Cui BONO?
To pięknie brzmiące tytułowe pytanie można przetłumaczyć jako „Dla czyjego dobra?” I stawiam to pytanie oczywiście w kontekście obchodzonej właśnie 1050. rocznicy chrztu Polski, choć nie tylko, jak się na końcu okaże.
Wiadomo, że chodziło o dobro władcy i jego narodu, ale gdy zapytamy o konkretne motywy, które nim kierowały - opinie są rozbieżne. Bo chociaż od jubileuszu Tysiąclecia, kiedy oficjalna propaganda utrzymywała, że główną przyczyną, dla której Mieszko miał przyjąć chrześcijaństwo były motywy natury politycznej, minęło kolejne pół wieku, to w dalszym ciągu najczęściej powtarza się właśnie takie wyjaśnienia. To nie miejsce oczywiście, aby wdawać się w dyskusje, ale powiem tylko, że bardzo bliskie jest mi stanowisko mieszkającego w Polsce amerykańskiego historyka Philipa E. Steela, który tak odpowiedział na pytanie, co z politycznego punktu widzenia dała Mieszkowi zmiana religii: „Z góry mógł zakładać wyłącznie to, że będzie trudno. Poganie strasznie się bali odejścia od religii ojców. Święty Wojciech usłyszał od Prusów: „Ziemia nasza nie wyda plonów, drzewa nie będą owocować, nowe zwierzęta przestaną się rodzić, stare zginą. Wychodźcie, wychodźcie z naszych granic!”. Jednak nowa wiara Mieszka była mocniejsza od jego lęków. No i po chrzcie nastąpił cały szereg sukcesów. Terytorium pod jego władztwem powiększyło się przynajmniej trzykrotnie. Mógł mówić: dzięki Bogu mamy Pomorze, Mazowsze, Śląsk. (…) Mieszko chciał, żeby państwo Polan było pod opieką niebiańską”.
Czyli mówi nam Amerykanin, że to jednak wiara, a nie polityka czy konformizm były głównym motywem, dla którego polski władca przyjął chrzest. Swoją drogą, to ciekawe, że czasami obcokrajowcy muszą nam przypominać rzeczy ważne. Nie wiem, czy pamiętacie, że o tym, że Maryja chce, aby ją nazywano Królową Polski, oznajmił nam niejaki Giulio Mancinelli, jezuita z Włoch... A skoro już jesteśmy przy Matce Bożej, to może warto przypomnieć, że choć przez te 1050 lat chrześcijaństwa w Polsce mieliśmy wielu wybitnych mężczyzn, zacytuję tylko tych z ostatnich dziesięcioleci, jak św. Jan Paweł II, błogosławiony Jerzy Popiełuszko, sługa Boży Stefan Wyszyński, to jednak nie oszukujmy się: to z górą tysiąc lat wiary, to przede wszystkim zasługa kobiet z Maryją na czele.
Powróćmy jeszcze do naszego tytułu, który jest również grą słów. Bo, jak się okazuje, zagraniczniaki, którzy zabierają głos w polskich sprawach, nie zawsze mają dla nas takie miłe słowa, jak Steel czy Mancinelli. Oto bowiem dotarła do nas wieść, że niejaki Paul David Hewson przemawiając w amerykańskim Senacie tak się wyraził: „Widzimy jak Polska i Węgry przesuwają się na prawo, w kierunku pewnego hipernacjonalizmu, hiperlokalizacji, który, jak sądzę, ma być odpowiedzią na globalizację. Mówimy o tym, że Wielka Brytania będzie głosować nad opuszczeniem Unii Europejskiej. To rzeczy nie do pomyślenia. Wy, w Ameryce, powinniście patrzeć na to z niepokojem”. Proszę, proszę, jakie straszne hiperyzmy w tej naszej Polsce! A skoro to mówi Paul David Hewson, to Amerykanie naprawdę muszą zacząć drżeć. Ach, byłbym zapomniał, cały ten Paul David Hewson to Bono, lider zespołu U2. Cui BONO?
ks. Andrzej Antoni Klimek
Komentarze
Nikt nie dodał jeszcze komentarza.
Bądź pierwszy!