Czerwcowa kardiologia
Kocham czerwiec (ale nie jest to miłość ekskluzywna, bo inne miesiące też mają sporo do zaoferowania, ale czerwiec jest na podium bankowo). Może dlatego, że ja sam się w nim urodziłem, może dlatego, że każdy z mojej najbliższej rodziny - mama, tata, bracia i szwagierki - ma (miał) w tym miesiącu imieniny albo urodziny, a niektórzy jedno i drugie, a może dlatego, że zaczyna się (i szybko kończy) sezon na czereśnie, a ja zawsze uwielbiałem „chodzić na czereśnie” (z wstydem muszę przyznać, że nigdy swoich drzew nie mieliśmy, więc wiecie co mam na myśl). A może dlatego, że zawsze kończyła się szkoła, stopnie były wystawione i właściwie nie wiadomo było po co do tej szkoły jeszcze chodzić, ale akurat wtedy chodziło się do niej najfajniej... Że zaczynało się lato i czuć było wakacje, góry, namioty, ogniska, wspólne słuchanie płyt winylowych do późna w nocy i chodzenie „po kryjomu” do najbliższych dzikich kąpielisk. Po kryjomu, bo przecież dopiero po Świętym Janie można było „legalnie”...
Dzisiaj już do szkoły nie chodzę i wiele z tych dawnych czerwcowych atrakcji już mnie niestety nie dotyczy, ale nadal ten miesiąc ma wiele do zaoferowania. W życiu Kościoła i parafii następuje takie swoiste spuszczenie powietrza z balona, który mocno się pompuje aż do maja, kiedy mamy Pierwsze Komunie, rocznice, święcenia kapłańskie, prymicje i Boże Ciało z całym pięknem jego „budownictwa” i procesji. A jeszcze się nie rozpoczyna wakacyjne pompowanie... I właśnie w tym czasie, kiedy wszystko już się uspokaja i jeszcze się nie rozpędza można usłyszeć ten łagodny, spokojny i rytmiczny dźwięk bijącego serca. Jest to Najświętsze Serce Pana Jezusa. Ja wiem, że dzisiaj już mało gdzie się o nim pamięta, no ale już taki los serc, że nikt o nich nie myśli, dopóki nie nawalą. A Serce Pana Jezusa choć przebite, nigdy nie nawali. Ale w czerwcu warto jednak wsłuchać się w jego rytm i przypomnieć sobie, że właśnie tam, w nim, ma nas Pan Jezus. Że to jest świetne i bezpieczne miejsce.
A czy świetnym i bezpiecznym miejscem jest Kościół? Czy Kościół ma serce? Bo wydaje się, że wielu w to wątpi, nawet ci, którzy w naszym Kościele trwają. Pięknie mówił o tym abp Adrian Galbas podczas pielgrzymki mężczyzn do sanktuarium Matki Bożej Piekarskiej. Posłuchajcie: „Tylko z wnętrza Kościoła można dostrzec, jaki on jest piękny. Jak piękną ma historię, liturgię, teologię, jak jest mądry i jak bardzo działa w nim Duch Święty, bo przecież inaczej, mając w swoim wnętrzu tylu psujów, dawno by się rozleciał. Tylko będąc we wnętrzu Kościoła, mogę uzyskać pewność serca, nie powierzchowne uczucie, ale właśnie pewną pewność serca, że tu, w Kościele, dostaję Chrystusa. Najbardziej i najbliżej jak to jest możliwe na ziemi. Mimo wielu niedoskonałości tej wspólnoty, spośród których pierwszą jestem ja sam. Nikt bardziej, lepiej i pełniej nie da mi Chrystusa i nie umożliwi mi spotkania z Nim niż Kościół. Także, tylko z wnętrza Kościoła, mogę Kościół dojrzale krytykować. Być jego krytykiem, a nie krytykantem. (…) Jestem w Kościele, a więc praktykuję, wyrażając w ten sposób moją wiarę i jednocześnie ją wzmacniając. Nic nie da zachęcanie do udziału w Mszy św., czyli do bycia w kościele pisanym z małej litery, jeśli ktoś nie odkrył Kościoła pisanego przez wielkie „K”, Kościoła, w którym obecny jest Chrystus, i Kościoła, który daje Chrystusa. Nic nie da egzekwowanie przepisów, pomnażanie biurokratycznych wymagań, napinanie się i zżymanie, nic nie dadzą powtarzane w kółko: „musisz”, „trzeba”, „powinieneś”, dopóki się nie odkryje tego, o czym pisała św. Teresa od Dzieciątka Jezus – że Kościół ma serce. (…) Myślę o tym, że być może jako ludzie Kościoła, także jako biskupi, popełniliśmy błąd. Może za rzadko albo za mało starannie pokazaliśmy wiernym właśnie to, że Kościół ma serce. Może inwestowaliśmy bardziej w struktury, w formy, w bukłaki, a nie w wino. Może coś ważnego przeoczyliśmy, a coś nieważnego przeakcentowaliśmy. Może czas na wielką pracę”. Czerwiec jest dobrym momentem, aby tę pracę zacząć. Skoro każdy może być trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej, to dlaczego nie spróbować swych sił w byciu kardiologiem?
Ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!