznej jeden z jej uczestników nie mogąc znaleźć odpowiednich argumentów oświadczył, że odwoła się do własnego doświadczenia. Pytanie tylko, dlaczego nasze doświadczenie miałoby być ważniejsze i bardziej miarodajne niż autorytet przekazywanych przez Kościół, utrwalonych w Piśmie Świętym i powszechnym nauczaniu źródeł wiary?
W teologii, tak samo jak w filozofii, widać brak zaufania do ogólnych wiążących sformułowań i przekonanie o daremności ich poszukiwania. Teologia wobec wielu spraw zdaje się podkreślać swoją bezradność. Aby ją zaś usprawiedliwić uważa się często, że ważniejsze są same pytania niż odpowiedzi na nie (rażące jakoby swą apodyktycznością i arogancją), wartościowsze samo słuchanie niż trud mówienia. O ile jednak słuchanie ze słusznych powodów poprzedza i warunkuje mówienie to przecież nie zwalnia z samego obowiązku mówienia tych zwłaszcza, którzy podjęli się posługi przepowiadania. Zarówno Pismo Święte (prorok Ezechiel), jak i nauczanie wybitnych doktorów Kościoła (św. Grzegorza Wielkiego) upomina tych, którzy zamiast mówić wolą milczeć motywowani konformizmem bądź fałszywą skromnością. Do krytyki tego rodzaju stanu rzeczy w XX wieku dołączył się chociażby ks. prymas Stefan Wyszyński. Dziś wielu milczy również dlatego, że utracili wiarę w obecność prawdy oraz w zdolność rozumu ludzkiego i używanych słów do jej wyrażania i komunikowania.
Mankamenty przepowiadania
Świadomie wybranej bezradności teologii odpowiada specyficzny styl głoszenia, który wyróżnia się prawie wyłącznie prywatną perspektywą w spojrzeniu na Ewangelię, (co uczynić ma jej przesłanie jakoby bardziej przekonującym), odstąpieniem w wielu wypadkach od poważnego i godnego języka na rzecz słownictwa potocznego i zużywanego w codzienności, manierą zastępowania głębszego przesłania banalną, niewiele znaczącą obserwacją, czy uporczywym nawykiem sprowadzania fundamentalnych tajemnic wiary do rozmiarów ,,konkretnego” ludzkiego serca.
Ks. kard. Joseph Ratzinger (późniejszy Benedykt XVI) kiedy był prefektem Kongregacji Nauki Wiary pytał się, czy jest rzeczą intelektualnie i moralnie uczciwą twierdzić, że np. prawda o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa oznacza jakąś proklamację postępu, akceptację mniemania, że idziemy wszyscy w stronę lepszej przyszłości. A przecież takie brednie (niech będzie, że użyjemy mocnego słowa) opowiadało niemało progresywnych teologów. Aktualnie mamy do czynienia z podmianą na o wiele większą jeszcze skalę. Polega ona na zastępowaniu Słowa Bożego świecką i światową, miałką i nieprzydatną w obliczu wieczności treścią, ową ,,czczą gadaniną” wspomnianą przez św. Łukasza, o którą Apostołowie podejrzewali (skądinąd niesłusznie) niewiasty w dzień Wielkanocy (por. Łk 24, 11). Czasem treść ta komunikowana jest jeszcze przy zastosowaniu ,,opakowania” Słowa, czasem zaś wprost zamiast nauki wiary słyszy się już tylko modną i nieznośną nowomowę. Przychodzi na myśl cytat z Psalmu: ,,Zamienili swą Chwałę na wizerunek cielca żywiącego się sianem”. (Ps 106, 20).
Diakonia prawdy i posługa myślenia
Ojciec Święty pisze w Fides et ratio, że Kościół pełni w świecie posługę i misję, którą należy określić mianem diakonia prawdy. Zadanie służenia prawdzie spełnia dla dobra całej ludzkości i to nakłada nań nieporównywalną z niczym odpowiedzialność. We wspólnocie Kościoła wyjątkowy udział w tej odpowiedzialności mają ci, którzy przystąpili do trudu głębszego niż inni wnikania w święte tajemnice i tłumaczenia prawd wiary. To nie tylko pasterze, nauczyciele, ojcowie i przewodnicy, to także teologowie, uczeni, wykładowcy, pisarze. Cooperatores veritatis - jak powiedziałby Joseph Ratzinger. Z ich służbą związane są czasami ogromne koszty osobiste i moralne.
Ks. Robert Skrzypczak przywołał kiedyś postać wybitnego włoskiego dogmatyka ojca Carlo Passaglii, przedstawiciela słynnej szkoły rzymskiej, która w dziejach Kościoła odznaczała się zawsze niezachwianą prawowiernością i wspomagała Magisterium Stolicy Apostolskiej. Ojciec Passaglia poproszony przez Piusa IX zgromadził i opracował olbrzymi materiał, który posłużył następnie papieżowi do ogłoszenia ex cathedra dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Mari Panny. Jak wspomina ks. Skrzypczak, teolog za swoją pracę ,,zapłacił ogromną cenę”. Opuszczony i rozgoryczony znalazł się nawet przez pewien czas poza szeregami kapłańskimi. Na szczęście powrócił do kapłaństwa przed swoją śmiercią. ,,Są teologowie, którzy stracili wzrok i wyczerpali swe siły fizyczne i psychiczne, by przygotować coś, z czego my możemy dzisiaj korzystać” – pisze ks. Skrzypczak. I konkluduje: ,,Mało zdajemy sobie sprawę, jaką ofiarą jest w Kościele posługa myślenia”. Otóż to: posługa myślenia. Pamiętajmy o niej i doceniajmy ją.
ks. Piotr Jaroszkiewicz
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!