TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 28 Sierpnia 2025, 04:38
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czy trzeba trzasnąć drzwiami?

Czy trzeba trzasnąć drzwiami?

Kilka lat temu jeden z mniej znanych literatów pochwalił się w mediach społecznościowych, że każdy ma swoją apostazję, „mam i ja”. Okazuje się, że często ludzie, którzy na co dzień o swojej przynależności do Kościoła nie mówią albo wręcz się do niej nie przyznają, później z hukiem ogłaszają swoje z nim rozstanie. Można i trzeba zapytać o powody. Zarówno odejścia, jak i jego hucznego ogłoszenia. 

Kilkanaście lat temu poznałem korespondencyjnie pewną dziewczynę pochodzenia żydowskiego i raczej niewierzącą. Przez dłuższy czas prowadziłem z nią korespondencję. Kiedyś zapytała mnie, dlaczego my, księża tak bardzo utrudniamy ludziom apostazję, czyli odejście od Kościoła. Bo to był ten czas kiedy największym zmartwieniem przeciwników Kościoła (nie twierdzę, że była nim moja korespondencyjna znajoma) był fakt, że ci niedobrzy księża tak strasznie ludziom utrudniają opuszczenie tej opresyjnej instytucji. Odpowiedziałem jej wówczas, że nie znam motywacji innych kapłanów, ale tak myślę, że po prostu zależy nam, mi osobiście zależy, na każdym człowieku, a skoro wierzymy, że w Kościele jest zbawienie, że założył go Jezus Chrystus, to ciężko jest nam lekką ręką kogoś puścić na zatracenie. Nie zatrzymujemy nikogo na siłę, ale jak wiem, że jeśli ktoś skoczy w dół to może się zabić, to próbuję mu to uzmysłowić. A ponieważ jestem przekonany, że taka publiczna deklaracja odrzucenia wiary i wystąpienia z Kościoła jest czymś bardzo poważnym, żeby nie powiedzieć ciężkim, próbuję to uzmysłowić osobie, która dokonuje takiego wyboru. No i wtedy to było bardzo złe, takie utrudnianie. 

Dzisiaj złe jest co innego. Pewnie już się domyśliliście, że chodzi mi o głośne deklaracje piosenkarza Dawida Podsiadło, który zapowiedział swoją apostazję. Ten bardzo w Polsce popularny artysta nigdy się nie afiszował ze swoją wiarą i, trzeba mu to oddać, za bardzo się nie angażował w problematykę społeczno – polityczną. Dla człowieka takiego jak ja, który nie interesuje się polską popkulturą, pan Podsiadło pojawił się w przestrzeni publicznej poza sceną jedynie w kwestii Strajku Kobiet, który mocno poparł, a którego przekaz ideowy był w sporej mierze wymierzony przeciw Kościołowi. I teraz pan Dawid raczył w medium, które gwarantowało dotarcie do szerszej publiczności zapowiedzieć swoją apostazję: „Nie chcę zaburzać statystyk i korzystać z przywilejów organizacji, z którą niewiele mnie łączy. Mam problem z instytucją, a nie z wiarą. Wszyscy widzimy kolejne mnożące się przypadki pedofilii, wtrącanie się w sprawy polityczne, światopoglądowe. Nie piętnuję wiary, tylko hipokryzję. »Post« (chodzi o piosenkę promującą nową płytę artysty, której tekst „piętnuje polsko-katolicką homofobię, bigoterię i mizoginię” - dopisek autora, ale cytat z publicystki „Polityki”) był reakcją na głęboko umoralniające, właśnie w kontekście wartości i wiary, postawy prezentowane przez różne osoby, które na co dzień same mają spore braki w moralności”.


Oczywiście to publiczne ogłoszenie apostazji wywołało jak najbardziej publiczne reakcje. Również księży. Szczególnie głośno zrobiło się o deklaracji ks. Daniela Wachowiaka z archidiecezji poznańskiej, który napisał m.in.: „Im mniej byle jakich katolików, tym lepiej. Skończą się I Komunie bez wiary w Chrystusa, śluby na pokaz i chrzty dla rodzinnej imprezy. Skończą się też fałszywe powołania kapłańskie. Za kilka dekad będziemy mieć znów Kościół, w którym są ludzie świadomi piękna swej wiary w Boga”. I jak się okazuje, to się bardzo nie spodobało innym kapłanom, na przykład jezuicie Grzegorzowi Kramerowi. „Podsiadło Dawid zapowiedział apostazję. To znaczy, że jest w moim Kościele. Mnie to smuci. Bo zawsze, jak ktoś odchodzi, znaczy to, że nie znalazł we wspólnocie, którą tworzę, wystarczająco miłości, by zostać” - napisał bardzo aktywny w mediach kapłan i aż do tego momentu w pełni podzielam jego zdanie. Jak napisałem wyżej mnie też to smuci. Bardzo. Ale dalej ks. Kramer pisze: „Wkurza mnie to, że potrafimy, jako wspólnota, powiedzieć na taki fakt: „dobrze że odchodzi”, „Kościół sobie bez niego poradzi” (…) Jeśli jesteś wierzącym, nie pozwól sobie na cynizm w obliczu odchodzenia jednego z nas”. I tu już widzę nadużycie. Ojcze drogi, takich słów nie powiedzieliśmy „jako wspólnota”, to powiedziały jednostki, które mają prawo wyrazić swoje zdanie. Podobnie jak można zapytać, czy czasem nie ma też cynizmu, w publicznym ogłoszeniu swojej apostazji w ramach promocji swojej nowej płyty i w przededniu sprzedaży biletów na koncert? Tak tylko pytam. I naprawdę jest mi smutno, że były powody, dla których ktoś odchodzi z mojego Kościoła. Ale też pytam o powody takiej, a nie innej formy jego opuszczenia.

Ks. Andrzej Antoni Klimek

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

~ ks. Andrzej Klimek
2022-11-28  /  15:31

Oczywiście, ma ojciec rację, że porażki są sierotami, a jednak będę się upierał, że gdy chodzi o wyrażanie opinii to jednak nie zawsze opinia nawet kapłana (w tym ojca, czy moja - na szczęście) jest głosem całej wspólnoty.

~ Grzegorz Kramer SJ
2022-11-21  /  19:42

Rzecz w tym, że jak w każdej dziadzienie życia: sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Kiedy mówimy o dobrych sprawach, to chętnie używamy słowa: "wspólnota", kiedy pojawia się słabość, to mówimy: jednostki.