TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 08 Października 2025, 22:30
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czas zbrodniarzy

Czas zbrodniarzy 

To, co zaplanował Lizymach obróciło się przeciw niemu. Gdy protestujący mieszkańcy Jerozolimy zobaczyli uzbrojonych ludzi skierowanych przeciw nim zdecydowali się bronić. Chwycili to, co mieli pod ręką. Jedni kamienie, inni kije, ci zaś, którzy nie mieli niczego wzięli w dłonie piasek i ciskali nim w ludzi wysłanych przez Lizymacha. Opór jaki stawili okazał się skuteczny, choć bolesny w skutkach.

Niektórzy z posłanych siepaczy zginęli, inni odnieśli rany, pozostali zaś w popłochu uciekali. Sytuacja była wprawdzie dramatyczna, gdyż doszło do rozlewu krwi, ale stało się tak, ponieważ protestujący walczyli w obronie własnego życia i Świątyni. Tak Lizymach rozpętał burzę, a ci, którzy usłużnie stanęli, by spełniać jego polecenia jako pierwsi sami padli ofiarą jego bezbożnych pomysłów. Konsekwencje świętokradztwa oraz próby napaści na protestujących ludzi spadły także na samego Lizymacha. Odebrano mu życie niedaleko skarbca świątynnego. Zginął tam, gdzie okradał swych rodaków, jak i Dom Boży.

Płatna protekcja
Krwawe zamieszki nie były ostatnim akordem sprawy. Przecież Lizymach nie działał na własną rękę. Jego promotorem był sam Menelaos. Dlatego zażądano wyjaśnienia roli tego człowieka w zaistniałych rozruchach. W konsekwencji rozpoczęto przeciw niemu dochodzenie. Sprawę przedstawiono królowi, gdy ten przybył do Tyru. Relację o wszystkim zdawało trzech przedstawicieli wybranych przez radę starszych. Ich liczbę wyznaczono zgodnie z przepisami Prawa Bożego. Ono stwierdzało jasno że zeznania są wiarygodne, gdy zgodnie składa je dwóch albo trzech świadków. Menelaos w tej sytuacji doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji, które mogą go spotkać. W tej sytuacji postąpił tak, jak postępują ludzie nie mający nawet cienia honoru. Nie był zdolny do tego, by przyznać się do winy i ponieść jej konsekwencje. Wiedział, że przegrał, że złamał wszelkie prawa, które zresztą miał za nic. Jak przystało na łotra postanowił szukać płatnej protekcji. Przygotował znaczną sumę pieniędzy. Stać go było na to, bo wiele zdążył nakraść. Wręczył ją Ptolemeuszowi synowi Dorymenesa, by ten ułagodził króla. Spodziewał się, że posłuży mu on jako pośrednik dla wręczenia łapówki Antiochowi, dzięki czemu będzie mógł przeczekać aż sprawa ucichnie. A może liczył na to, iż władca wszystko zbagatelizuje.

Okazało się, że swój trafił na swego. Ptolemeusz poprosił króla, by ten wyszedł z nim na chwilę. Dzień był gorący. Zasugerował więc, by razem poszli do perystylu, aby się tam ochłodzić. Ponieważ upał dawał się mocno we znaki Antioch chętnie przystał na tę propozycję. Czy był zmęczony? Pewnie tak. A może raczej domyślał się, że Ptolemeusz ma jakąś sprawę? Tego raczej nie trudno było nie zauważyć. Znał swój dwór nie od dziś. Wiedział, że choć wszyscy krzyczą na nim o prawie, to jednak najważniejszymi są dla nich złoto i srebro oraz każda możliwość ich zdobycia. To one decydowały o racji spierających się ludzi. Wiedząc o tym, przypuszczał, że Ptolemeusz przynosi ze sobą interesujące go argumenty którejś ze stron pragnącej wydania korzystnego wyroku. I nie będą to opowieści o wydarzeniach, racjach, czy uczciwości, ale coś, co powiększy jego majątek.


Szokujący wyrok
Pieniężny argument Menelaosa okazał się skuteczny. Wyrok jaki wydał król zaszokował wszystkich poza łapówkarzem. Autor całego zła, które wydarzyło się w Jerozolimie, został ukazany jako niewinny. Skazani natomiast zostali ci, którzy upominali się o sprawiedliwość. Władca wydał na nich okrutny wyrok, wyrok śmierci. Wszystko to było jawną kpiną z jakiejkolwiek sprawiedliwości. Świadczyły o tym komentarze mieszkańców Tyru mówiące, iż nawet Scyci, których uważano za barbarzyńców, uznaliby niewinność ludzi skazanych przez władcę. Mimo to wykonano egzekucję. Zrobiono to w pośpiechu, natychmiast, w strachu, by na jaw nie wyszły prawdziwe podstawy wyroku. Chciano za wszelką cenę zatrzeć prawdę o wydarzeniach, które rozegrały się w Jerozolimie. Pośpiech miał też ukryć akt korupcji dokonany przez prawdziwego złoczyńcę Menalaosa, króla Antiocha i pośredniczącego między nimi Ptolemeusza.

Jednak społeczność Tyru zupełnie inaczej patrzyła na tę sprawę. Wyrazem tego był uroczysty pogrzeb wyprawiony niesprawiedliwie zabitym ludziom, tym, którzy wystąpili w obronie ojczystych praw. Nie mniej Menelaos wykorzystując chciwość panującego i jego dworzan zachował swe stanowisko, choć był głównym prześladowcą swych rodaków. Bezkarność umocniła go jeszcze bardziej w złym postępowaniu. Był przekonany, że może łamać wszelkie prawa i nie ponosić żadnych konsekwencji. 

Tajemnicze wizje
Po tych wydarzeniach – w świetle opisu Drugiej Księgi Machabejskiej – król Antioch rozpoczął przygotowania do kolejnej kampanii przeciw Egiptowi. Chciał w ten sposób rozszerzyć zakres swej władzy na południe aż po Nil. Równolegle po Jerozolimie zaczęły krążyć niezwykłe pogłoski o tajemniczych wizjach. Mówiono o pojawiających się na tle nieba tajemniczych jeźdźcach ubranych w zbrojne szaty, oddziałach żołnierzy uzbrojonych we włócznie czy dobywających mieczy. Widziano wizje wojska w bojowych szykach, ludzi walczących ze sobą. Trudno powiedzieć, czy były to faktyczne obrazy, czy relacje przekazywane z ust do ust, a zrodzone z opowieści ludzi, którzy niczym prorocy przeżywali wewnętrzne objawienia. Nie ich pochodzenie było najważniejsze. Istotą rzeczy było poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czy wszystko to oznacza nieszczęście, czy też jest to znak pomyślności. Powszechnie modlono się o to, by była to zapowiedź pomyślnych wydarzeń.

Na tym tle pojawiła się pogłoska o śmierci Antiocha. Była ona z gruntu fałszywa, ale została przez wielu podchwycona. Tej plotce dał zwieść się Jazon wygnany przez Menealaosa. Był przekonany, iż nadeszła godzina jego powrotu do władzy. Zgromadził błyskawicznie około tysiąca uzbrojonych ludzi i ruszył przeciw miastu. Czy to z racji beztroski mieszkańców, czy też z powodu zaskoczenia udało mu się wedrzeć na mury i zdobyć stolicę. Menelaos uciekając przed nim schronił się w wewnętrznej twierdzy. Jazon tymczasem dokonał rzezi pośród mieszkańców. Zabijał i grabił tak, jak gdyby wpadł do domu obcych, a nie własnych rodaków. Nie rozumiał, że to, co wydawało się mu zwycięstwem było jego haniebną klęską. Dlatego nie zdobył władzy i szybko musiał uciekać tam skąd przyszedł. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej

Galeria zdjęć

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!