TELEFON DO REDAKCJI: 62 766 07 07
Augustyna, Ingi, Jaromira 18 Sierpnia 2025, 20:01
Dziś 19°C
Jutro 13°C
Szukaj w serwisie

Czas sprzeniewierzenia

Czas sprzeniewierzenia 

Choć Heliodor zaświadczył przed królem o przebiegu całej sprawy, a nawet dla uwydatnienia swej opinii dodał, iż jeśli władca ma jakiegoś wroga, dla którego pragnąłby zguby to niech wysyła go do Jerozolimy, to cała rzecz nie zakończyła się tak prosto, jak można by tego się spodziewać.

Mimo niepowiedzenia misji Heliodora nie ustały bowiem knowania Szymona. Dla tego człowieka nie było nic świętego. Za nic miał Prawo Boże, świętość Świątyni czy dobro ojczyzny. Myślał
tylko o sobie i swej własnej karierze. Dla niej gotów był na wszystko. Skoro nie powiódł się jego pierwszy plan postanowił spróbować innej drogi. Uznał, że najsłuszniejsze będzie zniesławienie Oniasza.

Niszczycielskie działania Szymona
W swoich wypowiedziach Szymon zaczął ukazywać Oniasza jako największego wroga ludu Izraela. Zarzucał mu niszczenie ładu i spokoju tak mieszkańców Jerozolimy, jak i całego kraju. Jego słowa miały jeden cel: wzbudzić w ludzkich sercach nienawiść do arcykapłana. Był przekonany, że emocje zrobią swoje. Te zamiary doskonale rozpoznał Apoloniusz, dowódca wojsk stacjonujących w Celesyrii i Fenicji. Podsycał je świadomy, iż doprowadzenie do kłótni i sporów pośród Hebrajczyków da szanse na przejęcie władzy nad tym ludem i nad ich ziemią. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Nienawiść rozgorzała w ludziach sercach jak ogień. Opanowała ich serca i myśli, znalazła swój wyraz w słowach, a niedługo potem w czynach. W efekcie doszło do zabójstw, których zaczął dopuszczać się jeden ze zwolenników Szymona. Czuł się bezkarny i przekonany o jego poparciu. Pewnie liczył też, iż gdy ów dojdzie do władzy sowicie go wynagrodzi.
W obliczu takiej sytuacji arcykapłan Oniasz postanowił działać. Nie mógł czekać. Bierność obracała się przeciw niemu, jak i całemu narodowi. Sam był zbyt słaby, by skutecznie przeciwstawić się Szymonowi i jego poplecznikom. Niemożliwe było też sprzeciwienie się Apoloniuszowi, gdyż to mogło zostać potraktowane jako próba buntu. Wybrał inną drogę dla rozwiązania problemu. Udał się bezpośrednio do króla. Zdał się na jego osąd i decyzję. Wiedział bowiem, iż tylko dekret królewski może przynieść jednoznaczne rozstrzygnięcie i przywrócić zaburzony spokój. Ponadto wierzył głęboko, iż ręka Boga spoczywała nad każdym człowiekiem. Jak niegdyś z woli Wszechmogącego na tronie perskim zasiadł Cyrus, którym Bóg posłużył się dla uwolnienia Hebrajczyków z wygnania, tak i teraz nic nie dzieje się bez woli niebios. Oniasz ufał, że Bóg po raz kolejny posłuży się ziemskim władcą dla ratowania swego ludu. Z tą ufnością udał się w drogę, będąc przekonanym, iż to jedyne sposób położenia kresu niszczycielskiej działalności Szymona. Wiara, roztropność i prawość arcykapłana oraz jego troska o święte sprawy, a przede wszystkim o lud Boga po raz kolejny zażegnały poważny konflikt. Niestety nie na długo.

Nowy arcykapłan
Punktem zwrotnym stała się śmierć Seleukosa. Tron objął po nim Antioch IV, który nazwał się Epifanesem. Za jego panowania nastąpiła zmiana na urzędzie arcykapłana w Jerozolimie. Objął go Jazon, brat Oniasza. Mimo pokrewieństwa byli to ludzie różnych charakterów. Wystarczy powiedzieć, iż swoje stanowisko Jazon kupił gwarantując pogańskiemu władcy 360 talentów srebra oraz dodatkowe 80. Obiecywał też pokaźną sumę za zgodę na przebudowę Jerozolimy. Chciał ją urządzić na wzór hellenistycznego miasta. Marzył, by wybudować w niej gimnazjon dla nauki młodzieży oraz eufebion, czyli miejsce dla ćwiczeń sportowych. Rzecz mogłaby wydawać się pozornie dobrą, ale miejsca te łączyły się z kultem ciała, pożądliwości, a także prowadziły w stronę niegodziwych związków deprawujących młodych ludzi. Wszystkie to odbiegało mocno od ducha wychowania człowieka wskazywanego przez Prawo Boże, a w niektórych kwestiach stało w jednoznacznej sprzeczności do jego nakazów. Ponadto Jazon pragnął wpisać mieszkańców Jerozolimy do związku określanego mianem Antiocheńczyków. Taki status miał nadawać im rozliczne prawa i przywileje.
Gdy już uzyskał zgodę króla, rozpoczął pracę, a następnie siłą zaczął narzucać swym rodakom grecki styl życia. Zdawał sobie sprawę, iż nie łatwo będzie mu z tymi pokoleniami, które były mocno zakorzenione w tradycji ojców wiary. Dlatego skierował się ku młodym. Zwracał uwagę na tych z najlepszych rodów. Zachęcał ich do zmiany sposobu życia. Roztaczał przed nimi wizję wspaniałej przyszłości. Przekonywał, iż należy iść z duchem czasu. Sięgać po to, co niesie hellenizm. Nie bać się czerpać pełną garścią ze wszystkiego co daje życie. Nie pozwalać, by stare prawa przodków stały w tym na przeszkodzie i by w jakikolwiek sposób krępowały czy ograniczały ich, zmuszając do pozostania w tyle za cywilizowanymi narodami. Dla wzmocnienia swej pozycji Jazon zniósł przywileje uzyskane przez niejakiego Jana, który zawarł korzystne dla Żydów sojusze z Rzymianami, gwarantujące nie tylko wzajemną przyjaźń, ale i uzyskane obrony w wypadku niebezpieczeństwa.

Pogański styl życia
Wizja nowego stylu życia, zachęta do udziału w sportowych zawodach zapaliły serca i umysły młodzieży. Że wiązały się one z pogańskimi zwyczajami? Cóż z tego. Co szkodzi założyć na głowę kapelusz bożka Merkurego używanego przez ich rówieśników pochodzących z Hellady. Przecież to tylko kapelusz. Wydawało się, że to nic niebezpiecznego. Tymczasem tak otworzyła się furtka prowadząca w stronę bezbożności. Ta szybko weszła w serca ludzkie. Tym bardziej, że popierał ją ten, którego nazywano arcykapłanem. W efekcie doszło do tego, że nawet kapłani, którzy powinni poświęcać swe życie służbie Bogu, zaniedbywali obowiązki związane z ołtarzem, by biec i uczestniczyć w zawodach sportowych. Ci, którzy z racji służby Bożej mieli żyć i ubierać się w skromny i pełen szacunku sposób, na boiskach wystawiali swe ciała na pokaz, nie mając żadnych ograniczeń czy zahamowań. Nie ważne było dla nich to, iż postępują wbrew Prawu Bożemu. Dla nich najistotniejsza stawała się nagroda z rąk greckich władców. Sprawy Boże i sprawy własnej ojczyzny uważali za nieistotne. Tak, w poczuciu bezkarności, zagubiono ducha pobożności, wchodząc na ścieżkę prowadzącą ku nieszczęściu. ■

Tekst i zdjęcie ks. Krzysztof P. Kowalik
Książka: Śladami Jezusa - wędrówki po Ziemi Świętej

Dodaj komentarz

Pozostało znaków: 1000

Komentarze

Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!