Czas władzy łotrów Czas triumfu nieprawych był jednocześnie dla Hebrajczyków m.in. czasem pokuty. Przecież wielu z nich zanurzyło się w nieprawości. Zapomnieli o Bogu i Jego przykazaniach. Lekceważyli je w swoim codziennym życiu. Miało to swoje konsekwencje.
Hebrajczycy zdradzali nakreślone przez Boga ideały życia narodu wybranego. Łatwo wymieniali je na pogańskie obyczaje. Wzbudziło to oburzenie Boga. Tak rozpalił się Jego gniew, stanowiący niezgodę na sprzeniewierzenie się narodu, który powołał do świętości; narodu, który wybrał, by dokonać pośród niego zbawienia całego rodzaju ludzkiego. Tymczasem wielu z nich nie rozumiało tego i wyzbywało się swej godności, naśladując życie i postępowanie pogan. Dlatego Bóg pozwolił na profanację tego, co święte oraz na kolejne bolesne doświadczenia. Czynił tak nie dlatego, iż miałby w tym upodobanie, czy też chciałby się na kimkolwiek mścić. Przecież jednym słowem mógłby wszystkich zmieść z areny świata. On pragnął przemienić i odnowić swe stworzenie. Decyzja o bolesnym lekarstwie wynikała zaś z tego, że bunt ludzi względem Boga osiągnął tak wielkie rozmiary, iż nie było innych środków, by zaradzić ich upartości w oddaniu się grzechom niewiary.
Wrogowie Boga
Tym samym rozpoczął się czas działania przeciwników Boga. Podstawą ich postępowania była pycha. Ona to wskazywała, iż źródło ich czynów znajduje się dalej niż w ludzkim umyśle czy sercu. Jej przejawy były odbiciem działania ojca kłamstwa, szatana - upadłego anioła, który przez pychę zbuntował się przeciw Bogu. Nie mogąc stanąć przeciw Niemu teraz podburzał do buntu stworzonych przez Niego ludzi. Nieustannie wmawiał im, iż mogą być równi swemu Stwórcy, a nawet więksi od Niego. Takie właśnie ziarno zostało przez niego posiane w sercu Antocha. Omamiony swym – jak mniemał – zwycięstwem zakończonym złupieniem Świątyni Jerozolimskiej był przekonany, iż może dokonać wszystkiego. Czuł się jak bóg. Uważał, że może odwracać porządek panujący w świecie i kierować nim według swego upodobania. Autor Drugiej Księgi Machabejskiej bardzo ironiczne określił jego postawę. Napisał, iż ów król zamierzał ziemię uczynić spławną, a morze zmienić na drogę dla pieszych. Tak podkreślił głupotę planów Antiocha. Nie mniej zaznaczył też ich szkodliwość dla ludzi. Podkreślił, iż wielki wysiłek włożony w realizację zamiarów tego władcy, chcącego zmieniać zasady kierujące od wieków ludzkim życiem, jest w istocie marnotrawstwem czasu i sił oraz nie służy niczemu sensownemu. Ostatecznie zaś spełznie na niczym, a podjęte próby przez ludzi posłusznych Antiochowi przyniosą jedynie wiele cierpienia i bólu.
Syryjski władca długo nie pozostał w Jerozolimie, ale dość szybko oddalił się do swej stolicy Antiochii. Odchodząc na podległych mu terenach Ziemi Izraela ustanowił swych zarządców. Ci mieli pilnować realizacji pragnień i planów Antiocha. Rządy nad Jerozolimą przekazał Frygijczykowi Filipowi. Obaj mogli ze sobą konkurować w okrucieństwie, choć zdaje się, że w tej grze podwładny szybko zwyciężyłby swego przełożonego. Stąd postawę Filipa oddawało najlepiej słowo: barbarzyńca. Rządy w Garizim znajdującym się w Samarii powierzono Andronikowi. Do tego grona dołączył też niejakiego Menelaosa. Człowiek ów odznaczał się jednym: w każdej sytuacji okazywał swą wyższość nad innymi ludźmi. Nie przepuszczał żadnej sposobności, by poniżać innych. Tak starał się nadać wartość samemu sobie. Być może bowiem inaczej okazałoby się, iż tak naprawdę nic sobą nie reprezentował. Nadto miał jeszcze jedną cechę, dla której Antioch przekazał mu część władzy. Jego serce było przepełnione nienawiścią do Żydów. Tę wrogość okazywał otwarcie i wykorzystywał każdą okazję, by utrudniać im życie. Taki ktoś był więc doskonałym narzędziem do realizacji królewskich zamiarów.
Pacyfikacja
By nie było wątpliwości Antioch użył jeszcze jednego „argumentu”. Był to oddział wojska liczący 22 tysiące ludzi. W zasadniczym trzonie składał się on z Mizyjczyków, czyli mieszkańców północno-zachodniej Azji Mniejszej. Prowadził go wyznaczony przez króla dowódca imieniem Apoloniusz. Jego zadaniem było wprowadzenie terroru. Miał wzbudzić powszechny strach, zmusić wszystkich do absolutnego posłuszeństwa. Dlatego dowodzone przez niego oddziały miały wpierw dokonać mordu. Na ofiary wybrano mężczyzn i kobiety, natomiast młodzież miano sprzedać w niewolę. By spełnić te zadania Apoloniusz założył na swą twarz maskę kłamstwa. Przybywając do Jerozolimy przedstawiał się jako obrońca pokoju. Obiecywał, że będzie strzegł wszystkich, którzy poddadzą się pod jego opiekę. Mieszkańcy Jerozolimy dali się zwieść jego słowom i przyjęli to oświadczenie za dobrą monetę. Może zresztą tak było łatwiej: nie myśleć, nie dociekać prawdy i nie próbować stawiać oporu. Myśleli, że pewnie w tych nowych warunkach jakoś będzie można ułożyć sobie życie. Może nawet korzystnie? Zatem najważniejsze to nie narażać się i w żaden sposób się nie przeciwstawiać.
Jak złudne było owo myślenie okazało się to w dniu najbliższego szabatu. Apoloniusz, mamiąc swymi obietnicami naiwnych, czekał do tego dnia, gdyż wiedział, że wtedy Żydzi nie podejmują żadnej pracy. Dlatego ten dzień uznał za najbardziej odpowiedni na atak. Wraz z jego rozpoczęciem wydał rozkaz, by żołnierze chwycili za broń i uderzyli bez litości. Wtedy ukazała się jego prawdziwa twarz, twarz bezwzględnego mordercy, dla którego ludzkie życie nie miało żadnej wartości.
Po dokonaniu bezwzględnej pacyfikacji, gdy żołnierze za zezwoleniem swego dowódcy nasycili wszystkie swe żądze, Apoloniusz nakazał palenie domów oraz niszczenie murów obronnych miasta. Nadto obwarował teren miasta z czasów Dawida. Wzniósł tam twierdzę zwaną Akrą. Jej nazwa oznacza wzniesienie. Miała ona stanowić nie tylko militarną gwarancję władzy Antiocha. Jej zadaniem było również, a może przede wszystkim, zmienić charakter tak miasta, jak i jego mieszkańców. We wnętrzu twierdzy osadzono bowiem ludzi, którzy gardzili Bożymi prawami lub ich nie znali. Tam również zgromadzono zdobyte łupy i zapasy żywności mające gwarantować przetrwanie na wypadek ataku. Wszystko to uczyniono w tym celu, by Akra stała się zaczynem pogańskości Jerozolimy i odwodzenia ludu Izraela od wiary. ■
Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!